Ogłoszenie

Zwiń
No announcement yet.

Majówka 2014, czyli Junak, Renia, Adam i Barwin w drodze na Hel

Zwiń
X
 
  • Filtr
  • Czas
  • Pokaż
Wyczyść wszystko
new posts

    Majówka 2014, czyli Junak, Renia, Adam i Barwin w drodze na Hel

    - to ile będzie tego mandatu?
    - 300 zł.
    - ale mówili Panowie, że za wjazd na pas drogi granicznej objętej zakazem przebywania grozi grzywna od 20 do 500 zł.
    - no właśnie - od 20 do 500 czyli 300.
    - to może 200?
    - no dobra, to niech będzie 200 zł.
    - ale na wszystkich czy na głowę?
    - na głowę!
    - to może jakiś rabat dla studentki?
    - ok, jeśli Pani zapłaci 100, to wy Panowie po 300.
    - no dobra, to już niech będzie po 200 na głowę.

    #2
    Jak wyglada "pas drogi granicznej objętej zakazem przebywania" ? Ladnie sypneli
    Take care of your Tenere she will take care of you

    http://tablica.pl/oferta/yamaha-xtz-...5-ID1LXXh.html

    Komentarz


      #3
      też jestem ciekaw

      Komentarz


        #4
        Ale zaczyna się dobrze
        Sowizdrzał
        KTM 750 6T
        Nie wierz, nie bój się, nie proś!

        Komentarz


          #5
          Ja wiem, ja wiem jak wygląda pas drogi granicznej objęty zakazem wstępu bo widziałem, jest on oznakowany tablicami na początku odcinka drogi objętej zakazem tak więc jeśli wyskakujesz z leśnego duktu lub skróciłeś sobie drogę przez pole już za tablicą to nie wiesz że łamiesz zakaz, przy okazji możesz mieć kłopot bo jechałeś po leśnej drodze a za to też jest max 500 zł (chyba). Z drogi mogą korzystać miejscowi którzy maja tam np. pole uprawne lub wszyscy którzy posiadają zezwolenie od SG odpowiadającej za ten odcinek granicy gdzie droga się znajduje. Wprowadzone to zostało ze względu na przemytników.

          Komentarz


            #6
            Zamieszczone przez esi Zobacz posta
            Jak wyglada "pas drogi granicznej objętej zakazem przebywania" ? Ladnie sypneli
            To jest Pas graniczny

            Pas_drogi_granicznej_-_Dobieszczyn.jpg

            A że wzdłuż prowadzi droga gruntowa to inna sprawa, znaki też są i szlabany Ale już niedługo Białoruś też będzie w UE i wszędzie tam będzie można jeździć jak po drodze granicznej z Litwą
            Podobno wejście na tzw trójstyk jednego gościa kosztowało 2 x 500 PLN bo po pierwszym upomnieniu nadal przebywał w rejonie pasa granicznego

            czyli będzie tak

            LT-PL13Markut-Berzn200906-05.jpg
            Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
            No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
            sigpic

            Komentarz


              #7
              AdamB, Marcin
              Odkopuję ze względu na dyskusję toczącą się na FAT - przy KTÓREJ granicy to było?
              Z Białorusią, Rosją bądź Ukrainą jak sie domyślam, tak? No bo na innych granicach mamy
              Schengen, no to i taki ,,zakaz przebywania'' jest bez sensu... Dobrze kombinuję?
              Sowizdrzał
              KTM 750 6T
              Nie wierz, nie bój się, nie proś!

              Komentarz


                #8
                Zamieszczone przez sowizdrzal Zobacz posta
                AdamB, Marcin
                Odkopuję ze względu na dyskusję toczącą się na FAT - przy KTÓREJ granicy to było?
                Z Białorusią, Rosją bądź Ukrainą jak sie domyślam, tak? No bo na innych granicach mamy
                Schengen, no to i taki ,,zakaz przebywania'' jest bez sensu... Dobrze kombinuję?
                Dokładnie,
                przy granicy z Białorusią w okolicach trójstyku granic Polski, Białorusi i Litwy ,
                a dokładniej tu
                Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
                No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
                sigpic

                Komentarz


                  #9
                  Siema
                  Czas zacząć, w końcu trochę czasu się znalazło.

                  Wyruszyliśmy z Dęblina w niedziele 27 ego kwietnia dwoma motocyklami marki słusznej czyli dwa razy lc8, oczywiście nowy kolega Barwin ociągał się jak stara baba (gorzej marudził niż ja). Ostatecznie dojechaliśmy do Lubartowa o godzinie 12 ej. Tam czekała już Renia z Adamem, oczywiście nie obyło się bez śmiechów za przejazd 60km w 5 godzin . Niby ładne słoneczko świeciło, ale do czasu. Zaraz po kilku kilometrach zaczęło kropić, pierwszy przystanek nad jakimś jeziorkiem i przebieranie w kondony.





                  Cały dzień prawie jechaliśmy w deszczu, kierowaliśmy się w kierunku Janowa Podlaskiego, z racji tego że późno wyjechaliśmy nie mogliśmy zrealizować planu dojazdu w okolice Sokółki. Koło godziny 17ej dojechaliśmy w okolice Janowa Podlaskiego, potem wzdłuż Bugu bo w planie było przepłynięcie rzeki promem, ale że już wszyscy mieli dość pogody zatrzymaliśmy się w drugiej napotkanej agroturystyce, pierwszą jakoś ominęliśmy przez przypadek.
                  Nie wiem dokładnie miejsca gdzie to było ale chyba gdzieś tu http://goo.gl/maps/8W3AL
                  Nie robiłem zdjęć bo chciałem jak najszybciej wejść pod prysznic i zjeść kolację.
                  Pensjuna bardzo ładna, wszystko nowiutkie, właściciele bardzo mili i uczynni, kolacja ze śniadaniem 30 zł, nocleg 30 zł, swojskie wyroby z podlasia - bezcenne Barwin opylił litrowy słoich ogórków , od razu zaznaczam - nie mam zdjęć z pensjuny.

                  Drugi dzień

                  Z racji wykonywanej pracy i przyzwyczajenia budzę się o 7ej rano, telewizorek i POLO TV , Barwin jak to usłyszał powiedział że mnie zabije jak tego nie wyłączę, ale nie chciało mu się wstawać z wyra więc godzinkę pooglądałem soie piosenki polskich wykonawców
                  Ubraliśmy się na śniadanie, od razu człowiek wie że jest na podlasiu, bardzo dobre potrawy na śniadaniu że aż ledwo wstałem od stołu.
                  Kierowaliśmy się na prom w Gnojnie, ale nie mieliśmy pewności że kursuje, na szczęście pływał, http://goo.gl/maps/jGVyS





                  Zaciekawił mnie sposób w jaki ten prom płynie po rzece, be żadnego silnika przeciągającego linę czy coś takiego, po prostu dzięki zachowaniu odpowiedniego kąta w stosunku do nurtu prom przesuwał się na linie

                  No dobra, jedziemy dalej, celem była Sokółka, w drodze zahaczyliśmy Białowieżę i odwiedziliśmy żubry, myślę że robiliśmy na ludziach większe wrażenie niż te żubry czy dziki ale to może tylko mi się tak wydaje,












                  Zwiedzanie pomału już mi się nudziło, nic ciekawego tam nie ma, te żubry wyleniałe w trawie leżały tylko i tyle, tak samo łoś,



                  No ale nic, trochę zdjęć małym dzikom i dalej w drogę,



                  Kierowaliśmy się cały czas wzdłuż granicy z Białorusią, w Sokółce zjedliśmy obiad i dalej na północ, parę razy mijaliśy straż graniczną, niby sobie tylko stali i pilnowali albo patrzyli, nie wiedziałem co się później okazało że widzieli nas na swoich super hiper kamerach i innych szpiegowskich szpejach. Jechaliśy wzdłuż granicy, praktycznie obok pasa granicznego, jest to zaorany pas szerokości ok 10 metrów na który nie można wchodzić, OK, tak powiedzieli straznicy Adamowi jak go zatrzymali i pytali o nas dwóch bo jechaliśmy wcześniej, powiedzieli tylko nie wjeżdżajcie na pas, droga obok możecie jechać . No i k..wa tokosztowało 200 zł, ale do rzeczy.
                  Gdzieś w okolicach tych http://goo.gl/maps/O5qDL jechaliśmy przez las, oczywiście wiadomo że nie można jeździć po lesie, ale jak na nawigacji mam drogę to czemu nie, nie widziałem żadnych szlabanów czy zakazów, dojeżdżam do szlabanu, napis jak byk, GRANICA PAŃSTWA, WSTĘP WZBRONIONY,
                  OK, pomyślałem, ale za szlabanem wzdłuż granicy jest przecież droga, więc jak będę jechał drogą nie przekroczę granicy i nie wjadę na pas graniczny, niestety się myliłem.
                  Ujechaliśmy jakieś 2 km od szlabanu, patrzę a z przeciwka zapierdziela na bombach zielona terenówka, e tam, może to nie do nas jadą, skręciłem w pierwszą dróżkę w las, patrzę w lusterko, oni za nami, zatrzymuję się i siedze na motocyklu, Barwin do mnie - Ty jedzie za nami straż graniczna, - spoko, nie będziemy przecież uciekać ...

                  CDN
                  Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
                  No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
                  sigpic

                  Komentarz


                    #10
                    Dawaj dalej I więcej zdjęć Reni (!)
                    Sowizdrzał
                    KTM 750 6T
                    Nie wierz, nie bój się, nie proś!

                    Komentarz


                      #11
                      Zamieszczone przez sowizdrzal Zobacz posta
                      Dawaj dalej I więcej zdjęć Reni (!)
                      Ok, piszesz i masz

                      Podbiegają do nas dwaj panowie strażnicy, nie wiem co to za pistolety maszynowe mają ale wyglądali na takich którzy umieją z nich korzystać
                      Ale na spokojnie, zobaczyli że nie uciekamy, zgasiliśmy silniki i zaczęła się rozmowa, skąd, dlaczego, po co a w ogóle to czy ktoś jeszcze z Wami jedzie?
                      Barwin do mnie po cichu, jak mi zabiorą prawo jazdy przez Ciebie to już nie żyjesz no to powiedziałem jak chcesz to uciekaj
                      No dobra, Renia z Adamem jechali na tyłach, jechali po naszych śladach, powiedziałem Panom strażnikom że jeszcze dwie osoby jadą z nami, i po kilku sekundach usłyszeliśmy nadjeżdżającego Adama, zobaczył nas i też nie wiedział czy uciekać czy nie . Ale spokojnie panowie zasugerowali mu żeby podjechał do nas Renia oczywiście zaraz za nim. Gadka szmatka i dlaczego tu jedziecie, skąd. No to mówię że zabłądziliśmy ale nie przeszło, powiedzieliśmy że wcześniej Panowie koledzy po fachu pozwolili nam jechać droga przy pasie granicznym, niestety nie chcieli słuchać tłumaczeń, nie mam zdjęć z tego zatrzymania bo bałem się wyciągnąć telefon i robić zdjęcia .
                      Propozycja więc od strażników, będzie mandat 300 zł na głowę, no o zaczął się lament, wypytali nas gdzie pracujemy, też nie chcieli słyszeć o zniżce, na moją propozyjcę 100 zł powiedzieli że tyle to dostają ludzie jak na grzybach chodzą a nie motocyklami wjeżdżają . Najlepszy argument podała Renia, dla studentów może zniżka?
                      Na pierwszy raz myślałem że się zgodzą ale oni odparli, OK, Pani 100 a panowie po 300 . Skończyło się na tym że wyszło 200 na głowę .
                      Pojechaliśmy dalej, jakiś tam namiar od Panów dostaliśmy na nocleg i w którą stronę jechać, jakoś jak jechałem w drugą stronę tzn od granicy widziałem znaki zakazu wjazdu .

                      Nocleg mieliśmy niedaleko miejscowości Sejny, http://goo.gl/maps/MRRO2, nie było jakiś tam fajerwerków ale cena 30 zł plus 20 za kolacje i śniadanie, jajecznica taka sobie.
                      Szybko z rana się ogarnęliśmy i w drogę, celem jest granica Litwy i droga pograniczników, Barwin już się stęsknił za pracą i wrócił do Gdańska.



                      Droga pograniczników zajebista, http://goo.gl/maps/4jl9G
                      na prawdę mogę polecić przejazd tą drogą, każdy da sobie radę a można poczuć się jak w górach bo są takie wzniesienia, jeszcze nie zrobili przejścia przez tory, musieliśmy przeprowadzać motocykle, ja pojechałem dalej, Reni domin złapał gumę na przodzie, łatki poszły w ruch, dobrze że nie musiałem stać w tym słońcu,





                      Przekroczyliśmy polską granicę, jechaliśmy w stronę Wiżajn, fajne nawet widoki tam mają, jechaliśmy już asfaltem żeby nadrobić trochę czasu, kierowaliśmy się w stronę Giżycka,







                      Jadąc zajechaliśmy zobaczyć pierwszowojenne mosty w Stańczykach, bardzo fajna budowla, kidyś budowało się dwa oddzielne mosty żeby było je trudniej zniszczyć





                      Jedziemy dalej w stronę Giżycka, tam zaczęliśmy zwiedzać twierdzę, również bardzo fajna i ciekawa budowla, na nasze szczęście załapaliśmy się na darmowego przewodnika pasjonata twierdzy który opowiedział nam praktycznie wszystko o tej budowli.



                      dalszy cel Wilczy Szaniec

                      CDN ...
                      Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
                      No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
                      sigpic

                      Komentarz


                        #12
                        Kończąc zwiedzać Twierdzę Boyen nie za bardzo wiedzieliśmy gdzie kierować się w dalszej trasie, zbliżało się popołudnie, człowiek już coraz głodniejszy. Koleś w twierdzy zaproponował nam nocleg w twierdzy, jedyne 25 zł i mówił że to kwatera dla VIPów i że w ogóle taka zajefajna. No dobra, pokaż Pan co tam masz.
                        Wchodzę jak do piwnicy, niby po schodkach ale na parterze, pizga gorzej jak w psiarni, na dworze przecież 28 stopni, w środku chyba 15 nie było, jakieś tam łóżka i że pościel świeża, podziękowaliśmy, czuł bym się jak w więzieniu.
                        Ruszyliśmy na północ. Celem zaczynała być kolacja i nowa pensjuna ale postanowiliśmy że zajedziemy jeszcze do Mamerek,
                        Podjeżdżamy, nic nie widać, na tablicy jakiś ubot że niby łódź podwodna, na tablicy że jakiś tam bunkier Hitlera czy coś, ok, wejdziemy, 5 zł trzeba dać, jakieś tam kraty i sfastyki nawieszane, więzieniem czuć i stęchlizną. Nie jestem pasjonatem militariów ale może komuś się takie coś podoba.







                        Idziemy dalej w stronę strzałek gdzie niby ma być ten Ubot, podchodzę, patrzę, a to jakaś makieta, nawet nic ma nic wspólnego z oryginalną łodzią podwodną, no ale dobra, trochę się zawiodłem, wchodzimy do środka, tam eksponaty wojenne,





                        Schodzimy jeszcze w dół, tam dalszy ciąg makiety, pokazane kilka kajut że niby tak wyglądały na oryginalnej łodzi,



                        Dobra, zawijamy się, jeszcze nie byłem świadom tego co widziałem ale o tym będzie później.

                        Jedziemy dalej, chcieliśmy podjechać do śluz na Starym Kanale Mazurskim, udało się, robią wrażenie, szkoda że nie udało się tego skończyć,



                        Mieliśmy problem żęby podjechać pod samą śluzę, koleś na parkingu wybiegł do nas i prawie wszedł na drogę żeby nas zatrzymać, no ale nic, chciałem zrezygnować przez niego z oglądania tych śluz ale nie żałuję że tam poszedłem, całe 400 m na piechotę.





                        Zaczynało robić się coraz później, kilka batonów z musli postawiło nas nogi, powiedzieliśmy że teraz już nie ma przebacz szukamy pensjuny. Ruszyliśmy w stronę miasteczka Srokowo. Adam zatrzymał się przed sklepem, no dobra, ja też napiję się cocacoli. Pod sklepem jak zwykle siedzą ludzie bo co tu robić, powiedział bym że Polska C, pytam, Nie wiecie może gdzie tu jakaś agroturystyka jest w miarę blisko?
                        A oni, spoko, mój sąsiad prowadzi coś takiego, niedaleko w wiosce Wilczyny 7.
                        Ok, popatrzyłem w navi, tylko 4 km wiec jedziemy.
                        Bardzo dobrze że czasem gadam z ludźmi pijącymi alkohol pod sklepem choć przyznam że nie lubię za bardzo.
                        Gospodarstwo prowadzone przez przemiłe małżeństwo państwa Charytoniuków. Starszy Pan ma na imię Józef, jego żona Alicja, zapytaliśmy czy mają wolne miejsca, odparł że oczywiście więc już mi ciśnienie zeszło że będę po nocy szukał noclegu .

                        Chwila rozmowy na werandzie z gospodarzem bezcenna. Pan Józef okazał się malarzem, bardzo wykształconym i inteligentnym facetem ktory zjeździł nie mało świata jak to mówił - w plenerach malarskich . Jego historia jest na prawdę ciekawa, nie będę wszystkie opisywał ale na prawdę byłem pod wrażeniem. Na prawdę zachęcam do odwiedzenia tego miejsca, jak by się człowiek przenosił w czasie. Do tego wszystkiego Pan Józef bardzo dobrze zna historię tego regionu, od czasów Mieszka i innych królów Polski praktycznie po teraźniejszość. Jego opowieści z całego wyjazdu najbardziej utkwiły mi w pamięci.

                        Pani Ala sam robi przetwory, od chyba 10ciu lat nie jadłem dźemu takiego jak tam, może niektórzy to nazywająkomfiturami ale moja prababcia też robiła taki, tzn smażony a nie na jakimś tam żelfixie albo innym siuwaksie. Palce lizać

                        Z racji tego że było już koło 22giej poszliśmy szybko spać, spaliśmy w pokojach na poddaszu, można tam znaleźć szereg pomocy malarskich i różnych szpargałów związanych z pracą malarzy, całe poddasze jest poobwieszane obrazami autorstwa Pana Józefa.

                        Z rana śniadanko również przepyszne, i to wszystko za 15 zł, cały nocleg kosztował nas 60 zł od osoby, w tym kolacja z prawdziwą zupą kalafiorową i śniadanie z jejeczniczką.

                        Stanowczo polecam, już dawno nie byłem w miejscu które ma taki klimat, takich miejsc się nie zapomina.

                        Jedziemy dalej, celem na dzień dzisiejszy jest Gdańsk, Barwin już miał przygotować nocleg. Ale po kolei.
                        Każdy kto był na mazurach wie co to jest Wilczy szaniec, ja nie wiedziałem aż do czasu kiedy tam pojechaliśmy.



                        Pomyślałem sobie przecież to tylko bunkry, nic tam ciekawego pewnie nie będzie, ale nic, zobaczymy.
                        Podjechaliśmy pod bramę wjazdową, parking, niby jakiś tam ochraniacz/bileter się kręci więc można zostawić moto.
                        Patrzę, pod parasolem siedzi miły starszy Pan, ma plakietkę przewodnika więc pomyślałem, jeśli mam tylko oglądać jakieś stare betonowe głazy to lepiej o tym wiedzieć coś więcej, 50zł za 3 osoby, obojętnie, może być i 20, OK, chyba najlepiej wydane tam 50 zł, wiedza historyczna jaką posiadłem myślę jest większa, przez całą podstawówkę i liceum tyle się nie dowiedziałem o tym miejscu.
                        Ciekawa ściana,


                        i od razu ciekawostka, to zielone to zmielone wodorosty w celu maskowania bunkrów.

                        Cały plan zwiedzania


                        Ja i Adam słuchaliśmy uważnie za każdym razem



                        Bez pana przewodnika nie ma tam po co iść, oglądać beton to można codziennie w warszawie na ulicach



                        Ciekawostka budowlana, beton strunowy czyli tzw belka z pociągnietymi wzdłuż naciągniętymi drutami wewnątrz.



                        Szkoda że to wszystko jest tak zniszczone, Niemcy wycofując się z forontu dostali polecenie wysadzenia całego Wilczego Szańca, okazało się że ilości trotylu potrzebne do tego celu były tak ogromne że zajęło im to bardzo dużo czasu.





                        Teraz właśnie obczaiłem że dobrze było ogladać bunkry w Mamerkach, tam to wszystko zostało nienaruszone. Widać że wszystkie te budybki były projektowane przez ludzi od zawsze zajmującymi się fortyfikacjami, sposób ich budowy do dziś budzi podziw budowniczych,



                        bunkier Hitlera, nie zniszczony



                        Przed każdą budowlą zatrzymywaliśmy się i słuchaliśmy opowiadań przewodnika, na prawdę fajnie się go słuchało,



                        Wszędzie czuć historię, myślę że każdy powinien tam pojechać i zobaczyć na własne oczy.



                        Trochę nam się przedłużyło, postanowiliśmy jechać już cały czas asfaltem, mieliśmy w planach zwiedzania zamku w Malborku. O 14ej byłem na miejscu, jak tylko podjechałem pod kładkę i zobaczyłem te tłumy ludzi, bo to jakoś już 1 szy maj był odechciało mi się, zrobiłem fotkę z zamkiem i postanowiłem poczekać na Renię i Adama.



                        Zatankowałem, zjadłem batonka, umyłem moto i spotkaliśmy się na stacji benzynowej, znów na sesję z zamkiem i dalej w drogę.



                        Cel cały czas taki sam, Gdańsk.

                        Po drodze zahaczyliśmy o Tczew, chcieliśmy zobaczyć słynne mosty kolejowe.





                        Jedziemy dalej, pyku pyku i znak Stocznia Gdańska, pomnik solidarności, żurawie portowe w tle, molo na Brzeźnie, zapach morza ...



                        CDN ...
                        Ostatnio edytowany przez marcinjunak; 46.
                        Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
                        No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
                        sigpic

                        Komentarz


                          #13
                          Ja tam juz czekam na CDN
                          Dużo wiecej ciekawych zdjęć tutaj

                          Komentarz


                            #14
                            Widzę że advklapki były grane
                            "Na dobry początek - jedź na koniec świata"

                            Komentarz


                              #15
                              He he, klapki to podstawa, szkoda że ktm robi tylko japonki

                              Dobrze, ciąg dalszy.
                              Przyjechaliśmy ok godziny 18ej do kolegi Barwina, zjedliśmy kolację ale przecież nie można nie wyjść nad morze, skorzystaliśmy z chwili i podjechaliśmy na plażę w Brzeźnie,
                              noc już bo to było koło 22 giej, zimno jak jasny pieron, bez czapki adv się nie obyło . Właśnie wtedy zrobiłem zdjęcie mola, spacerek po plaży musiał być, Barwin przyjechał po nas za jakieś pół godziny wiec nie nacieszyłem się za bardzo plażą, nie wiedziałem jeszcze co będzie.
                              Następnego dnia po śniadaniu pogoda jak złoto, świeciło słoneczko i zachęcało do jazdy, szybko się spakowaliśmy i dalej w drogę, celem jest Hel.

                              Droga na Hel spokojnie, jak zwykle korki i tłumy samochodów do Władysławowa, im blizej zatoki tym bardziej zimno i pochmurno, słońca próżno było szukać pod grubymi warstwami chmur. Zatrzymałem się na stacji we Władysławowie, myślałem że Renia z Adamem przestraszyli się pogody bo zaczynało nawet siąpić miejscami. Kawka tzn napój mleczno kawowy - latte na stacji i czekam, jak widziałem ludzi w krótkich spodniach na rowerach to ciarki mi po plecach chodziły, ale ja tam zmarzlak jestem . Podjeżdża reszta ekipy, Adam mówi że założył już prawie wszystko co miał na siebie, Renia też wyglądała jakoś tak bardziej okrągło .
                              Ale nic tam, jedziemy dalej, jak to nad morzem, może w końcu się wypogodzi, pogada lubi tam się szybko zmieniać.
                              Dojechaliśmy, na parkingu spotkałem jak się później okazało motocykle z ekipy warszawskiej, postanowiliśmy udać się na cypel i zrobić kilka fotek dopóki nie pada. Chciałem brać Melexa ale uległem naporom i zacząłem spacer na plażę.
                              Na plaży pizga, nie ma słońca ale i tak jest zajebiście










                              Selfie też musiało być choć nie mam bookface'a



                              Zaczęliśmy odwrót, postanowiliśmy że wejdziemy na latarnię morską, bo podbono już otwarta czy coś, po piachu jednak wolę jeździć niż chodzić



                              Bardzo mi pomagał patyk z którego tak śmiała się reszta ekipy



                              Z racji że nie było ładnej pogody długo nie siedzieliśmy w Helu, postanowiliśmy jechać dalej, każdy już zaczynał robić sie głodny, chciałem choć raz zobaczyć zachód albo wschód na wybrzeżu więc postanowiliśmy że jeden nocleg spędzimy gdzieś nad morzem, wybór padł na Jastrzębią Górę. W drodze zauważyłem że pogoda się poprawia, wróciła nadzieja na zobaczenie zachodzącego słoneczka
                              Długo się nie zastanawialiśmy przy szukaniu pensjuny, podjechaliśmy pod restaurację o nazwie Słoneczna i zaczęliśmy szukać noclegu. Nie było to trudne, kilka domów dalej bez najmniejszych problemów ogarnęliśmy pokój 4 osobowy w cenie 120 zł, właściciel od razu powiedział że włączył już ogrzewanie więc nie musimy się martwić że zmarzniemy w nocy.
                              Po ogarnięciu miejsca do spania szybciutko skoczyliśmy na obiad do wspomnianej restauracji. Bardzo polecam ten lokal, jedzenie zawsze świeże i prawdziwe a nie odgrzewane czy zamrażane, klimat jak prawdziwej stołówki z zajebistym żarciem. Obiad skończyliśmy koło godziny 17.30, lokal już powinien być zamknięty ale nikt nas nie wyganiał. Po obiedzie wróciliśmy na chwilę do pokoju, ubraliśmy się ciepło i poszliśmy na plażę z odpowiednim rozgrzewającym prowiantem. Celem był oczywiście zachód słońca

                              widok z klifu w Jastrzębiej Górze


                              Kilka wspólnych fotek





                              i zaczęliśmy zabawę bo robiło się coraz zimniej a do zachodu jeszcze ponad godzina czasu







                              Pierwsza butelka poszła na dwa rozdania tylko nie myślcie że to moja wina . Żeby nie siedzieć tak bezczynnie zaczęliśmy z Renią rysowanki



                              Też zacząłem coś rzeźbić ale nie wychodziło mi to za bardzo, na szczęście Renia pomogła, widać że to logo śni jej się po nocach ja mi



                              Lubię tak popatrzeć na fale a wtedy na prawdę wiało i morze fajnie szumiało





                              W oczekiwaniu na Adama i drugą butelkę





                              W końcu się doczekaliśmy, wziąłem aparat i zacząłem się bawić





                              Jest moc







                              Zdjęć z plaży mamy bardzo dużo ale nie chodzi tu przecież o kącik fotografa, oddałem aparat i też zacząłem sobie spacerować bo zaczynało robić się coraz zimniej a słoneczko już coraz niżej.
                              Nie wiem dlaczego ale zachody słońca mogę oglądać godzinami i na razie mi się nie znudziło





                              Tak się zająłem słońcem że nie zauważyłem fali, musialem szybko uciekać, niestety ale jednego buta miałem całkowicie mokrego



                              Dalszy ciąg zachodu, dla mnie bajka.



                              Adam aż zaniemówił z wrażenia





                              Oczywiście zaraz ktoś powie że to propoganda i faworyzowanie innego forum ale co ja na to mogę poradzić, tak, macie rację



                              Kto lubi tak jak ja i był kiedyś na zachodach słońca nad morzem wie o co chodzi, klimat jest niepowtarzalny za każdym razem, niby słońce to samo ale zawsze inne fale, inny zapach wody, cieplej lub zimniej, chmury za każdym razem układają się w inny wzorek ...





                              No i trzeba było sie zbierać, chwila rozgrzewki przed trasą na górę klifu



                              Spałem jak zabity ale jakoś mnie mordowało w nocy a rano głowa jakaś taka nie ta, może i nad morzem pije się lepiej ale głowa boli tak samo. Nie jestem wytrawnym pijakiem więc może dlatego

                              Z rana pakowanko i śniadanko, oczywiście w naszej restauracji Słonecznej, sama nazwa jakoś tak fajnie brzmi .
                              Na dziś celem jest już trasa w kierunku domu ale po drodze jeszcze mamy zajechać do Białego Boru i odwiedzić kopalnię piachu czy żwiru, niektórzy wiedzą że jest tam wielka góra piachu po środku lasu.
                              Jechaliśmy już tylko asfaltem, nie było czasu na błądzenie po lasach i polach. Jak wjechałem w las i zobaczyłem górę na prawdę byłem pod wrażeniem, strzelnica u mnie na winklu to pestka .
                              Oczywiście wjechaliśmy na sam szczyt ale niestety nie od frontu, od strony żwirowni jest drugi podjazd, też nie jest łatwo z tobołami się tamtędy tłuc ale daliśmy radę. Adam atakował od frontu ale dojechał do 1/3 i trzeba moto było targać na dół, bardzo ciężko ustać na zboczu, nogi cały czas zapadają się w tym żwirze i nie dało rady nawet odwrócić motocykla, a do tego jeszcze cały załadowany, nie powiem, trochę mnie to zmordowało.







                              Kąt podjazdu od frontu to jakieś 45 stopni, myślę że na lc8 było by to do zrobienia ale tylko ze specjalną oponą na pustynię





                              Renia szła jak burza, trzeba było złapać pęd i spokojnie jechać ale nie za szybko, jeszcze po takim piachu nie jeździłem, niby twardo ale miękko i koła się zapadają, trzeba odkręcać non stop ale nie za szybko bo nagle koło łapie przyczepność i wyrywa moto do przodu a z tobołami to nie jest takie proste.





                              OK, góra w Białym Borze zaliczona może i drogą dla gejów ale po co się męczyć



                              Po zdjęciach i zjechaniu na dół obraliśmy kierunek na Bydgoszcz, do Wawy miaełem jakieś 300 km, niby dało by radę jeszcze wrócić tego samego dnia ale po co się mordować, ta decyzja okazała się słuszna. W drodze posłuszeństwa odmówił domin Reni, skrzynia zblokowała się na trzecim biegu i nie reagowała na zmiany dźwignią, robiło się coraz później, wiedziałem że nic z tym nie zrobimy na trasie, wiedziałem że prawdopodobnie uszkodził się zmieniacz biegów albo pamiętnik w środku, postanowiliśmy jechać dalej i szukać noclegu. Podjechaliśmy do hotelu przy trasie, nie pamiętam nazwy, niby 3 gwiazdki, pani na recepcji zachęcała i w ogóle przywitała nas bardzo miło, ale na pytanie czy mają jakiś garaż żeby zaparkować motocykle odpowiedziała że nie, to kto im dał te 3 gwiazdki się pytam . Jedziemy dalej, zaczyna padać deszcz, pomyślałem że nie ma sensu zakładać kondona bo za 5 km na pewno coś znajdziemy. Jedziemy i szukamy znaków, jakoś pusto i tylko las, Renia goni za nami pod 110 km/h, pomyślałem sobie penie już na odcięciu zapierdziela . Zobaczyłem znak, Rancho czy coś takiego, OK, jedziemy, stanęliśmy na chwilę bo jakiś inny hotel też z 3 gwiazdkami i pływalnią się przewinął ale postanowiliśmy szukać rancza. Pytam się Reni jak tam skrzynia a ona, Wbiłam piętkę . No to ładnie sobie pomyślałem, wszystko ok podczas jazdy ale teraz weź rusz z piątego biegu. Wcześniejszy instruktaż dobrze zapamiętała, palnik na max i sprzęgło powoli żeby rozbujać moto, spoko, jedzie za nami, jest git . Dojeżdżamy do pensjuny, pytamy o pokoje, wszystko ok. Tylko co dalej z dominem, przed nami jeszcze cały Toruń do przejechania i Warszawa a potem jeszcze 150 km do Lubartowa.
                              Nie ma co kombinować jak nie ma się dobrego assistance, Adam długo nie myśląc - telefon do taty, przyjedziesz po nas pod Toruń? Ok, jutro samochód z przyczepą i domin będzie w domu . To już był piątek, motocykle udało nam się schować w garażu pensjonatu, deszcz padał przez całą noc.

                              Rankiem sniadanko, w cenie pokoju 3 osobowego 180 PLN było śniadanie, zażyczyliśmy sobie jajeczniczkę jako dodatkowe urozmaicenie, jeszcze tak dobrej jajecznicy nie jadłem , prawdziwa na boczusiu i ze szczypiorkiem odpowiednio posolona, palce lizać .

                              Po śniadaniu zostawiłem Renię i Adama w pensjunie żeby jak najwcześniej wyjechać w strone wawy, słońce jakoś tak dziwnie spoglądało zza chmur i bałem się że znów będzie padać. Do Torunia bajka, jechałem obok trasy szybkiego ruchu, nie wiem dlaczego oni tam tak wolno jechali bo wszystkich wyprzedzałem a jechałem obok i za barierką. Za Toruniem zaczęło padać, k..wa sobie pomyślałem, zawsze ten j..ny deszcz musi mnie spotkać w drodze do domu, ubrałem kondona, miejscami mniej lub bardziej ale przez całą drogę już nie przestało padać a w Warszawie dowaliła jeszcze burza na sam koniec. Jedynie plecy miałem suche i na szczęście w butach też, nakładki z materiału kondoniastego bardzo się przydają w takich sytuacjach.

                              No i to by było na tyle,
                              wyprawę zaliczam do udanych, w sumie około 2 tym km przejechanych, wrażenia jak zawsze niezapomniane, nowe miejsca do których jeszcze będę się starał wrócić, poznani nowi ludzie jak zawsze chętni do pomocy choć nie zawsze , szuterki w białostockim - bajka, można na prawdę się wyjeździć i poza..lać, ekipa jak zawsze wzorowo znosiła moje marudzenie i gadanie w nocy przez sen .

                              KONIEC
                              Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
                              No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
                              sigpic

                              Komentarz

                              Pracuję...
                              X