Ogłoszenie

Zwiń
No announcement yet.

" Dogonić Junaka" - kilka zdjęć z majówki 29.04-02.05 17r

Zwiń
X
 
  • Filtr
  • Czas
  • Pokaż
Wyczyść wszystko
new posts

    #31
    Słupsk?
    tank.jpg

    Komentarz


      #32
      1200px-Skansen_Bojowy_1_Armii_Wojska_Polskiego_w_Mniszewie_(2).jpg
      Skansen Mniszew
      Pzdr!
      prawko juz na 650, XTZ750 byla moim pierwszym moto, a teraz mam frajde

      Komentarz


        #33
        298990.jpg

        Skierniewice.
        Social media: Facebook | @maku_xtz on twiiter
        Relacje Bośnia 2013 | Bałkany 2012 | Gruzja 2012 | Bałkany 2011

        Komentarz


          #34
          Junak, obiecany był ciąg dalszy!! Szaro za oknem, brakuje ożywczego opisu pełnego krasomówczych wyżyn

          Komentarz


            #35
            Spoko, będzie dziś na pewno
            Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
            No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
            sigpic

            Komentarz


              #36
              Czołgi może i lubię, nawet chciałem się wybierać na ZMECH ale jakoś wyszło inaczej

              Rano w Hajnówce dość chłodnawo, w nocy było około 4 st, ale słoneczko ładnie świeci, praktycznie wcale nie ma chmur więc od rana gęba się śmieje .
              Na prawdę mogę polecić śniadanie w tym hotelu, niby kosztowało 20 zł ale mogłem jeść ile tylko chciałem, jajecznica ze szczypiorkiem, wszystko świeże i pachnące . Do tego na koniec jeszcze ciasto, nie wiem co to był za placek ale na prawdę smaczny i słodki. Oczywiście herbata czarna a nie jakieś tam kolorowe dziadostwo.
              Pakowanie i dalej w drogę, ciąg dalszy szybkich przelotów, jedizemy cały czas na północ w stronę Sejn.



              Czasami wkraczamy na pas przy granicy, na szczęście nikogo nie ma z pograniczników, aż czasem korci wjechać na pas
              Miejscami jest dość szybko, czasem zauważam jakieś konie w lesie, tzn to nie konie ale takich wielkich jeleni jeszcze nie widziałem, czeczen mówił że to łosie ale one znów tak szybko chyba nie biegają , mniejsza z tym. Lemur jedzie sobie spokojnie za mną, czekam na niego w miejscach zjazdu na asfalt żeby nie pogubił drogi, czasem rysuję coś przy drodze.

              Jesteśmy w lesie, zwalniam bo coś zaczyna wozić motocyklem, miota mną jak szatan ,



              niestety złapałem gumę w przednim kole, patrzę na mapę, niedaleko bo 4 km jest wioska Rudawka czy jakoś tak, nie chce mi się zdejmować koła w lesie w piachu, do tego coś już bym zjadł. Mówię do Lemura, podjedziemy pod sklep i przełożę dętkę. No ale jak, będziesz jechał bez powietrza? No spoko, powoli się będę toczył, damy radę.
              Ujechałem jakiś może 1 km a tu z tyłu jakieś motocykle, jadą chwilę za nami, ja nie pogonię, dwójka i powoli się toczę, na zakrętach koło ucieka więc strach żeby opona nie zeszła z felgi. Wyprzedza mnie jakiś gość na starym kondoniastym czarnuchu, do tego jeszcze z lodówkami i pasażerem, h..j tam, jedź, uciekaj bo teraz nie będę Cię gonił, pomyślałem. A on jak by usłyszał moje myśli, jedzie jak pedał 40 na godzinę, wyprzedzają mnie jego koledzy, też na kondonach czarnuchowych, w środku nich jakaś totalna lama, co jest, wyprzedzasz czy nie pomyślałem, a to jakaś laska na małej teresie, czaiła się jak pies do jeża. No dobra, ciebie też nie będę gonił. I ku..wa wszyscy razem jadą 40 na godzinę, no ku..wa, zaraz albo stanę całkiem albo zacznę ich wyprzedzać, kawałek prostej, zapiąłem trójkę i myślę nie no, jadę przed nich, ale jak wy..bie orła na zakręcie to będzie dopiero lament i śmiech, górę wziął rozsądek, jadę za nimi 40 na godzinę jak jakiś wykastrowany pedał albo naj..bana laska ucząca się jeździć na moto. Potem dopiero pomyślałem jakie mam szczęście że jadę z lemurem a on przy nich to kozak i zapi..lacz .

              Podjechaliśmy pod sklep, lemur zaczął się śmiać bo żaliłem mu się że jakieś pedały mnie wyprzedzały a ja jechałem jak pi..da z tyłu. On widział to ciśnienie, podobno parowało mi spod kasku .

              Posiedzieliśmy chwilę pod sklepem, zmieniłem dętkę i dalej w drogę. Zaczynało kończyć się paliwo, godzina koło 15ej więc już obiad jak nic.
              Lemur zagadał z lokalesami, najbliższa stacja we Frąckach, coś tam roztłumaczali ale i tak pojechaliśmy inaczej, mówili coś że ma być przez las szuter a był asfalt, więc w następnej wioscę pytam czy na pewno w tych Frąckach jest stacja. Zatrzymuję się pod sklepem, wołam lokalnego janusza, on podbiega i cześć kolego woła. Lemur jak widział to z tyłu to myślał że gość chce mnie całować, faktycznie w kasku czułem jego oddech tak mi zaglądał w navi . Dobra, ustawiłem Frącki przez las więc długa. Fajna droga, miejscami las jest tak gęsty że strach, ciemno jakoś, miejscami tylko słońce przedziera się i oświetla drogę. Przejeżdżam przez tą wioskę a tu nic, koniec terenu zabudowanego i widać jakąś główną drogę, na końcu dopiero dojeźdżam do stacji. Tankowanie, picie i batonek . Sprawdzam jeszcze ciśnienie w przednim kole i chwila zastanowienia co robimy dalej.



              Patrzymy na mapę, do Sejn jest 15 km więc spokojnie właśnie można podjechać na obiad. Pamiętam że zawsze dobre obiady jedliśmy w Domu Litewskim. Tam też postanawiamy zjeść. Chwila jazdy, potem jeszcze szukanie adresu i jesteśmy na miejscu. Kręci się po mieście kupa frędzli, pytam co to się dzieje ale żadnego banera nie widziałem, dopiero starsza pani powiedziała nam że jakieś rozpoczęcie sezonu w Sejnach i dlatego tyle tego tałatajstwa się kręci. Pani powiedziała też że jak szła do kościoła to strasznie warczeli a my to jesteśmy git chłopaki z daleka w ogóle to ona kiedyś za młodego jeździła na MZtce .

              Na zewnątrz lokalu jakoś zimno, wieje zimny wiatr, przenosimy się więc do środka, tam znów gorąco, ale daje radę.
              Najpierw zupa, nie znam nazwy ale gęsta i treściwa, pycha. Jestem już w połowie pełny, na drugie posłuchałem się lemura i wziąłem placek węgieski, a miały być kartacze tylko że musiał bym dłużej czekać.
              Patrzę na mapę, dyskusja gdzie jedziemy dalej, no może tu a może nie. Fakt, nie ma co szarżować bo lemur nie ma już zapasowej klamki, jest godzina 16ta więc już nie ma sensu jechać gdzieś daleko. Litwa fajna ale gdzie tam szukać potem noclegu po nocy. Szukamy więc spania koło Sejn.

              Kelnerka przynosi talerz, o ku..wa. Kolega gruby może by to wsunął ale ja wiedziałem że pęknę jak to zjem, no i oczywiście w połowie podziękowałem, dostałem jakiegoś uderzenia gorąca i musiałem się ewakuować z knajpy bo lało się ze mnie jak dzikiej świni.

              W necie znalazłem adres agroturystyki, Pan powiedział że spokojnie za 30 zł od osoby jedną noc możemy przespać. Adres to Żegary 28, jakoś google nie chce takiego adresu pokazać, ale to tu,







              Fajne miejsce, dostęp do jeziora, molo.
              Lamur pojechał do sklepu ogranąć jakieś piwo i zrobić jakieś zdjecia bo w czasie dnia nie miał czasu . Ja rozpakowałem moto i zacząłem leżakować. Wybadałem że na parterze z nami są jeszze dwie pary, jakieś lamery osiemnastki, wypili jedną flaszkę i panny zaczęły piłować japy. Na szczęśie młoda godzina więc jak teraz śpiewają to wcześnie się poskładają .

              Przyjechał lemur, ubrałem się i idziemy nad jezioro, nie wiem po co ale no dobra, ubrałem sie bo pizgał wiatr, piwo w rękę i idziemy .



              Piwo Namysłów, to dla tych co się znają, tak jest napisane na butelce , nawet spoko, smakiem podobne do Perły Export moim zdaniem choć trochę bardziej gorzkie.

              Chwila rozkminy, rozmowy i takie tam, oczywiście ani na chwilę nie przestało pizgać. Wróciliśmy na górę, schowałem się za choinki i na słoneczku nawet przyjemnie sie piło to piwo. No ale ilez można stać i piwer;;lić głupoty, już mnie nogi zaczęły boleć ,czas wracać.
              Na pensjunie spokój, o dziwo impreza przeniosła się na chwilę na boisko, choć nie wiem po co ale nawet lepiej. Nie trwało to długo, wróciły te piskliwe piz..dy, godzina 20ta więc już wykąpany mogę iść spać, ale non stop jakieś wrzaski i kłapanie drzwiami, cyba donosili alko .

              Przyszła do nas pani właścicielka, przyniosła poszewki na pościel, pogadaliśmy z nią chwilkę, lemur od razu sprzedał pomysł banera Lokal Przyjazny Motocyklistom . Uzgodniliśmy śniadanie, lemur zamówił sobie parówki bo już miał dość jajecznicy 4ty dzień z rzędu .

              Dobra gasimy światło, idziemy spać, tzn próbuję bo przecież następuje powrót młodocianych pijaków, oczywiście jakieś dyskusje, ściany wszystko przyjmują, mamy niezłą polewkę, słychać jak ktoś spada z łóżka, Kamil Kamil wstawaj .
              No dobra, rozeszli się do swoich pokoi, nagle słychać stękanie w pokoju obok, no nie, koleś r..cha pannę, taką brudną po całym dniu i meczu w piłkę. Lemur przez śmiech, a niech się ru..ją te brudasy, chyba usłyszeli bo zrobiło się cicho .

              Oczywiście uprzedzając kolegę Erwina,
              jakoś nie miałem ochoty przyłączyć się do nich z flaszką choć taka propozycja ze strony lemura padła wcześniej .

              Udało się usnąć.

              Nagle ktoś coś gada, ku..wa co jest, obudziłem się ale oczu nie otwierałem, słucham a tu lemur coś nawija, ku..wa jak by do mnie gadał, pytam co tam chcesz? A on chyba się ornał że gadał przez sen i już się nie odezwał, wiem jak to jest z własnego doświadczenia więc nie ciągnąłem rozmowy dalej . Rano śmiał się sam z siebie.

              C.D.N
              Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
              No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
              sigpic

              Komentarz


                #37
                .... cholera... prawie wszystko prawda - nawet nie mam co prostować. Zacznę trochę od końca bo z moją pamięcią jest jak u kury - jak widzi to pamięta. A więc tak - ta gęsta pożywna zupa, którą wciągaliśmy w domu litewskim- restauracji - to nazywa się zupa cygańska - to jest coś na wzór składu różnych warzyw, groszków cudów, fasoli i innych tałatajstw ale bardzo dobra i skutecznie zapycha flaki na wiele godzin. Placek węgierski był wyczesany na maksa - pożywny nażarłem się na siłę bo wiem że na kolację nic nie będzie. Musze przyznać, że Junak jest dobry w wyszukiwaniu w tych głaskanych telefonach - noclegów i innych potrzebnych instytucji. Wyszperał w swoim myzianym telefoniku Żagary i klepnął rezerwację z jakimś mega rabatem. Tak więc składam pokłony Marcinowi bo potrafi a ja z moim wycieczkowym telefonem na korbe - na razie zostaje poza zasięgiem internetu. A teraz cofnijmy się trochę w czasie.
                ...Jedyne przerwy jakie były w terenie to na zroszenie łąki, po jednym takim zatrzymaniu mówie- Ty Junak a Ty to nie masz za mało powietrza w przodzie ??? Junak popatrzył na mnie jakbym postradał zmysły, powiedział że jest ok ale wiedziałem że pomyślał sobie – co ten chłopaczek na tym tajwańskim motocyklu mi tu pier...doli o moim kole w KTM- ie. Dobra , mówie więc lecimy dalej jak masz sporo powietrza. Następnego dnia zatrzymujemy się na rozdrożu, Junak siedzi na Kacie i mocno kręci nosem, schodzi z moto,węszy koło przedniego koła i mówi tak mi podbił kamień mocno koło ze trzy razy i chyba schodzi powietrze. Myślę dobra ok no to co rozkładamy ??? nie no na asfalcie gdzieś gdzie jest równo i w miare czysto ale spoko spoko jeszcze z 5 kaemów dam rade ujechać no dobra, grzejemy na asfalt potem przez las duktem, za mną widzę 6 maszyn, lecą sobie na spokojnie bez ciśnieniowo. Kilka Afryk i Tenera, nie spieszy im się żeby nas wyprzedzić – lecą tak około 40 na godzinę i tak pewnie by lecieli za nami ale pomyślałem sobie a co tam podnioosę Junakowi ciśnienie, więc macham do gości żeby nas wyminęli. Chłopaki złapali więcej obrotów i pomału nas mijają w lesie z prędkością 45 km. Junak z początku myślał, że to nie dzieje się na prawdę, obrócił głową nerwowo dwa razy ale biedny nie mógł za wiele porządzić manetką bo przecież powietrza miał tyle w kole co w karimacie samopompującej. Więc pewnie dostał szczękościsku z nerwów i toczył się za chłopakami a oni tak na prawdę nie przyspieszyli, wlekli się przed nami. Wyobrażacie sobie ile stopni Farenhajta musiał mieć w sobie Junak ??? Podjeżdżamy pod sklep ide po coś chłodnego i podpytać o jakiegoś fachmena od łatania dętek, Junak tymczasem pomału rozkłada swój stragan z częściami i mówi do mnie widziałeś ku...rwa tych jeb....anych Afrykanerów jak nas mijali ???? No jak ich miałem nie widzieć w liczbie sześciu??? pewnie że widziałem– i do tego nie mijali mnie tylko Ciebie przy 40 stu na godzinę. Junak dalej mówi – jeb...anych dogonimy jeszcze i pozabijam ich wszystkich kamieniami spod koła – zobaczysz. Dla Junaka prędkość 40km w lesie to jakby leżał w hospicjum w terenie . Tu wrócę do tego co nadmieniłem wcześniej, że Junak mimo swojego niskiego wzrostu wyglądał jakby wszystko miał z najwyższej półki a moto było dopycone na maksa. W kilka minut ściąga koło, zdejmuję dętkę. Ja patrze i widzę, że dętka cienka i licha niczym lniana skarpeta bazarowa, do tego łatana jakby gumą Orbit. Marcin widząc moje oko kontrolera od razu broni się – no jedna łatka to jest ok – tyle to może być. Nic nie mówie ale w duchu mam ryj uśmiechnięty na maksa a w głowie słowa -dobra, dobra Junak taką cienką dęteczkę to ma mój chrześnik w chulajnodze. Pytam na podwórku gdzie zmienialiśmy dętkę lokalnej ligi LA gdzie tu można nasypać owsa naszym rumakom, chłopaki zgodnie zaczęli sobie zaprzeczać że w prawo potem że w lewo ale tam to będziecie jechali przez żwirową drogę to lepiej nie jedźcie - jakby - chu.. j z góry wiedział ile klamek już połamałem i jakby wiedział że znowu się wysypę na tym żwirze. Wybieramy drogę asfaltem bo tam na końcu ma być całodobowa stacja. Nie wziąłem poprawki, że chłopaki chlają już 3 ci dzień z rzędu a dzisiaj święto flagi więc pewnie leją w siebie podwójnie bo wiedzą że są już na finiszu długiego weekendu. Podczas zmieniania dętki powolutku obok drogą przejeżdżają jak to mówi Junak pie...olone afrykanery,popatrzyłem w ich stronę a on do mnie mówi - patrz uciekają mi - już ich nie pozabijam kamieniami spod koła. Pożegnaliśmy miejscową ligę i lecimy wg wskazówek do stacji. Okazuje się że chłopaki tradycyjnie nie wiedzieli gdzie są i jak nas pokierować. Zatrzymaliśmy się koło kolejnego punktu informacyjnego o nazwie Żabka - i już widzę że nadciągają stadnie w stronę Junaka. Nauczony doświadczenie stanąłem trochę dalej z nadzieją że będą nakręcali bajerę tylko z Junakiem - wszak ma on doświadczenie w rozmowie ze strażakami co płomienne mają twarze. No i tak też się stało - jeden z denaturatów podszedł do Marcina i już mu klepie swoje ułańskie fantazje jak mamy jechać, Junak nie ściągał kasku - i to był jego błąd bo chwiejny (LA) tak mu nachuchał do kasku denaturowych oparów aż Junak odchylił głowę Myślę sobie- to teraz dopiero Junak będzie dopycał na maksa żeby ten odór wydmuchać z kasku- i tak też było.Lecieliśmy głównie przez las i to dość szybko. Po moich upadkach moja navi padła - a dokładniej ładowarka tak więc jedyny ślad za Junakiem jaki miałem wgrany to był ślad na drodze piaskowej lub błotnej, w ciągu trzech dni nauczyłem się tropić Junaka po śladach opon mimo że po złości czasami zostawiał marnej jakości ślady Do tego dochodziło słońce które je dość szybko osuszało. Dojechaliśmy do stacji - tanken tanken i lecimy. Chwilę po, meldujemy się w Żagarach 28 - miejscówa bardzo zacna. Wpadamy na podwórko a tam dwóch jak to Marcin pisał Januszów ze swoimi lancpudrami grają sobie w siateczkę - o jak miło mówię, chłopcy zaraz się porobią buteleczką i herbatą którą palą w fifkach a my przejmiemy tematy ale zanim tematy to mówie do Junaka dawaj idziemy nad jezioro a on na to że nie, że zimno, że wieje i wymyśla bez końca. Myślę chłop zaraz odpali pogodę na swoim głaskanym telefoniku i będzie sprawdzał czy deszcz nie pada na jeziorze odległym o 100 metrów. Dobra mówie siedź tu i nie zasypiaj bo widzę że mu się oczka kleją jak misiowi koala po liściach koki. To był dzień bez tzw "przerwy na klamkę" wiec lecę po dwa bronksy by uczcić taki dzień. Walimy nad jezioro usiąść na ławeczkę - Junak coś tam skwierczy że wieje i że bryza idzie od morza i że będzie szkwał - dawaj mówie chwile pogderamy o starych czołgach i lecimy zobaczyć czy tematy są już do podebrania Ja to lubie jak wiatr mi w mordę wieje więc mógłbym tam siedzieć do nocy ale Junak wyskoczył w swoim szlafroku KTM-a a to chyba jest taki bardzo przewiewny strój wiec mówie dobra lecimy na hacjendę. Wpadamy na salony a tam ukrop jak w Hiszpanii, kobita w maju grzała w piecu jakby było minus 20 stopni. Idziemy w kimono patrze a Junak kolejny raz z rzędu zakłada swój dziwny kostium do spania, który chyba chroni go przed złymi snami. Upał taki że szyby parują a Junak zakłada swoją pidżamkę z brezentu i mówi że idzie spać. Nic nie mówię, nic nie pytam o te jego śpiochy bo jutro jak się znowu wysypę w lesie to mi nie pomoże podnieść mojej gazeli i będę musiał czekać na greenpeace. Z parami za ścianą tak jak myślałem scenariusz był prosty. Mówie do Junaka - najpierw będzie kłótnia potem szlifowanie a potem znowu kłótnia. No i tak było najpierw kolo za ścianą dostał opierdol że woli chlać ze swoim ziomem ziomalem z podstawówki zamiast jej szlifować, potem było szlifowanie, stęki jęki itp tematy a potem była znowu zjeba że szlifowanie było za krótkie. Co do mojego gadania przez sen to fakt - tak darłem mordę że aż sam się obudziłem i słyszłem jak gadam zanim skończyłem

                Komentarz


                  #38
                  @ Dziunek
                  To proste - Tygrys i Pzkpfw IV wersja G
                  Ostatnio edytowany przez Mondo Cane; 3348.
                  Coś mi za bardzo błyszczy, żeby chciało jeździć...

                  Komentarz


                    #39
                    o to chłopaki byliście u mnie w Sejnach. Co do Frącek to drogie i ...we paliwo. 1-go Maja było rozpoczęcie sezonu motocyklowego ok. 200 maszyn z regionu.
                    dobrze się czyta ale film to by było coś, np. ,,O tych dwóch co ......"

                    Komentarz


                      #40
                      Mondo Cane widzę, że interesujesz się tą tematyką.
                      Mam troszkę tego złomu na zdjęciach, można się pobawić w zgadywanki.
                      Zaznaczam, że nie tylko ruskie i wszystkie robione osobiście.

                      Relacja jak zwykle wesoła po całości. Dobrze to poczytać jak to każden jeden widział ze swojej strony.
                      Co do filmów, w zasadzie wolę czytać i oglądać zdjęcia, wtedy moja wyobraźnia pracuje, ale to moje subiektywne zdanie.

                      Komentarz


                        #41
                        Junak jak skończycie opis tej wyprawy i zanim pojawi się nowa to proponuję abyś pisał relacje np. z drogi do roboty.
                        Na bank będzie się zajebiście czytało

                        Komentarz


                          #42
                          Junak z domu do roboty ma 500m spacerem, więc gdy wykropkuje bluzgi na sąsiadów nie wiele zostanie do czytania
                          hominis est errare, insipientis in errore perseverare
                          Komar 2350; WSK 175 Kobuz; JAWA TS 350 Sport; YAMAHA XT660Z; KTM LC4 ADV; KTM LC8 ADV; obecnie KTM 625 SXC

                          Komentarz


                            #43
                            spoko, miejmy nadzieje, że Junak na wczasy pojedzie z kimś kto będzie pisał "drugą" część*relacji
                            Social media: Facebook | @maku_xtz on twiiter
                            Relacje Bośnia 2013 | Bałkany 2012 | Gruzja 2012 | Bałkany 2011

                            Komentarz


                              #44
                              Zamieszczone przez erwinw Zobacz posta
                              Junak z domu do roboty ma 500m spacerem, więc gdy wykropkuje bluzgi na sąsiadów nie wiele zostanie do czytania
                              Dobre Erwin, dobre

                              @Ofca

                              -Ale z nim nikt nie chce jeździć
                              Noo dobra, może będzie Grecja-dyskrecja tam pełno hoteli, stare niemry w toples, on to lubi

                              pozdr.

                              Komentarz


                                #45
                                To już ostatni dzień jazdy.
                                Wstajemy rano, Pani szykuje nam śniadanie, ja oczywiście wziąłem sobie jajecznicę, lemur parówki, wszystko bardzo smaczne, polecam.
                                Nawet pan właściciel nas uprzedził że chleb jest wczorajszy, dobrze wiedzieć pomyślałem i faktycznie nie miałem na co narzekać .
                                Jemy sobie spokojnie w kuchni a tu słyszę wstają brudasy, jeden idzie na zewnątrz i sprząta graty po grilu. Właścicielka pytała nas wczesniej czy nie przeszkadzali nam za bardzo wczoraj w nocy bo sama ich uspokajała. Nie tam, jak ktoś luby pukanie na brudasa to jego sprawa

                                Spakowaliśmy motocykle i w drogę, plan na początek to kierunek zachodni, Giżycko i okolice.
                                Wyjechaliśmy koło 9ej rano, słoneczko świeciło już dość wysoko lecz wcale nie było za ciepło, zakładałem membranę pod kurtkę bo jednak na przelotach czuć było zimny wiatr. Po drodze oczywiście kilometry dróg szutrowych, czasem twardsze lub bardziej piaszczyste, pętle i podjazdy no malina, można było się na prawdę pobawić.







                                Nie uciekałem już lemurowi tak bardzo bo ślady szybko wysychały na wietrze więc znów by się zgubił i musiał bym po niego wracać.
                                Oczywiście nie musiałem na to długo czekać, koło 11 ej byliśmy w Kruklankach. Stanąłem przed asfaltem i czekam, no nie ma go, nawet nie slychać. Nagle dzwoni, skręcił gdzieś tam w prawo a może w lewo i nie ma śladów. Nie będę przecież mu tłumaczył że nawet nie wiem gdzie jest i jak ma jechać. Zerknąłem na naci, wypatrzyłem jego miescowość i powiedziałem żeby jechał na Kruklanki, będę przy drodze. Po 10 min przyjeżdża, na szczęście tylko się zgubił i nic nie połamał.
                                Zatankowaliśmy i przez chwilę na stacji nawet przeszła nam myśl o dalszej jeździe po czarnym nad morze, ale po kalkulacji czasu i godziny stwierdziliśmy że jednak odpuścimy. Lemur coś zaczął jęczeć że chce się pokręcić po okolicy. Ja znów nie lubię jechać nie wiadomo gdzie, chociaż żebym kierunek znał, no ale nic, zobaczymy co się da zrobić. Zacząłem jechać na południe, wiadomo, zaczęliśmy już wracać w stronę domu. Zajechaliśmy na obiad w Wydminach, tu


                                Oczywiście zamiast kartaczy lemur wziął schabowego, no to i ja się skusiłem. Podczas obiadu zaczynamy się zastanawiać gdzie jechać dalej. Lemur cały czas coś tam o kręceniu się po okolicy, zdjęciach i takie tam. Wstępnie mówię dobrze, to ja pojadę sobie do Giżycka, umyję moto i się pokręcę no i za jakiś czas się spotkamy gdzieś w jakiejś pensjunie na nocleg. Patrzę na mapę, ku..wa, mam 270km do domu, za 3 godziny będę na miejscu. Mówię to spoko, Ty tu sobie zostań i pojeździj sobie jak tomur po okolicy a ja jadę do wawy. Lemur wstępnie się zgodził dokończył schabowego i mówi no dobra, ja też już spadam, jutro ma padać więc nie ma sensu tu dłużej zostawać, no i plan jest. Godzina 14ta startujemy, mówię wiesz, tylko jedź normalnie i nie pedałuj z tyłu, popatrzył na mnie jakoś dziwnie ale spoko, da radę pomyślałem, któregoś wieczora opowiadałem mu jak się jeździło teresą i co ten silnik lubi najbardziej .
                                Trasa Ełk Grajewo dość spokojnie, wiało dość mocno, potem już trochę szybciej ale też czasami myślałem że mnie zwieje z drogi. Potem już rozbudowywana S8, nie wiedziałem że teraz tam takie remonty się dzieją. Non stop żółte linie, ku..wa, tym sposobem to bedę w domu dopiero w nocy. Lemur trzyma się z tyłu, czasem jak się rozpędziłem za bardzo to zwalniałem żeby nie musiał mnie gonić za bardzo.

                                Jakoś przed Warszawą wyprzedzam tira na zakrętach, wszystko git, nic nie jedzie z przodu no to pędzel, nagle patrzę a tu z lizakiem wyskakuje pani policjant, no to kaplica, 120 na 50, puszczam gaz a tu z wydechów wybuchy jak na wojnie, o ku..wa, dodaję gazu, redukuję biegi, zwolniłem do 60, dojeżdżam do niej a okazało się że ona zatrzymywała samochód z przeciwka. Uf, no to dalej pędzel . Wskakujemy na S8, można poginać dalej, 250 km już przejechane więc zaczęła mnie razić rezerwa, nic tam, zatankuję choć mam już 30 km do domu Podjeżdżamy na stację, lemur staje dwa miejsca obok, zsiada z moto i drze japę, ku..wa jak bym wziął kredyt na mandaty z tego przejazdu to by mi 20 lat zbrakło na spłatę. Drze się i drze. Ku..wa zamknij się, ludzie się patrzą dookoła co się dzieje. Chyba się zreflektował i zaczął lać paliwo. Nagle znów krzyczy, 15 litrów wlałem, no i czym się chwalisz, ja 17 i co? Teresa nigdy tyle nie spaliła i takie tam coś gadał, już nie słuchałem . Oczywiście opowiadał jak to wykastrował teresę włoskimi gaźnikami wcześniej i że tak normalnie to pali 5 litrów, no może jak się pedałuje z tyłu to i tyle będzie paliła.

                                Zapłaciliśmy i podjechaliśmy na parking przy stacji. obok stała jakaś grupa motocyklistów, duży gej-es, lc8 z lodówkami i jeszcze jakiś trampek czy coś takiego. Podchodzi do nas gość od lc8ki, cześć cześć co tam, fajnie się spotkać i takie tam, no pedał pomyślałem, od jego kurtki biło aż po oczach, nawet komarów nie miał rozbitych na rękawach, na moto lodówki, rolka, centralka jak by w jechał na miesiąc, nie no, pedał na ktmie, ku..wa, świat schodzi na psy.

                                Coś tam zagadał o navi, że google i coś tam, no dobra, nie chciało mi się już go uświadamiać, zobaczył lemurowa teresę po klamki w błocie i pyta gdzie byliśmy. No jak to gdzie, na mazurach. No to chyba na innych niż my . Dobrze że poszedł po chwili bo już zaczynał mnie denerwować.

                                Pożegnaliśmy się z lemurem, mówię jedź po znakach, jak wskoczysz na s8 na Poznań to będziesz wiedział gdzie jechać, przecież się nie zgubisz.

                                Widziałem że od razu odpuścił, został z tyłu i jechał swoim tempem, ja o 16ej byłem w domu. Umyłem moto i rozpakowałem.

                                Wyjazd jak najbardziej udany no i masa nowych doświadczeń zostanie w głowie na całe życie. Lamur napisał później że dojechał więc luz, wszystko dobrze się skończyło.

                                Może jeszcze kiedyś lemur będzie chciał ze mną gdzieś pojechać

                                KONIEC
                                Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
                                No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
                                sigpic

                                Komentarz

                                Pracuję...
                                X