Ogłoszenie

Zwiń
No announcement yet.

" Dogonić Junaka" - kilka zdjęć z majówki 29.04-02.05 17r

Zwiń
X
 
  • Filtr
  • Czas
  • Pokaż
Wyczyść wszystko
new posts

    " Dogonić Junaka" - kilka zdjęć z majówki 29.04-02.05 17r

    ... kilka zdjęć z majówki na ścianie wschodniej
    P7190056.jpgP7190055.jpgP7190053.jpgP7190052.jpgP7180042.jpgP7180041.jpgAN020083.jpgAN020082.jpgAN010064.jpgP7160017.jpgP7160019.jpgP7160020.jpgP7170029.jpgP7170030.jpgP7170036.jpgP7180038.jpgP7180039.jpgAN300049.jpgAN300051.jpgAN300040.jpgAN300029.jpgAN300019.jpgAN020074.jpg
    Załączone pliki
    Ostatnio edytowany przez lemur; 2828.

    #2
    Mam co żałować... Fajnie, że wyjazd Wam się udał.
    hominis est errare, insipientis in errore perseverare
    Komar 2350; WSK 175 Kobuz; JAWA TS 350 Sport; YAMAHA XT660Z; KTM LC4 ADV; KTM LC8 ADV; obecnie KTM 625 SXC

    Komentarz


      #3
      Ładnie i ciekawie. Grunt, że pogoda była!

      Komentarz


        #4
        Od razu chciałem wyprostować temat, nikt nikogo nie ganiał

        a wręcz miał charakter szkoleniowy .

        Hasło wyjazdu: Junak co teraz będzie??
        Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
        No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
        sigpic

        Komentarz


          #5
          Eleganckie trasy na pierwszych fotach, żadnych śladów "węży"
          "Na dobry początek - jedź na koniec świata"

          Komentarz


            #6
            tak - przyznaje racja - bo nie było sensu już gonić a zdjęcia były robione tak by nie było widać śladów węży ale tak na prawdę historia ma drugie dno albo wiele den czy dnów - nie wiem jak to się odmienia

            - - - Zaktualizowano - - -

            ...generalnie proponuje na forum zmienić pojęcie słownikowe "szutru" tak żeby "nowych" na forum uświadomić i nie wprowadzać w błąd co się dzieje w ogóle i co to znaczy na forum i do czego mają opony jeśli w sklepie powiedzieli im, że są to opony szutrowe no i żeby rozpatrywali wyprawę nie w kategorii łatwa, trudna tylko ile potrzeba im klamek na taki wypad, np Junak mówi, że jest to wypad na tyle i tyle klamek w ciągu dnia lub np w ciągu 4 rech dni i wtedy jest okey

            Komentarz


              #7
              Zamieszczone przez lemur Zobacz posta
              ...generalnie proponuje na forum zmienić pojęcie słownikowe "szutru" tak żeby "nowych" na forum uświadomić i nie wprowadzać w błąd co się dzieje w ogóle i co to znaczy na forum i do czego mają opony jeśli w sklepie powiedzieli im, że są to opony szutrowe
              Jest np. szuter albański, wg Roberta, czy też Czeczena który mu przed wyjazdem o nim opowiadał...
              hominis est errare, insipientis in errore perseverare
              Komar 2350; WSK 175 Kobuz; JAWA TS 350 Sport; YAMAHA XT660Z; KTM LC4 ADV; KTM LC8 ADV; obecnie KTM 625 SXC

              Komentarz


                #8
                Tutaj proponuję wprowadzic pojecie Wiosenny Szuter Lubelski, w wolnym tłumaczeniu laksa po kostki

                Cała wyprawa zaczęła się w Dęblinie, dogadaliśmy się z Lemurem że on wyruszy z Kielc a ja z wawy. Miał jeszcze jechać Zbigu i Grzeisiek ale oni przestraszyli sie pogody a Erwina zatrzymały obowiązki domowe.
                Spotkaliśmy się na stacji benzynowej w Dęblinie, tankowanie dogadanie trasy, coś do picia. Patrzę na st lemura, ku..wa, co ty masz za oponę, nie mogłeś czegoś lepszego założyć na przód? - spytałem. Nie tam, to spoko opona jest (K60 - gówno jakich mało). Tył mam nówkę więc będzie dobrze. Popatrzył na moje desery z niedowierzaniem ale pomyślałem jak koleś wymiata w terenie to spoko da radę, Zbigu na scorpionach objeżdżał drz-ty więc się da .

                Za Dęblinem wskakujemy w las, nie ciągnąłem go na przecinkę bo by się chłopak zapłakał, wcześniej pisał że chce kufry brać ale na szczęście spakował się w jedną rolkę louisa i oczywiście zamiast przypiąć je pasem zaczął plątać expandery gumowe.

                W lesie mokro, piach twardy, moto prowadzi się bardzo dobrze, nic się nie kurzy, kałuże już prawie wyschły, zostały tylko głębsze. Dawno nie jechałem tą trasą więc zacząłem się bawić. Ujehcałem może 1 km patrzę a lemura nie ma, zatrzymałem się i czekam, zgasiłem moto, nasłuchuję, nie ma nikogo. No dobra, wracam. Jest, pojechał prosto bo myślał że jedziemy inną drogą. No dobra, to do przodu.
                Trochę kombinacji koło rezerwatu Piskory bo wybrałem krótszą drogę ( w km a nie czasowo ) w końcu wyjazd na piaskową drodę i jedziemy. Pyku pyku jedna druga kałuża znika pod tylnym kołem, malina. Dojeżdżam do asfaltu a lemura ni ma. Gaszę moto i nasłuchuję. Ku..wa, jak tak ma wyglądać dalsza jazda to zaczynam wątpić w powodzenie całego wyjazdu, po 5 min przyjeżdża i opowiada że się wyłożył, podnosił moto i że jedzie wolno bo ślisko w lesie. No jak się na asfaltowych gumach wjeżdża w las to tak niestety jest. No i gadka, wiesz junak, jak chcesz to sobie jedź, nie będę cie spowalniał i takie tam stękanie że teresa to nie do terenu moto i w ogóle. No to nie myśląc dłużej mówię, wracamy do mnie do domu, wkładamy teresie na przód deserta i wtedy zaczynamy od nowa jazdę. Po głębokich przemyśleniach i wahaniach lemur się zgadza . Ujechaliśmy 10 km z czego 3 km w lesie, zajęło nam to jakąś niecałą godzinę .

                U mnie w domu szybka akcja, zdjęte to gówno k60 z przodu, jeszcze się dętka przylepiła do opony że trzeba było odrywać. Siedzi desert, teresa nabiera offowego sznytu . Jeszcze dopompowanie na stacji benzynowej i jedziemy dalej. Nie mam zdjęć z przekładki taka była szybka .
                Sara opona zostaje w domu, odeślę ją po powrocie.

                Za Wilczanką wjeżdżamy w las, błoto, kałuże ale teresa jedzie prosto, że nie lubię jak mi chlapie woda po moto powolutko przejeżdżam głębokie kałuże, lemur trzyma się dzielnie. Dojeżdżamy do pierwszego asfaltu, widzę banan na gębie lemura, w skrócie - da się jechać .

                Jedziemy przez las, droga odbija ostro w lewo, zamiast zawracać patrzę obok jest następna, taka trawiasta w wąwozie, fajnie więc wbijam, niby mała gurka ale moto nie jedzie, zerkam w lusterko a tam sznyt z błota i liści, no to pędzel bo jak stanę to już nie ruszę. Łatwo nie było, koleina dość głęboka nie dawała się rozpędzić. Wyjechałem na górę, i czekam. Moto zgaszone i nawet żadnego odgłosu silnika lemura. Nagle słyszę krzyk, junak!!.
                O ku..wa pomyślałem, trzeba zejść na piechotę. Pełen obaw że coś się stało idę nawet szybko. Jest, teresa prawie do góry kołami leży, przewrócił się i koła były wyżej niż kiera, paliwo wylewa się z baku. Wtedy też pomyślałem że dobrze że zatankował mniej na stacji .Piórniczek zdjęty, rolka jakaś przesunięta, kask obok. No to dźwigamy. No i znów, przywiązanie rolki, poprawienie navi, przymocowanie piórniczka. Masakra . Ale na szczęście nic się nie stało, gleba jakich jeszcze bedzie kilka w tym dniu .

                Jedziemy dalej. W lesie na piachu wszystko git, woda wsiąkła, najgorzej na polach. Tam glina i laksa na całego. A miał być szuter. Najważniejsze to nie skantować moto, tłumaczę to lemurowi żeby uważał, przód wyjedzie z koleiny a tył nie zawsze, widać że gość obczaił już trochę, potem na obiedzie się dopiero dowiedziałem że w terenie to on prawie wcale nie jeździł a na pewno nie tak.

                Na zdjęciu poniżej widać trajektorię toru jazdy lemura, koleina - pole kalarepy



                W polu totalna laksa, buty zapadały się po kostki w błocie, znów wróciłem się żeby podnieść razem z nim teresę, a że nie lubię takiej laksy zarządziliśmy odwrót z tego pola. Już dawno tyle razy nie dźwigałem czyjegoś motocykla. Nawet przy nawrocie dwa razy go położył bo nie można było ustać na tym maśle.

                Ujechaliśmy może 30 km, patrzę na navi i teraz tak będzie, w stronę Lubartowa większość trasy jest przez pola, lasu mało. No to asfaltem jedziemy do miasta. Stajemy przy żabce zrobić zakupy i coś przegryźć, godzina już koło 16ej. Dzwonię do Adama, może jest w domu.



                Niestety wyjechał, pogadaliśmy chwilę gdzie tu szukać jakiejś pensjuny i w drogę. Zaraz za Lubartowem wjeżdżamy w las, fajna droga leśna, mało uczęszczana, nówka zieloniutka trawka, jadę wolno, lemur trzyma się ostro za mną, gruz w dołkach po kałużach więc zwalniam jeszcze bardziej, nagle słyszę z tyłu ryk silnika, wruuuuuuuuum i cisza.
                Ku...wa aż się zląkłem, zatrzymuję się a on leży skierowany w drugą stronę niż kierunek jazdy. Ku..wa, na prostej drodze się wyje..ać to już przesada, drugi janas, pomyślałem .
                Odstawiłem moto, podchodzę do teresy i znów dźwiganie. Zassała darny może ze dwie łopaty pod podnóżkę od biegów ale na szczęście się nie urwała.
                Klamka sprzęgła leży metr od moto, w darninie znajduję podstawkę boczną od moto. No to szukamy jakiegoś kołka żeby podeprzeć moto.



                No i rozkmina, lemur jakoś plącze się w zeznaniach, jak to zrobiłeś pytam, a on sam nie wie, patrzę jakieś ślady na kamieniach i się śmieje, ale widzę że coś kuleje, nogą uderzył w kamień, pytam czy ma ochraniacze na kolana, jakie ochraniacze odpowiada, w ogóle to chciał jechać w butach armi polskiej o nazwie desantówki, na szczęście założył inne bardziej odporne ala enduro. Na nogę staje normalnie, zgina i nie pieje z bólu więc nic się nie stało, po prostu zbita łydka od wewnętrznej strony tuż pod kolanem.



                No to co robimy pyta, no jak to co, zmieniaj klamkę i do przodu. Szuka klamki w worku, okazuje się że nie zabrał klamki sprzęgła a jedynie przedniego hamulca. Patrzy na mnie. Ja w śmiech. Jak to nie zabrałeś. No bo była w innym pojemniku a tego nie wziąłem.
                Patrzy na mnie i mówi: Junak, co teraz będzie?
                No ku..wa padłem .
                Dzwonię do Adama jeszcze raz, gdzie w Lubartowie jest sklep z częściami do motocykli. Dostaję adres więc jedziemy. Ale jak wrzucić bieg bez sprzęgła znów pyta. No to ukrywając śmiech przez łzy mówię, odpalisz moto, pchnę cię i wbijesz jedynkę jak moto będzie się toczyło, tylko trzymaj gaz żeby nie zgasł. No dobra. Oczywiście moto za pierwszym razem zgasło i musiałem dalej pchać. Na szczęście się udało, zaczął jechać powoli.

                Wróciliśmy do Lubartowa, w sklepie niestety nikogo nie było, dom zamknięty, pod telefonem nikt nie odpowiadał. Pytamy więc przechodniów gdzie tu można pospawać aluminium. No i dostajemy namiar. Jest koło Lubartowa wioska Lisów, tam jest koleś co składa stare moto więc na pewno wam pomoże. Na mapie gość pokazuje nam mniej więcej gdzie to jest. Trafiamy bez problemu.



                Warsztat jak w Albanii, widać butle gazowe do spawania i dwie spawarki, jesteśmy w domu. Gość na pewno umie spawać. Wymontował nawet sam klamkę sprzęgła i zaczął spawać, po kilku minutach klamka jak nowa, oszlifowana i cieplutka zamontowana, do tego jeszcze pospawana stopka boczna, wbity pręt w środek żeby na pewno teraz już się nie urwała, koszt spawania 40 zł.

                Ale widzę że ta noga coraz bardziej go boli. Mówi że robi się coraz bardziej twarda. Przesraszyłem się trochę bo jak zrobił się jakiś krwiak czy coś to trzeba jechać do szpitala. Pokazuj to szybko. Ale na szczęście nic nie było takiego strasznego, zwykłe stłuczenie a że to mięsień to zaczęło puchnąć, na szczęście but trochę przytrzymał opuchliznę więc nie było strachu. Jedziemy dalej.

                Nagle dzwoni telefon, okazało się że oddzwonił gość ze sklepu motocyklowego, wrócił już do domu. Zapytałem o klamkę i powiedział że coś się znajdzie. Wróciliśmy pod sklep, okazało się że za 30 zł ma całe mocowanie klamki od chińskiego skutra wraz z klamką, no to spoko, kupiliśmy całość na zapas bo ta pospawana spokojnie jeszcze będzie działać.

                Zapytaliśmy o jakiś nocleg w okolicy.

                Zajeżdżamy do agroturystyki ale tam Pani mówi że 30zł i śniadanie we własnym zakresie i że to zaraz jest restauracja i możemy tam zjeść, no to wstępnie się dogadaliśmy że jedziemy na obiad.



                Restauracja fajna, czysto miło, zjedliśmy dobry obiad, pytamy o nocleg, nie ma problemu, 35 zł ze śniadaniem. No to zostajemy. Lemur pojechał do apteki po jakiś altacet czy coś na opuchliznę a ja zacząłem się rozpakowywać.

                Kupił jeszcze 0.5 Żołądkowej z czarną wiśnią więc koło 21ej poszliśmy spać

                C.D.N.
                Ostatnio edytowany przez marcinjunak; 46.
                Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
                No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
                sigpic

                Komentarz


                  #9
                  ... no prawie wszystko się zgadza ale twoja opowieść nie oddaje mojego sarkastycznego akcentu w pytaniu : - Junak i co teraz będzie ????
                  Muszę przyznać, że jak zobaczyłem Junaka motocykl wyczyszczony, wyglancowany to myślę po pierwszych kałużach chłop się wydynda na krawacie jak mu się pobrudzi owiewka albo mucha rozbije na szybie. Spodnie miał jakieś w odmianie różowego czy fioletowego a znając jego nastawienie do pedałów trochę mnie to zdziwiło. Co do tego jak sie wysypałem w lesie to na śliskiej trawie ale fakt nie do końca wiem jak to się stało -potrzebny by był biegły sądowy rekonstrukcji wypadków. Tak czy srak suma sumarum urwałem kose i klamkę. Spawaliśmy maszynę u bardzo miłego jegomościa, który przypominał mi biblijnego Mojżesza z długą brodą. Opnę zmieniając u Junaka zeszło nam dość szybko ale Junak wyciągając swój złoty kompresor z limitowanej wersji i zaznaczył że wiesz to jest... i tu użył jakiegoś kosmicznego zwrotu który jest znany tylko dla użytkowników KTM-a, z jednej strony poczułem się wyjątkowo, że mi wtłoczył nim powietrze a z drugiej strony zastanawiałem się ile będzie mnie to kosztowało - bo to chyba taka miniaturowa wersja była która ma ograniczoną liczbę pracy liczoną moto minutach a potem zdycha więc - zrozumiałem że jest to urządzenie do np 20 razy ale cechuje się tym że jest miniaturowe i zrobione z najlepszych ktm - owskich stopów plastiku W ogóle Junak wyglądał jakby wszystko co posiada było z najwyższej półki i moto jest dopycone na maksa- no ale o tym dopyceniu wspomnę trochę później - wszak nie można wystrzelać się od razu. Po pierwszym upadku, myśle ku.. wa, zje.. be Junakowi urlop i sobie przy okazji jak tak się będę wysypywał na tych trasach, chłopak bedzię po urlopie znerwicowany przyjdzie do pracy wku... iony i to wszystko odbiję się potem na pracownikach i jego rodzinie więc mówie do siebie lemur na spokojnie bierz te kaużę po zewnętrznej i nie wjeżdżaj na wystające konary i kamienie a wszystko będzie dobrze. Z opowieści i legend słyszałem, że Junak nie bierze ani jeńców ani rannych więc mówie do niego ,że moja noga spoko spoko i lecimy dalej ale najpierw spawanie klamkiszcza i kosy. W aptece powiedziałem pani że się wywróciłem na moto i że strasznie mam spuchniętą nogę i moja łydka wygląda teraz jak normalna łydka Czeczena- ( wszyscy wiemy jakie Czeczen ma nogi i łydki) Pani z apteki mówi - uuuuuu jak łydka Czeczena - to nie dobrze. Dała mi maść, podpytałem jeszcze o obcinaczki do skórek dla Junaka bo sobie zapomniał wziąć z domku swojego z Dęblina i tak się źle z tym czuł przez całą wyprawę że aż w każdym sklepie pytałem o te obcinaczki do skórek. Niby taki przygotowany do wyprawy a nie miał cążek- ach ci - chłopcy z KTM-ów tacy delikatni z tymi skórkami przy paznokciach. Buteleczkę kupiłem - bo mówię,że jak się zaraz nie uśmierzę w bólu to się zesram. Pensjuna bardzo dobra i conajważniejsze dla Junaka był telewizor więc zaraz znalazł jakiś kanał z disco bandżo gdzie tańczyły dupy w stringach i na jego twarzy zaczął się malować błogi spokój a on miał wrażenie, że one tańczą tylko dla niego Nic nie mówiłem bo nie chciałem go wyrywać z tej fatamorgany
                  Ostatnio edytowany przez lemur; 2828.

                  Komentarz


                    #10
                    Kurde Junak, Lemur opowiadał mi przez dłuższą chwilę jak to popylasz w terenie bez opamiętania, a czytając Twoje posty uśmiałem się przednio porównując w głowie Wasze relacje.
                    Dawajcie dalej....fajnie będzie poczytać zgodną opowieść o wyprawie...

                    Junak, jak to Junak, podobnie opowieści z wyjazdów ze Zbychem, jeden mówi co innego niż drugi

                    Komentarz


                      #11
                      Cudne!

                      Komentarz


                        #12
                        K60 dobra opona.

                        ale na asfalt i ewentualnie łatwe, suche szutry.
                        Social media: Facebook | @maku_xtz on twiiter
                        Relacje Bośnia 2013 | Bałkany 2012 | Gruzja 2012 | Bałkany 2011

                        Komentarz


                          #13
                          Biedna Teresa, sponiewierana jak bura suka Ale ja też ostatnio j*błem, tyle że przynajmniej raz a porządnie, na pełnej pydzie - pod górę, piękny ubity piach, za szczytem - piękna rozjechana traktorami melasa, nawet nie było czasu krzyknąć
                          Ostatnio edytowany przez Seb; 3831.

                          Komentarz


                            #14
                            czytanie tego to czysta przyjemność

                            Komentarz


                              #15
                              Zamieszczone przez Pablo1972 Zobacz posta
                              Kurde Junak, Lemur opowiadał mi przez dłuższą chwilę jak to popylasz w terenie bez opamiętania, a czytając Twoje posty uśmiałem się przednio porównując w głowie Wasze relacje.
                              Wiesz, kiedy można zapie..lać to można, ale trzeba wiedzieć kiedy gdzie i jak
                              Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
                              No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
                              sigpic

                              Komentarz

                              Pracuję...
                              X