Ogłoszenie

Zwiń
No announcement yet.

Jak dzieci w przedszkolu czyli Grecja 2017 :)

Zwiń
X
 
  • Filtr
  • Czas
  • Pokaż
Wyczyść wszystko
new posts

    #16
    I co, zaciąłeś się? Dawaj dalej
    Sowizdrzał
    KTM 750 6T
    Nie wierz, nie bój się, nie proś!

    Komentarz


      #17
      Kurde jak mam chwile czasu to czytam relację z Rosji i nie mogę się zebrać. Ale spoko, będzie ciąg dalszy.
      Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
      No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
      sigpic

      Komentarz


        #18
        Przypomniało mi się jeszcze jedno,
        jak byliśmy w wulkanizacji na Węgrzech podchodzi do zbiga gość, taki jakiś wyglądał na brudasa z dredami po dupę i brodą z warkoczami, spodnie miał jak dzieci kwiaty, no ku,,wa jak by się na woodstok wybierał albo coś podobnego, ja na takich mówię grunge. Ja patrzę co się będzie działo z boku, gość coś tam zaczyna nawijać a zbigu - ja nie rozumiem, a gość dalej gada, podchodzę bliżej żeby słyszeć co gość chce, zbigu do niego ja nie rozumiem, jestem z Polski. Podchodzę bliżej a gość już na mnie patrzy i mówi już do mnie, no ku..wa ja też jestem z Polski
        No i zacząłem z nim gadać, koleś po prostu chciał zapytać czy jak pojedzie prosto drogą to dojedzie na Balaton a że zobaczył blachy z PL to się zatrzymał. W samochodzie, takim starym chrysler vojager cała rodzina, żona i trójka dzieci. Pokazałem mu na mapie że musi potem odbić w prawo i spoko może tędy jechać
        Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
        No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
        sigpic

        Komentarz


          #19
          Hehehe, to jak ja kiedyś w Londynie (tj. Lądku, bo nie ma takiego miasta).
          Bajeruję ładną czarnulkę w pubie przy Guinesie, wspinam się z mozołem na szczyty swojej
          angielszczyzny, po 2 godz. strącam coś ze stołu i odruchowo mówię ,,przepraszam'',
          na co ona - ,,nie szkodzi''
          Sowizdrzał
          KTM 750 6T
          Nie wierz, nie bój się, nie proś!

          Komentarz


            #20
            ... no czyta się dobrze ale chłopaki z Radomia gdzie jeszcze mleko sprzedaje się na ulicach w butelkach po " Helenie" nie ripostują i nie bronią się
            nie ma linii obrony ustalonej ani Grzesiek ani Zbigu nie walczą więc chyba płynie sama prawda
            ...już sobie wyobraziłem walkę Grześka ze Zbigiem : oddawaj to moja dętka ja za nią zapłaciłem, ty mi dałeś łataną a ty nie wziąłeś sobie w ogóle - oddawaj to moja dętka hahahahahahaha

            ...straszna szkoda, że nie zahaczyliście o Lukomir - bajkowa kraina

            - - - Zaktualizowano - - -

            ...jeśli mogę odnośnie Lukomiru do którego nie dojechaliście
            P6090084.jpgP6090080.jpgP6090082.jpg

            Komentarz


              #21
              Lemur wiesz jak to jest, żeby dobrze zwiedzić jeden kraj to trzeba do niego jechać na tydzień lub dwa a my mieliśmy niecałe 2 tygodnie żeby wrócić do domu z Grecji więc jakiś 1 tys km więcej. Bośnia to faktycznie bardzo fajny kraj, podobno można tam jeszcze jeździć po połoninach jak na UA albo RO więc będzie to pewnie nasz cel w przyszłości, niestety ale ja nie umiem nawigować na papierze, muszę poszukać jakiś śladów z tego kraju albo po prostu bazować na czyjejś trasie, wtedy to ma sens, nie moja bajka błąkać się na oślep i że niby się gdzieś dojedzie zawsze, takie klimaty to czeczen i ekipa

              No dobra ale wracając do tematu wyjazdu, chłopaki nic nie piszą bo może nie mają chęci ani czasu, Grzesiek ma teraz inne zajęcia więc pewnie nie zagląda często na forum.

              Podjeżdżamy do recepcji campu, wychodzi trochę pulchna panna w krótkich spodenkach o imieniu Swietlana, szkoda bo miała straszny celulit na nogach i faktycznie fajnie i płynnie mówiła po ang, no to Grzesiek zaczął targi ze Zbigiem, co po co i za ile, okazało się że jak byśmy wzięli pokój to 20E za całość, więc wychodziło niecałe 7E na głowę, oczywiście nie ma takiej opcji, wybieramy tańszy namioty bo cena to 5E od głowy. Od razu pojawił się tamet pływania na pontonach jutro z rana, cena 45E, na to Grzesiek że w innych campach jest po 40. A Swietlana mówi że ona tu tylko pracuje więc jak nam nie odpowiada nie musimy płynąć . No i nastała mała konsternacja, pierwszy raz chyba nikt nie chciał się z nimi targować Zbigu powiedział od razu że on nie płynie bo go to nie bawi i zostaje na campie. Wyjąłem wiec 50E na stół i mówię do Swietlany ok, pisz więc ten kwit i pływamy jutro. No to Grzesiek dalej swoje, a dlaczego tak drogo i czy coś da się z tym zrobić. No oczywiście nie dało się nic zrobić, ona tam tylko pracuje i koniec. No to on od razu to ja też nie płynę. No ku..wa nie to nie, moment, musimy się jeszcze naradzić, chowam 50tkę do portfela. Zbigu już nie daje rady, cały upocony mówi że on musi iść na browara do baru na dół. Na razie kończymy to targowisko i idziemy rozkładać namioty. Zapłaciliśy na razie tylko po 5E za jedną noc.

              Zbigu rozłożył namiot i od razu zawinął się do baru na zimny browar, ja nie miałem takiego ciśnienia na picie więc postanowiłem że oprócz namiotu jeszcze zrobię tylny hamulec bo chyba się zapowietrzył jak zjeżdżałem z góry bo nie zawsze łapał, już wcześniej kupiłem sobie małą buteleczkę płynu, wężyka nie miałem ale dało radę i tak. Dolałem płyn, przepompowałem i ok. Grzesiek przez ten czas rozbił namiot więc idziemy do Zbiga na dół na browara.



              Schodzimy do baru a tam pusto, Zbiga też nie ma, pijemy po kuflu, fajne dobre zimne piwo to muszę przyznać choć piwoszem nie jestem.

              Postanowiliśmy też zamoczyć nogi w wodzie, oczywiście nie trwało to długo bo nie mogłem ustać nawet w klapkach taka była zimna.



              Na dole wifi więc parę spraw można było załatwić, czekamy i szukamy Zbiga ale cisza, bierzemy jeszcze jedno piwo i pytamy barmanki czy nie widziała takiego starszego pana w pomarańczowej koszulce z dużym brzuchem. No widziała ale to było jakieś 2 godziny temu. No kurde to gdzie on polazł, może poszedł w górę okrężną drogą i się minęliśmy, oczywiście telefonu nie miał ze sobą bo po co. Zobaczyłem małą bujaną ławkę koło paleniska na ognisko, patrzę jest pomarańczowa koszulka, spał na bujance jak niemowlak i chrapał jeszcze do tego

              Zawołałem go i siedliśmy do stołu, jeszcze po browarku bo kolacja będzie dopiero o 21ej a mamy 17tą. Zbigu mówi że już jest głodny i zje sobie kabanosa bo ma jeszcze w torbie. No dobra to zawijamy się pomału. Ja z Grześkiem zostaliśmy jeszcze na chwilę bo wifi w górach to faktycznie luksus . Wracamy do namiotów







              Chwilę posiedzieliśmy przy namiotach, wypiliśmy herbatę, zaczęło się robić chłodno, ubrałem się w polar. Zbigu nie mógł się doczekać na kolację więc poszedł wcześniej, powiedzieliśmy że my dojdziemy zaraz. Schodzimy na dół, było może 10 min po 21ej, coś tam widzę Zbigu krzyczy, odwróciłem się a Grzesiek mówi że się spóźniliśmy i się zdenerwował, ale na co, przecież jedzenia jeszcze jest od groma, nie ważne, mam Zbigowi oddać talon na śniadanie bo jutro nie będzie na nas czekał. No dobra, dałem mu talon i siedliśmy do stołu, atmosfera dość cicha, widać że ciśnienie się podniosło, Zbigu jadł w spokoju i nic nie mówił, na koniec tylko skwitował że za 4E to powinno być więcej jedzenia i powiedział że idzie spać. Zawinęliśmy się zaraz za nim z baru na dole. Zbigu poszedł do namiotu a my do Swietlany targować pływanie. Tu niby gadla już trochę lepsza bo po 3ech browarach ale ona dalej nieugięta, ona tu tylko pracuje i tak ciągle do usrania. No dobra, h..uj niech będzie, Grzesiek też ustępuje i sie zgadza, wyjmuję 50tkę na stół, ona liczy i mówi że będzie 48E za pływanie. Jak to, przecież miało być 45 krzyczy Grzesiek. O ku..wa, znów się zaczyna. Okazało się ze 3E za jakieś tam tax i działka dla parku, On nie płynie. NO to chowam tą 50tkę do portfela i zaczynamy między sobą gadkę. No widzę że Grzesiek robi co może ale Swietlana jak nakręcona, ja tu tylko pracuję ...
              W końcu mówię słuchaj, jak chcesz to ci pożyczę kasę jak nie masz, a Grzesiek, to nie o to chodzi, po prostu czuje się nie jak klient tylko jak petent na poczcie, ona ma na nas całkowicie wywalone czy będziemy płynąć czy nie. No i dobra, sram na to, ja płynę nawet sam. Grzesiek myśli i myśli, w głowie przeszła mu myśl spędzenia całego dnia ze Zbigiem i dalej do Swietlany gadka. Czy można zrezygnować z obiadu po pływaniu. A swietlana ok, nie ma sprawy, będzie 10E mniej wtedy. No ku..wa eureka , wyjmuję trzeci raz 50tkę na stół ona pisze po raz trzeci kwit - rachunek .
              NO dobra tylko teraz co będziemy jedli, trzeba Zbiga namówić na robienie obiadu, ale po spięciu przy kolacji nie wiadomo było co się stanie.
              Idziemy do namiotów, gadam ze Zbigiem i uzgadniamy że robi zupę. No dobra, więc idziemy spać

              uf, ciężki dzień ale co się nauczyłem gadki bazarowej to już moje

              C.D.N.
              Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
              No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
              sigpic

              Komentarz


                #22
                Heh przygody Junaka i Zbiga to chyba już stała część corocznego forumowego zdawania relacji.
                Na razie buduje się napięcie... zobaczymy co dalej wymyślicie.

                Komentarz


                  #23
                  ... nie no Junak podziwiam Cię, że się tam nie zapaliłeś z nerwów z tym ich całym targowaniem o parę kopiejek - hahahahahahaha - kiedyś ich to zgubi na jakiejś wyprawie i zapłacą pare set kopiejek więcej za te ich targi ale i wszak każdy ma prawo

                  Komentarz


                    #24
                    Zamieszczone przez lemur Zobacz posta
                    kiedyś ich to zgubi na jakiejś wyprawie i zapłacą pare set kopiejek więcej za te ich targi
                    czytaj dalej bo tak myślałem i ja i chyba to faktycznie się stało, ale o tym później ...
                    Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
                    No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
                    sigpic

                    Komentarz


                      #25
                      Junak czy Ty po godzinach nie robisz w jakiejś wytwórni filmowej, czy cóś?
                      "Czy Grzesiek i Zbyszek na targowaniu będą do przodu, czy też będziemy świadkiem powstania gigantycznej dziury budżetowej wyprawy? O tym przekonacie się w kolejnych odcinkach. Zostańcie z nami!"

                      Chłopie nie bądź jak Polsat. Bądź jak Netflix. Wrzuć wszystkie odcinki od razu

                      Komentarz


                        #26
                        Naczytał się opowieści z Rasiji i teraz robi nam to samo.

                        Komentarz


                          #27
                          Zamieszczone przez qbalon Zobacz posta
                          Junak czy Ty po godzinach nie robisz w jakiejś wytwórni filmowej, czy cóś?
                          Nie ale mam kilka innych zajęć jeszcze a w piątek wróciłem z Rumunii więc dlatego przeciągła się tak relacja, ale teraz już na pewno codziennie będę pisał, albo się postaram


                          Następnego dnia był plan na pływanie pontonami. Zbigu jak wcześniej pisałem powiedział że nie płynie, miał więc jechać po zakupy na zupę. Siedliśy rano i napisaliśmy listę.



                          Potem śniadanko bo o 10.30 miała być zbiórka przy stojakach z piankami i sprzętem do raftingu. Jak wyszło z listą o tym później .
                          Śniadanie bardzo dobre, można było się na prawdę najeść do syta. Zbigu tym razem nie narzekał, do tego jeszcze na deser kawałek ciasta, nie znam się na plackach ale było na prawdę dobre.
                          No to w drogę, telefon i kamera naładowane więc idziemy na zbiórkę

                          .

                          Ubieram się w piankę i zerkam na pannę obok, patrzę na jej kaloryfer, no lepszy niż mój, biceps wyrzeźbiony, nogi jak u lekkoatlety umięśnione ale ładnie ogolone, kur..a jak ona będzie wiosłować to ja się zmywam, sama będzie sterować tym pontonem, włosy długie brązowe, a potem miła niespodzianka ...

                          A czymś takim myślałem że będziemy jechali na miejsce startu.



                          Tak tak, to pinzgauer i to w oryginale



                          Mosty na zwolnicach, pełny manual, jednym słowem klasyka sprzętu offroad do tego silnik 2.5 benzyna chłodzona powietrzem. Możecie nie wierzyć ale produkowano je do 2008 roku. Dawno takiego nie wiedziałem i do tego jeszcze tak zadbanego.

                          Przez przypadek wybraliśmy inny środek transportu, okazał się nim defender też 2008 rok jak się później dowiedzieliśmy. Do tego jeszcze przyczepa i 3 pontony na niej a 4ty na dachu



                          Opowiem może w skrócie jak się jechało na miejsce startu. Otóż do pinzgauera rzucili się ludzie jak nie wiem co, zbrakło od razu miejsca, no to wybralisy inney samochód, ale zaczęli pomału dobijać i do nas, okazało się że pełen samochód był wraz z 4 pasażerów przy tylnej klapie, nie wiem czy ten samochód na rejestrację na 9 osób ale co tam, przygoda .

                          Jedziemy sobie powoli, buja jak nie wiem co, nagle gość wbija trójkę, z górki jedzie się nawet szybko, przez szybę tak to przynajmniej wyglądało, nagle z naprzeciwka zza zakrętu wyjeżdża T4 i nie widać żeby zwalniał, nagle kierowca depnął po heblach, ja prawie w wyje..em w oparcie przedniego fotela gębą, czuć było że gumy się przyjarały, blokło chyba tylne koła. A gość z T4 macha i krzyczy siema siema, kierowca do niego też siema siema po ichniemu oczywiście, my z Grześkiem lekko obsrani ale co tam



                          Szkoda że to się nie nagrało, miny mieliśmy nie tęgie. Potem nad rzeką sprawdziłem jakie gumy miał ten def, widok nie zrobił na mnie piorunującego wrażenia



                          No dobra, krótki instruktaż jak się trzyma wiosła i takie tam i płyniemy.



                          Do wyboru pontony, my bierzemy najmniejszy bo okazało się że skiperem jest kobieta o imieniu Carmen okazało się że to właśnie ta panna co stała koło mnie jak ubierałem pianki



                          Podczas rejsu opowiadała nam trochę o sobie, bardzo miła i pozytywna osoba ale o tym później.

                          Płyniemy.
                          Carmen oczywiście na początku się przedstawiła, opowiedziała co i jak. Fajnie się słucha osoby która biegle mówi po ang a nie kaleczy rzemiosło.
                          Siedliśmy z Grześkiem na dziobie, sterowanie mieliśmy bardzo dobre, wystarczyło tylko pomóc wiosłować, mówię do ludzi w pontonie kto jest z Polski bo usłyszałem parę dziewczyn jak gadały między sobą że woda zimna, nagle jedna (oczywiście gruba bo takie są bardziej gadatliwe) od razu mówi, wszyscy. No to gites, te ładniejsze siedziały jak zwykle cicho .
                          No i się zaczęło, parę razy nas zakręciło, obiliśmy się o skałę jak kręciliśmy pontonem że aż zgubiłem wiosło, na szczęście po krótkim pościgu udało się je odzyskać.



                          Carmen pozwoliła nam wskoczyć do wody i trochę popływać, no nie dało się za bardzo bo woda zimna jak cholera, ale trochę się umordowaliśmy, najbardziej jak chcieliśmy potem wejść do pontonu. Carmen udzieliła nam instruktarzu jak to trzeba zrobić, w brew pozorom nie jest to takie proste jak się wydaje, ten kapok przeszkadza żeby wsunąć się do pontonu więc trzeba użyć trochę siły żeby się wciągnąć ale jak nikt ze środka ci nie pomoże to może być trudne, no chyba że wyskoczysz z wody jak delfin .

                          Trochę zabawy i chlapania innych pontonów też było. Podpłynęliśmy pod miejsce gdzie można skakać ze skały do wody. Już wcześniej skakałem w innych miejscach ale tym razem była okazja wejść jeszcze wyżej, było to całkiem inne miejsce niż wcześniej. Nie wiem dlaczego ale tak to jest zawsze z tą wysokością, jak patrzysz z dołu to spoko luz, a jak wejdziesz na górę to srasz w gacie. No i tak było i tym razem, wszyscy skakali z dolnej półki, ja od razu wszedłem na najwyższą, Grzesiek został w pontonie i mówi że będzie kamerował, no dobra. Siedzę i patrzę w dół, no ku..wa tym razem to chyba przesadziłem, nawet za gówniarza nie skakałem z tak wysokich drzew nad jeziorem. Goście cały czas skaczą z dolne półki, dziewczyny krzyczą jak
                          opęntane ale jak one się boją to co ja mam powiedzieć, że się trzęsę. Nie no, dobra. Krzyczę do Grześka, kręć. Słyszę dawaj, no to sru. 1....2..i plusk, ale akcja



                          Potem płyniemy dalej, parę uskoków i chlapań, zmienialiśmy się miejscami w pontonie z dziewczynami, Carmen pokazała Grześkowi jak się steruje ale okazało się że się do tego nie nadaje bo tylko krzyczał zamiast machać wiosłem

                          Nie mam więcej zdjęć z pływania bo w tym ośrodku nie mieli wodoszczelnego worka na aparaty jak to miało miejsce w innych w których wcześniej pływałem, aparat został w aucie a Grzesiek robił tylko zdjęcia z kamery. Ale fak to muszę przyznać, cena była większa o te 5E od innych grup w których pływalem do tej pory ale sprzęt mieli o wiele nowszy i nie tak zniszczony. Pianki nie były podarte, kapoki też miały wszystkie linki i zaczepy. Zaczęly mi się nawet robić odciski na rękach od tego wiosłowania, dobrze że zamieniałem się stronami z Grześkiem bo skurcze mnie łapały nie tylko w jedną rękę . Oczywiście byliśmy chyba najbardziej rozrywkową ekipą ze wszystkich pontonów, reszta to geriatria a w naszym pontonie był jeszcze jeden chłopak ale miał chyba 15 lat więc go wcale nie braliśmy pod uwagę, reszta to studentki w wieku 20-24 lata, jak wcześniej pisałem, ładniejsza z brzydszą koleżanką i oczywiście te brzydkie wygadane jak katarynki a te ładniejsze to lamy jakich mało.

                          Ale za to Carmen ...

                          C.D.N
                          Ostatnio edytowany przez marcinjunak; 46.
                          Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
                          No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
                          sigpic

                          Komentarz


                            #28
                            .... oj od razu lamy, to że nie mówiły dużo to nie znaczy, że nie miały innych talentów

                            ale za to Carmen... - faktycznie dobra dupera z niej

                            a Grzesiek na zdjęciu z Carmen ma taki maślany wyraz twarzy jakby był już pewien, że to jego żona albo przynajmniej narzeczona
                            Ostatnio edytowany przez lemur; 2828.

                            Komentarz


                              #29
                              To się nazywa "cielęce oczy".
                              No ale nie odbiegajmy od tematu - co z tą Carmen (takie zajebiaszczo erotyczne imię)!!!
                              O rzesz, ale Junak skoczył. Ile tam było metrów??

                              Komentarz


                                #30
                                Takie poniedziałkowe poranki to ja lubię!

                                Komentarz

                                Pracuję...
                                X