Ogłoszenie

Zwiń
No announcement yet.

Jak dzieci w przedszkolu czyli Grecja 2017 :)

Zwiń
X
 
  • Filtr
  • Czas
  • Pokaż
Wyczyść wszystko
new posts

    #46
    Marcin, mamy nową definicję pedała - facet jeżdżący na drz i czytający książki!!
    Dobrze, że ja tylko czytam.....ach nie, przecież kierownicy teres to też pedały

    Komentarz


      #47
      No dobra, może to nie był pedał ale na takiego wyglądał a wiadomo że pierwsze wrażenie może być mylące
      teraz żałuję że nie zrobiłem zdjęcia z ukrycia, ale by była publikacja
      Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
      No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
      sigpic

      Komentarz


        #48
        Zaraz, zaraz a może kolo faktycznie czytał manuala jak zmieniać oponę.
        Marcin nie dałeś mu szansy się wykazać.

        Komentarz


          #49
          Zamieszczone przez dziunek69 Zobacz posta
          Zaraz, zaraz a może kolo faktycznie czytał manuala jak zmieniać oponę.
          Marcin nie dałeś mu szansy się wykazać.
          No nie, jeździł takim sprzętem jak drz i nie wiedział jak się zmienia oponę? No to może faktycznie to był pedał
          Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
          No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
          sigpic

          Komentarz


            #50
            Odpływamy od motywu przewodniego, Marcin dawaj dalej.

            Komentarz


              #51
              Dzięki temu że trochę jetem chory, jest czas poczytać relacje z wypraw, fajne wyprawy aż zazdrość bierze, mój tygodniowy wypad z wulkanem do Rumuni, wypada trochę blado, ale i tak mam radochę że to się udało zrobići wspominam to bardzo miło

              Komentarz


                #52
                Każdy wyjazd jest fajny i nie ważne gdzie, dlaczego ? - bo jest nasz!!!
                Ja traktuję przygody innych jak dobrą bazę z informacjami co można a czego nie.
                Dlatego jak byłeś w Rumuni to opisz to.
                Ja muszę zabrać się za Albanię. Puki co wrzucam filmy obrobione przez kolegę, taka ze mnie leniwa bestia.

                Komentarz


                  #53
                  Masz zupełna racje, trzeba się cieszyć wszystkim co się uda zrobić pewnie zrobię relacje jak będzie więcej czasu, wulkan miał kamerkę sporo nakręcił, obiecał że coś zmontuje

                  Komentarz


                    #54
                    Zamieszczone przez dziunek69 Zobacz posta
                    Każdy wyjazd jest fajny i nie ważne gdzie, dlaczego ? - bo jest nasz!!!
                    Dokładnie, to zawsze jest przygoda która zostaje w pamięci na całe życie.


                    Rano na campie od razu pakowanie, śniadanie podają od 7ej rano, no to z Grześkiem od razu idziemy coś zjeść, Zbigu nie chciał śniadania więc wypił tylko herbatę przy namiocie. Ja nie mialem zbytnio dużo do składania bo nawet nie chciało mi się rozkładać namiotu, no i nie powiem, gdybym w nocy nie obudził się z powodu chrapania Zbiga to mogę powiedzieć że sie wyspałem, nie było szeleszczenia namiotu czy tej ceratowej podłogi, nakrylem się tylko nad ranem śpiworem i malina, no ale czy może być inaczej jak w nocy temperatura spada do 20 stopni

                    Wróciliśmy ze śniadania i zaczęliśmy lepić szybę Grześka, pawer tape potrafi zdziałać cuda a do tego jeszcze czarny więc prawie nie było śladu .
                    Spakowani wszyscy i ubrani odpalamy motocykle, a u mnie lipa, nic nie działa, tzn prąd jest wszędzie ale rozrusznik nie kręci, no to znów zciąganie ciuchów, patrzę do aku a tam wszystko ok, ruszyłem bezpiecznik i działa. Ale ile trzeba było się naubierać i rozbierać to moje. Zbigu podsumował to tak, myślisz że dlaczego ja zawsze odpalam moto przez ubraniem się, żeby wiedzieć że odpali .
                    Wyjeżdżamy z campu w stronę Shkodra, cel na dziś to Pogradec, ale żeby było szybciej chcemy jechać przez Macedonię, nie wiem dlaczego ale po prostu Albania nam się na razie znudziła, myśleliśmy że za górami będzie trochę chłodniej . Wybralismy drogę przez Burrel, Klos, czyli SH6, a dlatego że miała być fajna dorga przez góry, dużo zakrętów i luzik, inaczej trzeba by jechać przez Tiranę i autobanem, a że chłopaki nie lubią jeździć po autostradach to oczywiście pojechaliśmy krótszą trasą, tzn krótszą jeśli chodzi o kilometry ale biorąc pod uwagę czas to już porażka.

                    No dobra ale do brzegu, jak ktoś jeździł po Shkodra to wie o co chodzi, czyli zapinasz dwójkę i trzymasz kciuk na klaksonie, inaczej cie rozjadą albo zepchną z drogi, o przejeżdżaniu przez rondo na rowerze pod prąd nie będę pisał albo o przekraczaniu betonowego muru rozdzielajacego pasy ruchu na skutrze albo piechotą , jak to później się dowiedzieliśmy w tym mieście mieszkają same tępaki .

                    Zjeżdżamy na stację benzynową, niby duża, logo visa mastercard na drzwiach jak byk, na pytanie card OK? oczywiście nie ma prblemu, no to tankujemy, jak przyszło do płacenia znów lipa, karta nie chodzi, żadna. Gość koło 60tki mówi problem, ku..wa to zrób restart terminala, nic nie kuma. Wchodzi jakiś młody kumający ang i tłumaczy że on nie wie jak zrobić ten restart i dupa blada. No to wyłuskujemy eurasy, piszemy kto ile dał i płacimy gotówką. Chwila na orange sodę aż tu nagle słyszę jak Zbigu się drze, ku..waaaaa, odwracam się i widzę że moto leży oparte o samochód, podbiegam i pomagam mu podnieść moto. Okazało się (jak to robię prawdziwe adv-ły) że trzeba dopompować opony jak się wcześniej spuszczało do jazdy po górach. Próbując znaleźć wentyl w kole Zbigu podepchnął moto do przodu i złożyła się boczna stopka, moto przewróciło się na zaparkowany samochód koło kompresora handbarem rozwalając tylną lampę w fiacie bravo. Nie wiem co to za rocznik ale nie było stare. No to kaplica. Podeszli jacyś albańcy z baru obok i patrzą, oczywiście każdy zapomniał jezyka w gębie, popatrzyli i odeszli, coś tam zrozumieliśmy że jeden z nich ma zadzwonić do właściciela auta i zaraz przyjdzie, no to czekamy. Rozważamy każdą opcję, oczywiście każdy się zastanawia ile to będzie kosztować. Mówimy do Zbiga daj mu jakąś kasę i spierdzielamy, a Zbigu ja ich pie..lę, mam ubezpieczenie. No tak, jak zaczniesz z nimi o polisie to przyjadą psy i spędzimy tu pół dnia. No ale rób jak chcesz. Upał już niemiłosierny, czekamy na tego gościa a tu dupa, nie ma nikogo. Grzesiek mówi weź się zastanów, jak policzą Ci z OC moto to polecą ci zniżki na każde auto a firmie, policz ile to będzie kosztować. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Ustalone że dajemy mu kase za lampę. Gość coś tam mówi ale po śmocku więc nic nie rozumiemy, pisze na kartce 200E za lampę. No to chwila, musimy się naradzić i policzyć ile kasy mamy. Zostało tylko 90E, wiec Zbigu zaczyna targi , oczywiście na początku gość nie chciał się zgodzić ale w kocu uległ. Wsiadamy i jedziemy czym prędzej
                    Ujechaliśmy parę km i patrzę a tu duża myjnia, moto miałem bardzo zakurzone od pyłu z Theth wiec zjeżdżamy. Nie powiem ale mi też zeszło ciśnienie po tej całej akcji z lampą. Nie podejmowaliśmy już tego tematu, Zbigu się cieszył że utargował tyle eurasów wiec luz tylko 90E w plecy.
                    Myjnia bardzo profi, jednak nie dałem mojego moto umyć gościowi, wolałem sam. Ciśnienie w myjce że jedną ręką nie dało rady utrzymać lancy, to lubię w tych krajach





                    Ale wracając do lampy, trzeba było zrobić inaczej, korzystając z ubezpieczenia OC wyjazdowego/podróżnego na posiadacza polisy a nie na moto, albo po prostu dzwonić od razu do gościa ogarniającego ubezpieczenia i pytać co najlepiej zrobić w takiej sytuacji. Ale jak to zwykle bywa mądry polak po szkodzie.

                    Jedziemy dalej, droga niby fajna, zakrętów aż się rzygać chce, do tego upał coraz większy, co jakiś czas staję na poboczu i polewam się wodą płynącą z gór do źródełek przy drodze, widzę że bardzo dużo ludzi staje samochodami i napełniają butelki, widziałem też kierowcę ciężarówki jak lał do chłodnicy bo było tak gorąco.
                    Stajemy w jakimś większym mieście, nie wiem po co ale Zbigu chciał stanąć i się czegoś napić, nie było po drodze stacji benzynowej jakiejś dużej z klimą wiec stanęliśmy koło jakiegoś cafe baru. Nagle wywiązała się dyskusja co po co i dlaczego, ja i Grzesiek chcieliśmy jechać dalej bo już nie zostało dużo drogi do granicy. Zbigu chciał się czegoś napić ale nie miał juz kasy więc ustaliliśmy że jedzie szukać bankomatu i zaraz wróci. No dobra, czekamy. Po chwili przyjeżdża i idzie do sklepu. Wraca i wręcza nam po sztuce Lemon soda mówiąc: macie od Zbigniewa . No dobra, nie wiem czemu ale ten napój bardzo mi smakuje jak tam jestem, może dlatego że u nas takiego nie ma. Jedziemy dalej. Droga non stop w zakrętach, prawy lewy i tak do urzygu, Ku..wa nawet nie można się rozpędzić bo nigdy nie wiadomo czy czasem zza zakrętu nad przepaścią bez barierek nie wyjedzie buz z 20toma osobami na pokładzie Jakoś tego dnia nie jechało mi się dobrze, może przez ten smród na wsiach czy śmieci wszędzie i upał. Jak zmoczyłem koszulkę wodą to po 15 minutach byłem suchy.

                    Docieramy do Granicy z Macedonią. Chwilę na przejściu i jedziemy dalej. Przed nami miasto Debar, duże więc szukamy miejsca żeby zjeść obiad. Jest tam kilka restauracji więc podjeżdżamy do jednej z nich. Okazuje się że to jakaśpizzeria czy coś takiego ale nie można płacić kartą, no to pytam gdzie tu jest najbliższy bankomat, Zbigu wybrał leki a tu są denary więc lipa. Nagle słyszę z tyłu ktoś krzyczy z samochodu, dzień dobry, może pomóc. Patrzę na samochód oczywiście pasiak na słupskich blachach, o ku..wa, Polaka nie widziałem jeszcze w Macedonii. Gość okazał się bardzo miły i pomocny ale o tym zaraz. Powiedzieliśmy że szukamy restauracji gdzie można smacznie zjeść i można zapłacić kartą. No i git, gość mówi follow mi
                    No to jedziemy za nim, okazało się że zna właściciela restauracji nad jeziorem Debarskim. o tu



                    Podjeżdżamy na miejsce, wszystko git, wziałem po piwie dla nas i pytam co dla niego, a on spoko, ja stawiam piwo. Mówię nie, pomogłeś nam to się odwdzięczymy, a on pyta jak to się w pl mówi, spierda..aj no to git.
                    Wybraliśmy sobie po obiedzie, mięso nie było za dobre, jadłem lepszego barana ale można było na prawdę się najeść.

                    Okazało się że gość pochodzi z Albanii, mieszkał w Macedonii bo ma tu żonę i dwójkę dzieci bo w Al nie ma pracy, ale teraz pracuje w polskiej firmie na wybrzeżu, jeździ tirem po Szwecji i Norwegii. Narzekał że teraz zaobi tylko 15 tys zł a wcześniej zanim się rumuny wbili na północ potrafił zarobić 30. Pytał się co tu robimy. Pokazałem mu na mapie że chcieliśmy jechać przez góry żeby nie jechać przez Tiranę, a on na to - idioty. .
                    Ja bardzo dobrze go wspominam, pogadaliśmy o sytuacji materialnej ludzi w tych regionach i nie tylko, jak to gadka przy obiedzie czyli o życiu.
                    Zaczęło się robić późno, najedzeni więc gotowi do dalszej drogi jedziemy dalej.

                    Tą drogę do Strugi bardzo dobrze pamiętam, jedzie się non stop 100km/h i nawija zakręty, długie i dobrze wyprofilowane, nie trzeba zbytnio hamować, mały ruch, no i przede wszystkim już nie było gorąco, tzn było ale nie odczuwałem tego tak bardzo jak wcześniej.
                    Nagle patrzę w lusterko nie ma ich, co jest znowu, dojeżdżam do dużej stacji benzynowej, czekam chwilę i lipa, wracam się, patrzę stoją obaj na poboczu, co znów. Oczywiście guma z przodu u Grześka. Ku..wa, jak to. Mówię no to jedź dalej, tu za 3 km jest stacja i kompresor, to chociaż będzie łatwiej i napijemy się czegoś. Na stacji oczywiście wizytówka UE, loga kart plastikowych a w środku jeszcze pachnie nowymi płytkami w łazience .



                    Było już dosyć późno, słońce zaczęło zachodzić jak skończyliśmy naprawiać gumę.



                    Grzesiek mówi patrz na termometr, a tam 29 stopni, a my czujemy juz że jest chłodniej. To ile musiało być w dzień.
                    Oczywiście okazało się że i tym razem miałem rację, dętka znów przecięta z boku czyli przyszczypana przez felgę, czyli za mało powietrza. Ale już kazdy na nowego skila, Grzesiek już sam macha łyżkami, pompuje, wkłada koło w widelec, ale. Nie miał dętki bo przecież już wyczerpał zapas mój i Zbiga, dałem mu znów swoją nową którą kupił mi za 20E na Węgrzech. Kurde, nie przypominam sobie aby oddał mi taką dętkę później. Jak to dobrze pisać relację, wychodzą później niezałatwione sprawy .

                    C.D.N.
                    Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
                    No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
                    sigpic

                    Komentarz


                      #55
                      Marcin daj jakąś mapkę przejazdu przez góry do Macedonii.
                      Chciał bym porównać nasze trasy, ciekawi mnie czy choć odrobinę się pokryją.

                      Komentarz


                        #56
                        dziunek, tu masz trasę z tego dnia http://www.sports-tracker.com/workou...5b9b07dd02a2d0

                        w razie czego, w zakładce "dashboard" masz trasy z innych dni.

                        pzdr

                        Komentarz


                          #57
                          O widzisz, dzięki.
                          Dotrę do domu to sprawdzę z naszymi mapami, aż sam ciekawy jestem.

                          Komentarz


                            #58
                            To zwykła droga SH36 czyli asfalt stary i dziurawy przez wiochy.
                            Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
                            No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
                            sigpic

                            Komentarz


                              #60
                              Dziunek, zmień telefon. W Lake Shkodra Resort jest wszędzie zasięg, na całym tym ogrodzonym polu Spędziłem tam 3 dni i nigdy nie narzekałem na zasięg i jakość wifi czy hifi
                              Zastanawia mnie ta jazda ulicami Shkodry. Nawet jak byłem w Tiranie, licząc, że będą trąbić, próbować mnie zepchnąć, staranować czy też rzucać się pod koła, to byłem wielce zawiedziony tą kulturą jazdy jaka mnie zastała. Po prostu ruch uliczny był płynny i nikt nie wykazywał nerwowości. Ale ja nie potrafię jeździć... Dopiero w tym roku na urlopie nauczyłem się jak tak naprawdę się jeździ i co trzeba robić aby przeżyć. Ale to nie opowieść w tym dziale.

                              Komentarz

                              Pracuję...
                              X