Ogłoszenie

Zwiń
No announcement yet.

Jak dzieci w przedszkolu czyli Grecja 2017 :)

Zwiń
X
 
  • Filtr
  • Czas
  • Pokaż
Wyczyść wszystko
new posts

    #91
    Zamieszczone przez qbalon Zobacz posta
    Historia jak zwykle przednia. Tylko zbyt duża przerwa między odcinkami. Dałoby się pisać szybciej?
    Tylko nie mów że jesteś kondomiasty pisarz co szybko ni umi
    Zająłem się teraz chwilowo filmami z wyjazdu na Litwę na moim kanale YT dlatego takie przerwy, ale już nie dużo zostało więc pewnie teraz skończę.
    Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
    No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
    sigpic

    Komentarz


      #92
      .... hahahaha _" na moim kanale YT" - jak to zabrzmiało

      Komentarz


        #93
        Zamieszczone przez lemur Zobacz posta
        .... hahahaha _" na moim kanale YT" - jak to zabrzmiało
        Ja przynajmniej nie mam book facea
        Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
        No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
        sigpic

        Komentarz


          #94
          Powrót ...

          Zawinęliśy się jak tylko słońce schowało się za horyzontem



          Jeszcze chwila na plan następnego dnia, nie było żadnego kontaktu ze Zbigiem, pomyślałem może do niego zadzwonię i umówię godzinę startu ale jakoś zająłem się mapą i zapomniałem. Z racji tego że jutro jest czwartek a ja muszę być w piątek wieczorem w wawie mówię do Grześka spinam dupę i jadę, jak chcesz to jedź ze mną ale trzymaj tempo. Powiedział że da radę i postoje tylko na tankowanie i obiad zrobimy. Następnego dnia rano wstajemy bez napinki o 6ej , chcemy jeszcze trochę przejechać bez meczącego słońca z rana. Cel na dziś to Novy Sad, niby navi pokazuje 600km ale 9 godzin bitej jazdy, będzie co robić bo to normalne drogi a nie żaden autoban. Pamiętam jak ze Zbigiem taką trasę zrobiliśmy a nawet dłuższą bo z Węgier w jeden dzień i na kolacje byliśmy nad Tarą, no ale wtedy nie ciągnęliśmy za sobą żadnego żółtego kondoniastego motocykla.

          Ubrani i gotowi podjeżdżamy pod bar plażowy gdzie spał Zbigu, nie ma go ani motocykla, pojechał wcześniej. Co jak co ale ja się tego nie spodziewałem, po co więc była gadka na początku wyjazdu że jedziemy razem i wracamy razem. Wystarczyło przecież napisać sms że jadę sam, mam dość, albo mam was w dupie. Nic tam, jedziemy.
          Do Podgoricy docieramy sprawnie, dalej przez Kolasin i cały czas główną drogą w stronę Bielo Polje, to główna droga wyjazdowe z Czarnogóry, kupa tirów i samochodów na polskich blachach wracających z wakacji, jedna niebieska skoda utkwiła mi najbardziej w pamięci, miałem ją chyba ze 4 razy, co stanęliśmy na chwilę zatankować czy na granicy ona znów nas mijała a potem musiałem jeszcze raz ją wyprzedzać

          Za miejscowością Użice navi pokazuje aby jechać na Belgrad a potem autobaną, ale że Grzesiek nie lubi jeździć po autostradach mówi jedźmy normalną drogą, będzie niby dłużej w czasie o pół godziny tylko. Jaki ja byłem głupi że posłuchałem. Ta droga wiedzie przez góry i wioski, asfalt stary i dziurawy, miejscami nudziły mi się już zakręty, żeby było ciekawiej zacząłem przyspieszać wtedy na winklach jest co robić na prostych natomiast wyprzedzałem co się da ale wtedy Grzesiek została w tyle i znów zwalniałem żeby na niego poczekać. Już nie pamiętam gdzie to było ale chyb w Valjevo zatrzymaliśmy się na obiad, dwa lata temu w tj samej restauracji jedliśmy ze Zbigiem obiad. Oczywiście kartą nadal nie można płacić a w sodku nadal można palić papierosy , szkoda że unia tam jeszcze nie dotarła i ludzie żyją jeszcze czasem starej unii czyli ZSRR.

          Obiad malina, nie pamiętam co zamówiłem ale bo był jakiś gulasz. Wtedy zaczęliśmy się zastanawiać nad noclegiem. Mówię do Grześka poszukaj w necie jakiegoś noclegu koło Nowi Sad i od razu się udało. Po kilku godzinach dojechaliśmy do miasta, trochę nam zajęło znalezienie miejsca noclegu bo okazało się że są dwa takie adresy w mieście, tzn ulica taka sama ale dzielnica inna. Na miejscu domek z tarasem, klimatyzator w środku, git, wystarczy na nocleg. Grzesiek pojechał po zakupy na kolację, ja zacząlem się rozpakowywać. Na tarasie przyjemny wiatr choć nie za zimny, czuć było powiew od rzeki ale gorące powietrze skutecznie ten chłód zabierało. Była godzina 18ta, trochę żałowałem że tak mało km zrobiliśmy tego dnia, mogliśmy jeszcze jechać i przespać się w jakimś hotelu przy autostradzie ale cena była dobra bo zapłaciliśmy 20E za nocleg.

          Grześka dość długo nie było, wypiłem już wszystko co miałem, patrzę w navi i widzę że zostało mi prawie 1200km do wawy, ku..wa sporo, na jeden dzień do zrobienia ale patrzę tylko 10 godzin jazdy, nie no, spoko, patrzę na trasę a ona prowadzi przez Brno i Wiedeń non stop autobanem, trudno, najwyżej zostawię Grześka i będę sam ciął do domu bo afra nie poleci 170 non stop.

          Wrócił Grzesiek, wyskoczył do mnie z pretensją że miałem czekać na niego przed wejściem a nie zajmować pokój, mówię ale co chcesz, w pokoju nie byłem jeszcze a ciuchy sobie suszę na tarasie. Wchodzę do pokoju a on od razu krzyczy że zajmuje pokój z dużym łóżkiem w którym stoi klimatyzator, nie no ku..wa tak nie będzie. Wywiązała się dyskusja kto gdzie śpi, mówię chyba cię poje..ało że ja będę spał pod schodami w gorącu a ty w klimie. Po wymianie zdań ustaliliśmy że będziemy spali razem na tym wielkim łóżku .

          Chwila odpoczynku, prysznic i położyłem się na chwilę, nagle się budzę i patrzę a tu już 22ga, Grzesiek jednak położył się pod schodami na małym łóżku bo klimatyzator bardzo hałasował i nie mógł by spać. Faktycznie tak było, nawiew szumiał ostro, nawet jak go ustawiłem na low cojakiś czas się budziłem więc uchyliłem okno koło północy i wyłączyłem to ustrojstwo.

          Wcześniej uzgodniłem z Grześkiem że wstaję o 5ej i zawijam się bez śniadania bo mam cały dzień jazdy, na początku powiedział że spoko, on sobie zostanie tak do 10ej i sam ruszy dalej, no dobra, spoko, pojadę przez Brno i na 17tą będę w wawie.

          Wstaję praktycznie razem ze słońcem, widok z tarasu bardzo fajny



          Grzesiek wstaje i mówi jednak jadę z tobą, no dobra, ale trzymaj tempo 140 bo inaczej nie starczy nam dnia żeby dojechać. Ustawiłem trasę najkrótszą, czyli przez Rożomberok i Kraków. Prognozy nie były zachęcające do tej trasy, czas prawie 13 godzin i prawie 1 tys km, no nic, trzeba będzie zapier..lać . Ale rano złapała mnie jakaś biegunka, nie wiem po czym, chyba po tym gulaszu z Serbii. Pełen obaw wziąłem stoperan, od Grześka też jakieś prochy i jedziemy, nie ma czasu na pierdoły.

          Na początku autoban szedł sprawnie, afra jechała 140 cały czas, tu wyszło szydło z worka. Okazało się że ten motocykl spokojnie może tyle jechać ale wtedy pali więcej niż mój ktm i dlatego Grzesiek mówił że on tak szybko nie jeździ. 200km i patrzę kranik przełączany jest na rezerwę, następne 200 i znów to samo, ale była beka na stacji, afra pali więcej niż ktm, niemożliwe. I to pytanie, Junak jakie spalanie ci wyszło już nie padło do końca

          Granica Węgierska i Słowacja, chwila przerwy, mój pierwszy posiłek to paczka sucharków i sok marchwiowy. Lepiej nie ryzykować przecież. Grzesiek wyjmuje kanapkę, kiedy ją zrobiłeś? Dziś rano, nie chciałem wyrzucać chleba i kiełbasy. Wtedy przypomniałem sobie że zostawiłem moje piwo w lodówce, ale Grzesiek mówi spokojnie, wszystko zabrałem, a to oddawaj w takim razie bo potem zapomnę , do dziś stoi w domu w lodówce i nie mam okazji go wypić, chyba zabiorę go do jakiegoś baru w wawie i będę lał spod stołu w kufel aby powspominać wyjazd z Grześkiem i jego ojcem .

          Słowacja poszła nadzwyczaj sprawnie, ale nie obyło się bez przeszkód, co przyspieszę to Grześka nie ma w lusterku, ku..wa, jak znów zostanie i będę musiał się wracać to będzie lipa, nie mam na to czasu, co jakiś czas zwalniam, widzę że jedzie, no to znów przyspieszam i wyprzedzam samochody które mnie minęły, on znów znika z tyłu, ku..wa jak tak dalej pójdzie to nie będę przed nocą w wawie, zwalniam i pokazuję mu, przyspiesz, wiem że to Słowacja i mandaty są wysokie ale bez przesady, i tak tereny zabudowane zwalniają nas na maxa więc możemy nadrobić między miastami. Grzesiek jak by się ogarnął i zaczął jechać sprawniej. Docieramy do granicy PL, już prawie dom, zatrzymujemy się na obiad, jest godzina 13ta. Pomyślałem że jak teraz pojadę bez obiadu to na 17 max będę w domu. Ale nic, zjem coś może, żołądek przestanie mnie boleć to poczuję się lepiej i będzie się lepiej jechało. NO dobra, zostanę na obiad.



          Motocykle zaparkowane przed knajpą, chwila przerwy i zrobiła się godzina, dobra mówię nie mam więcej czasu, muszę jechać. Grzesiek postanowił zostać i odpocząć jeszcze dłużej. Zostaje w knajpie i mówi że położy się na chwilę drzemki, spoko, ja jadę. Trasa przez Kraków jakoś mnie nie nastraja zbyt optymistycznie ale trudno, pomyślałem że na obwodnicy będzie korek jak zawsze wiec jadę przez centrum, parę korków było ale idzie sprawnie, upał niby duży ale jest tylko 28 stopni, wiec to piko w porównaniu do 35 w AL.

          Potem już S7 w remontach, mimo ograniczeń do 70 ja jadę 150 skoro można to czemu nie, piątek po południu już maszyn budowlanych nie ma, wyprzedzam samochody jeden za drugim, trochę pobocza, jest fun. Kilometry uciekają sprawnie, za Jędrzejowem jeszcze szybciej, ustawiam ręką na 170 i tym sposobem liczę uciekające km w navi, ja po prostu uwielbiam ten motocykl, na przecince da radę jechać 100 a na autobanie 170 bez stresu , tkc mają homologację do 180 więc luz.

          Patrzę na licznik, zostało 200km do wawy, no to jak teraz zatankuję na raz dojadę, git, podjeżdżam na stację a tam skoda na albańskich blachach, co jest, patrzę a tam ciapaty i jego chyba teść, tankują gnojówkę i uśmiechają się do mnie, pytają skąd jadę, mówię ze wracam z AL, no co tym serio, gdzie byłeś, no tu i tam, w pytę gorąco tam macie. A ten na to że byłem w jego rodzinnych stronach, pomyślałem żeby go zapytać dlaczego albańce nie umieją sprzątać i żyją w takim syfie ale nie starczyło mi odwagi.

          Dalsza cześć S7 to już tylko wyprzedzanie samochodów, parę razy się spiąłem z jakimś idiotą co nie umiał trzymać prędkości i co mnie wyprzedził to zwalniał, baran, wtedy pojechałem trochę szybciej

          Do domu docieram o 19ej, przyjemny chłodek letniego wieczoru w wawie, zsiadam z moto obolały ale zadowolony, gdyby nie uszy to śmiał bym się dookoła głowy, ja po prostu uwielbiam jazdę tym motocyklem.

          Napisałem do Grześka że dotarłem, odpisał że jest w Skarżysku, już niedaleko. Chyba jakoś o 21ej dotarł do Radomia.



          Cały wyjazd to około 5 tys km, chciało by się dłużej i więcej ale to już innym razem.


          KONIEC

          Podsumowanie.

          Ogólnie wyjazd uważam za udany, jak każdy z resztą jest swego rodzaju przygodą, nowo poznani ludzie, nowe nabyte umiejętności moje oraz towarzyszy podróży. Trzeba pamiętać o kilku podstawowych zasadach bezpieczeństwa i mocno się ich trzymać, znać przede wszystkim swoje moto, dobrze się przygotować na wyjazd, nie chodzi mi o wiadro części ale człowiek bez pojęcia może liczyć tylko na czerwony guzik w gejesie, pół biedy jeśli to jest na autostradzie ale gorzej jak w środku niczego w górach, kto nie przeżył czegoś takiego nie zrozumie. Uczucie bezradności czasem prowadzi do panikowania np. brak zasięgu telefonu, albo mobilizacji, że jednak samemu można zdziałać na prawdę wiele oczywiście pod warunkiem że się wie co robić.

          Wszyscy pewnie zastanawiają się skąd taki tytuł relacji, a no stąd że wydawało by się dorośli ludzie, jak to mówi moja koleżanka Renia, zachowują się gorzej niż dzieci i nie jesteśmy w stanie przewidzieć co będzie dalej.
          Mam trochę żal do Zbiga, nie napisał nic ani nie zadzwonił co się z nim dzieje, jakie ma plany. Zaraz po przyjeździe do wawy napisałem do niego sms że dotarłem i niech da znać co u niego. Na drugi dzień odpisał że jest w Hajduszoboszlo z wnukami. Ja już wtedy byłem w drodze nad nasze polskie morze jak w piosence " przygoda przygoda, każdej chwili szkoda, świat jest piękny ..."

          Ostatnio edytowany przez marcinjunak; 46.
          Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
          No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
          sigpic

          Komentarz


            #95
            Kolega ogarnąl nam film z wyjazdu

            Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
            No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
            sigpic

            Komentarz


              #96
              Zajebioza!
              Cały wypad jak i oczywiście relacja. Przede wszystkim pisana
              Szkoda tylko, że Zbyszek tym razem się nie odzywał relacją z jego strony

              Komentarz


                #97

                Komentarz


                  #98
                  Podziękował
                  Sowizdrzał
                  KTM 750 6T
                  Nie wierz, nie bój się, nie proś!

                  Komentarz


                    #99

                    Komentarz


                      Ja nie wiem co powiedzieć, bo albo zajebiście się lubicie i takie akcje to u was norma.
                      Albo jest jakiś kwas ze Zbychem, tak odebrałem końcówkę ale mogę się mylić.
                      Jeśli idzie o widoki to nic ująć nic dodać - bomba.

                      Komentarz


                        ..."Wchodzę do pokoju a on od razu krzyczy że zajmuje pokój z dużym łóżkiem w którym stoi klimatyzator, nie no ku..wa tak nie będzie" - hahaha kabaret - nie no ku ....wa tak nie będzie

                        - - - Zaktualizowano - - -

                        ..Junaku jeśli mogę to dorzucę trochę zdjęć z wyprawy na której byliśmy z OWCĄ - nie wiem czy dobrze napisałem - chyba dobrze - tu jest kilka zdjęć z tego parku w Bośni który CI polecałem - i wszystkim polecam - ale ku...wa nie pamiętam jak się nazywał - na specjalne życzenie mogę sobie przypomnieć -P6080041.jpgP6080044.jpgP6080046.jpgP6080050.jpgP6080055.jpgP6080056.jpg

                        Komentarz


                          To Lukomir
                          Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
                          No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
                          sigpic

                          Komentarz


                            .... cholera miał być Park Narodowy a w tych zdjęciach u góry wkleiła mi się jedna z lepszych dup jakie chadzały po Banialuce - wspaniałe miasto - mógłbym do końca życia jeść te ich naleśniki z mięsem kebabowym i patrzeć na te dupery -dupy- niesamowita rasa kobiet, na dalszych zdjęciach będzie ten Park Krajobrazowy - u góry wskoczyło jeszcze jedno zdjęcie chyba najnowszego hipermarketu - a może galerii handlowej w jakiejś mieścinie - na prawdę architektura powala - czas po wojnie się zatrzymał. Właśnie Marcin ten Park Narodowy to Lukomir - wiedziałem że coś z emilem lub lukomirem w nazwie
                            ... Po tym Parku można zapie....alać - w twoim przypadku około 100km przez h no ale żwir jest zdradliwy, czasami jakiś zabłąkany jeeeep się pojawi ale zero zwierzyny i zero ruchu praktycznie więc można grzać dość długo zakrętami i prostą, raz się jakieś stado kóz czy czegoś włochatego zdarzyło ale to tylko była chwila a potem można było ciąć w tą i z powrotem. A to trochę inne tereny ale dość równie ciekawe P6080055.jpgP6080056.jpgP6110177.jpgP6090080.jpgP6090082.jpgP6110183.jpgP6110184.jpgP6110184.jpgP6110188.jpg

                            - - - Zaktualizowano - - -

                            P6110164.jpgP6110165.jpgP6110165.jpgP6110167.jpgP6110172.jpg no i jeszcze jedna dupka na koniec wyprawy ale nie pamiętam z jakiego miasta - po prostu nie mogłem się oprzeć - takie Sunie tam łaziły....że aż mi obiad wystygł
                            P6130230.jpg
                            Ostatnio edytowany przez lemur; 2828.

                            Komentarz


                              Piękne widoki

                              - - - Zaktualizowano - - -

                              i te góry i doliny

                              Komentarz


                                Lemur a nie wyłeś z zachwytu jak kojot do księżyca?
                                Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
                                No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
                                sigpic

                                Komentarz

                                Pracuję...
                                X