Ogłoszenie

Zwiń
No announcement yet.

Jak dzieci w przedszkolu czyli Grecja 2017 :)

Zwiń
X
 
  • Filtr
  • Czas
  • Pokaż
Wyczyść wszystko
new posts

    Jak dzieci w przedszkolu czyli Grecja 2017 :)

    Na początek jak zwykle mały skrót,
    wujek google pomógł, ale wyszło nawet spoko, w sam raz na króciutką prezentację,
    oczywiście wszystko zostanie opisane później









    Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
    No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
    sigpic

    #2
    Będzie się działo

    Komentarz


      #3
      Marcin, pisz relację bo jestem ciekawy o co chodzi z tym przedszkolem

      Komentarz


        #4
        Ku..wa nie mam czasu, wysłałem ci meila widziałeś?
        Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
        No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
        sigpic

        Komentarz


          #5
          Pierwsze dwa zdjęcia mówią wszystko A poza tym były ładne Greczynki, pensjuny lepsze i gorsze,
          wymiana oringów tu i ówdzie, ładne Greczynki, chujnia w jakimś serwisie/stacji czy hotelu oraz ładne Greczynki

          Sowizdrzał
          KTM 750 6T
          Nie wierz, nie bój się, nie proś!

          Komentarz


            #6
            jesli na tym pierwszym foto jest ta ladna greczynka, to juz wiecej nie wrzucajcie
            Pzdr!
            prawko juz na 650, XTZ750 byla moim pierwszym moto, a teraz mam frajde

            Komentarz


              #7
              Oooo! Trójkącik!
              Dajesz Junak

              Komentarz


                #8
                gum guma ...

                Ruszamy.
                W planie była północ Grecji, po drodze Czarnogóra i Albania, wszystko było grane, no ale po kolei.

                W skład ekipy tym razem oprócz mnie i Zbigniewa wszedł jego młodszy syn Grzesiek jadąc na starej albo jak to on mówi klasycznej super hiper dakarowej maszynie bez mocy i zawiasu afryce.
                Plan był taki żeby wyjechać w niedzielę rano, ja miałem w sobotę wesele ale że małe i krótkie więc spokojnie wstałem sobie rano o 6ej, moto miałem spakowane wcześniej więc tylko śniadanie i w drogę. Na 9tą miałem być w Radomiu u Zbiga ale co tam, najwyżej podjadę do niego wcześniej i poczekam chwilę. Jadąc już za Radomiem na działkę do Zbiga widzę że on też nie mógł spać i jedzie z przeciwka, przywitanie i pytanie co robimy bo dopiero 8 rano a mieliśmy się spotkać o 9ej, więc jedziemy do Grześka. Tu pierwsze zdziwienie, nie wiemy gdzie jest garaż Grześka, Zbigu podaje mi adres więc wbijam w navi i 3 km dalej podjeżdżamy po ostatniego członka ekipy. Grzesiek jeszcze w klapkach coś tam się krząta przy moto, nawet nie zaczał się ubierać, no ale przecież mamy jeszcze prawie godzinę do wyjazdu. No to czekamy, Zbigu mówię znów masz napięty za bardzo łańcuch, e tam, wcale nie. Ale zobacz że tak. patrzy i patrzy, i mówi, dobra junak, dawaj klucze, muszę poluzować naciąg.
                Grzesiek się pakuje, zakłada ciuchy, ja jadę na stację bo niby wszyscy już zatankowani więc nie będę opóźniał wyjazdu jeszcze bardziej.
                Ruszamy, wyjechaliśmy z Radomia, coś jakoś niemrawo idzie jazda, ciągle Grzesiek zostaje w tyle, myślę sobie ku..wa ale będzie jazda, 100-110 bo więcej się nie da, no ale nic, jadę dalej, zaczęła się s-ka więc pędzluję 140, nagle wszyscy giną z tyłu, nikogo, nawet świateł, co jest, awaria jakaś czy coś. Stanąłem na poboczu i czekam, po 5 min jadą, mijają mnie jak nigdy nic i pokazują żeby jechać, no dobra, to jadę, no tak 115 jadą. Jak w takim tempie mamy przejechać 800km dziś to gratulacje pomyślałem. Podjeżdżam do Zbiga a on pokazuje na zbiornik że musi zatankować, no ku..wa, przecież miał mieć paliwo dlatego tankowałem wcześniej. Okazało się że do tej pory nie naprawił licznika, nie działu mu przełączanie z tripów z guzika i świeci mu się cały czas tryb rezerwy. Jak zaczyna świecić kontrolka to zaczyna odliczać wtedy kilometry. No i się świeci .
                Ujechaliśmy raptem z 50 km. Dobra, jedziemy dalej, w stronę granicy jeszcze sporo km przed nami. W Krakowie jak zwykle korki, no to walczymy jakimiś poboczami krawężnikami i takie tam, juz nie pamiętam gdzie to było ale jeszcze przed granicą znów giną obaj w lusterku, staję na chwilę, piję i jem batonka bo już koło południa. Dzwonię do Gześka, gdzie jesteś. Złapał gumę, noto wracam jakieś 5 km, patrzę stoją obaj w cieniu, zastanawiają się co robić. Pytam dlaczego nie zdejmujecie koła, czekaliśmy na ciebie. No kur..wa tyle czasu, już bym oponę zdjął. Grzesiek mówi że nie ma dętki przedniej, ma tylko tylną. Na to Zbigu mówi że nie będzie wyjmował swojej bo ma głęboko w bagażach zakopaną i żebym wyjmował swoją. Ku..wa jak to można jechać bez dętki. Wyjmuję swoją, kompresora też nie ma bo przecież ojciec wziął. Klucz 17 do osi koła, też brak, płaski się obślizguje, ku...waaaaa z kim ja jadę, chyba z jakimiś żółtodziobami. Oczywiście miałem wszystkie potrzebne klucze żeby odkręcić oś, kompresor łyżki. Grześkowi jakoś nie w smak brudzić się przy dętce, ojciec coś tam pomaga, biorę się i wyjmujemy koło, zmieniamy dętkę, okazuje się że była przyciśnięta felgą, zabieramy ją ze sobą do łatania. Mówię do Grześka że nie wiesz ile taka dętka kosztuje a w tych warunkach to jeszcze cena 10 razy w górę na to Zbigu że on kupuje po taniości w Handlpexie za 45 zł, co się później okaże nieprawdą ale o tym dalej.

                Napompowaliśmy koło i ruszamy, prawie godzinę nam zeszło, okazuje się że opona nie weszła do końca w felgę, Grzesiek mówi że telepie mu kierą, dobra jedź jak jedziesz, dojedziemy na jakąś stację i dopompujemy albo skoczy po drodze. Ujechaliśmy 10 km i postój na stacji, opona wskoczyła po drodze, pompujemy ile trzeba, Grzesiek mówi że nie działa mu prędkościomierz, no ku..wa nie działa bo linka wypadła z pancerza, okazuje się że Zbigu drutował już nie raz tę linkę i dlatego wypada, przy demontażu koła wypadła a nie było widać, no to trytkujemy koniec, zawijamy taśmą wkładamy w ślimak i działa, dobra, jedziemy dalej. Stajemy w Chyżnem na obiad, Zbigu mówi że coś kiepsko idzie, 15ta godzina a my jeszcze w pl, no bo jak się tak jedzie i łapie gumy na krawężnikach to niestety ale kmów dużo nie przybywa. Pamiętam że jak jechaliśmy rok wcześniej to o 15ej już przejechaliśmy Słowację. No ale nic, zjedzone więc ruszamy, cel mamy aby dojechać chociaż na wysokość Dunajvarosh na Węgrzech.

                Słowacja mija spokojnie i wolno, wiadomo dlaczego, przejażdżamy Zwoleń, dalej powoli do granicy z Wegrami. Stajemy na przejściu żeby kupić viniety. Spoko, spotykamy na parkingu miłą rodzinkę z dziećmi którzy też wybrali się na wakacje i jadą na razie do Czarnogóry.
                Chwila gadki i ruszamy, Zbigu odjeżdża więc ja też, na skraju słyszę że coś trąbi, widzę Grześka, zsiada z motocykla, podjeżdżam i patrzę, ku.waaaaa znów guma na przodzie, jak to może być, na prostej drodze, dopiero potem sobie przypomniałem że przejeżdżał pod krawężnik na parkingu.

                No to szybka akcja, dawaj klucze a Zbigu niech wyjmuje dętkę bo ja już nie mam drugiej przedniej. Zakładam rękawice, wyjmuję łyżki, wyjmuję koło z afry i wyjmuję dętkę, no ku..wa a Zbigu jeszcze nie rozpiął całego mandżuru, po chwili wyjmuje dętkę, staram się ją włożyć w oponę a tu podjeżdża jakiś Węgier na gsxr i pyta problem? No a co k..wa widać, mówię do Grześka gadaj z nim bo ja najwyżej parę kurew mu poślę, tak się zdenerwowałem. Zbigu wyjął też kompresor, pompujemy, nie wskakuje na rant, ku..wa jeba.. scorpion, nic tam, wskoczy podczas jazdy. Mówię do Grześka niech zapyta Węgra o hotel gdzieś blisko bo już 20ta więc kończymy jazdę na dziś. Gość coś tam podzwonił i na google pokazał nam hotelik. NO dobra, wkładamy koło, to już zostawiłem im bo pić mi się chciało i nie pomagała pogoda 30 stopni i gorąc od asfaltu. Ruszamy, dojeżdżamy do miasteczka Szendehely, jest tam mały hotelik i można płacić kartą, z resztą takie były założenia dla Węgra jak dzwonił i pytał.





                Podjeżdżamy i zajmujemy pokój, spoko nawet. Rozebrałem się i rozkręciłem klimę na maxa, w barze można było też płacić kartą, wziałem 3 zimne browary i siadłem odpocząć, jakoś mi tak się chciało pić że wypiłem je praktycznie tylko trochę wolniej niż Zbigu
                Do tego wyjąłem jeszcze połówkę żółądkowej no i po łyku od razu zaczęliśmy pić, nie było to dość dobre rozwiązanie bo chyba kazdy wie jak smakuje ciepła wódka

                Zaczęliśy rozmawiać nad jutrzejszym dniem, będzie poniedziałek więc trzeba będzie kupić dętkę, szukamy w google warsztatu albo sklepu, coś tam jest więc nie bedzie problemu myślę. Mówię że mam plan wrócić za tydzień w piątek już do wawy bo jestem już umówiony na wyjazd nad morze, no i się zaczeło, oczywiscie zosało mi wypomniane że przeze mnie wyjechaliśmy w niedzielę a nie w sobotę i takie tam. Zbigu mówi że wraca dopiero 15ego bo jest długi weekend, Grzesiek że 16ego idzie do roboty i że we wtorek ma być najpóźniej w domu. No ale nic, wszyscy jesteśmy dorośli więc spokojnie im tłumaczę że najwyżej wcześniej sobie wyjadę do domu a oni niech sobie jadą dalej, przecież nie musimy cały czas jechać razem, jakoś to do nich nie przemówiło no ale trudno. Z motocykla wziałem najpotrzebniejsze rzeczy i poszedłem się wykąpać, chłodny prysznic to jest to, położylem się na łóżku, klima no spoko, tak mogę leżeć





                Wifi dostępne wiec piszę parę meili i czekam na nich, godzina mija i nic, no dobra, już mnie spanie bierze, idę zobaczyć co z nimi, popili się czy co no ale chyba że zamówili następna flaszkę ? Schodzę na dół a Zbigu do mnie, o obrażalski przyszedł . Mówię co wy tu robicie, idziemy spać, po co siedzicie tu na dworze w tym gorącu jak tam jest chłodniutko w pokoju. Zbigu oczywiscie powiedział żebym szedł po browar ale ja już nie chciałem, zostało w butelce parę łyków żółądkówki, ja już nie piję, mówię idę spać do pokoju. Znalazłem w necie kilka Gumiserwitz'ów więc jutro łatamy dętkę z rana i i jedziemy dalej. No to się ruszyli. Zbiga przenieśliśmy do drugiegi pokoju bo oczywiście nikt nie chciał pół albo całej nocy słuchać jak on chrapie




                Ja z Grześkiem spaliśmy w jednym a Zbigu w drugim pokoju, nie trzeba było długo czekać, Zbigu dokończył żołądkową i poszliśmy spać.


                C.D.N.
                Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
                No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
                sigpic

                Komentarz


                  #9
                  poszukiwania dętki

                  Następnego dnia rano oczywiście śniadanie, widać że kelner to po prostu pracownik bo jak od 8ej to nie ma przeproś żeby wcześniej było otwarte, czekamy już niecierpliwie bo wstaliśmy i tak po 6ej rano.
                  Moto spakowane, plan to na początek odwiedzić Gumiserwitz żeby załatać dętki.
                  Sposób pakowania też mają podobny



                  Zajeżdżamy do gumiarza, Grzesiek staje na pierwszej stacji, ja jadę trochę dalej może będzie jeszcze coś innego, wracam po chwili i widzę jak Grzesiek wraz ze Zbigiem gadają z kierownikiem czy załata nam detki, śmiesznie to wyglądało , na szczęście gość trochę ang czaił więc poszło. Oczywiście chwile trzeba było poczekać, dowiedzieliśmy się że tu nie dostaniem nowej dętki więc postanowiliśmy poszukać dalej, podczas gdy Grzesiek pojechał w miasto szukać sklepów ja patrzyłem na majstra jak lepi łatę. Na początku wszystko ładnie, przytarł gumę, posmarował klejem więc czekamy. Przyjeżdża Grzesiek, krzyczy daj mi dętkę jakąś bo oni tu wcale nic nawet nie czają, a był w serwisie gdzie sprzedają motocykle Suzuki . No skąd Ci wezmę, tylną wyjmę, też mam schowaną, jedź i gadaj, może w końcu coś się dowiesz .
                  Wróciłem do warsztatu, gość już przykleił łatę, no wszystko ładnie, pompujemy na próbę, okazało się że dziura się powiększa i łata nie trzyma, takie przecięcie było wzdłuż że stwierdził kierownik warsztatu że sorry, nic z tego nie będzie. Dętka do śmieci.
                  Wziął drugą, dał ją już innemu majstrowi, myślę że starszemu tak o 20 lat. Patrzy i coś tam szuka, co on robi, wyjął wybijak okrągły, złożył dętkę na pół i wyciął okrąglutką dziurę w miejscu gdzie była wcześniej malutka dziurka. Patrzę no i faktycznie, gość postąpił jak ze szkłem, załamał krawędzie wzdłuż których może znów dętka się rozchodzić. Posmarował klejem, nakleił łatę i git, wszystko OK. Zrobione. Pytamy kierownika ile się należy za łatkę a on patrzy na mnie i mówi, Polska Węgry friends i podał mi rękę. No to git. Podziękowaliśmy ładnie bo dał nam jeszcze po butelce wody. Zbigu wsadził dętkę pod pająka i jedziemy szukać Grześka, staniemy gdzieś w cieniu bo już lampa niemiłosierna. Zobaczyłem moto Grześka pod sklepem, tankował wodę do plecaka, ugadaliśmy co robimy, ma jeszcze podjechać w jedno miejsce w stronę Budapesztu i jak tam nie będzie dętki to już tylko stolica. No dobra, umówiliśmy się za 10 min na wylocie z miasta. Ja ze Zbigiem zatrzymaliśmy się chwilę na stacji benzynowej, klima jednak robi robotę. O 10 rano pokazywał termometr 28 stopni. Na wylocie spotykamy Grześka, pytam jak tam, no jest wielki outlet na przedmieściach Budapesztu, jest też tam serwis i salon Hondy więc muszą mieć i dętkę. Z tyłu Zbigu krzyczy, dajcie spokój, mamy łataną jedną to jedziemy, no tak, mamy jedną łataną dętkę na 3 motocykle, decydujemy się że musimy kupić jeszcze.

                  Outlet hondy, no takiego sklepu z rzeczami do motocykli i samymi motocyklami jak zlikwidowali Free&Fun to w PL nie widziałem. Szkoda że nie robiłem zdjęć, ale na prawdę robiło to wrażenie. Na mapie nie umiem teraz tego znaleźć, może Grzesiek ma to gdzieś zapisane.
                  Wychodzi do nas gość, biegle po ang gada, no ulga że chociaż możemy się dogadać. Poszedł szukać dętki na magazyn, przychodzi po chwili i mówi że sory ale nie ma. No ku..wa, możesz wyjechać ze sklepu ubrany w ciuchy motocykl i wszystkie inne graty ale dętki nie ma, porażka. Pytamy więc o jakiś inny sklep, przecież to stolica więc coś będzie na pewno. Pokazuje coś na google maps, no dobra, trafimy ale nauczeni już doświadczeniami prosimy go żeby zadzwonił do tego sklepu i spytał czy na pewno jest. Ok, zadzwonił, jak go słuchałem to prawie nie mogłem się powstrzymać przed śmiechem, kot ich nauczył tak gadać, no porażka . No ale zadowoleni jedziemy dalej szukać dętki, godzina prawie południe.

                  Podjeżdżamy do sklepu, fajnie wyposażony sklep z ubraniami i gratami crosiakowymi, dętki oczywiście są, pokazuje nam pudełko vee rubber chyba ale nie jestem pewien, pokazuje cenę 20E, Grześka prawie zatkało . No przecież to normalna cena za wzmacnianą dętkę, potem się okazało że w zesawie była jeszcze gumowa opaska na nyple. No to mówię odkup mi dętkę, Zbigu krzyczy zza pleców mi też . No to Grzesiek targuje, gość za 35E sprzedaje nam dwie dętki. Ja chowam sobie dętkę w sakwę, Zbigu przypina pod pająka też nówkę a Grześkowi daje cienką dętkę łataną 2 godziny wcześniej. Grzesiek krzyczy oddawaj, dałeś mi cienką dętkę łataną za 5E a sam wziąłeś grubą nówkę. Zbigu na to, to nie moja wina że nie miałeś swojej i brałeś od junaka i ode mnie . Ach trzeba było to widzieć, miny obydwu - bezcenne .

                  No to ruszamy, cel to Bośnia, mieliśmy jechać na Lukomir ale o tej porze to już nie ma sensu, za daleko, trzeba by jeszcze jeden dzień dłużej jechać. Jedziemy więc nad jezioro Modrak. Kierujemy się na Osijek. Autostrada przy prędkości 115 to porażka, dłuży się niemiłosiernie. Jak bym wtedy wiedział że afra tez może jechać 140 to bym gonił Grześka bardziej ale o tym później.

                  Docieramy na miejsce do Prokosovici koło 17ej, poprzednio ze Zbigiem też nocowaliśmy w tym moteliku więc wiedzieliśmy że na pewno mają tam klimę.





                  Właścielka po germańsku szprecha po and nic, no to mówię że 3 łózka chcemy, no i git, pokazuje pokój, wstępnie się zgadzam, idę na dół i mówię że jest pokój ale bez klimy, wracam dalej pytać czy ma jakiś z klimą. Okazuje się że tak, mają klimę ale tylko w jednym pokoju, tym z tarasem gdzie wcześniej byliśmy, ale tam jest jedno duże łóżko a drugie pojedyncze. No to oczywiście uzgadniam cenę 20E za pokój i walę na górę bo lepiej spać z ojcem na jednym łóżku w klimie niż w upale samemu . Walę od razu na górę, zajmuję sobie pojedyncze łóżko i biorę prysznic, jednak cywilizacja to jest to .

                  Idziemy na kolację, wiedzieliśmy że na pewno w Hotelu Robinzon zjemy dobrze.
                  Oczywiście obiad pierwsza klasa, nie pamiętam co zamówiłem ale mięso było dobre i kilka rodzajów. Do tego oczywiście herbatka



                  Grzesiek wrócił wcześniej, my ze Zbigiem jeszcze po herbatce zrobiliśmy, Zbigu chciał zamówić dodatkowy chleb żeby było na śniadanie bo w planie była znów konserwa z pomidorami jak rok wcześniej . Kelner dał mu jakieś tam bułki, moim zdaniem to były jakieś zakalce bo wcale nie urośnięte i jakieś takie dziwne, niby rano zjadłem jedną ale nie wspominam tego dobrze.

                  Jakoś po całym dniu jazdy i upale oraz obfitej kolacji nikt nie chciał siedzieć do późna, chyba o 22ej już spaliśmy. Wcześniej tylko z Grześkiem zaplanowaliśmy gdzie jedziemy następnego dnia.

                  Rankiem




                  Cel na dziś to Scjepan Polje i jakiś camp z raftingiem.

                  No to w drogę. Czarnogóra to fajny kraj, drogi czyste, góry ładne, wszędzie można płacić kartą - prawie wszędzie ale o tym później
                  Pierwszy przystanek po śniadaniu, ja zjadłem batonka musli a Zbigu lodzika dla ochłody





                  Po drodze mały skrót przez góry, fajny szuterek ale krótki, nie pamiętam jaka to była droga nawet bo tak szybko się skończyła. ale to chyba to







                  Jak zjechaliśmy znów na asfalt to na jednej wiosce widziałem coś ciekawego, już nie raz widziałem jak maluje się pasy na jezdni ale czegoś takiego to w życiu bym nie przypuszczał. Szkoda że nie miałem żadnej kamery na kasku to tak to nawet nie wiem jak to opisać ale postaram się jak najlepiej.

                  Może nie każdy ale większość wie jak wyglądają maszyny do malowania pasów, w PL to super hiper nowe konstrukcje dopuszczone przez różne urzędy do eksploatacji z certyfikatem CE czyli China Export , no dobra do brzegu ...

                  Prawy zakręt pod górkę, niby nic ale tak że trzeba było do 60 hamować, redukuę bieg a tu nagle zza zakrętu wyskakuje dwóch gości na jak by to nazwać taczce z silnikiem. I prują ostro na mnie środkiem jezdni. Ku..wa co to, hamuję i uciekam do prawej, zbliżają się dość szybko, patrzę na nich jak mnie mijali, oczywiście machają i śmieją się, z daleka to może i wygląda jak dwóch nawalonych gości na skuterze. Kierowca tego wehikułu miał kiere w rękach, jechał jak na trójkołowym rowerku za nim na siedzeniu pasażer a za pasażerem zbiornik i jakieś wajchy, akurat malowali ciągłą na zakręcie jak ich mijałem więc dookoła smród świeżej farby. Ciekawy jestem jak malują przerywaną

                  Przejście w Scjepan Polje już znamy ze Zbigiem, ale tam nad samą rzeką są campy, no więc ruszamy bo nocleg mamy zaplanowany na takim kampie ale teraz najważniejsze bo trzeba wybrać na którym.

                  Zjeżdżamy do jednego, cena za pływanie z obiadem 40E, no to zobaczymy na innym bo tu to jakoś tak pusto. Jedziemy na następny, Pani kierownik mówi też że 40E, ale jak patrzę na domki stojące w pełnym słońcu to jakoś nie za bardzo chce tu zostać. Gadamy ze Zbigiem że jedziemy dalej, w głąb Durmitoru nad samą Tarę. Jedziemy parę km i Grzesiek się zatrzymuje, to chyba nie tu, nic tu nie ma a cały czas jedziemy pod górę, może źle pojechaliśmy. Nie, wszystko jest ok, mówię, zaraz będzie rozjazd i zjedziemy nad rzekę. No i zajechaliśmy na Camp Grab.








                  Tu poznaliśmy nową koleżankę Swietlanę

                  C.D.N.
                  Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
                  No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
                  sigpic

                  Komentarz


                    #10


                    Tu poznaliśmy nową koleżankę Swietlanę

                    C.D.N.
                    Na pewno czarnowlosa Greczynka
                    Sowizdrzał
                    KTM 750 6T
                    Nie wierz, nie bój się, nie proś!

                    Komentarz


                      #11
                      Zamieszczone przez marcinjunak Zobacz posta
                      .....




                      .....
                      Ale Romantycznie, Junak ze Zbigiem (fryzury im wiatr rozwiał) o zachodzie słońca

                      Komentarz


                        #12
                        Zamieszczone przez sowizdrzal Zobacz posta
                        Na pewno czarnowlosa Greczynka
                        Kurde nie zapytałem gdzie się urodziła ale pochodziła z Kolasina.
                        Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
                        No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
                        sigpic

                        Komentarz


                          #13
                          Zamieszczone przez marcinjunak Zobacz posta
                          Kurde nie zapytałem gdzie się urodziła ale pochodziła z Kolasina.
                          Ja tez na pierwszej randce o takie rzeczy nie pytam
                          Sowizdrzał
                          KTM 750 6T
                          Nie wierz, nie bój się, nie proś!

                          Komentarz


                            #14
                            Z Niksic'a

                            Komentarz


                              #15
                              Zamieszczone przez giennios Zobacz posta
                              Z Niksic'a
                              Tam to chyba pracowała tylko w biurze no ale ja z nią nie gadałem tyle co Grzesiek
                              Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
                              No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
                              sigpic

                              Komentarz

                              Pracuję...
                              X