Ogłoszenie

Zwiń
No announcement yet.

W koło komina

Zwiń
X
 
  • Filtr
  • Czas
  • Pokaż
Wyczyść wszystko
new posts

    #16
    Co do maty to mogę coś powiedzieć, temat przerabiam już trzeci rok z rzędu.
    Generalnie patent jest naprawdę spoko, ale lubią puścić przy zaworze. Moja wywaliła dziurkę w drugim dniu wyjazdu, więc trzy tyg sobie z tym walczyłem. Nie polecam mat z Yusk-a jednym słowem.
    Dokupiłem mate w Lidlu tych samych parametrów czyli 5cm grubości, jeszcze jej nie przetestowałem ale kosztowała 1/3 ceny z Yusk-a.
    W zasadzie jest ok, śpi się dobrze i izoluje dobrze.
    Karimata przy mojej wadze 100kg to jakaś pomyłka, stare kości odgniotłem nieludzko a izolacja to jakaś mrzonka.
    Materac pompowany puki co sprawdzał się chyba najfajniej, tyle że wozisz pompkę ze sobą.
    Gabarytowo materac jestem w stanie złożyć do małych wymiarów, samopompę już nie.
    Chyba że kupi się taką choćby Hanah one są małe ale znowu cienkie, kwestia przemyśleń i zasobności portfela.

    Komentarz


      #17
      7 czerwiec

      W nocy było bardzo zimno i musiałem się stopniowo ubierać. Mimo ubierania, rano byłem zmarznięty. Gorąca kawa, śniadanie i słońce pobudziło krążenie krwi i w końcu zrobiło się cieplej. Na mapie którą dostałem dzień wcześniej, wypatrzyłem skocznie. Jak się okazało, znajdowały się na północ od miasta, a nie, jak byłem przekonany w Kuusamo. Nie mniej jednak do miasta znanego ze skoczni, musiałem pojechać. Odwiedziłem sklep, gdzie kupiłem brakujący kabel do ładowania kamery na motocyklu. Jeszcze tylko musiałem poszukać bankomat, w celu wypłacenia gotówki na opłatę campingu. Bankomat znalazłem. Niestety mimo próby, nie udało mi się jej wypłacić. Nie znam fińskiego i wiem, że druga próba też spełzła by na niczym. Ale przecież nie jestem na pustkowiu. Zaczepiam jakiegoś przechodnia aby pomógł mi wypłacić pieniądze. Bez problemu pomaga mi. Zadowolony, dziękuję mu i odjeżdżam aby rozliczyć się z właścicielem campingu , spakować namiot i ruszyć dalej w drogę, bo już mam opóźnienie.
      Skocznie odnalazłem w Rukka. Później w domu zobaczyłem, że mogłem podjechać jeszcze wyżej, na samą górę. Ruszam dalej w kierunku Kemijarvi. Od wczorajszego dnia, zastanawiam się czy już przejechałem krąg polarny. Jeżeli tak, to czy minąłem znak i go nie zauważyłem, czy też go nie było. Jadę tak sobie, pełen relaks, droga pusta, tempo typowo turystyczne (czyli nie wiem ile ale bez spinania się), muzyka w słuchawkach gra. Nagle, w środku lasu, widzę coś na poboczu. Żadnej linii na asfalcie, kiosków z pamiątkami też nie było. Jadę sobie tak dalej bez zwalniania i patrzę na ten jakiś pomnik czy coś innego. Widzę, że jest jakiś napis. Ciągle bez zwalniania mijam go i czytam lub próbuję czytać bo przecież fińskiego nie znam. „Arctic cy…” Tylko tyle odczytałem. Minąłem to coś. Cały czas na liczniku widniała liczba 100. Po ułamku sekundy, który był wiecznością, dotarło do mnie, że właśnie mijam miejsce przy którym obowiązkowo muszę mieć zdjęcie. Wciskam hamulce i zawracam aby nacieszyć się tym widokiem i porobić zdjęcia. Jestem wręcz dumny z tego, że tu dotarłem. W innych okolicznościach pewnie nie zagościł bym w te rejony. Teraz jednak, traktuję ten wyjazd jako małą wycieczkę po okolicy. Wręcz wjeżdżenie się w motocykl. Bo przecież czeka mnie urlop na motocyklu ��. Miło by było rozbić namiot i zanocować ale czasu mam bardzo mało i muszę jechać dalej. W Kemijarvi chciałem zjechać na szutry i dopiero teraz widzę, że nawigacja nie spełnia moich wymagań. Być może planując taką trasę w domu na komputerze było by łatwiej. Jednak wprowadzając dane na bieżąco, gdzieś w trasie, jest znacznie gorsza od Larka. W końcu (bez użycia nawigacji) trafiam na drogę którą chciałem jechać. Dodatkowym utrudnieniem jest nr drogi. To co miałem na mapie nijak nie pokrywało się z rzeczywistością. W końcu jestem na fińskich szutrach. Początkowo jadę zachowawczo. Jednak z każdym kilometrem czuję na nich pewniej. Szutry fińskie i polskie to zupełnie różne drogi. Te którymi jechałem, są równe, często równiejsze od asfaltów i bardzo twarde co powoduje rozwijanie prędkości całkiem zadowalających. Na szczęście nie widziałem tam nikogo z radarem. Mimo tego, że nawigacja co chwilę kazała mi gdzie indziej jechać, udało mi się przejechać wcześniej zaplanowanymi drogami i dotrzeć najpierw do Ripii, a później przez Kuusajoki di Inari. I nie przeszkadzało mi, że miałem tylko atlas Europy. Jest już późno gdy docieram do Inari. Czas znaleźć sobie jakiś nocleg. Niestety jest trochę słabo. Na campingu stoją campery i blokują dojazd do pola namiotowego. Trudno, biorę domek. Jeżdżąc samemu, taka opcja nie wypada tanio ale trudno się mówi. Przed Inari nie było nic co zwróciło by moją uwagę i trudno powiedzieć co będzie dalej. Zostaję.

      Komentarz


        #18
        Kończąc temat śpiworów... Biwak jest taki sam, czy to na campie, czy to w górach. Nikogo nie namawiam ani na góry, ani na drogi zakup sprzętu. Sam nawet nie mam takiego sprzętu jaki bym chciał. Chcę tylko zwrócić uwagę, że dobry = mały, lekki i ciepły śpiwór kupuje się raz - na długo, niektórzy raz w życiu. Nie jest to tanie i szkoda na byle wytłuczki. Na zlot bym nie zabrał. Ale na Islandię, Skandynawię i owszem. W takim śpiworku śpi się w bieliźnie i nie ma mowy o zmarznięciu. A komfort na takiej wyprawie to podstawa

        A tak w temacie, marzy mi się objazd Bałtyku ze szczególnym uwzględnieniem Finlandii

        Komentarz


          #19
          Zibi a może sprzedasz info na czym ten wyjazd w około komina robiłeś.
          Już wiemy, że nie na Super Tenerze.

          Komentarz


            #20
            Jak to czym? Przecież jest napisane, że Super Tenere 1200. Później, na urlopie jeździłem czymś innym, ale za wcześnie jeszcze o tym pisać
            WP_20170605_001.jpg
            WP_20170605_003.jpg
            WP_20170606_002.jpg
            WP_20170606_011.jpg
            WP_20170606_012.jpg
            WP_20170606_020.jpg
            WP_20170606_023.jpg
            WP_20170606_027.jpg
            WP_20170606_027.jpg
            WP_20170607_012.jpg
            WP_20170607_13_12_44_Selfie.jpg
            WP_20170607_020.jpg
            WP_20170607_025.jpg
            WP_20170607_028.jpg

            - - - Zaktualizowano - - -

            Jak to czym? Przecież jest napisane, że Super Tenere 1200. Później, na urlopie jeździłem czymś innym, ale za wcześnie jeszcze o tym pisać
            WP_20170605_001.jpg
            WP_20170605_003.jpg
            WP_20170606_002.jpg
            WP_20170606_011.jpg
            WP_20170606_012.jpg
            WP_20170606_020.jpg
            WP_20170606_023.jpg
            WP_20170606_027.jpg
            WP_20170607_012.jpg
            WP_20170607_13_12_44_Selfie.jpg
            WP_20170607_020.jpg
            WP_20170607_025.jpg
            WP_20170607_028.jpg

            Komentarz


              #21
              Kurza twarz!!! Zibi gdzie masz wąsy?!
              Co do ST to nie doczytałem najwyraźniej.
              Utkwiło mi w głowie, że czymś innym i tego się uczepiłem.
              Oj a za ten zachód słońca dał bym się pokroić.

              Komentarz


                #22
                8 czerwiec

                Tego dnia, muszę być już na Nordkappie i muszę zjechać możliwie jak najdalej na południe. Czasu mam bardzo mało, a w Norwegii, średnia prędkość jest niska. Wyjeżdżam rano, ale bez jakiegoś zbytniego pośpiechu i nerwów.
                WP_20170608_001.jpg
                Na granicy, przybędzie mi 1 godzina �� Tuż przed granicą robię ostatnie zakupy. Czekam koło sklepu spożywczego, na otwarcie sklepu z trunkami �� . Podchodzi do mnie gość i zaczynamy rozmowę. Na początku standardowe pytania i takie tam. Pyta się skąd jestem, po czym patrzy na moją tablicę rejestracyjną. Okazuje się, że swego czasu, w Warszawie, był atache kulturalnym Norwegii i bardzo jest zakochany w Warszawie. Jakich to ciekawych ludzi można spotkać podczas takich wyjazdów. Granica. Mijam ją bez problemów i bez jakichkolwiek kontroli. Budka strażnicza była, ale pusta. Mija ze 20km , wjeżdżam do miasta i już widzę jak policja w krzakach rozstawia radar. Prędkość przelotowa automatycznie spada. W miejscowości Oldefjord jest stacja benzynowa. Ale przecież przejechałem dopiero 200km, więc po co tankować? Jak się później okazało, przez prawie100km nie ma stacji benzynowej. Gdzieś, kiedyś czytałem, że należy wcześniej zatankować bo może być problem. Ale o jaką mieścinę chodziło? Widziałem, że przed Nordkappem jest jeszcze jakieś miasto. Ale czy tam będzie stacja? Powinna być, ale czy będzie paliwo? Tego nie wiem. Wiem tylko, że jak tam nie będzie stacji benzynowej to będę miał duży problem. Zdecydowana większość pojazdów które widziałem, to pojazdy na ropę. Z benzyną może być problem. Z każdym przejechanym kilometrem, podróż zmienia się z wyjazdu w koło komina aby się trochę wjeździć w motocykl, w wyprawę na poszukiwaniu najdalej wysuniętej na północ stacji benzynowej. W przypadku braku takowej, walka o każdy litr paliwa aby wrócić. Kilometry mijają, zawrócić już nie mogę. Włącza się rezerwa.
                WP_20170608_004.jpg WP_20170608_006.jpg WP_20170608_008.jpg
                Do miasta mam z 40km, nawigacja powinna już pokazać mi stację benzynową. Niestety, zamiast tego, widzę tylko koniec wpisanego odcinka czyli Nordkapp. Nie jest dobrze… 30km do miasta, dalej nic. Nie widzę, żeby nawigacja pokazywała mi stację benzynową. 20km, nic. Różne myśli w głowie. Już zaczyna opracowywać jakiś plan awaryjny, jak tu zdobyć benzynę na tym pustkowiu. 10km- nic. W końcu jest miasto. Pies drapał ten cały Nordkapp. Muszę zlokalizować jakąś stację benzynową. Wjeżdżam do miasta i zaczynam rozglądać się ponad dachami domów. Powinienem coś dostrzec. Rozglądam się… Jest, jest, jest �� Widzę logo Shell. No, to jestem uratowany. Tankuję do pełna najdroższe na świecie paliwo. Teraz już jestem spokojny. Już nic nie będzie mnie w stanie zaskoczyć. Ooooo ja naiwny. Ale o tym później. Paliwo zatankowane, coś tam przekąsiłem, mogę jechać dalej. W końcu docieram na Nordkapp oraz na najdroższy płatny parking. Aż wierzyć się nie chce, ale trzeba płacić 180 koron. Tyle dobrego, że pogoda mi dopisuje.
                WP_20170608_15_16_57_Selfie.jpg WP_20170608_010.jpg
                Nordkapp zwiedzony, foty porobione. Czas na odwrót. Najbliższy cel to Narvik. Ale dzisiaj to nie ma szans na dojechanie do celu. Powrotna droga przebiega już zupełnie inaczej. Jestem spokojny i mogę rozkoszować się widokami. Co nie oznacza, że wcześniej jadąc tą drogą nie robiłem zdjęć.
                WP_20170608_014.jpg WP_20170608_016.jpg WP_20170608_020.jpg IMGP1982.jpg IMGP1963.jpg
                Jak się okazało, tym razem nocleg wypada mi pod namiotem, na dziko i w dodatku jeszcze za Kołem Polarnym w Oksfjordhamn. Odległości od domów mam zachowane, więc nikt nie powinien mnie niepokoić. Namiot rozbiłem, to idę zwiedzić okolicę. I co widzę? Gdybym podjechał jeszcze kawałek dalej, to miałbym zjazd nad samą rzekę z miejscem na grilla. Ale tam jest cień, a tu mam teren nasłoneczniony. Zostaję tutaj.

                Komentarz


                  #23
                  Zibi, to chyba jeszcze nie koniec??

                  Komentarz


                    #24
                    A gdzieżby tam koniec. To dopiero początek Tylko na 2 pół tygodnia zjechałem do kraju i nie było czasu pisać. Od jutra biorę się do nadrabiania zaległości ale kiedy się pojawi to nie wiem, bo muszę napisać z całego dnia. Jedyne co przyznam to tutaj najlepiej wkleja się zdjęcia. Nie trzeba nic kombinować aby fota znalazła się na forum

                    Komentarz


                      #25
                      9 czerwiec
                      Noc była wręcz gorąca. Może i dobrze zrobiłem zostając w tym miejscu bo nie ciągnęło od ziemi. Nie wiadomo było czy nad rzeką ziemia też byłaby taka ciepła. Następuje szybkie pakowanie, śniadanie i kawa. Mam z sobą termos i do niego też robię sobie ten wspaniały czarny napój. Czas mnie goni i odrobina luksusu się przyda. Kieruję się na Narvik, chcę zobaczyć pomnik żołnierzy polskich. Niestety adres który znalazłem w internecie, nie figuruje w nawigacji. Pozostaje mi jechać w ciemno. To już nie pierwszy raz, gdy nawigacja Tom Toma daje ciała. Pozostaje mi jechać w ciemno. Gdzieś po drodze zatrzymuję się na stacji benzynowej żeby zatankować i jak nigdy , zjeść. Na stacjach jadam bardzo rzadko. Siadam przy stoliku obok innego motocyklisty. No i wiadomo, zaczyna się rozmowa. Standardowo myli Poland i Holland. No i od tej pomyłki wszystko się zaczęło. W końcu zeszło na temat pracy i z jego ust padła propozycja pracy u jego kuzyna. Kurde, trochę daleko to jest. Za kołem polarnym. Trochę wymijająco odpowiadam, że muszę przemyśleć to na spokojnie i że jeszcze jadę na długi urlop za 6 tygodni. Hmmm ciekawe jak to się skończy.
                      Narvik. W Tom Tomie centrum miasta jest w zupełnie innym miejscu niż w rzeczywistości. Niestety, zdałem się na nawigację i wylądowałem gdzieś w jakiejś ślepej uliczce. Pomnika oczywiście nie znalazłem bo mi czasu brakowało. Chciałem dojechać jak najdalej na południe. Z ciekawostek to tylko w Narviku widziałem dziewczyny w strojach kąpielowych które opalały się na plaży. Kieruję się dalej na południe. Droga była całkiem przyjemna i nie było zbyt dużo ograniczeń prędkości. W końcu zaczynam wjeżdżać coraz wyżej. Czuję jak temperatura gwałtownie spada. Z 18 stopni nagle zrobiło się 6. Droga prosta, żadnych krzaków, samochodów też nie widzę. Zaczyna być mi zimno i chcę to przejechać jak najszybciej. Lekko przyspieszam i liczę, że za jakieś 30km przejadę góry i znowu będzie ciepło. Nie mogę przesadzić z prędkością bo i po płaskowyżu potrafią jeździć prywatnymi samochodami i wlepiać mandaty. Niestety, te 30 km były jakieś bardzo długie, za to widoki były fantastyczne. W pewnym momencie musiałem gwałtownie hamować bo nie mogłem sobie odpuścić zrobienia sobie zdjęcia na kole podbiegunowym. Cepelia niestety była już zamknięta. Trochę zawiedziony ruszam dalej. Nim wyjechałem na główną drogę, trafił się następny zając. Nie dałem się długo namawiać. Byłem w ciężkim szoku gdy widziałem jak gość jechał bez rękawiczek. Prędkość oscylowała w okolicach 140 przy temperaturze 6 stopni. Dzięki niemu w szybkim tempie dotarłem w okolice Mo i Rany, gdzie nie mając już sił ani ochoty na poszukiwanie pola namiotowego czy czegoś podobnego wziąłem pokój w przydrożnym motelu. Jeszcze tylko musiałem ogarnąć gotówkę bo nie można było zapłacić kartą. Na szczęście obok była stacja benzynowa i tam mogłem wypłacić kasę. I już mogłem cieszyć się pokojem ,w lochach prawie, bo schodziło się do piwnicy ale z drugiej strony domu to było na parterze (motel był na skarpie) i łazienką która przypominała temperaturą saunę.
                      IMGP1987.jpg IMGP1990.jpgWP_20170609_011.jpgWP_20170609_008.jpg

                      Komentarz


                        #26
                        Zibi masz taką ładną maszynę, ale już w gmole nie zainwestowałeś??
                        Wstyd mi za Ciebie.
                        To ostatnie zdjęcie to jakaś kładka wisząca??

                        Komentarz


                          #27
                          Po co mi gmole? Ja się nie wywracam
                          Ostatnie zdjęcie to most w budowie, jeszcze bez samej drogi. Przez to, że jeszcze go nie zrobili miałem objazdu około 40 km.

                          Komentarz


                            #28
                            To chyba wystarczająco ciężki kloc żeby m jeszcze jakieś rurki montować.

                            Komentarz


                              #29
                              I właśnie dla tego że ciężki to bym mu zamontował.
                              Sama masa motocykla zrobi niechcianą robotę.
                              Zibi apropo niewywracania to zasłyszałem taką teorię, która w 100% się sprawdza.
                              "Motocykla ma tylko dwa koła, więc w zasadzie wcześniej czy później zawsze się wywróci."

                              Komentarz


                                #30
                                Gmole dobra rzecz

                                Komentarz

                                Pracuję...
                                X