Ogłoszenie

Zwiń
No announcement yet.

Albański skrót 2016

Zwiń
X
 
  • Filtr
  • Czas
  • Pokaż
Wyczyść wszystko
new posts

    #16
    Robimy sobie tu podśmiechujki ale spróbujcie się wcielić w rolę chłopaków.
    Słychać było na filmiku jak się wydzierali na biednego Ola, głos napięty jak struna.
    Czuć napięcie, co ja mówię to strach i wcale się nie dziwię.
    Nie jednemu z nas serce stawało by kołkiem.
    Czytając tą opowieść wspomniała mi się książka Cejrowskiego gdy natknął się na jakąś bojówkę siepaczy.
    To chyba w "Rio Anakonda" było, nie wstydził się napisać, że po prostu narobił w gacie.
    Przygoda naprawdę kaskaderska ale wolał bym takiej nie zaliczyć nigdy.

    Komentarz


      #17
      Dzień 3 - 28.09.2016

      Rankiem robimy zakupy w lokalnym sklepiku i tuż za Voskopoje urządzamy śniadanie w plenerze.


      Arek decyduje się jechać następny odcinek pokonać asfaltem - ustalamy gdzie spotkamy się wieczorem.

      Widoki po drodze jak zwykle zacne.




      Po jakimś czasie zaczyna brakować mi paliwa. Przełączam na rezerwę i zaczynam szukać cywilizacji.

      Dojeżdżamy do pierwszej większej miejscowości. Tia....


      W okolicy jeden wielki plac budowy. Budują tu jakąś zaporę i dookoła same koparki i ciężki sprzęt. Jak na złość wszystko diesle i nikt nie ma (lub nie chce) odsprzedać paru litrów wachy. Najbliższa stacja za 20-30km w Gramsh.

      Nic to, przynajmniej piwo było.


      Szybka Korcza z lodówki i w drogę.
      Droga do Gramsh z nowym asfaltem i pięknymi winklami - w sam raz supermoto.


      Pare kilometrów kończy się paliwo - ale w LC4... Olo cały czas jechał na kraniku przekręconym na rezerwie.
      W centrum Gramsh wcinamy w lokalnej jadłodajni najlepszą zupę gulaszową w Albanii
      Z Gramsh powrót na tracka. Na jakiejś niepozornej kałuży zaliczam ślizg. W sumie nie byłoby strat, gdyby nie gmole... Kiepska konstrukcja gmola powoduje złamanie fajki przez poprzeczkę pod bakiem...
      Rozbieramy teresę, szukam resztek fajki w błocie.

      Niedaleko są jakieś domy więc wysyłamy Ola naprzód - niech znajdzie browara
      W międzyczasie stara fajka zostaje zreanimowana tymczasowo powertape'm - technologia rejli rulez!

      Ruszamy. Zaczyna brakować nam czasu. Słońce zaczyna zachodzić, my ciągle jedziemy w górę. Teresa na fajce rejli jedzie, ale czasami zdarza jej się prychnąć.


      W końcu szczyt i zjazd w doł.


      Kierujemy się stronę Berat. Po drodze trafiamy na hotel. Wygląda na pusty, ale zapytać nie zaszkodzi. Olo chyba chce się zrehabilitować za fajkę i idzie zapytać się o cenę. Po chwili wraca z bananem na twarzy - jest hotel, za 30EUR za wszystkich.
      Brawo ty!

      Hotel z wypasami, ale kto by tam za 5EUR wybrzydzał.


      Zrzucamy łachy, kąpiemy się jak ludzie.




      Wtedy jeszcze nie podejrzewaliśmy, że nie jest to ostatnie miejsce w którym będziemy spać tej nocy...
      Ostatnio edytowany przez marcinjunak; 46. Powód: na prośbę autora

      Komentarz


        #18
        No to będzie się działo, te buty i stroje ni jak nie pasują do tak wypaśniego hotelu.

        Komentarz


          #19
          Kurde myślałem że moje wypociny też będziesz przyklejał z afrykańskiego forum A tak co muszę się męczyć podwójnie

          Komentarz


            #20
            Zadowoleni i wykąpani idziemy do restauracji pod drugiej stronie drogi.



            Wypiliśmy morze browarów, zjedliśmy po pizzy na głowę. Dodam, że do tej pory komunikacja przebiegała po angielsku. Zapłaciliśmy za jedzenie i chcemy płacić za hotel.
            No problem, no problem - 50 EUR.
            Ile? Myślę - ok, jakoś to przeżyjemy.
            Chłopaki jednak negocjują. Kelner nagle stwierdza że on nie zna angielskiego i woła drugiego.
            Cena noclegu zaczyna rosnąć! Już nie 50E za wszystko, tylko 50E za głowę. O nie, tak to sobie możecie Germańców naciągać! Wracamy do budynku hotelu - ostatnie podejście. Nic nie ulega zmianie.
            Dominik mówi gościowi, że w takim razie to my dziękujemy. W pięć minut jesteśmy spakowani i ubrani. Stwierdzamy, że trzeba wyjechać, zanim się połapią że pokoje i tak trzeba sprzątać Mimo, że te ich browary słabe, to i tak każdy wypił co najmniej 3. Jest godz. 23. Wjeżdżamy do Berat. Upał jakby zelżał, temp. ok. 10 stopni. Na stacji benzynowej pytamy o jakis nocleg - odsyłają do "naszego" hotelu...

            Wdrażamy plan B. Wyjeżdżamy za miasto.
            Prawo, lewo, prosto - jest. Hotel wielogwiazdkowy - dokładnie nie wiadomo ile





            Track dzień 3.

            Komentarz


              #21
              Dzień 4. - 29.09.2016

              Rano zwijamy obozowisko i ruszamy.


              Wjeżdżamy do Berat od drugiej strony i zatrzymujemy się na kawę. I coś do kawy.



              Z Berat jedziemy w stronę Permet.

              Po drodze przekraczamy mała kapiel.


              Druga kawa w Polican. Dlaczego tym razem bez dodatków?

              Kilka słit foci przy kanionie rzeki Osum


              Droga krajowa SH72




              Ten kat nie jest zepsuty - on tak parkuje


              Z końcem dnia dojeżdżamy do Permet, gdzie czeka na nas Arek.
              No właśnie, co robił nasz kolega bez nas? Wcale się nie nudził


              Gorące źródła koła Permet




              Track dzień 4.

              Komentarz


                #22
                Za ten kanion dał bym się pociąć.
                Widok niczego sobie, klasa sama w sobie.
                Przeglądam Twoje tracki i dochodzę do wniosku, że jeszcze spokojnie kilka lat można góry Albańskie odwiedzać.

                Komentarz


                  #23
                  Południe Albanii to raj dla enduro. O ile na północy są wysokie góry i w dolinach jest jedna, dwie drogi (do tego już wyasfaltowane - patrz Valbone) , o tyle na południu jest tyle dróg i ścieżek ze nie są w stanie wyasfaltować tego przez najbliższą dekadę (choć się starają)

                  Komentarz


                    #24
                    Dzień 5. - 30.09.2016

                    Kolejnego dnia chcemy dojechać z Permet w okolice Sarandy (nad morzem). Żeby było ciekawej jedziemy przez Grecję


                    Poprzedniego dnia było trochę problemów technicznych - Dominik stracił boczna stopkę, a Igorowi skończył się akumulator.
                    W Permet lokalny magik od Mercedesów obsmarkuje spawem stopkę w Teresie.


                    Dzisiejszy dzień to głownie asfalt, ale rekompensują to widoki.





                    Po drodze spotykamy takiego gościa


                    Wjeżdżamy do Grecji i kierujemy się do pierwszego miasta - Konitsa. Dzięki pomocy lokalnych motocyklistów udaje się kupić nowy akumulator do Teresy Igiego.


                    Zostajemy zaprowadzeni do knajpy "To Dentro" prowadzonej przez Greczynkę pochodzącą z Cypru. Grillem zajmuje się starszy gość, jeżdżący na Afryce
                    Żarcie było przednie! Zupa rybna przepyszna - reszta nie gorsza





                    Powoli kierujemy się z powrotem ku Albanii.
                    Igi znajduje skrót

                    Niestety nie da się nim przejechać do końca, chyba że jest się kozicą górską.
                    Na głównej drodze


                    Ok. 19 dojeżdżamy do Sarandy. Miasto ma swój urok - jak Międzyzdroje w szczycie sezonu. Tego dnia szukamy jednak innych rozrywek. Jedziemy dalej na północ albańską Riwierą i docieramy do Lukove.
                    Tu kolejny raz dzięki talentom lingwistycznym ("Doma? Plażi?") znajdujemy nocleg za 5 EUR za łba (tym razem nie hotel, ale pokoje gościnne).

                    Widok z balkonu


                    Track dzień 5.

                    Komentarz


                      #25
                      W mojej głowie od pewnego czasu przeskakuje zdarta płyta winylowa i słyszę non stop - "Olo jedź...!!!"
                      Masakra jak to potrafi się udzielić.

                      Komentarz


                        #26
                        No dobra... nie zastrzelili Was -to pewnie mogliście zakupy zrobić -"prosto od rolnika" - ale przez tyle dni przerwy w relacji to już i po kilogramie dalibyście radę spożytkować... a co dalej?

                        Komentarz


                          #27
                          Dzień 6. - 01.10.2016

                          Jesteśmy w Lukove. Urocza wioska na albańskiej riwierze. Poranna kawa, fajka i obmyślanie planu na dalszą podróż.

                          Jest 1 października, więc już całkiem po sezonie. Dziś dzień lenia - zostajemy w Lukove na cały dzień.
                          Jemy śniadanie w knajpce koło miejsca naszego noclegu.


                          Po śniadanku udajemy się na plażę.
                          Plaża pusta, woda ciepła. Jedyni goście to Niemcy kamperem.





                          Dominik z Igim jadą po browar


                          Obiadek w tawernie przy plaży:


                          Wieczorem przed zachodem słońca robimy jeszcze jeden wypad na plażę.



                          Żyć, nie umierać

                          Dystans dzienny 5 km

                          Komentarz


                            #28
                            Widzę, że Albania po sezonie ma bardzo dużo plusów!
                            Nie ma tłumów, względny spokój - to jest to.

                            Komentarz


                              #29
                              W Lukove byłem w tym roku z rodziną samochodem na początku lipca. 38 stopni, wg Albańczyków przed sezonem.

                              Plaża wyglądała tak
                              Ostatnio edytowany przez mishieck; 2689.

                              Komentarz


                                #30
                                Dzień 7. - 02.10.2016

                                Koniec lenistwa, track się sam nie zrobi.
                                Ruszamy na północ albańską riwierą. W Borsh zatrzymujemy się na śniadanie w restauracji przy wodospadzie. Szumi jak diabli, głowa pęka


                                Chłopaki zamawiają śniadanie, ja udaję się na rekonesans okolicy bo wypatrzyłem fajną dróżkę w górę. Droga prowadzi do ruin zamku górującego nad okolicą. Widoki genialne.



                                Po śniadaniu kierujemy się w stronę Himare. Po drodze robimy przerwę na zwiedzanie twierdzy Ali Paszy w Porto Palermo.


                                Zaraz za twierdzą w zatoce ukryta jest baza łodzi podwonych - swego czasu opuszczona, ale tego dnia kręcili się tam Brytole - chyba jakieś ćwiczenia NATO


                                Za Himare droga pnie się do góry na przełęcz Llogara: https://motovoyager.net/podroze/tras...-pass-albania/



                                Asfalt jak marzenie - raj dla miłośników winkli.
                                Zjeżdżamy z przełęczy i kierujemy się w stronę Orikum. Plan jest taki by pojechać offem wgłąb półwyspu Karaburun https://en.wikipedia.org/wiki/Karabu...nsula,_Albania

                                Półwysep jak półwysep, ale mamy niedosyt offa po byczeniu na plaży. Poza tym na półwyspie jest kilka plaż, które są (podobno) dostępne tylko od strony morza. Kto jak kto, ale Polacy chętnie zweryfikują takie hipotezy.

                                Igi wyznaczył trasę na podstawie OSM i chcemy się przekonać na miejscu czy da się przejechać. Arek z Olkiem jadą asfaltem, my skręcamy wg tracka. Po 2km trasa się kończy kanionem. Szukamy alternatywy. Kierujemy się wzdłuż jakiegoś rozlewiska skrajem półwyspu. W pewnym momencie droga staje się na tyle trudna, że z bagażami nie widzę możliwości przejazdu.
                                Cofamy się kawałek i ni z tego ni z owego dojeżdżają do nas Arek z Olkiem. Mowią, ze drogi asfaltowej tez nie ma bo natknęli się na bramę bazy wojskowej... Jakiej znowy bazy - na mapach nic nie ma...

                                Po prawej stronie bagno, po lewej kamerdolce - Harleyowi się podoba


                                Próbujemy jeszcze jednej dróżki. Za jakimś pagórkiem słyszę w kasku jakieś hałasy. Co u diabła? Dominikowi odpadł Huzar?
                                Nie - to zza górki wyleciał wojskowy śmigłowiec Już się połapali, że ktoś im się wbija na teren którego nie ma na mapie i to od dupy strony. Chwile polecieli za ostatnim, pokazali w którym kierunku jechać
                                Igi i jego skróty...

                                Komentarz

                                Pracuję...
                                X