Ogłoszenie

Zwiń
No announcement yet.

Bośnia i Czarnogóra - inpspirowana prawdziwymi wydarzeniami 5-15.06.17r

Zwiń
X
 
  • Filtr
  • Czas
  • Pokaż
Wyczyść wszystko
new posts

    #31
    ...... a więc to było tak – albo chyba tak. Wstaje rano – słyszę chrapanie z namiotu pasterzy a więc pewnie nadal jest głęboki sen. Wiem, że to potrwa łoooo cho cho więc idę zrobić pranie. Zdążyłem wszystko wyprać rozwiesić na słońcu. Z nudów rozwiesiłem pranie pasterzy bo w nocy słońce świeciło w innym miejscu a z rana świeciło w innym, pozwiedzałem camp – dość przyjemny spory ale podstawowy. Opierdzelone łazienki na biało farbą do krawężników albo do pasów dla pieszych więc mnie to nie powaliło, kibli sporo więc można sobie było wybrać najpiękniejszy z wszystkich takich samych. Generalnie dobre miejsce dla posiadaczy łodek skuterów wodnych i innych pierdolników nawodnych. Wracam do naszego obozu a tam nadal wszyscy śpią więc jeszcze raz uprałem to co już wyschło -oczywiście z nudów i wziąłem się za moją już jakże sponoiewieraną słońcem konserwę bo restauracja nie była jeszcze otwarta. Postanowiłem być twardy jak Zbigu i jeść konserwę z chlebem, mimo że była przeraźliwie kwaśna. Tłuszcz pływał i po całej puszce i można było by powiedzieć że niemal parowała z gorąca no ale przecież nie wyrzuce mięcha. A więc pomału pomału opierdziliłem całą. Spakowłem wszystko i czekam. Poszedłem oglądać ciężarówkę Holendrów na kołach tak wielkich jakie mają ciągniki rolnicze. Pewnie sobie Holendrzy zwiedzali Bałkany i latali po bezdrożach. Wczorajszego dnia od Cieszyna do Balatonu mogliśmy zrobić 380 do 400 paru km takie mam wrażenie -ciekaw byłem ile dzisiaj damy radę. Startujemy po dobrym śniadaniu – nie mam zdjęć więc Ofca proszę dorzuć co tam jedliśmy – pewnie mi smakowało bo inaczej bym pamiętał. Ofca nastraszony przeze mnie o klocki i oponę posprawdzał swoim patyczkiem wszystko co dało się zmierzyć i zapakowani stiwerdziliśmy że jedziemy. Jechaliśmy wzdłuż jeziora gównianą drogą z płyt i telepotaliśmy się za jakimiś autami, niespodziewałem się że to jezioro jest takie długie, sprawdziłem aż to na mapie i wyszło że około 100 km długośći więc no sporo ale nie ma się w nim poza tym czym wzniecać. Docelowo mieliśmy dzisiaj być w Bośni i kierować się w okolice miasta Banialuka lub dalej i dalej jeśli będzie się dało. I że tak powiem to było chyba jeszcze po węgierskiej stronie- lecimy całe 60 do 80 na drodze – ja cały przerażony taką sytuacją no bo jakże to tyle jechać nagle stiwerdzamy że może by było warto się zalać paliwkiem. Zatrzymujemy się na stacji – upał jak cholera, tankujemy maszyny i siadamy pod wiatą obok. Ja tak patrze na moją Super Loche a ona jakby się pociła. Nie no myśle nie możliwe bo niby skąd ??? Wciskam ryja pod nią macam wycieram czekam a tu nic. No to sobie myśle może jakiś ciągnik pasterski był tutaj i nalał olejem a ja zaparkowałem w tym samym miejscu. Jedyna opcja przesunąć moto. Popijamy wodę pod wiatą żremy jakieś tam lody – Ofca jak masz zdjęcia papierków z tych lodów to załącz – no i ja patrze a tu z Super Lochy coś chlusta olejem- jasny chu...j myśle a to ci nowina. Jak to przecież wszystko z tym czeczeńskim gawędziarzem przed wyjazdem obwąchaliśmy i Super Locha miała na prawdę być Super. No nic Oleju mam na dolewkę ale żeby przeciek się nie powiększał bo inaczej to będzie blado a to dopiero początek wyprawy. Pocenie zaobserwowałem na trzecim centymetrze od drugiej dolnej śruby po lewej stronie w okolicy szycia dekla z silnikiem oczywiście po lewej strony organizmu. Olej był rozbryzgany aż do dolnego obcieracza łańcucha pod ślizgiem i nad ślizgiem też. Trochę się obsrałem ze strachu ale nie na rzadko więc mówie będzie dobrze. Oleum jest więc ok. Zakładam plastikowe gumiaki i lecimy dalej. Z tej stacji paliw na bank Ofca ma jakieś zdjęcia bo strasznie mu krajobraz spod stacji spasował- ja tam nie wyczułem piękna laskiej okolicy więc nie mam uwiecznienia. Przelecieliśmy Węgry, Ofca zarządził wymianę waluty bo mówi że tam nie zawsze będzie dało radę zapłacić plastikiem. Bardzo ważna rada od Ofcy – miej jeśli możesz dwie karty i gotówkę plus minus rodzieloną. Na wrazie zgubienia lub kradzieży jednej karty zawsze masz drugą na którą możesz sobie przelać szmalec lub ktoś z PL może ci to przelać ze swojego konta. Wypłacamy szmalec – pokonujemy most przed granicą Chorwacji i już jesteśmy poza Węgrami i jej nudnym krajobrazami. Ofca nie uznaje kolejek na granicach, mówi tak Ziomuś wpadamy pod kiosk graniczny na sam początek kolejki przed pierwsze auto rzucamy papiery na blat, miej uśmiecha naryju i udawaj głupka do celników. No i zadziałało.
    Ostatnio edytowany przez lemur; 2828.

    Komentarz


      #32
      Zamieszczone przez lemur Zobacz posta
      miej uśmiecha na ryju i udawaj głupka do celników. No i zadziałało.
      Jak mnie jakaś ładna panna z samochodu wpuszczała na granicy to nawet całuski wysyłałem a jak brzydka to tylko machałem ręką
      Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
      No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
      sigpic

      Komentarz


        #33
        ... Z Balatonu wyjechaliśmy we wtorek 6 stego czerwca - że tak się wrócę i do okolic Banja Luki było zrobione plus minus 380 km. Nie kojarzę nic ciekawego przy przelocie przez Chorwację więc pewnie nic się nie wydarzyło. Zaczęło się robić ciekawie na terenie Bośni i Hercegowiny. Ofca dość sporo opowiedział o całej wojnie, powojennych klimatach jakie są obecnie w wioskach i miastach, o sytuacji i relacjach jakie są między Serbami Bośniakami i mieszkańcami Hercegowiny. Mijaliśmy długie wioski które składały się np ze 100 domów które w 20 procentach były opuszczone. Architektura ciemnej nieotynkowanej cegły, ciekawe drewniane żaluzje, w ogóle styl budowy dość niespotykany jak dla mnie. Większość domów obstrzelanych, śladów po kulach nikt do tej pory nie zaszpachlował i nikt już nie zaszpachluje. Szkoda że nie posiadam żadnych zdjęć ale sytuacja była taka że Bośnie a przynajmniej od momentu granicy z Chorwacją robiliśmy w deszczu - raz mniejszym raz większym ale jednak w deszczu tak więc nie zatrzymywaliśmy się na postoje a ja kamery nie miałem bo nie było pewności że zaraz nie lunie mocniej. Ubrani w przeciw deszczówki jechaliśmy sobie "widokowo" . W powietrzy czuć było dziwny powojenny klimat wsi i małych miasteczek, który był i towarzyszył im mimo że od czasu zakończenia wojny minęło plus minus 22 lata. Opuszczone domy jak i gospodarstwa pomału zarastały winogronami i innymi dzikimi roślinami.Od lat niczym nie ograniczane panoszyły się po ścianach budynków i wrastały do wnętrz przez okna. Wyobraźcie sobie że jedziemy przez wieś która ma 20 domów i każdy jest opuszczony - może nie każdy ma ślady po pociskach ale w żadnym nie ma żywej duszy. Zastanawiające było dla mnie czemu tam nikt nie mieszka, czemu nikt nie odnowił tych domów, czemu życie nie wróciło do tych wsi i małych miasteczek. Ofca powiedział że po wojnie nikt nie chciał wracać do tych miejsc w których kiedyś mieszkał bo ich domy mogły zostać zaminowane. Wg mnie w przeciągu kilku lat może więcej niż 5 lub 7 ten konflikt się odnowi i wojna na Bałkany wróci od Strony Rosji. Miałem wrażenie że tym ludziom nie zależy na odnowie domów jak bloków. Tak jakby oni przeczuwali że wojna będzie ponownie i nie ma sensu tego naprawiać szpachlować i malować. Mijaliśmy do my w których nad oknami były miejsca okopcone łunami ognia fronty domów były obstrzelane a mimo to ktoś w nich mieszkał a na podwórku stały samochody. Chciałem zrobić kilka zdjęć ale Ofca słusznie powiedział żebym nie rzucał się za bardzo w oczy i żebyśmy zbytnio nie robili tourne po biedzie. Pamiętam jak wspomniał o tym że ci ludzie nie mają pieniędzy na otynkowanie tych domów i na ich ocieplenie. Większość z nich była bez ociepleń ze starymi drewnianymi oknami. Pytanie kto podsycił konflikt i jak doszło do tego że tak skutecznie ludzie którzy kiedyś ze sobą mieszkali zaczynali się wyżynać podczas konfliktu. Mijaliśmy spore pomniki wśród wiosek poświęcone walczącym mieszkańcom, wśród przechodzących mieszkańców wsi nie widać było na twarzy radości. W sumie jeśli wiedziałbym że mojej rodzinie ktoś z ginął w wojnie, mieszkałbym w nadal ostrzelanym domu i szedł ulicą gdzie nadal są ślady wojny to przecież cały czas miałbym w głowie to co się kiedyś stało. Dziwne to dla mnie było - taki trochę masochizm bo przecież jeśli nie zlikwidują śladów wojny i uczą dzieci w szkole która jest ostrzelana mimo że minęło 22 lata to automatycznie wbijają zadrę dzieciakom i ludziom w głowę do tych którzy kiedyś wywołali ten konflikt

        ...Ofca dawaj zdjęcia bo będę musiał się powtarzać, podrzuć zdjęcie tej Holenderskiej ciężarówy na wielkich kołach z Balatonu

        P6080044.jpg

        - - - Zaktualizowano - - -

        ...Pierwsza część przez którą jechaliśmy to była Republika Serbska


        Przez cały czas od momentu wjazdu na Chorwację i dalej do Republiki Serbskiej - nie udało mi się zakodować że mijaliśmy jakieś motocykle - nie chodzi też mi o to że wszystkie nas mijały ale o to że w ogóle czułem się tam jak jakaś atrakcja- nikt tam nie ma takich motocykli a jeśli nas już ktoś mijał to byli to Niemcy lu Czesi na wygłaskanych plakiem ścigantach lub GSach aaaa i jeszcze byli tacy co myją enduro na myjniach - taaak tych też kilku widziałem

        i takich którzy nie myją

        P6090067.jpg
        Ostatnio edytowany przez lemur; 2828.

        Komentarz


          #34
          Te opuszczone domy w CRO zamieszkiwali Serbowie a w Republice Serbskiej były zamieszkane przez muzułmanów Bośniackich,Chorwatów - po wojnie uprzedzenia i nienawiść nie pozwala zamieszkać Serbom w domach Bośniaków,Chorwatom w domach Serbów itd... Dochodzą jeszcze nierozwiązane sprawy własności. Kiedyś w jednej wsi mieszkali Boszniacy,Bośniacy,Serbowie,Czarnogórcy,Muzułmanie Bośniaccy,Albańczycy,Romowie i co ciekawe do dziś wielu ludzi określa się jako Jugosłowianie.

          Relacja w pytkę! Dawajcie dalej!!!

          Komentarz


            #35
            ... Ofccccaaaaaaaaa - dopisz że wreszcie kawałeczek

            ....Nieeeeee????? to jedziemy jeszcze kawałek aż do Banja Luki- mojego ulubionego miasta -

            ...Nie pamiętam co i gdzie jedliśmy i czy w ogóle jedliśmy tego dnia a wiem że na Forum to bardzo ważne więc przejdę do dalszego wątku a mianowicie tego że zaczynało się już pomału ściemniać. Lecimy sobie jakąś droga wyglądającą na główniejszą z większą liczbą pasów i pomału powstaje pytanie gdzie tam planujemy się zatrzymać na noc , pomału szukamy Campu przy drodze lub po prostu dobrego miejsca pod namiot. Pojawia się ogłoszenie więc odbijamy na prawo ale albo coś pokręciliśmy albo po prostu to nie była zjazdówka do tego Campu. No nic lecimy dalej, głowa odchyla mi się od prędkości, niemal nie mogę utrzymać równowagi, Ofca też ledwo trzyma się kierownicy tak zapiżdżamy ale nagle Ofca jakby zwalniał a to dziwne mówie sobie - dziwne bardzoooooo. No ale nic jedziemy dalej Ofca przyspiesza - noooo to już rozumiem.... ale nagle znowu zwalniaaaaa , słychać dziwne dźwięki z jego niemieckiego kosmodromu Gebelsa. Nooo nooo czyżby brak paliwaaa????? nieeeee to nie możliwe przecież ten motocykl nie spala paliwa prawie w ogóle a więc co się może dziać ?????? Nagle główny silnik napędzający Gebelsa milknie potem włącza się znowu. Moje zdziwienie się pogłębia, w głowie szukam już gdzie w moim olbrzymim rogalu spakowałem linę holowniczą na wypadek braku paliwa bo kanister zapasowy Ofcy jest jeszcze pusty. Powstaje kolejne pytanie, czy aby znaleźć linę w moim olbrzymim rogalu będziemy zmuszeni zablokować jeden pas ruchu żeby na wszystko co mieści się w rogalu do wypakowania starczyło miejsca???? Nagle Ofca odwraca głowę - widzę po jego oczach że zdziwienie zamienia się w strach - że jego niemiecki gebels przestał pracować na dobre. Próba odpalenia, jedna druga trzecia i dupa blada- gebels nie odpala. Na w razie dupy i padnięcia aku mam przewody więc nie ma sraczki, lina jest, bezpieczniki i inne ustrojstwa też. Aku co raz słabsze ale moto po którymś razie odpala. Wiemy że coś jest nie tak ale fart że odpaliło, dziś w takiej sytuacji chcemy tylko dojechać do Banja Luki bo to najbliższe miasto i złapać tam nocleg a rano pomyślimy. Jedziemy po woli ale Ofca chcąc przyspieszyć wyraźnie nie może się rozpędzić z tego co widzę za nim - to ma kłopoty jakby z wejściem na wyższe obroty. Moto gaśnie przy podkręceniu gazu. Po pewnym czasie znowu się zatrzymuje, mijamy zatoczkę na którą chcę Ofce namówić do zjazdu żeby było bezpieczniej patrzeć co się dzieje z moto, Ofca nie wiem czemu upiera się że będziemy patrzeć na drodze. Mówię chłopie przecież nas tu rozjadą jak kombajn stonke jak się komuś coś poj..bie w głowie i odbije na pobocze drogi. Wg mnie są dwie albo trzy opcje - albo pompa nie nadąża pompować przy zwiększonej potrzebie i coś się przytyka albo coś może z elektryką przy większym poborze mocy - choć to tylko moje przypuszczenia bo ja elektrykiem nie jestem. Robi się co raz ciemniej, nie mamy pomysłu na nocleg w okolicy bo zaczyna się już miasto więc tereny pod namiot znikają co raz bardziej, nie mamy dogadanego noclegu ani wyszukanego w najbliższej okolicy. Pozostaje opcja awaryjna...

            Komentarz


              #36
              Ciekawie poczytać!

              Niesamowite że tak niedawno i tak blisko urządzili sobie taką wojnę.
              Tu krótko i dość jasno (o ile można krótko i jasno) gość o tym opowiada

              Ciekawie obejrzeć jak się myśli o Bałkanach.

              Komentarz


                #37
                nad tym Balatonem to się jeszcze zgubiliśmy, bo zdążyłem włożyć te moje korki, wsiadam na koń i jadę. Wcześniej powiedziałem Lemurowi, że musimy objechać jezioro od pólnocy i w Siofok odbijamy w lewo, więc specjalnie się nim nie przejmowałem - przecież wie jak jechać, znaki kierują na Siofok. Nawigacje obie nam jakoś*nie działały (nie pamiętam dlaczego), więc rozpisałem sobie na kartce jak jechać, po zakupach wskakuje na koń i ruszam.

                Wiadomo, widokowo. I tak sobie jadę, oglądam te chatki węgierskie, patrze w lusterko po dłuższej chwili - a mojego Speedy Gonzaleza brak. Zatrzymałem się, pale szluga - nic. Ronda po drodze nie było, więc chyba nie leży. Rozpocząłem odwrót pod sklep, gdzie znalazłem Lemura. Za szybko ruszyłem i nie wiedział gdzie jechać - no dobra - od tego czasu nim ruszyłem w bój cierpliwie oglądałem co ta za mną w lusterkach żeby się więcej nie zgubił.

                Na śniadanie były frykasy czyli
                - paprykowa węgierska kiełba
                - papryczki
                - pasta korozott (taka paprykowa, imho jedna z lepszych rzeczy u Madziarów)
                - ten ich pompowany chleb

                bo przelot przez Węgry to jest słaby, ale pojeść to tam można dobrze.

                co do samych Bałkanów:

                - tu nie ma prostych odpowiedzi. kiedyś uparłem się, że to zrozumiem, więc przeczytałem masę książek o tej wojnie. Pogadałem z masą ludzi, śledzę na tyle co się da tamtejsze newsy, oglądam filmy. Mam znajomych Bośniaków, Serbki, Chorwatów - już wiem jedno - tego nie da się*zrozumieć a wypiłem przy tym litry rakiji.

                opuszczone wioski czy domy to po prostu efekt udanych czystek etnicznych, które robili wszyscy wszystkim (tylko w różnej skali, co do której i tak się nikt z miejscowych nigdy nie zgodzi). Właściciele domów albo nie żyją albo nie chcą już tam mieszkać, albo, po prostu nie mogą. Traktat z Dayton gwarantował odzyskanie mieszkania czy domu: no to sobie wracał np. Serb do Slavowoni (czyli tam gdzie była akcja Vukovar) i widział jak jego dom jest CAŁY zdewastowany (nie kabli, rur w ścianiach), często zaminowany a sąsiedzi patrzą na typa jakby to on strzelał do chorych w wukowarskim szpitalu. Może i strzelał, a może uciekł przed wojną. Więc albo to już porzucali albo wystawiali na sprzedaż.

                W miejsce Serba wstaw np Bośniaka w Visegradzie, Chorwata. Nie ma znaczenia.

                Ale generalnie ja tego nie lubie. Nie lubię robić takich zdjęć, nie lubie safari z biedy. Wolę tę wesoła stronę Bałkanów (mimo, że od smutnej nie da się uciec). Zawsze jak ktoś robi zdjęcia rozwalonej wioski przypomina mi się historia mojego kumpla, który z 10 lat temu jechał*przez Bośnie do Monte furą. I się zatrzymali w jakieś opuszczone wsi i zaczęli robić zdjęcia. Po jakimś czasie zatrzymał się samochód z jakimś miejscowymi schabami (kto był na Bałkanach to wie, że tam naród nie jest wychudzony i to nie są hipsterzy w rurkach) z prostym pytanie podbili do mojego kumpla i jego ekipy

                - a jak by u Ciebie w kraju była wojna to byś chciał żeby ktoś sobie robił*foto-safari?
                - no nie
                - to skasujcie chłopaki zdjęcia.

                Jak byłem pierwszy raz w Belgradzie w 2004 bodajże, chciałem zrobić zdjęcie rozwalonego przez NATO budynku sztabu generalnego w centrum i miałem prawie identyczną rozmowę.

                W Węgrzech, gdy jechaliśmy ultra widokowo było jakieś uber oberwanie chmury.

                Ogólnie, Slavonia (czyli ten wschodni kawałek Chorawacji) jeszcze kilka lat temu to było muzeum wojny i bardzo nie lubiłem tamtędy jeździć - ale wiele jednak naprawili. Taki Pakrac to był dosyć mocno straszny, w 2017 wyglądał już znośnie.

                Co do Bałkańskich granic to przekracza się*je normalnie w kasku w 5 minut, co do kolejki to przywalił się do mnie na 5 sekund raz Czarnogórzec w 2014 - odpowiedziałem mu, że deszcz pada i nie będę mókł więc jestem po daszkiem (z uśmiechem). Dla picu kazał mi poczekać minute i przede mnie wcisnął jeden samochód.

                Jak tylko przekroczyliśmy Bośniaką granicę wbijamy do knajpy. Czas na lekcje kulinarna: cevapci z kajmakiem, lepinja + jogurt. No i kawa. Kawę na Bałkanach mają najlepszą na świecie i zawsze do niej tęsknie. Bałkany to mieso z grilla, kawa, burek i rakija więc każdego dnia trzeba zadbać o to. Wybór knajpy też jest oczywisty, gdzieś z boku, nie za czysto, żadnej turystycznej szmiry. Na szczęscie Gradiska to dziura jakich mało więc spokojnie taki lokal się znajdzie.

                Sama awaria przez Banja Luka była trochę słaba. Samą pompę paliwa miałem na zapas, ale nie byłem przekonany czy to jest to. Uczciwie też powiem, że nie przetrenowałem jej wymiany przed wyjazdem - rzuciłem okiem w serwisówkę - wyglądało na łatwą sprawę. Najpierw ogarnąłem nocleg: mam taki patent ze znajomymi - znamy swoje (niskie) wymagania - łóżko do 10 euro, odległość do centrum z buta (żeby po pijaku nie jeździć*taksówkami wieczorami) - w kryzysowej sytuacji wysyła się tylko info o mieście i gotowe.

                Zdjęcia uzupełnie później - zrobię selekcję i wrzuce najpierw na bloga, bo to wstawianie przez załączniki to jest jakaś technologia z XIX wieku i ja nie mam do niej cierpliwości.
                Social media: Facebook | @maku_xtz on twiiter
                Relacje Bośnia 2013 | Bałkany 2012 | Gruzja 2012 | Bałkany 2011

                Komentarz


                  #38
                  Jeśli idzie o trunki to naszej ekipie wchodziło najbardziej takie coś.

                  Raki jakoś nie udało się kupić, albo nie rzuciła się nam w oczy.

                  Komentarz


                    #39
                    ...Halo, Haloooo Warszawa ??? czy ktoś mi pomoże ??? Halo Halo Kielce czy wy wiecie co mogło się posypać w moim niemieckim gebelsie???

                    P6060009.jpg


                    Co tu się ku...rwa mogło spier....olić

                    P6070012.jpg

                    - - - Zaktualizowano - - -

                    .

                    Komentarz


                      #40
                      Zamieszczone przez lemur Zobacz posta
                      [ATTACH=CONFIG]24147[/ATTACH]
                      Będę miał wydatki
                      Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
                      No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
                      sigpic

                      Komentarz


                        #41
                        Junak, ta pompa paliwa stoi po 80-100pln na allegro (i miałem ją ze sobą), drożej dałeś za spawanie wahacza

                        Phone-driven-repairment-procedure w połączeniu z filmem na youtube zaowocowało udaną wymianą (wydawało by się) wadliwego elementu układu paliwowego.

                        ps. ultrahitleroskie to są te moje goretexy. jak wejdę w tym kompleciku na stacje to zawsze mam ultra respekt
                        Social media: Facebook | @maku_xtz on twiiter
                        Relacje Bośnia 2013 | Bałkany 2012 | Gruzja 2012 | Bałkany 2011

                        Komentarz


                          #42
                          Nie no a śmiałeś się ze Zbiga jak wymieniał filtr pompy, to ile Ty przejechałeś tym motocyklem po remoncie u super hiper mechaniora, 2 tys i pompa paliwa siadła?, ale chłam.
                          Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
                          No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
                          sigpic

                          Komentarz


                            #43
                            ... zaraz zaraz Panowie Panowie - wyprzedzę trochę moje opowiadanie i powiem że nie do końca jesteśmy pewni czy to była pompa - ponieważ istniały lub istnieją przesłanki że to nie była pompa. Choć nie wiem czy Ofca później po powrocie wymieniał tą obecną pompe i podłączał tą która niby - lub na pewno była odpowiedzialna za awarie gebelsa. jeśli zmieniał i sprawdzał czy ta stara jest dobra lub zła to mamy prawie na 90 proc odpowiedź że winna była pompa a jeśli nie sprawdzał to za awarie możemy uznać dwa czynniki które złożyły się w jednym czasie na to. ale o tym za czas jakiś - teraz przerwa na reklamę - prosze o zdjęcia czegoś co jedliśmy - jakieś papierki z nazwą firmy czy rachunek z restauracji - no jednym słowem przerwa na blok reklamowy

                            Komentarz


                              #44
                              Pewnie jedliście......

                              thstck_owieczka_jagnie_zwierze_owca_600.jpeg

                              Komentarz


                                #45
                                Zeżarli owieczkę?!

                                Komentarz

                                Pracuję...
                                X