Ogłoszenie

Zwiń
No announcement yet.

Bośnia i Czarnogóra - inpspirowana prawdziwymi wydarzeniami 5-15.06.17r

Zwiń
X
 
  • Filtr
  • Czas
  • Pokaż
Wyczyść wszystko
new posts

    #76
    książka z mapami w takiej skali, że można sobie tracki zrobić samemu. fajnie opisana, ładnie i porządnie wydana, etc.

    czy ta książka zawiera tracki to nie wiem, nie interesowałem się - jeżdżenie po czyiś ścieżkach jest poza moim zakresem zainteresowań i nie mieści się w mojej definicji przygody.
    Social media: Facebook | @maku_xtz on twiiter
    Relacje Bośnia 2013 | Bałkany 2012 | Gruzja 2012 | Bałkany 2011

    Komentarz


      #77
      Fajne klimaty[emoji106]


      Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk

      Komentarz


        #78
        Napisałem do gościa czy ma ślady, zobaczymy.

        Mi natomiast szkoda czasu na błądzenie i szukanie nie wiadomo czego albo zawracanie co 10 km bo jednak tą drogą nie dało rady przejechać, to nie jest przygoda tylko zwyczajne błądzenie i wku..nie się.
        Zapytajcie czeczena czy wjechał na Farcaul, a był pod nim już dwa albo 3 razy tylko że za każdym razem z innej strony .


        EDIT:
        Odpisał, niestety śladów nie ma.

        I still have books in Czech, but I'm working on a translation. German
        translation is complete, English is working. The GPX does not contain
        the DVD tracks. During January or February, a mobile app to navigate and
        will be in CZ, DE and EN language should come out ... You will see the
        routes there. I have not uploaded it to my book yet.
        Ostatnio edytowany przez marcinjunak; 46.
        Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
        No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
        sigpic

        Komentarz


          #79
          ...cytuję Ofcę - "pizdryk czyli niemiecka odpowiedź na cybant (jakbym umiał po niemiecku to bym komuś za to nabluzgał w tej ich fabryce - jak można wsadzać jednorazowy element w takie miejsce - aktualnie mam tutaj zwykły cybant - mam - bo ze sobą wożę): "

          ...jak można - hahaha oczywiście że można a po co mają coś wrzucać na kilka razy - wtedy by się nie kręcił biznes - pytanie głębsze - jak można tyle ściągać taki pizdryk i mieć nadzieję że się go nie uszkodzi i jak można łudzić się że musi być on tam w oryginale - (zamiast zamienić go zwyczajną opaską skręcaną na śrubokręt których wziąłem kilka sztuk również w tym wymiarze na w razie dupy) a oryginalny pizdryk wypi....rolić do kibla - no ale cóż niektórzy wolą oryginały

          ...a klucz to miałem bardziej gówniany niż widoczny na zdjęciach - jakiż ja byłem naiwny że odkręcę te śruby w super losze - i ile mnie to monet kosztowałooooooooo, no nic

          - - - Zaktualizowano - - -

          ... Na tej hacjendzie na której byliśmy w miejscu gdzie byli Ci Czesi był obok camping o którym właśnie mówił Marcin - załączam kilka zdjęć z tej miejscówki ogólnie i tego campingu. Czesi fakt wzbraniali się z piciem jakby w ogóle pierwszy raz mieli pić tak mocny dla nich trunek. My trochę przemieszaliśmy ze 4 piwka plus 4 rakije i znowu widziałem dwie Ofce.

          ...w czasie gdy Marcin śpiiiiii ja o 7 dmej rano robie kilka zdjęć

          AN090310.jpgAN090314.jpgAN090324.jpgAN090326.jpgAN090330.jpgAN090335.jpgAN090345.jpg

          ...zdjęcia z drogi dojazdowej do jeziora - ogólnie prowadziła tam droga asfaltowa ale dość pokręcona agrafkowa z przewagą 90tek. Widoki jak dla mnie dość ciekawe - nie było nudy cały czas zmienność. Minie ta trasa tak się spodobała, że z rana zdążyłem ją zrobić jeszcze raz i wrócić nad jezioro

          P6090064.jpgP6090066.jpgPH000595.jpgPH000607.jpgPH000647.jpgPH000648.jpgPH000654.jpgPH000658.jpg
          Ostatnio edytowany przez lemur; 2828.

          Komentarz


            #80
            droga nad Boracko Jezioro jest faktycznie fajna, ale lepiej uważać - bo to jednak jest turystyczne miejsce i ruch całkiem spory a sama droga bardzo wąska a jeszcze są na niej zwężenia. O tym, że trzeba uważać od razu mi się przypomniało tego samego dnia, gdy jechaliśmy do Lukomiru. Milard zakrętów, wypadam zza winkla, droga szerokości jednego stara a na jej środku golf II (najlepszy samochód świata, wszędzie wjeżdża nawet na stockowych oponach). Prędkość 25km/h, zza zagłówka wystaje słomkowy kapelusz - ledwo wyhamowałem (z mojej widokowej prędkości).

            Zapamiętałem, że dostaliśmy mega słabe śniadanie i że poszedłem robić sobie fotki tego samego campingu co Lemur. Od razu zdecydowałem, że zamiast się bawić aparatem, muszę po prostu w to miejsce wrócić. Spakowałem się i chyba ruszyłem sam. Plan był taki, że Lemur mnie dogoni, ja sobie napstrykam fotek i walniemy kawę w Konijecu przy moście. Tak czy owak, pamiętam, że czekałem bardzo długo, widocznie Lemur się zgubił*czy coś.

            Lukomir już kiedyś obcykałem z Elmirem, moim kolegą z Sarajeva, ale tym razem wjechaliśmy od drugiej strony, więc - wedle starej zasady, droga w drugą stronę to inna droga, ochoczo ruszyłem. Miejscówka jest to świetna, zawsze mnie dziwi dlaczego ludzie mają*taki słaby risercz i cisną na ten Durmitor skoro po drodze mają bardzo podobny teren, w offie, z możliwością wbicia na szczyt dwutysięczni a jakoś, w PL, nie cieszy się popularnośćia.

            Miało być fajnie, pogoda była mega, a tu nagle, nim wjechaliśmy w off, ale już dosyć wysoko (Lukomir to taki highland), w środku jakieś zagubionej wioski X postanowił*się zatrzymać. Te same objawy co przed Banja Luką. Faken. Zepchnęliśmy gada do cienia i klasyk:

            - cześć Omleś, motor mi się spierdolił*w środku niczego
            - Tobie zawsze się musi spierdolić w środku niczego

            To prawda, ze zdalną pomocą Omlesia naprawiłem już*motocykl w

            * Sarkamusz - to wioska w Kirgistanie. Kończy się tam droga, można tylko zawrócić.
            * Pseudoautrada pod Erewaniem, 40 stopni, pod jedynym drzewem w promieniu kilku kilometrów
            * Gdzieś w środku lasu pod Celestynowem, w listopadzie, była 15 i już robiło się szaro
            * i teraz, w Dżepi.

            (i pewnie o czymś zapomniałem)

            Zatrzymali się też Czesi, którzy chcieli nam pomóc i dzwonili do swoich magików z Pragi. Koniec końców wyszło śmiesznie, powodem awarii był, **UWAGA**

            - wycięty czujnik od stopki

            Mianowicie, poprzedni właściciel wyciął czujnik stopki (żeby nie robił problemów), ale zostawił taką uber kostkę bmw, która pozwalała ten czujnik rozłączyć. I ta uber kostka BMW się po prostu rozwaliła. Wycięliśmy nad kostką i pach - czary - mary - X jeździ po dziś dzień.

            Plan na ten dzień mieliśmy bardzo ambitny, bo miał być*Lukomir, a potem stara droga kolejkowa Sarajevo - Pale, ale czasu straciliśmy tyle, że no cóż, będzie rakija i browar w Sarajevie.

            (zostawię miejsce na szyderę Lemura).

            Bo drodze spotkaliśmy jeszcze jakiegoś dzieciaczka na motorynce, zajaranego naszymi motocyklami, więc daliśmy mu wskoczyć na duże sprzęt żeby miał*trochę radochy. Będą z niego ludzie, widać, że ma zajawkę. Obczailiśmy też stare obiekty olimpijskie.

            Trochę mnie zdziwiło, że Lemur nie chciał podjechać offem pod Bielasnice, ale nie wnikałem. Wciskasz się*tam offowymi agrawkami na sam szczyt góry, ja już tam byłem, więc mi wisiało. Potem pojechaliśmy do Sarajeva gdzie w ciemno znalazłem hostel. Miałem w sumie jedno kryterium - żeby do lokali było blisko. W pięknej kamienicy, w jakimś mega mieszkaniu był*hostelik, drzwi otworzyła mi przemiła Pani, która była taka super, że nawet się nie targowałem (a targowałem cenę noclegu w każdym miejscu, w którym do tej pory spaliśmy). Opowiedziałem o tym Lemurowi, który został*na dole pilnować motocykli i teraz wyobraźcie sobie jego minę jak wchodzi na górę i wszystko się zgadza:

            - pani jest sympatyczna
            - pani kocha Polskę
            - pani kocha motocykle
            - pani się*ciągle uśmiecha

            i jeden szczegół: pani ma 60 lat. Aż miło było popatrzeć jak Lemurowi więdnie mina.

            Omles, którego wysłaliśmy pod ten sam adres opowiadał mi później, że Pani prawdopodobnie ma córkę, która jest nieprzeciętnie ładna.

            Chciałem pokazać Lemurowi coś ciekawsze niż lokale na deptaku i zabrałem go do Elvis Cafe na Logaviny - jak ktoś czytał "w oblężeniu" barbary demick to powinien pamiętać. Do kompletu Bośnia grała z kimś w eliminacjach do Rosji, ale niestety - Lemur nie wytrzymał nawet jednej połowy meczu. Mimo remontu, Cafe Elvis to nie jest wylansowana miejscówka, i mimo bliskości do epicentrum świata, nie leży na turystycznym szlaku. Krakowskim targiem znaleźliśmy lokal na deptaku, Lemur obcinał dziewczyny, ja oglądałem mecz. A potem klasyk - zamykają jeden lokal, szukamy drugiego, zamykają drugi, szukamy trzeciego...

            fotki (dużo)

            Czyli nigdy nie lekceważ wyciętego czujnika od stopki. Bo potem się okaże, że czujnik to jest wycięty, ale na wiązce pozostała kostka od tego czujnika i ta kostka padnie od wibracji, i wtedy długo ...


            moje poprzednie wpisy odnośnie Sarajeva i jego okolic:

            Za to, że wbrew wszelkim pogłoskom o islamizacji tego miasta, nadal czuć w nim kosmopolityczny duch. Europejsko ubrane kobiety spacerują po tych samych uliczkach starówki co okryte burkami muzułman...

            Stolica Bośni, tak jak wiele innych miast zmieniła się po wojnie - mieszkańcy Sarajeva, Bugojno, Visegradu, Trebinje, Srebrenicy i innych miast nie wrócili do swoich domów. Zostali w bezpiecznych m...


            i Lukomir z 2013
            Lukomir - wioska położona 1500 metrów nad poziomem morza, do której można dotrzeć tylko jedną drogą. Słynie z tradycyjnej kamiennej zabudowy, na jej końcu znajduje się przepiękny kanion. Moim przew...


            na zachętę:



            tu się zepsuł dzik


            premium quality boozing


            lemur na Dlugo Polje


            należy się odpoczynek, zawsze


            Flip i Flap


            wjazd do Lukomiru


            Młody człowiek, patrzy, chciałby, a nie może
            Ostatnio edytowany przez ofca234; 2529.
            Social media: Facebook | @maku_xtz on twiiter
            Relacje Bośnia 2013 | Bałkany 2012 | Gruzja 2012 | Bałkany 2011

            Komentarz


              #81
              Ta chatka z łatanym dachem robi wrażenie.
              Poważnie - zajebisty klimat.

              Komentarz


                #82
                NIkt tam nie jeździ bo to nie jest na żadnej mapie nawet wymienione jako atrakcja turystyczna. No bo po co pojedziesz na taką wiochę? Oglądać ofce . Nie wiem czy dobrze widzę na zdjęciu ale czyżby lemur śmiał się przez łzy ?
                Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
                No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
                sigpic

                Komentarz


                  #83
                  @ Lemur - na serio nie odkręciłeś nakrętki szczypcami nastawnymi????
                  @ Mjunak - na Farcau pojadę jeszcze ze dwa razy..... i z pewnością nie po jakimś śladzie... - ślady są dla tych co wpadają w panikę kiedy nie ma "płatności kartą,łóżka,pokoju z klimą,basenu,restauracji..... itd." Ja tam lubię pojechać na jakąś wiochę nie wymieniana jako atrakcja....
                  @ Ofca - Lemur to "erotoman gawędziarz" - trzeba go było skierować na Pag do Novalji w CRO lub do Budvy w MNE może tam znalazłby jakąś .... nić porozumienia

                  Komentarz


                    #84
                    ..... kurrr .....wwaaaaaa gdybym miał teraz czas i się nie pakowaaaaaał na impreze sylwestrową - to bym wyprostował całe to matactwo twoje, co za bzduryyyy.


                    ...cytuję " Milard zakrętów, wypadam zza winkla, droga szerokości jednego stara a na jej środku golf II... ledwo wyhamowałem " - opis jak kierowcy rajdowego Formuły 1 - a ileż Ty tam mogłeś mieć tej prędkości - z 15 km na h ?????? to będzie wszystko więc jakież tam "ledwo wyhamowałem" hahahahahaha nie mogę, muszę się położyć na chwilę

                    - - - Zaktualizowano - - -

                    ... cytuję Czeczena "@ Ofca - Lemur to "erotoman gawędziarz" " Wiesz Czeczen wolę patrzeć na piękne kobiety w Bośni niż podglądać sarny w lesie i dziki jak się walą po krzakach przez lornetkę nooo ale cóż - każdy ma swoje upodobania i tajemnice
                    Ostatnio edytowany przez lemur; 2828.

                    Komentarz


                      #85
                      Lemur, a skąd możesz wiedzieć skoro Ciebie tam nie było bo zostałeś gdzieś w tyle? Pewnie jak zwykle robiłeś zdjęcia albo jezdziles w kółko. ☺

                      Skoro hamowalem to on musiałem jechać więcej niż on, ot co.

                      Ja nie mam problemu z tym, żeby się przyznać że jeżdżę wolno, Ty za to zawsze albo robiłeś zdjęcia, albo czekales na coś, albo motocykl za ciężki, albo opony złe. Za każdym razem kiedy na Ciebie czekałem na asfalcie czy w terenie milion powodów. Bardzo to było zabawne, chyba musiałeś się sam przed sobą tłumaczyć.

                      Tak wiec ten tego, to takie autodissy, wiesz?. ☺

                      Junak, widocznie czytamy inne książki I mamy inne mapy i też inne internety. ☺
                      Social media: Facebook | @maku_xtz on twiiter
                      Relacje Bośnia 2013 | Bałkany 2012 | Gruzja 2012 | Bałkany 2011

                      Komentarz


                        #86
                        ..... dobrze dobrze - jest dobrze - atmosfera nabiera temperatury, wreszcie coś się dzieje. Ofca zaczyna pisać regularnie

                        Komentarz


                          #87
                          ...Ofca -jest tak jak mówisz, że jest




                          ...cytuję Junaka " Nie wiem czy dobrze widzę na zdjęciu ale czyżby lemur śmiał się przez łzy ?" - hmmm powiem CI że nie wiem - ale chyba nie płakałem wtedy ze śmiechu

                          ...chodzi CI o to zdjęcie w knajpce ??? - nie wiem gdzie to było zrobione ale chyba nie płakałem ze śmiechu


                          ... a więc to było tak. - Dokańczając opowieść o Czechach - to jeździli na dość ciężkich klocach - były tam dwie duże ST z tych nowych, jeden Kat i coś tam jeszcze, chłopaki generalnie jajcarscy bo pokazali mi filmiki z miejsc gdzie bywali i widać było że mimo że jeżdżą klocami z lodówkami Algidy po bokach to ładowali się w naprawdę zabłotniony teren, wywracali się masę razy na tych filmikach toczyli bekę i jechali dalej co jakiś czas się podnosząc. To była jakaś dobra paka znajomych którzy nie stwierdzili że czas zmienić motocykle na lżejsze i jeździć w offie tylko siłowali się z tymi ciężkimi kobyłami w terenie. Filmiki były z różnych pór roku a więc w zimę też latali. Znali nasze polskie rajdy motocyklowe i planowali się wybrać na Tukana. Walnąłem z nimi po piwku bo rakiją wiśniową pogardzili pogadałem chwilę i poszedłem zobaczyć jak tam mój stan oleju. Posprawdzałem pomierzyłem i stwierdziłem że ucieka tą stroną co wtedy ale nie aż tak dużo jak myślałem że będzie uciekać a więc dalsza podróż nie była zagrożona. Byliśmy w połowie wyprawy wiedziałem już że Gracja odpadła, Albania też odpadała z rankingu i pozostawało Jezioro Szkoderskie ale już też trochę jak przez mgłę było widoczne. Co jakiś czas plany się weryfikowały a to ze względu na pogodę a to ze względu na samoistną weryfikację planu przez dodawanie celów na drodze które stwierdziliśmy że warto odwiedzić. Nie wiem czemu takie miałem wrażenie i nadal je mam że Sarajevo było miastem odwiedzonym przez nas dopiero w drodze powrotnej. W drodze dojazdowej Pod sam wieczór poprzedniego dnia do jeziora Boracko mijaliśmy radiowóz tamtejszej policji - dobrze że zwolniliśmy bo możliwe że byśmy zostali zatrzymani za prędkość choć w sumie nie wyglądało mi to na patrol który ma fotoradar. Następnego ranka Czesi jeszcze byli i pomału się pakowali. Pożegnaliśmy się i ustaliliśmy że Ofca leci sobie pierwszy a ja go dogonię. Zgadaliśmy się plus minus w okolicy radiowozu z poprzedniego dnia. Ta agrafkowa droga od Boracko Jezioro wg mnie jest dość dobrej jakości co do asfaltui dobra do zabawy pod kątem winkli z rana mało aut i w ogóle zbyt wiele aut tam nie minąłem. Kierowaliśmy się w stronę Lukomira. Pogoda była niesamowita, czyste niebo idość duża żarówka się zapowiadała. Więc wypadało by się trochę pospieszyć jeśli chcemy skończyć wcześniej zabawę i zostać na noc w jakiejś hacjendzie. Generalnie wieźliśmy ze sobą namioty bo więcej mieliśmy spać w nich niż w hacjendach ale tak się składało że rozbicie namiotu było mniej opłacalne, skoro za pokój można było dorzucić tylko 2 euraki więcej i spać w klimatyzowanym czystym pokoju. Wracając już do samej trasy - lecimy sobie dobrymi serpentynami drogą wąską nie wąską, Ofca wyczaił drogę na mapie,która będzie prowadziła do Lokomira i będzie to droga wzdłuż zboczy skalnych. Mnie się takie klimaty widzą, mamy też plany odbić w prawo lub w lewo jeśli w okolicy zobaczymy coś ciekawego z krajobrazów- od tak bijemy w ciemno a co dalej będzie to się okaże. Wstępnie trzymamy się trasy i lecimy. Po iluś kilometrach wjeżdżamy coraz wyżej i wyżej , po jednej stronie mamy skalną ścianę a po drugiej dość strome urwisko bez jakichkolwiek barierek - standard tych górskich dróg. Zwalniam i zostaje za Ofcą bo na drodzę pojawiają się kamienie i wolę je widzieć wcześniej niż zastanawiać się jak je ominąć gdy będzie już za późno . Ofca znika mi z pola widzenia za którymś z winklów, za chwilę widzę go jak stoi na poboczu- pytam co się dzieje rotmistrzu a Ofca na to że gebels nie pali, no to mówie ładnie upał jak cholera może coś z temperaturą się dzieje. Po kilku próbach maszyna nie gada. Szukamy miejsca do zjechania na remomnta, mijają nas motocykliści na czeskich blachach ale widać że latają w Offie i są dość dobrze poubierani i maszyny mają dobrze doposażone, nie tak jak ci Czesi z Brackiego Jeziora. Zatrzymują się i pytają czy wszystko ok - bo po naszych mordach można było domyśleć się że jest nie OK. Mówimy że się coś zesrało i czy by nie mogli popatrzeć co i jak. Zjeżdżamy na czyjąś posesję.

                          P6090068.jpgP6090070.jpgP6090069.jpgP6090073.jpgP6090072.jpg

                          - - - Zaktualizowano - - -

                          ... Czesi bardzo mili i pomocni, podzwonili do swoich fachurów zanim rozdłubaliśmy do reszty moto i później ponownie do jakiś kolesi co też jeździli u nich na takich maszynach. Na przedostatnim zdjęciu Ofca trochę widać że jest trochę stargany tą niespodzianką niepalącego gebelsa. Rozbroiliśmy maszynę i z pomocą miernika zaczeliśmy sprawdzać co i jaki czy jest prąd a gdzie nie ma itd itd. Jeden z Czechów podszedł i pyta czy się napije wody no mówie ch...uj tam napije się niby mam swoją ale jak częstuje to się napije bo pomyśli że się nie potrafię zachować. Walnąłem dobrego chausta wody i nagle mi oczy chce wywalić z czaszki a gardło samo się zamknęło. Kur....waaaaa dał mi rakiję do wypicia - nieeeeeee no ale już ją przełknąłem, Rakija gorąca jak cholera a my jeszcze w słońcu. niech go szlag i to jeszcze ten smak szamponu którego nie trawię Ta butelka też jest na zdjęciach - otttttt zwyczajna mineralna. Czesi sobie tak jeździli po tych serpentynach i ją popijali - hahah szkoda że tych Czechów nie spotkaliśmy na nockę w tym hotelu bo z nimi to byśmy mogli walnąć.
                          Ostatnio edytowany przez lemur; 2828.

                          Komentarz


                            #88
                            ....wbrew pozorom naprawa sprzęty poszła dość szybko miałem wrażenie że trwało to 1 do maks 1,5h połączyliśmy jakieś przewody, zaizolowaliśmy, podziękowaliśmy Czechowi który dużo nam pomógł bo posprawdzał ten cały temat zapakowaliśmy mandżury i pomału się zwijaliśmy. Kobieta z posesji podpytała czy nie chcemy zostać na chwilę i wypić kawy ale nie mieliśmy czasu za bardzo. Widzę że ten naród jest bardzo gościnny, pomocny - stawiam że jakby naprawa miała potrwać dłużej to spokojnie by nam zaproponowali nocleg u siebie. Lecieliśmy dalej wzdłuż wijącej się drogi coraz wyżej i wyżej z nadzieją że już ani Ofcy ani mnie nie posypie się maszyna. Pytanie co było przyczyną u Ofcy czy tylko ta kostka do czujnika stopki czy również pompa.Mogło być tak że wymieniając pompę poprawiliśmy przez przypadek styki w tej kostce zwyczajnie nią poruszając nawet o tym nie wiedząc a mogło być również tak że była to wina pompy a później zawinił czujnik - czujnika jak to się potocznie mówi . Moja locha zbytnio się nie pociła ku mojej uciesze a więc lecimy dalej z lekką duszą na ramieniu, że teraz będziemy wjeżdżali w tereny bardziej dzikie w których cywilizacji będzie zdecydowanie mniej albo wcale . Zatankowani dość mocno lecimy w stronę Lukomira, droga co raz bardziej górzysta i tereny bez jakiegokolwiek domku. Cały Lukomir i jego tereny poboczne sprawiały wrażenie niesamowite, raz tylko minęliśmy pasterza z owcami na trasie i może maks jeden samochód no może dwa które widać było z daleka a więc można tam cisnąć na prawdę dość szybko po pięknie kamienisto żwirowej drodze. Jedzie się u podnóży wysokich gór, wzdłuż całych tych formacji skalnych co robi niesamowite wrażenie - żadne zdjęcie tego nie odda ani film - jak dla mnie rewolucja ale to też brało się stąd że wcześniej takich krajobrazów nie widziałem i nie byłem aż tak blisko jadąc tam na moto mimo, że jestem często w górach ale to całkiem inne krajobrazy.


                            P6090077.jpgP6090078.jpgP6090079.jpgP6090081.jpgP6090082.jpgP6090083.jpgP6090084.jpgPH000677.jpgPH000680.jpgPH000687.jpgPH000724.jpgPH000740.jpgPH000769.jpgPH000804.jpg

                            - - - Zaktualizowano - - -

                            ... kilometry krętych żwirowych dróg bez niemal jednego auta, maks dwa jeepy minęliśmy no i naszych Czechów. Podziękowania dla Ofcy że ujął to miejsce na naszej mapie podróży bo jak dla mnie miało to klimat. Sama wioska składała się z może kilkudziesięciu domów, większość które widziałem było zbudowane z kamienia, kilka było remontowanych. Dojechaliśmy do końca drogi do miejsca gdzie zaczyna się dość mocny spadek terenu i kończy się doliną lub kanionem , nie wiem bo nie schodziłem dość nisko a góra dość mocno zawija i nie widać co jest dalej, na pewno dalsza wędrówka jest dla pieszych bo widać było szlak który prowadzi wzdłuż skarpy. W jednym z domów była agroturystyka gdzie można było zjeść i chyba zostać na noc i zobaczyć tą chatę od środka jako muzeum - przynajmniej miałem takie wrażenie. Przyjęła nas bardzo miła dziewczyna mówiąca po angielsku i zaprosiła na posiłek do chaty. Warunkiem było ściągnięcie butów, mówię Ofca - jak ściągniemy buty po całym tym upale i trasie to przecież wszyscy umrzemy jak w Czarnobylu. Ofca pomyślał i mówi - racja zjedzmy na dworze tam będzie bezpieczniej z naszymi kozakami. Tak więc zamówiliśmy posiłek na dworze, jakaś kiełbasa ser i lemoniada. Odpoczeliśmy chwilę, napodziwiałem się stylu budowy tych domków i czas było wyjeżdżać. Wioska praktycznie jakby wyludniona, w sumie nie dziwne - kto by chciał tu mieszkać - na końcu świata więc pewnie pomału pomału wszyscy stąd wyjeżdżają. Jak dla mnie to miejsce było magiczne, dzikie, ja zdecydowanie wolę takie miejscówki niż zwiedzanie miast, zamków,kościołów i pałacyków ale każdy ma swoje miejsca i swoją architekturę którą lubi oglądać więc nie chcę szczególnie namawiać do zwiedzania tego miejsca. Dodatkowym atutem tej okolicy są drogi na których nie ma jeszcze grama asfaltu i można na nich polatać bez obawy że zaraz się skończą. Od każdej z dróg można było odbić w kolejną czy to w prawo czy w lewo a więc zabawy może tam być na pół dnia. Co do tego szczytu to faktycznie sie nie zdecydowałem, nie wiem czemu jakoś może już miałem dość na dzisiaj takiej jazdy, nie pomyślałem że może to być kręta droga - ta na szczyt a takich żwirowych długich miałem już na dzisiaj może dość tak więc Bjelasnice odpuściłem.

                            - - - Zaktualizowano - - -

                            ...Nie miałem jakoś weny na zdjęcia tej wioski tak więc nie mam ani jednej foty - trzeba cisnąć Ofce o zdjęcia. Po posiłku kierujemy się w stronę Sarajewa, przelatujemy przez miasteczko z obiektami olimpijskimi, opuszczonymi i zniszczonymi przez wojnę, proszę Ofce żeby pokazał mi skocznię i to co zostało zniszczone najbardziej, podjeżdżamy do tychże obiektów ale nie jest to zbyt bliska odległość więc tak na prawdę nie robi to zbyt dużego wrażenia,kiedyś słyszałem o tym że to jest to warte zobaczenia ale nie ścieło mnie z nóg więc jeśli ktoś chce to zobaczyć to wg mnie nie jest to warte polecenia. Obok opuszczonych obiektów są pobudowane nowe luksusowe miejsca hotelowe dla kasiarzy - w zimie żyją a poza sezonem szczelnie pozamykane drewnianymi okiennicami- niestety nie mam zdjęć, mam tylko kilku opuszczonych i niedokończonych pensjonatów z okolic.

                            PH000832.jpgPH000833.jpgPH000835.jpg

                            - - - Zaktualizowano - - -

                            .... Pomału wpadamy na tereny coraz bliższe Sarajewu, dość mocno widać tutaj wojne mimo że minęło ponad 22 lata od konfliktu. Sporo opuszczonych niegdyś fabryk i magazynów, hal i budynków, na wielu są dość liczne ślady po kulach.

                            PH000837.jpgPH000840.jpgPH000861.jpgPH000865.jpg
                            Ostatnio edytowany przez lemur; 2828.

                            Komentarz


                              #89
                              ... Samo Sarajewo przypominało mi trochę zabytkowy Kraków i starówki z kamienicami. Podobnie jak w Kraku jest sporo kamienic opuszczonych i zniszczonych, zostawionych samym sobie. Ofca wyszperał jakieś dwa hostele, mnie tam było bez różnicy, nie jestem zbytnio wymagający, jeśli ma być hacjenda to dobrze jak będzie prysznic i jakieś łóżko, resztę mam więc bez bólów. Wybrał hostel w centrum więc na wieczór mamy blisko na jakieś piwko, a że ja lubię popróbować jakie piwerka są do degustacji to w myśl tej intencji bierzemy pierwszy lepszy hostel nie szukając cudownych warunków. Ofca pyta czy może być tu - mówię może być co zmieni to że znajdziemy lepsze warunki jak w tym całym szukaniu upocimy się jak świnie i stracimy masę czasu. Ofca zachwycił się w tym hostelu jakąś emerytką o czym mi nie powiedział że kobita ma już swoje lata, mówi patrz ta pani macha nam z okna, bardzo fajna babka lubi motocyklistów i wie o Polsce, bardzo fajna babka. Myślę sobie babka jak babka, przecież spał z nią w jednym łóżku nie będę możemy brać ten hotel. Nie miałem na głowie moich przezroczy więc nie widziałem kto nam tam macha. No ale tak nakręcił mi bajerę jakby to była jakaś wyczesana 30 cha - mówie dobra pakujemy te nasze toboły i idziemy. Najgorsze było to że jak się ładowaliśmy do tego hotelu to miałem wrażenie że wchodzę piechotą na 38 piętro w kamienicy, ku...wa ileż jeszcze tych pięter, myślałem że zdechnę, patrzę kto nam otwiera drzwi a tu jakaś faktycznie mocna emerytka. Kobitka fajna ale żeby z tego względu, że ma 60 lat to się nie targować o 4 euro chociaż ???? to już nie rozumiem a przecież wszędzie Ofca negocjował dobre ceny i jeszcze nam szamponu polewali zazwyczaj. Powiedział że taka cena i koniec. Za noc z emerytką zapłaciliśmy po 60 zł od głowy w przeliczeniu - to była najdroższa noc na całym wyjeździe Noooo nic, po prostu Ofca jak z nią rozmawiał to się rozpływał jak makaron Lubella Zaparkowaliśmy chwilowo po drugiej str ulicy ale ja się cykałem, że z rana nie będzie po motocyklach ani śladu więc wyszukaliśmy parking po 20 zł od moto i tam zostawiliśmy, wolałem nie ryzykować choć Ofca mówił że tu się takie akcje nie zdarzają jednak wolałem zostawić na strzeżonym.

                              PH000842.jpgPH000852.jpgPH000856.jpgPH000868.jpgPH000873.jpgPH000891.jpgPH000894.jpg
                              Ostatnio edytowany przez lemur; 2828.

                              Komentarz


                                #90
                                z tym radiowozem to zapomniałem, ale to w sumie jest taka mała opowieść o Bośni.

                                Taki rebus:

                                - wioska, w której większość domów jest spalonych i opuszczonych
                                - cerkiew (ale może być meczet lub kościół), zazwyczaj działająca
                                - radiowóz

                                najczęściej to ten radiowóz jest po to, żeby tej cerkwi pilnować. dziś okolice Konijecu są zdominowane przez Bośniaków, nasz gospodarz mówił nam, że te wioska była przed wojną serbska i Serbowie sami, odchodząc, spalili te domy.

                                jeżeli ktoś kiedyś zdecyduje się jechać w te rejony to polecam NAJPIERW obejrzeć tereny olimpijskie a potem Lukomir i wtedy odbiór będzie lepszy. Po prostu, Lukomir jest mega kozacki i później, te tereny olimpijskie nie robią wrażenia. Warto też wjechać, przy dobrej pogodzie, na Bielasnice. Fajny widok jest, nawet trochę widać Sarajevo.





                                ps. Ostatnie zdjęcia to lemura to chyba jest aleja snajperów.
                                Social media: Facebook | @maku_xtz on twiiter
                                Relacje Bośnia 2013 | Bałkany 2012 | Gruzja 2012 | Bałkany 2011

                                Komentarz

                                Pracuję...
                                X