Ogłoszenie

Zwiń
No announcement yet.

Bośnia i Czarnogóra - inpspirowana prawdziwymi wydarzeniami 5-15.06.17r

Zwiń
X
 
  • Filtr
  • Czas
  • Pokaż
Wyczyść wszystko
new posts

    Tak, dobrze to piszesz gej-sy
    Durmitor jest fajny, jest tam jeszcze kupe szutrówek i całkiem dzikich miejsc gdzie nawet nikt nie chodzi oprócz owiec i ich pasterzy, Zbigu płakał jak po mokrej trawie przyszło jechać na scorpionach. Żeby wszędzie zajrzeć to spokojnie 2 dni można się kręcić. Najgorzej tylko z pogodą bo w czerwcu jeszcze zimno, w lato gorąco i burze walą z piorunami, no ale jak jest dobra pensjuna a nie jakaś psia buda to można siedzieć .
    Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
    No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
    sigpic

    Komentarz


      ... nie no coś tam było chyba oprócz psiej budy ale w sumie dla mnie jak jest prąd to już jest ok i dobre jadło z piwkiem - więc pewnie wrócę tam i poprawię ten cały Durmiotor Najcjonale Park

      Komentarz


        ...muszę dodać jeszcze, że ciekawie opowiadała ta Wietnamka czy Koreanaka- nie pamiętam skąd ona była. Jej perypetie i miejsca które widziała to na prawdę był temat na książkę z tego co zrozumiałem to już dość długo tak jeździła i zwiedzała kraje. Bałkany miała chyba całe zjeżdżone bo jakiś długi czas pracowała w jednym z krajów bałkańskich. Z tego co pamiętam i jeśli dobrze to przeliczyłem to żeby wybrać się swoim skuterem poza rodzimy kraj to kazano jej zapłacić około 22 tyś zł w przeliczeniu na nasze żeby w ogóle mogła wyjechać a więc mówiła, że całą kasę którą miała zebraną na podróż musiała wydać na tą opłatę. Była to jej chyba któraś z kolei jako podróż po świecie. Jej skuter wyglądał dość komicznie na żywo, masa toreb, kanister zapasowe kółeczko, które pasowało pewnie do tyłu jak i przodu, bańka z olejem i paliwem - zabawne a jednocześnie budzące podziw. Pytaliśmy się czy nie boi się tak podróżować, odpowiedziała,że generalnie miała tylko kilka sytuacji gdzie czuła się zagrożona a w większości krajów spotyka się z entuzjazmem. Odpowiem na niezadane pytanie - nie, nie była to mega lufa - raczej krępej budowy ciała i dość niska - nie obrażając niczyich gustów ani urody. No ale szczerze - czy mega lufa miała by na tyle odwagi i fantazji żeby objechać świat na skuterze ??? no chyba nie, bo gdzie by jej się w tych pakunkach zmieściła lampa do wypalania paznokci lub np wiadro tapety do elewacji na twarz. To wręcz nie możliwe. Xiang Xiong - miała jedną kamerkę przyczepioną do kasku i aparat do zdjęć i pewnie zrobiła ich miliony plus kilometry filmów. Z usterek jakich doznała to była uszkodzona prądnica jeśli to była prądnica bo chyba ktoś ją tam wykiwał przy naprawie i coś jeszcze ale już nie pamiętam. Ciuchy miała raczej już mocno zmęczone - zwyczajna kurtka i spodnie. Nie widać po niej było, ze ta jej wyprawa jest mocno sponsorowana i mijając ją na drodze w życiu bym nie powiedział że jedzie bóg wie skąd.
        Ostatnio edytowany przez lemur; 2828.

        Komentarz


          ... nie ma Ofcy więc dopiszę jeszcze kawałek-


          ....Zakończyliśmy dzień przejazdem przez skalne tereny w Durmitorze, później dość ofita objado-kolacją i kilkoma piwkami. zatankowani w miarę do pełna postanawiamy odwrót już w stronę PL. Odpadło Jezioro Szkoderskie, Albania i Grecja. Szkoda wielka no ale taka rzeczywistość. Zastanawiam się z rana o 6 stej czy by nie lecieć z powrotem do kanionu rzeki Pluzine lub jeziora Pluzine lub kanionu rzeki Pivsko lub jeziora Pivsko - myślę że się już nikt nie przyczepi - zawarłem prawie wszystko w celu porobienia zdjęć bo wg mnie to miejsce jest niesamowite. Rezygnuje jednak z żalem bo nie wiem jakie kilometry planujemy zrobić i w jakim terenie i obawiam się że może mi nie starczyć paliwa na trasie którą planujemy. Widać, że w nocy był przymrozek i wiał dość zimny wiatr ale dzięki temu wywiało skutecznie buty, które zostawiliśmy na zewnątrz z obawy że jeśli będą spały z nami w pokoju to niestety z rana możemy się już nie obudzić Zamawiamy śniadanie - ja chyba wziąłem to samo na śniadanie co wczoraj na obiad, pakujemy się i pomału żegnamy z naszą znajomą od skutera wybierając inną drogę w innym kierunku. Ofca załączy zdjęcia z posiłków i z koleżanką . Po przejechaniu kilku km asfaltem pojawia się już szutróweczka i powstaje pytanie którędy dalej bo droga się kończy i zaczynają się pustkowia. Wbijamy trasę w w google maps i wybieramy chyba opcję rowerową - pojawiają się trzy szlaki - na pałe wybieramy jeden z nich i lecimy. Droga ciągnie się raz szutrem raz łąką bez praktycznie żadnego śladu, wychodzi na to że tamtejsza droga jest rzadko lub wcale prawie nie uczęszczana. Mijamy krowy jakby z dzikich stad choć pewnie są czyjeś. Przejeżdżamy przez na prawdę dzikie miejsca a patrząc na horyzont to na bank przez 5 do 8 kaemów nie widać żadnego zabudowania. Dojeżdżamy do jednej chatki dość dobrze wyremontowanej z której wychodzi starsze małżeństwo, oczywiście jesteśmy atrakcją. Ofca pyta łamanym senegalskim czy dobrze jedziemy gość mówi że oczywiście jedziemy w dobrym kierunku , mówi że jeszcze trochę będzie droga słaba a potem już luksus. No to ładnie sobie myślę - po pierwsze jedziemy łąką lub lasem i ja tu żadnej drogi nie widzę - jadę po prostu za Ofcą a on pewnie po ala nitce na telefonie i niby potem ma być ten luksus a teraz to jest niby co ??? bo to nawet nie była droga polna gdzie widać by było że kiedyś jakieś woły z wozem jechały. Zaproponowali nam po szklance soku, ja z niepewnością wypiłem szklaneczkę - sok dobry ale patrząc jak ci ludzie wyglądali i jak byli ubrani, do tego silne braki w uzębieniu kazały mi sądzić wstępnie że szklanka będzie równie czysta jak oni sami no ale okey szklanka była w miare przejrzysta i dzikiego srania po tym soku nie miałem. Lecimy dalej po krzakach po kamieniach po łąkach, wpadamy na jakieś wąskie przecinki wśród lasu, pojawiają się jak dla mnie dość strome zjazdy po śliskich kamieniach ukrytych w trawie gdzie waga Super Lochy i bagażu w ogóle nie sprzyja no ale pomału pomału na listonosze ze zgaszonym silnikiem lub z zapalonym o sprzęgle i hamulcu staczam się powoli bo po prawej jest strome urwisku i jakbym tam pierd...olnął to wołami bym Lochy stamtąd nie wytargał.

          P6120199.jpgP6120200.jpgP6120202.jpgP6120208.jpgP6120210.jpgP6120211.jpgP6120214.jpgP6120215.jpgP6120218.jpgP6120219.jpg
          Ostatnio edytowany przez lemur; 2828.

          Komentarz


            Bardzo mi się podoba wasza wędrówka, nie za dużo asfaltu i też nie za dużo ofu w którym nie czuje się z byt dobrze, ale za to dużo gór które bardzo lubię i których sporo przeszedłem na nogach z plecakiem, super jest to że omijacie główne szlaki turystyczne tempo też mi odpowiada

            Komentarz


              ....dołączę jeszcze kilka fotek zanim Ofca się obudzi i coś dopisze i napiszę o kolejnej awraii gebelsa Ofcy -z ostatniego zdjęcia - no taa awaria to już była przesadą - moje wku...wienie było wtedy maksymalne


              PH000235.jpgPH000240.jpgPH000269.jpgP6120207.jpg

              - - - Zaktualizowano - - -

              .... nie no żartowałem - nie było już żadnej awarii u gebelsa - po prostu mi zdjęcie spasowało - wyglądało jakby Ofca nie dowierzał, na tym zdjęciu że coś się posypało po raz kolejny i to w szczerym polu
              Ostatnio edytowany przez lemur; 2828.

              Komentarz


                ...Trasa rowerowa, którą wybraliśmy doprowadza nas do granicy z Bośnią, wyjeżdżamy prawie w tym samym miejscu w którym przekraczaliśmy granicę. Przejeżdżamy most i już jesteśmy w Bośni. Dość długo lecimy lasem, szutrowymi drogami, ja nie zauważam tabliczek z minami które podobno były przy samych drogach dopiero na jednej z dużych bram za którą była długa szutrowa droga zauważam tablicę metr na metr że uwaga miny. Tej tablicy z kolei nie zauważa Ofca. I tak lecimy drogami które na poboczach mogą być zaminowane. Dojeżdżamy do małego miasteczka i znów widać ślady po kulach na domach i innych budynkach. Ludzie jacyś smutni, zatrzymujemy się w okolicy oznaczenia z minami rozmieszczonymi w pobliskim terenie.


                P6120222.jpgP6120223.jpgP6120224.jpg

                - - - Zaktualizowano - - -

                ... łapiemy nocleg w hmmmm no właśnie... ale mam zdjęcie

                P6080062.jpg

                - - - Zaktualizowano - - -

                ...później sobie przypomnę. motocykle do garażu, szybki prysznic i idziemy na miasto coś zjeść i po całym dniu napić się piwka. Trasa była dość spora, dość ciepło i nie deszczowo. Motocykle się sprawowały bezawaryjnie, u mnie nie było wycieków większego niż normalnie a więc nie miałem już obawy że nie dojadę. Wcześniej na trasie zatrzymaliśmy się na obiad gdzieś po drodze i tak żałuję że nie zrobiłem zdjęcia kibla. Łazienka bardzo mocno peerelowaska ze spłuczką zawieszoną pod sufitem i kiblem na wysokim podeście wymurowanym tak więc zwyczajny kibel był na wysokości montowanych pisuarów żeby skorzystać z niego z dwójki to trzeba by było chyba siedzieć na nim bokiem no bo normalnie to tego nie widze a na jedynce korzystało się z niego jak z pisuaru cholera że nie zrobiłem zdjęcia

                - - - Zaktualizowano - - -

                ...Na mieście wydawało się być dość gwarno i w miarę klimat zachęcał do łażenia od knajpki do knajpki choć miałem wrażenie że wszyscy się na nas patrzą i widać że jesteśmy mocno nie stąd. Posiedzieliśmy przy piwku koło rzeki, zjedliśmy obiado kolację i ruszliśmy dalej w "miasto" . Zdjęć z nocnego wypadu nie mam ale za to następnego dnia dość sporo przeszliśmy w poszukiwaniu Pekary - czyli piekarni gdzie można było dostać burki z jogurtem. Ofca ma sporo zdjęć z tego miasteczka i tubym prosił o wrzucenie kilku fot bo ja jakoś nie miałem już weny na zdjęcia i nie brałem aparatu a tak na prawdę było co fotografować. Tradycyjnie w miasteczku czas po wojnie się zatrzymał a do tego składało się ono z tylu absurdów budowlanych i architektonicznych że na prawdę można się było zastanawiać co autor dzieła miał na myśli - mówię tu np o wybudowaniu świeżego domu jednorodzinnego pomiędzy wysokimi na 4 piętra kamienicami okalającymi go zewsząd. Nocleg który mieliśmy był jednym z ostatnich, później został jeszcze nad Balatonem z milionami komarów irobactwem utopionym w umywalkach - to był ten gorszy camp po drugiej str. Balatonu.

                - - - Zaktualizowano - - -

                ...Opuszczamy miasteczko z charakterystycznym kamiennym mostem, droga powrotna wydaje się być już nudna, być może jest to dlatego że to powrót a może dlatego, że takich widoków jak w Czarnogórze już nie ma i wjeżdżamy na tereny co raz bardziej płaskie i takie które są droga przelotową. Staramy się jak najszybciej dotrzeć do miejsca docelowego nad Balatonem. Ooooo już wiem to miasto z mostem w którym nocowaliśmy to był Wyszehrad w Bośni i chyba tego samego dnia dojeżdżamy nad Balaton a więc około 544km przejechane - dupa odparzona i generalnie ku...wa pół drogi już jechałem na stojąco bo tak miałem dość tej trasy po asfalcie. Zero ruchu w terenie i ciągła monotonia. Tadycyjnie jak wpadliśmy na Węgry to nic innego jak tylko kukurydza dookoła na polach i proso dla papug posadzone kilometrami, no normalnie do wyrzygania. Dojeżdżamy nad ten obesrany Balaton - poraża mnie jego wielkość ale campy - obrzydziły mi to miejsce na lata, niby kasiore powinni robić na tych Niemcach tam ogromna i powinno być to porobione jak w Bośni czy Czarnogórze a tam nadal wczesny gorbaczow w łazienkach i powypalana trawa od słońca. Nad Balaton dojeżdżamy pod wieczór,rozstawiamy namioty ale tak mi się nie chcę że wolałbym spać chyba pod gołym niebem. Cały usyfiony ze zmęczenia jazdą lece na szybki prysznic bo zapowiada się burza albo tylko mi się zdaje. Walka z komarami w kiblach no i wreszcie jest już chwila na piwko nad samą wodą. Dobrze jednak że się zdecydowałem na spanie w namiocie bo w nocy zrywa się taki wiatr że normalnie jakby mnie nie było w środku to na bank namiot by gdzieś odleciał. Wstaję rano i pakuje się pomału albo nawet bardzo pomału bo wiem że mam sporo czasu. Plan na dziś dojechać w najgorszej opcji do Cieszyna, ja jednak planuje oderwać się od Ofcy i jechać dalej do swojej hacjendy bo normalnie już mi nie pasuje ten zasrany asfalt i piłowanie nim jeszcze drugi dzień. Jednak droga jakoś nie ucieka do tego jeszcze pieprzy sie coś nawigacja raz jest sygnał a raz nie ma. Będąc na Słowacji decyduje się że jednak lece z Ofcą do Cieszyna gdzie mamy się spotkać z mechanikiem Ofcy który z kolei leci plus minus w te tereny z których wracamy.
                Ostatnio edytowany przez lemur; 2828.

                Komentarz


                  Fajnie a to czyta!!

                  - - - Zaktualizowano - - -

                  Fajnie się to czyta!!

                  Komentarz


                    ...dojeżdżamy do tego samego hotelu w którym na samym początku umówiliśmy się z Ofcą i gdzie zaczęła się cała wyprawa. Po rozpakowaniu dołączamy do mechanika i jego kumpla na mieście ( bo lecą we dwóch na Czarnogórę) W poszukiwaniu jakiejś osławionej knajpy ruszamy dalej w miasto. Cieszyn nie mogę powiedzieć - wywarł na mnie wrażenie bo ma klimat po prostu z tymi swoimi kamienicami ale po za tym kolejne wymarłe miasto w PL.

                    P6150240.jpgP6150241.jpg

                    - - - Zaktualizowano - - -

                    ...cholera zanim był Balaton a potem Cieszyn po Balatonie to jeszcze przejechaliśmy chyba przez Osjek ale nie jestem pewien czy na pewno przez Osjek i tam coś żarliśmy ale to było słabe kulinarnie więc nie wyryło się w mojej pamięci, porównywałem zdjęcie elewacji budynku koło którego szła ta dupa i na googlach odpowiadało to kolorowi elewacji budynków właśnie z Osjeka więc chyba to było to miasto i jakoś pamiętam ten kościół tak dość specyficzny - więc stawiam że to był Osjek a potem Balaton

                    a to dupera z OsjakaP6130230.jpg

                    - - - Zaktualizowano - - -

                    ... dupery w Osjeku musze przyznać, że też były dość atrakcyjne jednakże nie aż tak jak w Banailuce

                    .., Z rana w obawie że mam jeszcze promilaż we krwi postanawiam połazić sobie po mieście i trochę pooglądać jak to sobie Niemcy urządzili i co tu pobudowali. Po powrocie po raz ostatni pakuje ten ogromniasty wór zwany rogalem tradycyjnie zanim to wszystko zniosłem z drugiego piętra tego hotelu to już byłem upocony jak świnia. Pozapinałem miliony kilometrów linek, pasów i zabezpieczeń antykradzieżowych mojego bagażu i wbiłem w navi trasę. Wstępnie lecieliśmy z Ofcą na jego navi w tel ale po iluś tam kilometrach jakoś stwierdziłem że kręcimy się w kółko i że w ogóle mam wrażenie jakbyśmy jeździli po podkieleckich ogródkach działkowych a nie zmierzali w kierunku Cesarstwa Kielceckiego. Odłączam się od Ofcy dziękując i żegnając się z nim. Jadę sam i wydaje mi się że nic się nie zmieniło, navi może trochę inaczej prowadzi niż tel Ofcy ale nadal jakoś kręcę się jak w betoniarce a kaemy nie ubywają. Wreszcie wypadam na jakąś drogę ala szybkiego ruchu i pomału pomału ściorany tym wyjazdem lece już po właściwej drodze. Znowu te pie....przone spojrzenia ludzi - ku...wa jak on jest zapakowany - jakby wracał z Albani do której nie dojechał. Już nic nie odpowiadam nawet w myślach, nie mam ochoty już poprawiać bagażu który od gównianego asfaltu trochę sie poprzesuwał. Udaje mi sie dojechać bez jakiś zatrzymać na drodze choć wiem że jechało za mną na całej trasie kilku tajniaków i kilku mnie podpuszczało. A więc bez mandatu dojeżdżam do mojego Garage zostawiam co mogę a co muszę zabieram. Zawsze jak wracam do Kielc po dłuższej nieobecności - to mam takie dziwne odczucie że to nie jest moje miasto,że niby je znam ale za każdym razem jest jakby było obce - może to efekt nie bycia w nim przez czas dłuższy niż tydzień. Otwieram drzwi od chałupy - i tu już tradycja - kwiatek do reanimacji z braku wody, ogólnie klozet w powietrzu po nie wietrzeniu chałupy przez tydzień i znowu ten zasrany gówniarz drze japę za ścianą a na dole sąsiad odbija żonie na czole nazwę Cersanit o kran w kuchni lub łazience. No ale nic pozostają zdjęcia po chwilowo innej rzeczywistości Bardzo dziękuję widowni za cierpliwość w czytaniu i czekaniu i przepraszam za opóźnieniu w pisaniu kolejnych odcinków no ale niestety nie zawsze jest czas
                    Ostatnio edytowany przez lemur; 2828.

                    Komentarz


                      Te spojrzenia ludzi są właśnie najciekawsze.
                      Długo nie zapomnę miny i wzroku celnika Węgierskiego patrzącego na mnie.
                      Wjechałem przed szlaban, ten on wyszedł ze swojej budki i patrzy... przeleciał z góry na dół motocykl, potem ten sam ruch głowy skierowany w moją stronę i taki wyraz niedowierzania i politowania na twarzy.
                      Ciekawi mnie co sobie mógł myśleć...

                      Super relacja okraszona spora ilością zdjęć, warto było czekać do końca.

                      Komentarz


                        Cały Lemur:

                        nocleg był w Visegrad (tam gdzie ładny most), wklejone zdjęcie jest z Konijec (tam też jest ładny most).

                        uzupełnię w wolnej chwili resztę
                        Ostatnio edytowany przez ofca234; 2529.
                        Social media: Facebook | @maku_xtz on twiiter
                        Relacje Bośnia 2013 | Bałkany 2012 | Gruzja 2012 | Bałkany 2011

                        Komentarz


                          Zamieszczone przez ofca234 Zobacz posta
                          Cały Lemur:

                          nocleg był w Visegrad (tam gdzie ładny most), wklejone zdjęcie jest z Konijec (tam też jest ładny most).

                          uzupełnię w wolnej chwili resztę

                          ... no właśnie coś mi się nie zgadzała liczba przęseł ale myślałem że to może w aparacie jakaś funkcja rybiego oka się włączyła - no nic - poszukam później zdjęć stamtąd. Takie już uroki moich opowieści
                          Ostatnio edytowany przez lemur; 2828.

                          Komentarz


                            gdzie ja to skończyłem...

                            aaa. Durmitor. O tym Durmitorze to Lemur truł cały czas, o Durmitorze i Rikovacko Jezioro. No to pojechaliśmy do tego Durmitoru. Nie wiem jak w tej chwili, ale wtedy odbywał się tam regularny zlot GS'ów - wszystkie czyste, ludzie na nich w czystych kurtkach, jeżdzą w kółko po asflacie, którego niestety, coraz tam więcej. Chciałem zrobić drogę, którą kiedyś odpuściłem, bo miejscowi mi mówili, że w dwie osoby, bez kostek to się tylko zabije -> do spiskiego jeziora z Trsy. Teraz tam można dojechać osobówką. Nieemniej, jakiś lajtowy offroad udało nam się znaleźć, chociaż widokowo nie zachwycał. Zachwycił za to przejazd drogą Trsa - Żabljak, mimo, iż wydaje się, iż to jest zgrana płyta.

                            Samo jezioro było też trochę alternatywne:



                            słaba zima, mało wody.

                            w drodze do jeziora Lemur wyłożył się na prostej drodze. No cóż, widocznie próbował mnie dogonić i przegiął z prędkością (bueheheeh)



                            kręcąć się po Durmitorze spotkaliśmy na swojej drodzę Juvenę, dziewczynę, która przyjechała do Czarnogóry na Vespie. Z Singapuru. Jej przygody można sobie przejrzeć tutaj: https://pl-pl.facebook.com/thewanderingwasp/. Fajna laska, wymieniliśmy się doświadczeniami, strzeliliśmy kilka piwek w Trsie. Zawsze to miło pogadać z kimś kto spełnia swoje marzenia.



                            z tego dnia mam jakiś miliard fotek. Co jedna to lepsza, nie byłem w stnaie zrobić sensownej selekcji. Daje dwie na zachęte i zapraszam na blogaska.




                            Social media: Facebook | @maku_xtz on twiiter
                            Relacje Bośnia 2013 | Bałkany 2012 | Gruzja 2012 | Bałkany 2011

                            Komentarz


                              Ofca - masz zakaz wstawiania takich zdjęć!!!!!!

                              Komentarz


                                Rano Lemur stwierdził, że bardzo mu smakował wczorajszy obiad więc zamówił go sobie na śniadanie. Ja tradycyjnie:



                                Znaleźliśmy jakąś fajną drogę do granicy, zapomniane szutry, często w ogóle zarośnięte trawą, bajkowe widoki i na koniec widok kanionu Tary. Najśmieszniejsze to były nasze przygotowania: motocykle enduro, kostki, zbroje, jakieś zjazdy na listonasza bo stromo, bo błoto. Człowiek wjeżdza na górę a tam stoi Golf II albo Łady. Jak celnie skomentował Lemur - pewnie na fabrycznych oponach.




                                Naprawdę warto było. Wzdłuż Driny skoczyliśmy do Gorażde i tam znów pocisk po szuterkach. Dopóki byliśmy po bosniackiej części to było spoko. Gdy przejechaliśmy na stronę serbskiej republiki pokazały się tabliczki ostrzegające przed minami. Dla mnie to był koniec przyjemności. Tabliczka plus obrazek Lemura którego wyrzuca na pobocze na prostym asfalcie = panika. Ten odcinek przejechałem mega wolno. Z perspektywy czasu uważam to za irracjonalne, niemniej, szufladki w mózgu dokonały takiego wyboru.

                                Nocleg w Visegradzie. Mimo mostu i 'miasteczka' dla Ante to dalej jest dupa świata.




                                niby knajpy pełne ale ludzie siedzą przy jednej fancie w cztery osoby.

                                dużo ładnych widoków tutaj: http://moto.elban.net/2017/06/12/trs...pale-visegrad/
                                Social media: Facebook | @maku_xtz on twiiter
                                Relacje Bośnia 2013 | Bałkany 2012 | Gruzja 2012 | Bałkany 2011

                                Komentarz

                                Pracuję...
                                X