Ogłoszenie

Zwiń
No announcement yet.

KORSYKA WE DWOJE... Yamaha XT1200Z

Zwiń
X
 
  • Filtr
  • Czas
  • Pokaż
Wyczyść wszystko
new posts

    KORSYKA WE DWOJE... Yamaha XT1200Z

    Wyjazd kiełkował w głowie praktycznie od momentu zakupu motocykla czyli prawie od dwóch lat. W roku zakupu było poznawanie mastodonta, jazda była wyzwaniem ze wzgledu na dłuuuuga motocyklową przerwę no i co tu kryć to nie ten świat, nie ta technika, osiagi. Ale już wtedy na horyzonicie pojawiła sie wyspa. Potem miał być wyjazd krajowy, zobaczyć co i jak, moja żona poza jedniodnowymi wypadami nie miała absolutnie żadnego doświadczenia w takich wyjazdach, moje też było znikome. Życie zweryfikowało temat do kilku jedniodniowych wypadów, 600 km to było maks... ale Korsyka została.
    Zaklepanie urlopu na początku roku, w maju potwierdzenie że w czerwcu się uda. Noclegi, promy, planowanie trasy która na drugi dzień była znowu zmieniana.... był moment że ograniczyłem tylko do kontynentu, aż pewnego dnia po prostu siadłem do kompa z kalendarzem i dzień po dniu zarezerwowałem noclegi i kupiłem bilety na prom.... nie było juz powrotu. Zostało mi tylko zakomunikować małżonce - jedziemy i szykuj się na dwa tygodnie, do dyspozycji masz kufer boczny z nakładką i centralny.
    Przeglad motocykla, nowa opona na tył a w tym wszystkim przegapiłem klocki hamulcowe tylnego hamulca ale to wyszło w tracie (a zacisk miałem dwa razy w ręce).
    Plan przedstwiał sie następujaco:
    1. Darłowo - Chwałowice (nocleg u rodziny)
    2. Chwałowice - Fusch (nocleg Chalet Charlotte, booking)
    3. Fusch - Garda, San Felice del Benaco (kamping, dwa dni)
    4. Garda - Livorno (booking)
    5. Livorno - Bastia - Ghisonaccia (kamping, 5 dni)
    6. Bastia - Livorno - i tu nie było planu gdzie nocujemy prócz tego ze gdzieś w Toskani a finalnie wioska Ca Gennara koło Poretta Terme
    7. Ca Gennara - Ossiach (kamping, dwa dni)
    8. Ossiach - Zawada (koło Opola, nocleg rodzina)
    9. Zawada - Darłowo

    Z założenia nie miało być ekstremalnie, miało być przewidywalnie a jedyna niewiadomą tylko widoki i sam przebieg konkretnego dziennego odcinka.

    Motocykl gotowy, pakowanie o dziwo przebiegło prawie bezproblemowo, jedziemy...

    Dwa pierwsze dni to po prostu przelot. Przeturlalismy sie po Polsce trasą pokonaną wieeeelokrotnie. Dzień drugi, przed nami najdłuższy z etapów. Do granicy czeskiej w kierunku Jesenika, Jesenik i kilka zakrętów i oooo jak fajnie, później wrażenie ze jedziemy jedną długą wioską, nudna autostrada w Austrii do czasu zjazdu w okolicach Salzburga. Wjechaliśmy w drogi lokalne, zaczęły sie tunele, jazda w dolinach , postraszyło mocno deszczem które zniknęło za kolejnym tunelem. Docieramy wieczorem do Fusch, pieknej wioski na początku drogi na kultowy Grossglockner, znajdujemy domek, wypak.....
    Nocleg w domku opanowanym przez węgierskich motocyklistów i jednego kolarza. Prowadzony przez sympatyczne angielskie małżeństwo. Cisza, spokój, czasem jakiś motocykl przeburczy po drodze, góry wchodzace do pokoju przez okno, zaczynamy oddychać.
    Pierwsze koty za płoty, jazda prawdę mówiąc zacznie się od dnia następnego. Czeka nas kultowa przełęcz, gdzieś w taaamtą stronę. Świadomość że będę motocyklem wyzej niz Rysy (na których kilka razy wszedłem) powoduje mrowienie w brzuchu..

    fot 1.jpgfot 2.jpgfot 3.jpgfot 4.jpgfot 5.jpg

    - - - Zaktualizowano - - -

    Dzień 3... wieczorne planowanie zakładało przejazd przez Glossglockner (inaczej nie można ;-) ), Dolomity i przejazd przez przełęcz Sella i dalej w kierunku Gardy. Omijamy autostrady ...
    Rześki poranek, pakowanie, wyśmienite śniadanie przygotowane przez gospodarzy ostatnie spojrzenie na kwaterę i w drogę.

    fot 6.jpgfot 7.jpgfot 8.jpg

    Kilka kilometrów za wioską bramki, opłata i zaczynamy wjazd na Glossglockner. Droga wije sie w lewo, prawo, mijamy praktycznie samych kolarzy którzy mozolnie pna sie pod góre. Szacun Panowie bo wiem co to znaczy, sam jeżdżę na rowerze ale to co mozna zrobić w kraju jest tylko namiastką takiego podjazdu. Wypadamy w końcu z lini lasu, otwierają sie widoki i nie wiadomo gdzie patrzeć ! ale napewno trzeba patrzeć na drogę która co chwilę zmienia kierunek. Przez głowę przelatują mi odcinki w kraju które w tych okolicznościach są tylko namiastką górskich. Przed szczytem doganiamy grupkę motocyklistów z Czech, stoimy przez kilka minut ze wzgledu na usuwanie potencjalnie groźnych kamieni....

    fot 9.jpg

    ...w końcu i ja mogę się rozejrzeć. Po krótkiej przerwie ruszamy dalej i chwilę później osiągamy szczyt. Surowe widoki, śnieg, jest pięknie, pusto i cicho to zasługa wczesnego wyjazdu. Pokonujemy jeszcze brukowany podjazd, dalej juz sie nie da.

    fot 10.jpgfot 12.jpg

    Chłoniemy widoki przez prawie godzinę ale czas jechać dalej. Na zjeździe mijamy jadących raz po raz w przeciwnym kierunku motocyklistów, wstalismy faktycznie wcześnie.
    Docieramy do Lienz, na drodze wyjazdowej w kierunku granicy włoskiej pojawiły się trochę ciemniejsze chmury, zaczynamy baczniej obserwować to co sie dzieje po naszej północnej stronie i jadących z przeciwka motocyklistów. Czasami coś pokropi ale widać to tylko na szybie kasku, droga sucha bedzie dobrze... myslę i tak przez jakieś pół godziny. Dostrzeglismy pierwszą grupę uzbrojoną już w przeciwdeszczówki, rozglądam sie dookoła a za mną chmura zamknęła juz dolinę którą sie poruszamy. Decydujemy sie na postój i uzbrajanie i to była właściwa decyzja. Zapinanie pokrowców na torby kończyłem juz w mocnym deszczu. Spoglądam w telefon na zdjecia satelitarne i radar meteo, kolory nie nastrajają optymizmem na najbliższą godzinę, ale po minięciu granicy kierunek naszej jazdy ulega zmianie a i góry robią swoje. Czekamy jeszce jakieś pół godziny popijając kawę i ruszamy dalej. Słuszna decyzja, opad słabnie towarzysząc nam jeszcze jakieś 1,5 godziny. Dojeżdzamy do Bruneck-Brunico gdzie decydujemy się na zjazd z drogi SS49 i wpadamy w jakąś lokalną SS244 i to był strzał w dziesiatkę.... CDN
    Załączone pliki
    Ostatnio edytowany przez orrr; 4910.

    #2

    Komentarz


      #3
      Tylko nie każ nam czekać na kolejny odcinek zbyt długo.
      Patrzę na zdjęcia, góry jak zwykle wywołują pozytywne wspomnienia.
      Nagle mój wzrok pada na opony, Haidenau K60 Scout - oby tylko w relacji dalszej nie okazało się, że zaliczysz uślizg.

      Komentarz


        #4
        ... Poczatek SS244 to nic obiecujacego i nawet przemknęło mi po głowie by zawrócić z tej drogi (tak mi to wygladało) jedyne co to gory, właściwie to ich ściana, przecież ,muszę sie w to kiedyś wbić. Kilka kilometrów, zaczyna się wszystko zwężać, tunel i ląduję w innym świecie. Z jednej stony ściana, z drugiej rzeka, tunel, galeria, zakrety następują po sobie, jest świetnie. W ten sposób wbijamy się w Dolomity. Górotwory charakterystyczne dla tych gór pojawiają się nagle i od razu przytłaczają swoją monumentalnoscią. Nie analizowałem trasy na tyle by zdawać sobie sprawę że bedzie jeszcze lepiej.

        mapa.jpg

        fot 11.jpg

        fot 15.jpg

        Powiem tak, jestem swieżo po Grossglockner ale w porownaniu z Dolomitami i przełęczą Sella to jest tylko wysoką przełęczą, Dolomity powalają i już. O ile poranna przełęcz miała tylko zakręty, o tyle tutaj jest już ciasno, trzeba zwracać uwagę na to co przed agrafką by nie zablokować sie np z autobusem, stromo i te wszechobecne kopuły skalne praktycznie na wyciągniecie ręki.

        fot 13.jpg

        fot 14.jpg

        Zaczynam też i powoli nabierać wprawy, pomimo załadowania, pasażerki stopy na podnóżkach a raz za razem zaczynam przycierać nogami o asfalt. Było pytanie o Helmuty i uslizgi, tak pojawiały się przy redukcji, odczuwalne ale bez sensacji i dało się z tym żyć.

        20180608_131538.jpg

        20180608_132349.jpg

        20180608_133135.jpg

        20180608_133321.jpg

        20180608_134058.jpg

        20180608_134346.jpg

        Gdzieś po drodze znowu wpadam na SS48, mijamy Predazzo, i tam też ją gubię przypadkiem. Widzę na GPS że jest po mojej stronie ja zaś jadę wzdłuż rzeki Avisio jakąś lokalną SS612. Znowu wahanie... a co tam nie rzeka prowadzi, muszę jeszcze tylko raz wybierać czy lewa czy prawą stroną... wybrałem prawą czyli SS612 i znowu trafione. Rzeka wbija się głęboko zaś droga poprowadzona górą. Po lewej stronie mamy wąwóz którego dna nie widać, mijamy wioski przyklejone do zboczy, nasza droga raz po raz zamienia się w wąską uliczkę.

        fot 16.jpg

        fot 17.jpg

        A gdy krajobraz sie otwiera widzę po przeciwnej stronie drogę alternatywna i sznur TIRów... znowu dobrze wybrałem.

        Lavis, Trento zły zjazd ale szybko dało się to poprawić i przebijamy się na drogę SP84 czyli po zachodniej stronie Gardy i właściwie ta droga przez niezliczone tunele, galerie

        fot 18.jpg

        docieramy na kamping. Zaplanowany dzień odpoczynku....

        fot 19.jpg
        Ostatnio edytowany przez orrr; 4910.

        Komentarz


          #5
          hominis est errare, insipientis in errore perseverare
          Komar 2350; WSK 175 Kobuz; JAWA TS 350 Sport; YAMAHA XT660Z; KTM LC4 ADV; KTM LC8 ADV; obecnie KTM 625 SXC

          Komentarz


            #6
            By nie było, Garda to dzień odpoczynku i cały dzień spedziliśmy po prostu na nicnierobieniu (to bardzo trudne). Do dyspozycji basen, kawałek łączki z dostępem do jeziora, knajpki... to dziwne uczucie gdy wchodzi się do wody, delikatna fala a woda... no nie jest słona. W godzinach popołudniowych mozna odnieść wrażenie że wszyscy na czym mogli byli na wodzie (sobota), sposób bycia niespotykany u nas. Wrócę, tylko jeszcze nie wiem czy z rowerem czy na motorze. Teoretycznie mogliśmy oblecieć jezioro ale przy tych tłumach i tłoku na drodze....
            Planując następny dzień, gdy palec podążając po mapie dotarł w okolice Modeny zapaliła mi się jakaś lampka.

            Rysunek1.jpg

            Kawałek dalej znalazłem... Chodziło o Maranello, 500 m w sumie mozna zajrzec do matecznika Ferrari (choc jakoś specjlnym fanem tych pojazdów nie jestem).
            Docelowo Livorno gdzie kolejnego dnia mamy wsiadać na prom, jeśli chodzi i trasę szału nie ma jeśli nie przeginamy, nudny przelot do Modeny i wskakujemy na SS12 która prowadzi nas do Pizy, tam krótkie zwiedzanie i Livorno...

            Żegnamy sie zatem z Gardą w porcie (jednym z wielu) i gonimy dalej.

            20180610_081650.jpg

            Do Modeny ... nuda, ogarniecie kolejnej metody płatnosci za autostradę (terminal wytarty do metalu), no nie wpadłbym na to że kartę trzeba włozyć w ten sam slot gdzie wcześnij powędrował bilet, były jescze na bilon i banknoty. Od Modeny do Maranello to chwila, przynajmniej na mapie. Jakoś jadąc do muzeum Ferrari nie sądziełem ze będę się przedziarał przez składy budowlane, centra dystrybucyjne.. zaś na miejscu. Najperw naganiacze parkingowi w koszulkach Ferrari - dzieki kawałek dalej jest normalny parking a na nim autobusy z emerytowanymi prawnikami, dentystami i taki tam ktorym jednak troche zabraklo by stać się posiadaczem. O wejściu do muzeum w niedzielę bez wcześniejszej rezerwacji mozna pomarzyć. Generalnie lekkie rozczarowanie, pewnie wszystko jest w środku, fota typu "TU BYŁEM" i jedziemy dalej, a jeszcze firmowy sklep typu jak nie samochód to chociaż kubek...

            20180610_103050.jpg

            Zaczynamy krosować Toskanię, droga doskonała, tłoku nie ma, trochę zakretów ale koło Sant antonio decydujemy się uciec na wiejską drogę (ktora i tak kawałek dalej wpada na SS12 - zobaczymy)

            GOPR0260.jpg

            początek, ot droga by nagle bez ostrzeżenia (no dobra, po zjeździe na przyłowiowy "pysk") zrobilo się diabelnie technicznie, na tyle że zapomnielismy o wszelkich kamerach i aparatach...w sumie ominęlismy dwa miasta i wypadlismy znowu na główną

            GOPR0291.jpg

            I tak sobie jechaliśmy ćwiczac mięśnie karku bo głowa cały czas chodzila w lewo i w prawo.. W okolicach Lama Mocogno znowu uciekamy z głównej drogi na SP40 która prowadzona wzdluż rzeki zapewnia ucztę dla oczu. Czasem zatrzymujemy sie w jakimś uśpionym miasteczku, srodek dnia, niedziela i żywej duszy...

            20180610_130629.jpg

            20180610_131237.jpg

            20180610_131924.jpg

            20180610_131941.jpg

            Na horyzoncie pojawia sie Monte Cimone, wracamy kolejny raz na SS12, stacja narciarska (aż się wierzyć nie chce że moze tu byc na tyle sniegu by inwestować w ten sport.

            GOPR0287.jpg

            Parking, motocykle. Muszę cos powiedzieć na ich temat, weekend, wysypałao sie ich co niemiara. Praktycznie brak frędzli i mydelniczek. Najliczniejsze to nakedy i miejskie wariaty, tną po zakretach aż miło patrzeć, gdy trafiają na obładowanego osiołka jak mój czekaja spokojnie aż znajdzie się miejsce do wyprzedzania. Co ciekawe, odniosłem wrażenia że weekendowa pora powoduje że motocyklisci maja dwudniową dyspensę u slużb mundurowych. Mijałem piękną jednocylindrową Ducati i klka innch klasyków. Właścicele ubrani zgodnie z epoką i wcale nie oszczędzali swoich wychuchanych zabawek. Nawet skuter o pojemnosci 80 moze 150 ccm w rękach lokalsów to "zabójcza broń", tata z córką troche jechali za mną ale jak przycisnął to został po nim tylko niebieski dymek zaś dziwny punkt rozpoczęcia ślepego prawego wyjaśnił sie za chwilę, wielka dziura w drodze którą obleciał po wewnętrznej ot tak...

            20180610_132659.jpg

            20180610_135949.jpg

            Po drodze jeszcze Pisa o której chyba nie ma co pisać i wstawiać zdjęc, no dobra, wieża została wyprostowana...

            20180610_160638.jpg

            Docieramy do Livorno, tutaj się zatrzymam. Samo Livorno wymaga kilku slów tylko nie wiem jak sie za to zabrać....

            20180610_184542.jpg
            Ostatnio edytowany przez orrr; 4910.

            Komentarz


              #7
              Nie wiesz jak się zabrać ?? Po prostu pisz jak było...
              Za to, nie zrobiłeś zdjęcia jak podtrzymujecie wierzę, no jak można tak sprofanować taką okazję.
              Być i nie podtrzymać, to jak być w Rzymie i papieża nie zobaczyć.
              Dajesz dalej.

              Komentarz


                #8
                zanim zabiorę się za Livorno...

                IMG_20180610_204654_162.jpg

                Nie zrobiłem zdjecia jak podtrzymuję wieżę... no sooory ale ją wyprostowali tak ją podtrzymywali. Tak BTW to najfajniej byłoby robić zdjęcia dokumentujące tą scenkę rodzajową, tony ludzików zapierajacych dłońmi powietrze i ten wysiłek na skroni...

                Dobra, LIVORNO.... dotarliśmy zdecydowanie szybciej niz przewidywałem, zblizajac się do miejsca noclego robiłem coraz wieksze oczy bo z mapy wynikało ze bedzie to kamienica w centrum miasta natomiast z tego jsak wyglądały ulice... znalazłem w końcu docelową, na początku bloki wbite w kamieniczną zabudowę z otoczeniem zawierajacym typowy włoski pierdolnik. no niemozliwe by w tym otoczeniu była kamienica ze zdjęcia, myslę, będzie draka. Jestem pod numerem, szczelny płot, potężna brama dzwonię.. Otwiera się to jak wrota do skarbca i ... no jest !

                20180610_205934.jpg

                Mała oaza w centrum miasta z cytrynami na gałęziach i papugą Arą przedrzeźniającą się z dwoma psiakami. szybko załatwiamy formalności, wypak. Właścicielka przerazona wczesną porą wyjazdu kolejnego dnia udziela wskazówek jak otworzyć i pozamykać ten zamek i prosi by rano nie pobudzić pozostałych gosci którzy mają dotrzeć... fajnie, idziemy w miasto ! I tu się zaczyna...

                To ponoć drugi co do wielkosci port we Włoszech i to że jest to miasto portowe widać w każdym miejscu. Dwa kanały wdzieraja się w centrum miasta, zabudowane to wszystko budynkami mieszkalnymi. Główny plac PLAC REPUBLIKI na ólnocy którego stoi cytadela otoczona wodą, wszędzie kutry, łódki, łodzie. Obok kolejny plac Garibaldiego pełen dziwnego towarzystwa, kartonowych i styropianowych pudeł... powiem że nie czułem się tam komfortowo... Miasto z potężnym potencjałem, przez które co roku przewalają się całe masy turystów, a jakby ich tam nigdy nie było. Przychodzi mi takie porównanie do głowy, Wrocław i "trójkat smierci" w latach 80 (okolice Traugutta) późna porą tylko trochę na wiekszą skalę i doznania mocniejsze. Po prostu centrum miasta przeciętnego turystę odstrasza. Piekne, wielkie kamienice wybudowane ściana w ścianę, doły z arkadami wskazują czasy świetnosci gdy miasto czerpało pełnymi garsciami z portu. Właściceiel zarabiali na handlu, doły to sklepy. Wystarczy przejśc sie ulicą Via Grande prowadzącą od portu do wspomnianego Placu Republiki. Wypasione sklepy a syf i zapach jak na dworcu centralnym w dawnych latach.

                20180610_190902.jpg

                Problem lezy chyba w tym że to miasto tranzytowe, prom i dalej, turysci są ale nie zwiedzaja. Pojawiają się dzień wcześniej by kolejnego dnia rano stanąć na odprawie promowej. trzeba trochę samozaparcia by uderzyć w miasto, przedrzec się przez ten bałagan... Panowie WARTO bo to ciekawe miasto i coś w nim jest takiego ze pociąga, że idziesz zobaczyć jednak dalej, ze strach ma jednak tylko wielkie oczy i mimo wszystko można poczuc się w nim... powiedzmy swobodnie (do pewnego stopnia).

                20180610_193014.jpg
                Ostatnio edytowany przez orrr; 4910.

                Komentarz


                  #9
                  Masz może więcej zdjęć z tej cytadeli??
                  To ostatnie wygląda bardzo interesująco.

                  Komentarz


                    #10
                    Zamieszczone przez dziunek69 Zobacz posta
                    Masz może więcej zdjęć z tej cytadeli??
                    To ostatnie wygląda bardzo interesująco.
                    W pewnym momencie zauwazyłem, ze wyciaganie telefonu i afiszowanie się robieniem zdjęć przyciaga uwagę pewnych osobników bujających się na ławkach i barierkach... załuję bardzo ale z samego wyjscia na miasto mam niewiele zdjęć. W samej fortecy nie byłem (czynna chyba do 1700). Moje wyjscie miało na celu zweryfikowanie spraw zwiazanych z odprawą promową i w terminalu musialem załatwic kilka formalności...

                    Komentarz


                      #11
                      Szkoda, nie mniej po co kusić los.
                      W pełni rozumiem taką decyzję.

                      Komentarz


                        #12
                        Panowie przepraszam za kilka dni "niebytu", praca mnie przywaliła, ze nie ma czasu przeładować.... urlop zaś najpotrzebniejszy jest tym którzy go właśnie zakończyli....

                        Wracając do wyjazdu... Wizyta na terminalu, pracownik wyjasnił gdzie co i jak, nawet prom stł już w gotowosci na dzień następny to i wskazał jak dojechać. Przestrzegł tylko przed porannymi korkami w mieście (poniedziałek, rano). W drodze na kwaterę jescze pizza. Na miejscu okazało się, że brakujacy goście to motocykliści z Niemiec i też na Korsykę porannym promem. Szybko dogadalismy się co do wspólnego budzenia i ogarnięcia wyjazdu. W nocy pobudkę zrobił tylko lądujacy śmigłowiec, szpital w pobliżu... normalnie jak w pracy.
                        Poranek, spotykamy się z niemcami, ruszamy wspólnie przez miasto, docieramy bez problemu na terminal. Tutaj jednak okazuje się że oni płyną Mobym a my Corsą, 15' róznicy. Pomimo, ze kolejka na terminalu już się utworzyła, obsługa wskazuje mi miejsce na przodzie kolumny samochodów, motocyklisci przodem... Docierają i inni, spogladanie na sprzęty, cześć cześć i wspólne gadki skąd, na jak długo, ale to masz fajne, a ja mam rózowe okulary... i takie tam.

                        fot1.jpg

                        fot2.jpg

                        Jeżeli ktoś załatwia temat przeprawy przez net, dostanie zapewne @ z prosbą o uzupelnienie danych osobowych (paszport i takie tam). Miałem problem z dzialaniem strony ale sądzilem, że finalnie sie udało. Przed rozpoczęciem pakowania pojawia sie ktoś z obslugi i sprawdza bilety (skan z paska) - niestety musze iśc na terminal bo brak danych, paszporty w łapę i naprzód, 5 minut w okienku i sprawa załatwiona z adnotacja na bilecie. Wracam do kolejki, grupa motocyklistów powiekszyła się i jeszcze kilka osób pogoniło uzupelniac dane. Kreatywnośc obsługi podobna do zachowania stewek w samolotach przy wskazówkach związanych z bezpieczeństwem. Przed twarciem facet stanął przed nami i gromkim głosem "motorbikers put your helemt on !", jak juz wszyscy powsiadali "start your engine !" a następnie powolutku skanalizował ruch tak ze ustawił nas w pieknym sznureczku i na pokład, sprawnie, bezpiecznie dotarlismy na górny pokład.

                        fot3.jpg

                        Z perspektywy czasu dla tych ktorzy robia to pierwszy raz, przygotowac sobie ciuchy na zmianę, oczywiscie mozna się bujać w klamotach motocyklowych przez prawie pięć godzin, ale doprawdy morze nie złagodzilo temperatury. Na poczatku zajmiecie poklad rufowy bo ładnie widać ale i tak bedziecie szukać cienia ktory pozajmują posiadacze psiaków.

                        fot4.jpg

                        fot5.jpg

                        fot6.jpg

                        fot7.jpg

                        Praktycznie przez cały rejs dostępne było połączenie internetowe, choć z prędkością nie było mocno, przewoźnik udstępnia WIFI za opłatą. Z pokładu obserwowałem grupę która właściwie w 20 minut załatwiła formalności i zapakowała się w ostatniej chwili - da się jak jest miejsce, czyli mozna próbować. Rejs jak rejs... 17-18 kt więc szału nie ma obserwujemy wyscig promów, obok Moby robi 1 kt wiecej, emocje jak podczas wyścigu łodzi podwodnych...

                        fot8.jpg

                        trochę ponad 4 godziny, chmury na horyzoncie - ląd blisko

                        fot9.jpg

                        i jesteśmy w Bastii. Moby wygrał :-(

                        fot10.jpg

                        Wjechalismy na poklada jako pierwsi wiec jako ostatni z niego zjedziemy. Więc Panowie nie ma co się spieszyć i dusic w trzewiach promu, dajcie sobie jakieś 30 minut po otwarciu furty nim ruszycie do motocykla. A W TRAKCIE REJSU NIE MA DOSTĘPU DO MOTOCYKLA (tak było w obie strony).
                        Docieram do motocykla, zdejmuje pasy, metalowy pokład MOKRY ! ślisko jak diabli. Paru pierwszych ktorzy bez rozpoznania ruszyło jeden za drugim prawie powpadali na siebie na pochylniach zjazdowych łaczących poziomy. To co jest na nich wspawane pomaga samochodom, motocykle jak na lodzie, zapomnieć o hamowaniu przodem bo koło momentalnie ucieka, ruszać na pochylnię jak ten przed wami jest już na dole i mieć nadzieję, ze następny zrobi tak samo - to sugestia, rada..., obyło się bez strat i scen. Wyjazd z portu i jestem w Bastii, Korsykę czas zacząć... a zacząłem od szukania sklepu motocyklowego. Jak pisałem na początku - klocki hamulcowe z tyłu wygladały na wykończone. Motocykl to jednak powszechny sprzęt na wyspie, sklepy są, ceny... europejskie ale klamoty dostępne od ręki. Stwierdziłem że sprawdzę na kampingu dokladnie i najwyzej podjadę jesli będzie faktycznie trzeba, uff...
                        Pora w sumie wczesna wiec zamiast prosto na kamping ruszamy w wyspę zasmakować tego co nas czeka na najblizsze dni. Zatem zaraz za Bastią uciekamy z drogi wiodącej wzdłuż wschodniego wybrzeża na T20 w kierunku Corte.

                        fot11.jpg

                        Tutaj pierwsze doswiadczenie. Nagle 20-30 km które normalnie zajmuje 20 minut urasta do 40-50. Myśle korki czy co ? Nie trasa na zielono więc co jest grane ? ZAKRĘTY !!! planujesz drogę na 100 km to 99 bedzie w permanentnym zakręcie a prosta jest tylko po to by przełożyć w drugą stronę ! A to nie są jeszcze drogi lokalne...

                        fot12.jpg

                        fot13.jpg

                        fot14.jpg

                        Moja żona była pod takim wrażeniem ze tego dnia zapomniała juz o robieniu zdjęć.... w świetnych nastrojach dociaramy do Ghisonaccia na kamping. Perla di Mare się nazywa i jest nad samym morzem. Domki luźno rozłozone, nie ma tutaj ścisku takiego jak na Gardzie, jest spokój, prywatność, piekna zieleń i duze domki. Zderzenie z miejscowymi... na całym kampingu dwie moze trzy osoby z obsługi przyznajace się do zanjomosci angielskiego, ty mówisz po angielsku, druga strona odpowiada po francusku ale finalnie wszystko wychodzi OK czyli rozumieją ale się nie przyznaja....

                        fot15.jpg

                        Małżonka robi rozpoznanie na plaży... ja jutro nigdzie nie jadę, oznajmia - plaża... ale plażę masz caaaały rok... cóż więc planuję dla siebie. Wieczorem telefon. Kolega ze Słupska, przed wyjazdem kupowałem oponę u niego i nastąpiła krótka wymiana zdań co do naszych wyjazdów. Wybierali się na południe ale bez mocnego planu, są w livorno i pytaja jak ogarnąc prom, wieczorem są na wyspie, umawiamy sie zatem na wspólny pierwszy dzień, Kasia zadowolona że nie bedę sam
                        Ostatnio edytowany przez orrr; 4910.

                        Komentarz


                          #13
                          Dawaj dalej, czyta sie.

                          Komentarz


                            #14
                            Czuję się zobowiazany do wytłumaczenia prawie miesięcznej przerwy. Powód prozaiczny PRACA....

                            Jesteśmy na wyspie, jak ja ogarnąc w cztery dni ?! Przecież nie jest duża. NIE DA SIĘ ! Zrobienie 300 km w ciagu dnia z wjazdem w góry to max. Planuję 180 km, do punktu nawigacyjnego 40 km a GPS wylicza odcinek na 1,5 h, co jest myslę pierwszego dnia... Jak tylko odbijam w góry okazuje się że kazde 100 km to 99 w permanentnym zakręcie (jak juz wrócilem do domu to jadąc znanymi mi najbardziej krętymi drogami odniosłem wrażenie ze je wszystkie wyprostowali).

                            Dzień pierwszy, spotykam się z kumplem ze Słupska i poznaję dwóch kolejnych. Ten dzień jadę solo, chłopaki na miejskich wariatach, jak ja dam radę, jeszcze z helmutami na kołach... bedzie grubo.
                            Właściwie bez dwóch zdań postanawiamy się wbić w góry, bez przejazdu na zachód, byskierować się następnie w kierunku poludniowym i zamknac pętlę. Wyszło jak na obrazku, prawie 200 km a poszedł cały dzień.

                            dzień pierwszy.jpg

                            Zaczynamy D344, kilka kilometrów prostej i jak tylko docieramy do podnóża gór tak od razu zaczyna sie jazda po zakrętach. Jakość asfaltu zróżnicowana, kilka kilometrów pięknej wstegi by ot tak za kolejnym zakretem droga zamieniła w coś co przypomina dobrze utrzymana szutrówkę. Praktycznie cały czas czujność wskazana.Góry staja się przepastne. Alpy, Dolomity...były monumentalne, ale wyspa jest jakaś taka .... bliskość gór jest zdecydowanie bardziej odczuwalna, nie przytłacza i odbiera się bardziej bezposrednio

                            IMG_20180612_171703_493.jpg

                            Po drodze zapoznajemy się z narodowym sportem wyspiarzy

                            20180614_110738.jpg

                            te drogowskazy były i tak w całkiem dobrym stanie

                            W przwazajacej części po wjeździe w góry nalezy sie liczyć z takimi drogami

                            20180614_123755.jpg

                            IMG_20180613_200445_039.jpg

                            Koledzy wybaczcie ale te wszystkie dni po prawie dwóch miesiacach stały się jakąś niebyłą abstrakcją, te kilka dnie na Korsyce nie będę rozbijał na pojedyńcze wyjazdy..

                            Co pewien czas spotykamy tutejszą wersje dzika, w wyspiarskim wydaniu to Kargulowy pastowany kaban ! Wygrzewają się na słońcu, na poboczach, na asflacie, pojedyńczo i całymi stadami

                            IMG_20180612_171310_515.jpg

                            IMG_20180612_212751_699.jpg

                            Były też i konie, kozy...

                            20180614_123831.jpg

                            .... Trzeba uważać

                            Wyspa rządzi się swoim klimatem, pogoda na wybrzeżu nie oznacza osłońca w górach. W czasie jednego wyjazdu można zaliczyć upalne słońce, burzę, jazdę we mgle/chmurach, ulewę a pomiędzy tym wszystki tak ze trzy razy wyschnąć.

                            IMG_20180613_162919_417.jpg

                            IMG_20180613_200917_189.jpg

                            IMG_20180613_201154_812.jpg

                            received_2016055838466460.jpg

                            Mielismy własciwie tylko jeden dzień gdy nie zagroził nam deszcz.

                            Trochę o warunkach ruchu. O ilosci motocykli to własciwie nie ma co pisać, całe stada. Miejscowi kierowcy samochodów doskonale wpisują się w w oczekiwania motocyklistów. Nie utrudniaja, puszczają, dają znać że przed nimi pusto, ale jesli jadą środkiem to lepiej nie probować wyprzedzania na siłę. Normą jest że np na rondzie puszczają całą grupę pomimo że maja oczywiste pierwszeństwo. Panowie zero konfliktów, nawet jak przegniecie to potraktuja was jak rozbrykane dzieciaki. kontroli drogowych nie stwierdziłem, ale fotoradary na wjazdach na teren zabudowany są i pracują. Jak traficie na strzelający z przodu to nie ma co się cieszyć bo za chwilę można zaliczyć strzał z tyłu. Pomijając aspekt finansowy takiej pamiątki zdrowy rozsądek podpowiada by jednak ni szaleć.

                            20180613_121658.jpg

                            20180614_123536.jpg

                            20180614_130636.jpg

                            Barierka na górskiej drodze jest iluzoryczna, nie zatrzyma cię jak wypadniesz na zakręcie, zaznaczy tylko że za chwilę zaczniesz szybowanie z doskonałością Miga-21 po wyłączeniu silnika.



                            krotki filmik.... 5:15 mozna zauważyć coś ciekawego... takich obiektów jest dosyć sporo, W Zonzie w centrum miasta stał spalony SUV... wyglądało to na jakieś siłowe rozwiazanie sąsiedzkich problemów..


                            20180614_170454.jpg

                            Zachodnia częsć wyspy to strome skaliste wybrzeże, z plazami dostępnymi od strony morza a tylko czasami od ladu, widoki... coż, powalają

                            20180614_125031.jpg

                            20180614_130428.jpg

                            20180614_130531.jpg

                            20180614_130827.jpg

                            20180614_130841-1.jpg

                            20180614_134952.jpg

                            20180614_164037.jpg

                            IMG_20180613_201322_536.jpg

                            Największy problem całego pobytu to pohamowanie chęci fotografowania... cdn
                            Ostatnio edytowany przez orrr; 4910.

                            Komentarz


                              #15
                              Pięknie i porywająco.

                              Komentarz

                              Pracuję...
                              X