Kolejnego dnia dajemy odpocząć naszym tyłkom od motocykla i motocyklowi od nas.
Po śniadaniu idziemy na przystanek i pakujemy sie do autobusu komunikacji międzymiastowej :-). Tak się złożyło że przystanek jest pod brama Hostelu. Kierunek Piran. Na początek planujemy jednak wygrzać kości na plaży wysiadamy więc 5 km przed piranem w Portoroż (Portorosa). Zgodnie z tym co mówili tubylcy i google jest i plaża. Wokół widać przepych, eleganckie hotele, kasyna i kolorowe dyskoteki. Można by powiedzieć że to taki nasz Sopot. Ale jest przed 10 rano więc cisza i spokój.
Kierujemy sie w stronę plaży. Wynajęcie zestawu 2 leżaków i parsola kosztuje 17 Euro więc taniości nie ma. Jak chcesz plażować za free to albo beton albo molo.
Siedzimy tu parę godzin, niewątplwym plusem tego że przyjechaliśmy PKS-em jest to że możemy nawadniać organizmy piwerkiem a nie lemoniadą. W pełni więc korzystamy z tego przywileju :-).
20180727_112048.jpg
20180727_112103.jpg
Koło 16 wsiadamy znowu w autobus i jedziemy do Piranu.Obok jeziora Bled jest to miejscowowść widniejąca we wszytskich przewodnikach jako "must see" . Myślę że możemy ją porównać do Dubrovnika.
I rzeczywiście jest pięknie. Zaczynamy od pozostałości po starych murach obronnych miasta. Z których rozpościera się imponująca panorama. Teraz już wiem skąd robi się zdjęcie na pocztówki i pierwsze strony przewodników po Słowenii.
20180727_162910.jpg
20180727_163649.jpg
20180727_165637.jpg
20180727_165654(0).jpg
- - - Zaktualizowano - - -
Ciekawym jest to jak powstał rynek. Otóż prze długi czas w miejscu obecnego rynku był port, do którego prowadziło wąskie wejście od strony morza. W tamtych czasach nikt się nie przejmował odpadkami wiec cały syf z miasta leciał własnie do portowej zatoki. Z biegiem lat okazało się iż ekosystem nie wyrabia i lada chwila może dojść do wybuchu epidemii. Postanowiono więc zasypać zatokę a do tego celu użyto min. gruzu powstałego z rozbiórki murów obronnych miasta. Dlatego dziś pozostał tylko kawałek murów i 2 lub 3 wieże dostępne dla turystów. Na środku tynku postawiono pomnik i gotowe. Dziś możemy sobie usiąść i pić piweczko :-). Do późnego wieczora snujemy się po ciasnych uliczkach, robimy zdjęcia i stołujemy w knajpkach.
20180727_171555(0).jpg20180727_171450.jpg20180727_171951.jpg20180727_180442.jpg20180727_180932.jpg
Właściciele restauracji nie mają problemów z odpadkami bio, po opuszczeniu stolika resztki znikają momentalnie :-).
20180727_184400.jpg
20180727_190328.jpg
20180727_203014.jpg20180727_184252.jpg
Wracamy też PKS-em. Kierowca postanawia skrócić sobie trasę i omija nasz przystanek. Wysiadamy "na ostatnim". Idę do gościa i tłumaczę o co chodzi. On nas przeprasza i oferuję że może nas podwieźć pod Hostel swoim autem bo własnie kończy robotę. Miło.
Po śniadaniu idziemy na przystanek i pakujemy sie do autobusu komunikacji międzymiastowej :-). Tak się złożyło że przystanek jest pod brama Hostelu. Kierunek Piran. Na początek planujemy jednak wygrzać kości na plaży wysiadamy więc 5 km przed piranem w Portoroż (Portorosa). Zgodnie z tym co mówili tubylcy i google jest i plaża. Wokół widać przepych, eleganckie hotele, kasyna i kolorowe dyskoteki. Można by powiedzieć że to taki nasz Sopot. Ale jest przed 10 rano więc cisza i spokój.
Kierujemy sie w stronę plaży. Wynajęcie zestawu 2 leżaków i parsola kosztuje 17 Euro więc taniości nie ma. Jak chcesz plażować za free to albo beton albo molo.
Siedzimy tu parę godzin, niewątplwym plusem tego że przyjechaliśmy PKS-em jest to że możemy nawadniać organizmy piwerkiem a nie lemoniadą. W pełni więc korzystamy z tego przywileju :-).
20180727_112048.jpg
20180727_112103.jpg
Koło 16 wsiadamy znowu w autobus i jedziemy do Piranu.Obok jeziora Bled jest to miejscowowść widniejąca we wszytskich przewodnikach jako "must see" . Myślę że możemy ją porównać do Dubrovnika.
I rzeczywiście jest pięknie. Zaczynamy od pozostałości po starych murach obronnych miasta. Z których rozpościera się imponująca panorama. Teraz już wiem skąd robi się zdjęcie na pocztówki i pierwsze strony przewodników po Słowenii.
20180727_162910.jpg
20180727_163649.jpg
20180727_165637.jpg
20180727_165654(0).jpg
- - - Zaktualizowano - - -
Ciekawym jest to jak powstał rynek. Otóż prze długi czas w miejscu obecnego rynku był port, do którego prowadziło wąskie wejście od strony morza. W tamtych czasach nikt się nie przejmował odpadkami wiec cały syf z miasta leciał własnie do portowej zatoki. Z biegiem lat okazało się iż ekosystem nie wyrabia i lada chwila może dojść do wybuchu epidemii. Postanowiono więc zasypać zatokę a do tego celu użyto min. gruzu powstałego z rozbiórki murów obronnych miasta. Dlatego dziś pozostał tylko kawałek murów i 2 lub 3 wieże dostępne dla turystów. Na środku tynku postawiono pomnik i gotowe. Dziś możemy sobie usiąść i pić piweczko :-). Do późnego wieczora snujemy się po ciasnych uliczkach, robimy zdjęcia i stołujemy w knajpkach.
20180727_171555(0).jpg20180727_171450.jpg20180727_171951.jpg20180727_180442.jpg20180727_180932.jpg
Właściciele restauracji nie mają problemów z odpadkami bio, po opuszczeniu stolika resztki znikają momentalnie :-).
20180727_184400.jpg
20180727_190328.jpg
20180727_203014.jpg20180727_184252.jpg
Wracamy też PKS-em. Kierowca postanawia skrócić sobie trasę i omija nasz przystanek. Wysiadamy "na ostatnim". Idę do gościa i tłumaczę o co chodzi. On nas przeprasza i oferuję że może nas podwieźć pod Hostel swoim autem bo własnie kończy robotę. Miło.
Komentarz