Hej czy to ltos od nas z forum link do artykuły
Ogłoszenie
Zwiń
No announcement yet.
Wypadek XTZ 750
Zwiń
X
-
Wydaje mi się że znam to moto , doświadczonego motocyklisty który prowadzi bloga o swoich wyprawach....."Michumoto" https://michumoto.com/michu/
-
Ostatnio edytowany przez Pawloo78; 4828.
Komentarz
-
Jeszcze w sobotę grzebaliśmy u mnie w garażu. Przez te kilka godzin gęba mu się nie zamykała, tyle miał planów i pomysłów.
Grafik zapełniony jak u prezesa Lotosu.
Plan na nową T7, plan na wyprawę do Kambodży, "a wiesz Wojtas, jak już będę w Kambodży to już żal nie jechać dalej, dokoła świata, w sumie już załatwiam transport lotniczy do Buenos Aires, tak, lotniczy wychodzi taniej niż morski".
Plan na Super Tenerę, "zobacz, takie owiewki wstawię i tu wmontuję GPSa i wszystkie przełączniki".
Plan na customa na bazie Hondy CX500, którego zbudował z przyjacielem.
Plan na jego starą Hondę Pan European jak już się ogarnie z tym wszystkim.
Plan na pisanie książki, którego realizacja już w sumie się rozpoczęła.
Plan na kolejną prelekcję, dla szerszego grona, na którą właśnie mieliśmy rozpocząć zapraszanie po forach.
Plan na zostanie motocylowym ratownikiem, instruktorem prawa jazdy kat. A, na przeprowadzanie szkoleń dla świeżych motocyklistów...
pamir.jpg
Kilka tygodni temu odbyła się prelekcja o wyprawie Pamir 2019, dla rodziny i najbliższych przyjaciół, na którą i ja miałem zaszczyt zostać zaproszonym. Michał nawijał 4,5 godziny. Miał niesamowity talent do relacjonowania swoich przygód, ale zarazem do spotykania ciekawych i życzliwych ludzi na swojej drodze, o których potem opowiadał.
Wtedy stwierdziłem, że nawet jakby pojechał na weekend na Mazury to i tak spotkałby masę dobrych ludzi i miałby kupę opowieści do opowiedzenia.
72072856_1168268630033699_1800434966039887872_o.jpg
No ale w sobotę mówię:
"Michał, ale powiedz czy w czasie całej podróży miałeś takie momenty, że otarłeś się o śmierć? Awaryjne hamowanie na styk, albo gdy ktoś Cię minął na milimetry? Czy były w ogóle takie sytuacje?"
Michał: "Wiesz co, byłyby takie sytuacje, gdybym jechał na 100% moich możliwości. Ale tam wiedziałem, że nie mogę sobie na to pozwolić, nieznany teren, obcy kraj, ludzie różnie jeżdżą, jestem sam. Jechałem na 50-60% swoich możliwości".
I wierzę, że tak było, bo gdy wmontowaliśmy do niego mój silnik, dzwonię do niego i pytam jak się sprawuje.
"Wszystko super, biegi elegancko, silnik hula"
"A spalanie?"
"Tyle i tyle" (Już dzisiaj nie pamiętam dokładnie, ale było to mniej niż moja średnia)
Pytam: "A jak Ci się udało zrobić takie spalanie?"
"A bo wiesz co, ja sobie jadę po trasie nie więcej niż 100-110, mi więcej nie trzeba, jadę sobie prawym pasem i delektuję się jazdą"
kirg.jpg
Skądinąd wiadomo, że w miejscu, gdzie zginął, asfalt jest tragicznej jakości, łatany gdzieniegdzie nadlewkami. Łaty są łączone jakimś rodzajem smoły, która na mokro robi się śliska jak lód.
Sam osobiście kilka razy miałem serce w gardle gdy czułem jak koło mi ucieka na takiej śliskiej złączce.
Aby uciąć ploty o zapierdalaniu, należy powiedzieć, że według relacji świadków do wypadku doszło przy minimalnej prędkości.
Wielu z was nie miało okazji go poznać, ja również znałem Michała raptem kilka miesięcy.
Ale był to człowiek, z którym ludzie naszego pokroju od razu łapią kontakt, od razu czujemy, że nadajemy na tych samych falach, możemy siadać do ogniska i do rana czasu nie starczy aby się nagadać.
Człowiek, który kreuje rzeczywistość pod siebie.
Brakuje mu silnika - zjawia się jakiś gość z forum.
Stoi późnym wieczorem na ulicy gdzieś na kazachskiej prowincji bez żadnej bazy noclegowej, to miejscowy Kazach nawet nie widząc jego twarzy zaprasza go do swojej chatki, karmi chlebem, ogórkami i pomidorem, bo w domu bieda, i oddaje swoje łóżko.
Szwankują mu gaźniki - w warsztacie w Tbilisi znajduje Super Tenerę na części, może z niej brać co mu się podoba.
Albo taka historia:
Grzebiemy u mnie w garażu, musiałem podjechać na chwilę do domu a Michała wysłałem po dwa kebaby na rogu. Wracam autem i widzę, jak rozmawia z jakimś motocyklistą.
"Nic dziwnego" myślę sobie, "dzień ciepły, chłop zatrzymał się podjeść i zaraz dalej rusza, a Michu jak to Michu od razu złapał kontakt".
Podjeżdżam pod garaż, Michał podchodzi: "Wiesz kogo właśnie spotkałem?"
"Kogo?" - bo mówi to jakby ten gość w motocyklowej kurtce był Świętym Mikołajem.
"Czekamy na kebaba i patrzę, gość w kurtce motocyklowej. Mówię mu że fajna kurtka i też jestem motocyklistą, a ten mówi że jak mi się podoba to mi ją odda"
Michał się wzbraniał, ale gość - Ukrainiec pracujący w Polsce - stwierdził, że wierzy, że karma wraca, i jeśli ta kurtka Michałowi sprawi radość, to chce mu ją dać. Znalazł ją na jakiejś wystawce i nosił na codzień bez ochraniaczy.
W ogóle ma dość pogoni za kasą i chce wracać do siebie.
Za kilkanaście minut Ukrainiec przynosi reklamówkę z kurtką i ochraniaczami. Michał prawie siłą wciska mu jakąś kasę, zakłada kurtkę (jest trochę za duża, ale Michał już ma plan, do której krawcowej odda na przeróbkę).
Kurtka jest naprawdę za-je-bis-ta. Czerwono-biała, racingowa, z naszytymi logo różnych firm z branży moto, ale nie jakaś chińszczyzna tylko profesjonalna robota.
Michał uradowany jak dziecko: "Czy można sobie wymarzyć lepszą kurtkę na biało-czerwoną T-siódemkę?"
70632533_1149872258540003_7000852063198380032_o.jpg
Skubaniec, wszędzie gdzie się nie pojawił, ludzie nosili go na rękach.
Miał tylko jedną przykrą sytuację z... rosyjskim właścicielem motelu, który zawołał za nocleg kwotę o wiele wyższą niż ta, za którą zrobił rezerwację Michu, i spuścił w nocy powietrze z kół tenery.
Niesamowita siła woli, determinacja i do tego nieskończone pokłady pozytywnej energii.
Pasja, z jaką jeszcze w życiu się nie spotkałem. Michał żył, oddychał, motocyklizmem i motoryzacją.
Kiedyś z kolegą zbudowali wyścigowego Seicento Sporta, obwozili go po rajdach i coś tam nawet wygrali.
W domu zbudował symulator rajdówki - kierownica, pedały, wajcha od ręcznego, trzy panoramiczne ekrany wokół oczu. Zimą mieliśmy pograć.
Michu dobrze wiedział, że życie mamy jedno i trzeba się nim cieszyć póki możemy.
Podczas prelekcji powiedział, że podczas całej wyprawy ani razu nie użył słowa "problem".
Jeśli coś się kaszaniło z tenerą, jeśli miał kiepski nocleg u chamskiego ruska, jeśli pogoda się zesrała, jeśli prom się opóźniał, Michał traktował to po prostu jak kolejny etap podróży, czynnik niezależny od niego i przedsięwzięcie, z którym trzeba sobie poradzić jak z innymi przedsięwzięciami, przejść i iść dalej.
michał.jpg
Obecnie wciąż czekamy na informacje odnośnie pogrzebu.
_______________________
Również proszę administrację forum o ustawienie czarno-białych kolorów, przynajmniej do czasu pogrzebu.
Komentarz
-
Wojtku, dziękuję za ten wpis. Nie poznałem Michała, ale śledziłem jego wyprawę i wiele razy myśłałem żeby to koniecznie zrobić. Podziwiałem jego odwagę i ten niezwykle pozytywny "adventure mode is on "
Czysto egoistycznie żałuję, że już się nie spotkamy, ale jestem pewien, że na długo zapamiętam, a na pewno wspomnę jak będę "robił" Pamir Road...
- - - Zaktualizowano - - -
Pod informacją nt. wypadku na kartuzy.info pojawił się wpis:
Gość
29/10/2019
Do wszystkich idiotów, którzy komentują ten post negatywnie. To był mój tata. Umarł robiąc to co kochał. To była najlepsza smierć z możliwych dla niego. Motocykle były jego życiem i pasją. Siedziałam z tatą w garażu i rozkręcałam tą yamahe wraz z nim na części pierwsze. Przeżył wyjazd do Azji. Jechał najwyższą drogą świata. Tata był człowiekiem nadzwyczaj odważnym. Kochałam go. Zanim skomentujecie taki artykuł jak ten że motocykliści to dawcy, że jeżdżą jak wariaci bierzcie proszę pod uwagę ze jego rodzina może to czytać. Ja przeczytałam. I mam za złe ze nikt nie patrzy na mojego tatę jak na człowieka wielkiego. Łączę się w bólu ze wszystkimi poległymi w czasie wykonywania tego przepięknego hobby. Motocykliści są szybsi niż śmierć, ale widocznie tata zwolnił.Ostatnio edytowany przez Lis; 4923.
Komentarz
-
Michała poznałem w Kirgistanie, zjedliśmy grzybową z torebki, wypiliśmy herbatę i długo rozmawialiśmy. Nasze motocyklowe historie były niemal takie same, jazda od dzieciaka, podróże, przerabianie sprzętów. Spotykasz gościa 6 tys. km od domu i myślisz sobie bratnia dusza! Wiadomość o jego śmierci poruszyła mnie ogromnie a przecież znałem go zaledwie chwilę. Wielka strata.
Czekam na informację o pogrzebie.
Komentarz
-
Czytam i robi mi się niesamowicie przykro.
Szkoda człowieka, każdemu z nas jest pisany jakiś los.
Nie znamy go i chyba dobrze, dzięki temu możemy w pełni poświęcić się temu co nas nakręca.
Hudecki coś wniósł do naszego świata, świadczą o tym wypowiedzi.
Ktoś coś zawsze zapamięta, będzie naśladował - choćby dla samego tego warto być sobą.
Mam jedno przemyślenie patrząc na zdjęcia powypadkowe.
Jak motocykl po wypadku wygląda dobrze to najczęściej z kierowcą jest znacznie gorzej.
Tenerka obuta była jak widzę w Scouty K60, mi to bardzo dużo wyjaśnia.
Jeszcze raz napiszę, bardzo żałuję straty nieznanego mi motocyklisty, niech opinia o tym jakim był człowiekiem żyje w nas nadal.
Takich ludzi warto pamiętać.
Szczere kondolencje dla rodziny, to oni zostaną sam na sam z tym problemem i z tą traumą.
Komentarz
-
Michu odbył w niedzielę swoją ostatnią podróż. Zginął z uśmiechem na ustach na motocyklu. Zawsze chętny do pomocy innym i zaangażowany. Zarażał pasją do podróży, szkolił się na ratownika medycznego. Wspomnienie jego wyprawy Pamir Road znajdziecie na michumoto.com Wspierał różne inicjatywy i akcje c1
Komentarz
Komentarz