Ogłoszenie

Zwiń
No announcement yet.

Drawsko Pomorske 31.07- 05.08.2020r

Zwiń
X
 
  • Filtr
  • Czas
  • Pokaż
Wyczyść wszystko
new posts

    Drawsko Pomorske 31.07- 05.08.2020r

    Widzę, że nasze forum pod kątem relacji w tym roku jest dość spokojne. Tak więc w między czasie napiszę krótką relację i niestety dość ubogą w zdjęcia ale może będzie ona dla kogoś małą inspiracją do tego żeby lecieć sobie gdzieś w tę stronę Polski na kilka dni. Wypad na Drawsko Pomorskie był zamiennikiem ponieważ nie wypaliła mi wyprawa z Junakiem, Mateuszem, Arkiem i jego żoną, rozstaliśmy się w Czechach po tym jak z Tenery zaczął się sączyć olej z okolic wałka zdawczego. Przestraszony, że to zimering na wałku zdawczym nawet nie sprawdziłem awarii i powiedziałem, żeby lecieli na Chorwacje a ja wracam do PL bo to na pewno nie jest naprawa na pół godziny a wiedziałem że plany na dziś były dość ambitne- bo mieliśmy przejechać ponad 800km. Z resztą co tu klepać litanie słowną - po prostu wg starego powiedzenia Indian z Nebraski - Junak jeńców, rannych i rozbitków na pokład nie zabiera - ale decyzja o odwrocie była całkowicie moją decyzją. Może trochę wrócę do momentu kiedy to zadzwonił Junak i mówi słuchaj zrób mi ubezpieczenie na wyjazd, ja pytam jaki wyjazd , gdzie znowu jedziesz??? W 19 r byłeś w Rumuni na Litwie i w Serbii - mało Ci ??? gdzie znowu jedziesz ??? a Junak na to że jest wyjazd do Czarnogóry ale że będą jeżdzić tylko po smole. Myśle sobie po smole - nawet mi pasuje w 19r jeździłem non stop na udarze to w tym roku smoła mi podchodzi. Pytam czy jest jeszcze jedno miejsce i czy moge lecieć, Junak mówi że jest wolna kuszetka i że jak chce to moge ładować mandżur i że wylot jest 29 07 do Żor - do Arka, gdzie jest nocleg a z rana lecielibyśmy już do Czarnogóry. Kurna mówie dobry temat - Bałkany to jak na razie moje ulubione terytorium więc bardzo chętnie się z nimi wybiore. Było ze dwa tygodnie do wylotu, moto przygotowane pod kątem łożysk i elektryki,części zapasowe przygotowane, pozostały jakieś banały typu dorobienie zapalniczki, naprawienie kierunków bo nie mrygały no i lampy bo po moim ostatnim uderzeniu w "coś" - świeciła po wiewiórkach na drzewach zamiast po drodze. Poza tym wszystko porobione. Strasznie mi się ten pomysł z wyjazdem podobał, pomału zaczynałem zbierać to co potrzebne żeby nie obudzić się na ostatnią chwilę. W pracy poukładałem większość tak żeby nikt tam nie jazgotał mordą że mnie nie ma a więc praktycznie wszystko dopięte na ostatni guzior.Oczywiście jednak jak to zawsze bywa czas płynie dość szybko i dwa tygodnie minęły jak 3 dni. Za kilka dni był wylot a ja nie spakowany, w pracy pojawiło się kilka kwestii które na bieżąco trzeba było załatwiać i do tego Junak przestraszył mnie że będą lecieć około 150 do 160km na 1 godzine, na jedną godzine pytam??? jak to ????. No to myśle dziarsko będzie - bo tenera po zmianie gaźników rozwijała prędkość tylko do 120 lub 130 a tu ma być jakiś szok dla niej szykowany. Mnie jej 120 lub 130 nie przeszkadzało bo nie latam przy takich księżycowch prędkościach odkąd sprzedałem virago Trzeba było jednak coś pokombinować ze składem mieszanki żeby to zaczęło latać. Dało się zrobić ale czas gonił strasznie a że ja nie znam sie na temacie to musiał to porobić znajomy. Brzmi banalnie bo choć samo podkręcenie śrubki zajęło chwilę to ode mnie wymagało znowu pokombinowania w pracy żeby mieć tą chwile wyrwania się w środku dnia i jeszcze przetestowania moto- czy to w ogóle lata a pogoda była deszczowa jak na złość. Do tego doszedł czas na wymianę przekaźnika i montaż gniazda zapalniczki. Aaaaa no i stwierdziłem że olej ma około 3 tyś no może 3,5 tyś więc wypadało by go wymienić, to też trochę mnie pochłonęło czasowo. Tak więc wszystko tradycyjnie na ostatnią chwilę. Postanowiłem nie pakować się w rogala na ten wyjazd Czarnogórski i pożyczyć sakwy. Jedną poświęciłem na dętki olej i reszte potrzebnych kwestii naprawczych a drugą na ubrania i co tam jeszcze będzie potrzebnego. Tak spakowany byłem gotów do wyjazdu prawie bez opóźnienia. Sam jednak wyjazd i przygotowania do niego były obwarowane jakimiś dziwnymi zdarzeniami, tak jakbym miał nie jechać na ten wypad.

    - - - Zaktualizowano - - -

    ...choć przyznaje że na bazie tego gdzie byłem nie stworze opowieści na poziomie jak u Z44 to chciałbym żeby była ona urozmaicona np przez kogoś z okolic Drawskiego lub kogoś kto już zwiedził ten teren i żeby dorzucił tutaj kilka ciekawostek od siebie tak by następni mogli sobie ciekawiej ten region zwiedzić. Ja miałem za cel zobaczyć te największe jeziora z Drawskiego a do tego to co trafi mi się na drodze. Przejechałem łącznie 1855km, kilka nocek w namiocie i kilka w agroturystykach. Paliwa spaliłem na 570 zł, od 1855km należy odjąć około 600 km bo to były niestety dojazdy autostradami potem już starałem się lecieć jak najbardziej wiejskimi drogami. Koszty żarcia z noclegami i dobrym piwkiem wyszły mi kolejne 500 parę zł. Średni koszt noclegu to 42 zł, raz trafił sie przydrożny hotel za 80 zł a raz namiot na polu za 32zł. Jedzenie bardziej w knajpkach i czasami chleb z pasztetem pod sklepem Dino. Tak więc dość różnorodnie. Spanie bardziej tak w zależności na co trafię pod koniec dnia, jak będzie agro to lepiej a jak nie to namiot w lesie. Pozrzucam zdjęcia z aparatu i pomału będę opisywał trasę jak i to co widziałem, choć zdjęć niestety będzie mało.

    P8020037.jpg
    P8020038.jpg
    Ostatnio edytowany przez lemur; 2828.

    #2
    Zaczyna sie zacnie!
    Rób proszę tylko rób akapity - zbity tekst strasznie ciężko się czyta

    Komentarz


      #3
      a jak tu sie robi akapity ??? w ogóle co to jest akapit ??? - cały tekst mam przesuwać w każdej linijce czy wystarczy że co jakiś czas będę zaczynał zdanie tak jak teraz ?
      Przyznaje że tekst pisany ciągiem wygląda jak napchany do butelki ale no niestety tak się tutaj pisze.


      Wracając do opowieści chyba należy się cofnąć do dnia kiedy miałem wyjeżdżać a może lepiej do przede dnia kiedy to w wielkiej panice z braku czasu że cały czas ktoś dzwoni z pracy w spr jakiegoś wyliczenia i że musze to wyliczyć trace kontrole nad pakowaniem się i wymianami które muszę zrobić w moto. Olbrzymie podziękowania dla Mariusza z Czeczeńskiej Gwardii który mimo że sam jechał na urlopisko podjął sie regulacji gaźników a w sam dzień przed pomógł mi zmienić olej -niby prosta sprawa a jednak popieprzyłem sprawę bo z pośpiechu wylałem z olejem oring kabaret - dopiero Mariusz ustalił przyczynę wycieku oleju odnalazł oring i w upale 40 stopni dokończyliśmy robote w garażu. Tak więc pokłony. A że ja chyba raz tylko zmieniałem olej w Tenerze (bo zazwyczaj było to robione przy jakiś regulacjach -to po prostu byłem w tym zielony). Tak więc olej wymieniony, Mariusza nie ma, ja robie pod wieczór jazdę próbną i jadę do kumpla montować gniazdo zapalniczki. Zamontowane - godz 20, następny dzień to już środa 29 08 20r i jest to dzień wyjazdu- jeśli dobrze pamiętam mieliśmy się około 14 spotkać z Mateuszem z Puław gdzieś pod Kielcami i dalej lecieć autostradami do Arka - do Żor.


      Wracam z montażu zapalniczki patrze a tu znowu coś cieknie- no kur.....waaaaa znowu sie coś poci i to dość. Co się okazało nie dokręciłem dość mocno śruby głównej spustowej bo zasrany smsik przyszedł albo jakiś je... bany mesendżerek i sie oderwałem od roboty i pamiętałem żeby ją dokręcić ale znowu coś przyszło i musiałem odpisać i potem już zapomniałem jej dokręcić na fula. Dobrze że to wcześniej zobaczyłem. Wniosek taki że jak coś robisz to na czas roboty trzeba mieć wyłożone na telefony i całą resztę. Tak więc zamknąłem wtorek po wielkich męczarniach w upale i testach z moto. Nadeszła środa - myśle - eee mam jeszcze sporo czasu do 14 00 a więc pełen luz. zacząłem sie pakować i składać to co miałem zabrać. Nie brałem pod uwagę namiotu bo Junak powiedział, że nie będziemy spali w pokrzywach a więc śpiwór jak i namiot miał zostać w domu. Oczywiście nie mogło się obyć bez kolejnych komplikacji i dziwnych sytuacji- tak jak napisałem zaczęło się od jednego wycieku potem od drugiego - pocenia się no i teraz kolejne akcje. Tak łażę po domu i mam wrażenie że nie dowidze coś kur....wa na jedno oko - przypomniałem sobie że ja przecież noszę przezrocza i że wypadało by je założyć żeby nie chodzić w domu po ścianach. No to zaczynam szukać, szukam szukam no i ku...wa nie ma ich, wcieło, zechalało gdzieś. No to mówie sobie chu...j już pojechałem, przecież nie będę jechał bez lornetek, co prawda widzę i na czas wyhamuje przed autem ale czaszka mi się szybciej męczy i do tego żal mi patrzeć na chorwackie może gdzie smażyć się będą piękne ci...py a ja się będe miał wtedy zastanawiać czy to jest on czy ona ???? O nie no więc szukam dalej ale oczywiście przejeba....łem pół mieszkania no i nie ma. Nieeeeeeee- dzwonie do roboty -- pytam kumpla,są tam moje przezrocza??? mówi że są jakieś , wysyłaj zdjęcie mówie, wysłał , idź pan w ch...uj mówie to są jakiejś starej ciotki która u nas pracuje a nie moje. No to juz jestem w dupie myśle - przecież nie zdąże iść do okulisty i zrobić okularów w 4 godziny bo to nie realne

      - - - Zaktualizowano - - -

      Panika nadal panika, może mi wywiało z kasku jak testowałem i nie zauważyłem, nie poczułem, już kiedyś raz tak było na autostradzie, może spadły mi z moto pod garażem i je rozjechali czołgami co tam sie kręcą non stop. Wizja wyjazdu jest dramatyczna. Postanawiam jechać na szybko do domu do rodziców i potem do garażu. Wychodzę od siebie z mieszkania wkładam klucz przekręcam i jebbbbbbb - upier.....dolił się zostając w drzwiach. To się kurr....wa nie dzieje na prawdę. Może wejde do domu się położe i się obudzę ale jak wejść skoro klucz tkwi w drzwiach - na szczęście był to klucz rurkowy i plastik na tyle wdzięcznie się ułamał że dało radę kompilacjami go wcisnąć i otworzyć drzwi ponownie. Dobra myśle lecę do rodziców. Wchodzę do domu , matka patrzy na mnie i z góry sie pyta- czego znowu zapomniałeś, nie no normalnie chyba dostała wiadomość na przekaz myśli ale matki tak mają. Dobra mówie niczego tak chciałem popatrzeć sobie troche na łazienke i na lodówke w kuchni, popatrzyłem sobie i jade do garażu. Garaż to ostatnie etui gdzie mogą być okulary. Wchodzę a one sobie wdzięcznie leżą na półeczce a więc jednak miałem na tyle trzeźwości umysłu że podczas wymiany w moto oleju położyłem je dość normalnie jak na człowieka przystało. Szczęście w nieszczęściu że okularów nie pogryzły jeba....ne myszy bo one wpier....alają na potęge wszysto co plastikowe - taką mam odmianę jakąś dziwną

      - - - Zaktualizowano - - -

      jakiś mam problem z tymi akapitami, cały czas się coś przestawia. Wiec jedyne co mogę to tak zostawić jak jest a że długo mi zajmuje pisanie tej opowieści to muszę to wszystko wklejać bo mnie wylogowuje i stąd sie bierze ten ciągły tekst bez akapitów.


      lecimy dalej z opowieścią. a więc mam już gogle na łbie wiec uradowany zabieram sie do pakowania, podjechałem sobie moto pod dom pozapinałem sakwy jedną, drugą i tank baga położyłem pośrodku siedzenia za mną. Pospinałem ładnie ale i tak wiedziałem że Junak będzie coś tam mlaskał że ekspandery że pasków od chuja nazapinane ale dobra dobra niech sobie gada, trzyma sie to sie trzyma. Upał jak chu...j wielki sąsiedzi ci co na emeryturach patrza z bloku z wysokości i myślą oooooo..... a ten znowu sie wyprowadza i pakuje dobytek na motocykl - jakby sobie nie mógł ciężarówki zamówić , tylko wiecznie sie wyprowadza motocyklem. A ja słysze te ich jeb....ane myśli i im odpowiadam nie wyprowadzam sie tylko jade i zaraz wracam żebyście mieli co gadać między odwiedzinami listonosza.

      - - - Zaktualizowano - - -

      no i znowu bez akapitów jak wklejam po wylogowaniu...

      - - - Zaktualizowano - - -

      ..... kolejna sprawa jaka mnie zatrzymuje na naście minut to to że muszę sie wrucić bo znowu ktoś czegoś nie wysłał i potrzebuje na już a tamten nie potrafi i takie sranie po parafii. wiec wracam sie odpalam kompa skanuje wysyłam i chuj wyłączam telefon, niech mnie w wentyl pocałują. Dzwonie do Mateusza i mówie że będę miał opóźnienie, Matuesza trochę poniosła prędkość i jest wcześniej niż zakładaliśmy a ja sie z kolei spóźniam więc umawiamy sie gdzieś na trasie. Nie możemy sie złapać ja go mijam on gdzieś jest na jakimś zajeździe ale po czasie jakimś łapiemy sie na drodzę na Jędrzejów. Jakoś tak dość szybko czas mija i zatrzymujemy się - hmmm chyba grubo poza Jędrzejowem w jakimś zajeździe na obiadek. Bardzo dobrze i bardzo dużo za małą kasę -. Zatrzymałem się tam ponownie następnego dnia wracając do Kielc po nieszczęsnym wycieku oleju

      - - - Zaktualizowano - - -

      ....około chyba godziny może 18 30 dolatujemy do Żor do domu Arka - przyjęcie jakże uroczyste, leją się trunki i jest kaszanka i wszystko czego dusza zapragnie. Gościnność na prawdę na wysokim poziomie- tym bardziej żałuje że nie pojechałem bo ludzie jakby nie kieleccy - więcej się śmieją. Tak więc dajemy sobie delikatnie w palnik, ja piwerko a reszta przecier z myszy zwany whisky którego nie trawie. Rano czyli 30 lipca startujemy w stronę Czech. O dziwo jestem spakowany i nie opóźniam karawany. Cofnę się jeszcze do planowania mapy, bo pojawiły się informację że do Czarnogóry nie wjedziemy od strony Serbii ponieważ weszły ponowne obostrzenia związane z covidami i snuły się wątki że tylko tranzytem czy coś takiego. Tak więc zaplanowano podróż do Chorwacji, potem dwa dni leżenia albo jeden i wylot do Czarnogóry. Pierwszego dnia z Żorów mieliśmy zrobić około 860 kaemów - albo z Żor - bo nie wiem jak sie to odmienia.

      Komentarz


        #4
        Akapity - super

        Relacja w sumie też

        Komentarz


          #5
          Wesoło jak zawsze - dawaj dalej

          Komentarz


            #6
            .......... wylatujemy z Żor około ósmej może deko wcześniej i od razu maneta, po chwili jesteśmy już na stacji - dosypujemy zboża i lecimy dalej. Nawlekamy kilometry dość szybko, mijamy granice z PL i jesteśmy już w Czechach, wpadamy na remontowaną Auto Sraderde- raz jeden pas raz dwa. Na stacji paliw nie zauważam wycieku wiec go nie było. Droga w Czechach gładka, betonowa srada gładka jak stół. Co jakiś czas zjeżdżamy na smołe a co jakiś czas z powrotem na beton. I tutaj zauważam że na betonie jakże dziwnie ślizga mi się opona , nie to że latam od boku do boku ale jednak coś tam czuje przy hamowaniu czego nigdy nie odczułem na oponie K hej de nał.

            .......... No ale dobra to pewnie jakaś fatamorgana mi się robi z nadmiaru upału. Coś mieszamy z mapą i trasą i zjeżdżamy w Czechach z trasy na jakieś osiedle, zatrzymujemy się by sprawdzić mapę. Schodzę z mojej jakże zacnej lochy i co widzę ???? że dość dużo kropel oleju pojawia się pod silnikiem. Noooo to ku.... wa ja już wiem, ja już wiem że nie będę wiedział jak wygląda Chorwacja. Nie jest to kosmiczny wyciek ale nie jest też mały. Niepotrzebna panika że to zimering i że to raczej nie możliwe że to jest z wałka zdawczego przewierconego na wylot - przez poprzednich właścicieli. Wiem że na pewno nie mam takiego klucza do dokręcenia jeśli by to była nawet zębatka i wyciek spod śruby. Ale można było sprawdzić - nie wiem czemu ale teraz tego nie wytłumaczę - decyzja szybka - jedźcie ja wracam do PL. Można było odkręcić osiem śrub i sprawdzić - co i jak - ale lemury tak mają. Pytanie jedno czy nawet jakbym to dokręcił i zatrzymał krwotok to czy sytuacja by sie nie powtarzała co np 50 km - bo dopiero pod garażem w domu stwierdzam że po prostu odkręciła się śruba od zębatki zdawczej i zaczął się lać olej z wałka zdawczego. Nic trudno- żegnam się z ekipą z dużym bólem bo wiem że wyjazd będzie zacny.

            ..........Z drugiej strony może tak miało być- oczywiście żaden wyjazd po PL nie zastąpi kolejnego wypadu na Bałkany no ale już ch...j trudno - zamykam temat tym że miało tak być. Żegnam się uściskami poklepywaniem po grzebiecie - jak dla mnie czyste pedalstwo no ale niestety - takie są wymogi - bez obrazy - hola hola / Tylko z Junakiem się rozumiemy - bez pedalskich uścisków zwyczajne haj hitla i lecę w swoją stronę. Nastawiam nawi w tel i lece. Oczywiście jakby wszystkiego było mało ładowarka od nawigacji upada na beton i odpryskuje zastana końcówka tak wiec mam tyle baterii co w nawi i w tel by nie popieprzyć trasy powrotnej. Droga była prosta - tylko przez dwa jakieś miasta, gdzieś tam sie gubie bo pada nawi ale gadam z czechem i dolatuje do naszej granicy. Nie spiesze się w ogóle i w sumie nie mam jakieś wielkiego bólu - więc to dziwne - no ale w takim razie tak miało być.

            - - - Zaktualizowano - - -

            ........Zatrzymuje się kontrolnie i patrze co i jak - oczywiście wyciek się zwiększa no ale chu...j tam panie. Dolewam co czas jakiś kujawskiego i lece dalej. Jakiś obiad w karczmie- oczywiście jestem atrakcją ponieważ żar z nieba napiera, ludzie w spodenkach a ja w długich kozakach i spodniach i kurtce. No ale dobra w dupie tam z bananami co w życiu nie byli dalej niż sięga kabel od ich turystycznej lodówki ciągnący się z nowiutkiego jepaa czy innego paścia. Zamawiam pomidorową bo przy niej mi sie najlepiej myśli i już wiem że czas zrobić Drawsko bo to była lekka luka na mapie PL w moich podróżach. Plan tradycyjny - biore namiot na w razie dupy a docelowo będe spał po agro lub w jakiś włościach. Stawiam na to że covid spowolnił turystyke i że sporo będzie wolnego ( jakże sie myliłem). Leniwie dojeżdżam do domu na około może 19 do 20 i jakoś jestem zmęczony. Nie sprawdzam co tam sie leje i nie rozkrecam maszyny. Jade do chałupy, otwieram bronksa, patrze trochę na mape i ide spać. Rano wstaje po 5 tej i jade do garage. Okazuje się że śruba się wykręcała coraz bardziej od zębatki i stąd wyciek. Szybkie dokręcenie z wyczuciem ale dość mocno no i wyjazd. Osuszyłem miejsce wycieku by było widać co sie dzieje. Rozgrzałem dobrze loche i nic. nic a nic. Wiec okej, przepakowuje sie choć nie wiele zostawiam, dorzucam namiot i odlatuje z Kielcowni. Oczywiście jakbym czegoś nie zapomniał to byłoby dziwne. Zapominam śpiwora ale w głowie mam że go sobie kupie gdzieś po trasie.

            - - - Zaktualizowano - - -

            ........Parę lat temu postawiłem sobie taki mały cel, żeby rocznie robić chociaż jeden kraj obcy którego nie znam i być w nim tak może z tydzień i jakąś część PL a już przepięknie by było żeby robić dwa kraje i dwie części PL. Raz sie to udaje a raz nie do końca.PL mam dość dobrze już zjeżdżoną choć zostaje jeszcze sporo do zobaczenia. Dla niektórych może wydać sie to dziwne ale lubie powłóczyć sie po drogach pamiętających jeszcze wujka Gierka i zapach drobnych kamyczków łączonych ze smołą. Takie stare drogi mają klimat. Drawko jest zawalone jeszcze takimi drogami ale muszę przyznać że większość mają już na prawdę na dość dobrym poziomie. Powód prosty - jeśli jest tam np Holender posiadający jeśli dobrze to zrozumiałem to kilka tysięcy hektarów i np 650 krów to droga dla niego musi być i koniec.

            - - - Zaktualizowano - - -

            ........Tak więc kieruje sie na Łódź a potem dalej na A1 i lece w kierunku Bydgoszczy. Pierszym celem jest Nakło nad Notecią i te tereny w okół - od tak pokręcenie sie od wiochy do wiochy, może szutrami może asfaltem, zobaczenie jakiś dworków lub pałacy plus chwila rozmowy z ludnością tubylczą. Wyjechałem w piątek a w sobote w tych samych okolicach ma być czeczeńska gwardia wiec postanowiłem sie z nimi spotkać. Wiem że mają nocleg gdzieś w okolicach nakła, to mi daje w głowie spokój bo pod koniec dnia planowałem zapytać gdzie to dokładnie i zamówić sobie pokój w tej samej agro co oni. Uspokojony tą myślą latam sobie po okolicy, po wioskach i polach szutrowymi drogami.

            - - - Zaktualizowano - - -

            P8010003.jpg
            P8010004.jpg

            - - - Zaktualizowano - - -

            ........Oczywiście zanim wpadłem do Nakła to jeszcze męczące kilometry na A2 - nuda jak cholera no ale to była najszybsza droga, bo szkoda mi było dnia. Z Kielc był start o około 12 stej i plan był jakże zacny dojechać do Drawskiego - ale to było raczej nierealne - co zobaczyłem dopiero jak wolno uciiekają kilometry. tak więc odbiłem przed Bydgoszczą i kierowałem sie na Wałcz - bo tam już coś sie zaczynało. Dzwonie do gwardzistów i mówią że mają nocleg w Ślesinie, sprawdzam patrze - super koło mnie, dzwonie do chłopa do agro kolo mówi że jest nocleg i że spoko wodza mogę podjeżdżać do Ślesina pytam jaka ulica coś mi tam mówi że tak ai sraka ja mu na to panie ale ja jestem w Ślesinie i tu takiej nie ma, a chłop mi na to uuuuuuu to znaczy że jest Pan w innym Ślesinie - jak ku....wa w innym. No i sie okazuje że gwardziści mają inny Ślesin niż ja. Mój był 100 km wyżej w str północną pod Nakłem a ich bardziej przy Licheniu. Miałem 100 km do ich Ślesina wiec mówie że tyle to ja nie bede sie wracał. Poza tym jeziora wokół Lichenia zrobiłem

            - - - Zaktualizowano - - -

            ........No to jeżdże sobie dalej i szukam hotelu lub jakiegoś kampa ale trafiam tylko na jakieś stawy hodowlane i nic więcej. Jest około 19 stej ale dziwnie sie ściemnia. kjak na tą porę więc szukam mocniej i mocniej. Znajduje Gospodarstwo gdzie mówią że mogę sobie rozbić namiot za free, wykąpać się w stawie i jest toy toy. Nie no miło z ich strony ale kąpiel w stawie mnie nie kręci - żby mnie jakieś karpie oglądały i lanie do toy toya też nie bardzo mi z rana podchodzi. Znajduje jakiś motel przy główniejszej drodze w okolicach Ślesina. 90 złociszy ze śniadaniem - temat do przyjęcia - mogę go polecić, bez naciągania w pokojach czysto ładnie jest łazieneczkai tv. Cena duża nie duża - w sumie standard przy drodze. sklep na przeciwko wiec można sie zaopatrzyć - zaznaczę na naszej mapie noclegów jakby ktoś był kiedyś w okolicy. No i tak mija piątek -dzien sie konczy - w sumie dość nudno bo nic sie nie działo, mało pojeździłem i to jest właśnie ból jeżdżenia samemu. Na jutro jest plan dojechać już do Czaplinka - i nocować nad Jeziorem Drawsko- a wcześniej zobaczyś Jezioro Bytyń Wielki i Jezioro Lubie.

            - - - Zaktualizowano - - -

            ........Ogólnie okolice które zwiedzałem to tereny o sporej ilości jezior, dużych małych , poukrywanych w lasach ale też dobrze widocznych z drogi. Tereny ogólnie słabiej rozwinięta niż na okolice Kłodzka. Mniej jest tutaj pałacy i starych fabryczek. okolice Wałbrzycha i Kłodzka np przeważają w takie budowle - czego nie doświadczyłem tutaj. Są to tereny po PGR - owskie - zabudowania co 3 do 5 km a poza tym duża część terenu to na prawde spora pustka z żytem i innymi uprawami.

            - - - Zaktualizowano - - -

            ........01 08 - sobota zaczyna się coś dziać, pierwsze jeziorka i jeziora.
            P8020036.jpgP8020039.jpgP8020040.jpgP8020044.jpg

            - - - Zaktualizowano - - -

            ....co dzień wyjeżdżam 0 około 8:00 i robie około 220 do 250 km kręcąc sie po okolicy, wieczorem delikatny palnik podpięty pod regionalne piwka. Czarnogóra 300 razy to przebija ale zobaczenie PL zanim ją zabudują na maksa też jest ważne. Widzę że powstaje masa kempingów, jeziora przejmują turystykę związaną ze skuterami wodnymi, mało z tego co widziałem jest na prawdę jeszcze dzika i nie zawalona turystami. Choć na pewno są fragmenty jezior wydzielone pod ptactwo i tarliska.

            - - - Zaktualizowano - - -

            P8020051.jpgP8020052.jpg

            - - - Zaktualizowano - - -

            AN020110.jpgAN030290.jpgAN010036.jpgAN020119.jpg

            - - - Zaktualizowano - - -

            AN020140.jpgAN020165.jpgAN020204.jpgAN030251.jpg

            - - - Zaktualizowano - - -

            Komentarz


              #7
              ........Navi czasami dobrzeświruje i pokazuje mi drogę ala asfaltową po czym okazuje się że jest to droga leśna lub szutr. Nie było tego dość dużo ale pare kaemów się uzbierało. Startując w sobote to jest pierwszego sierpnia uderzam nad jezioro Bytyń Wielki obok miejscowości Nakielno. Przejeżdżam w większości wiochami. Navi pokazuje prosto a ja uderzam w polną drogę brukowaną kamieniami pewnie jeszcze z czasów przed Adolfem. Mijam gospodarstwa dość dobrze utrzymane i mocno nadgryzione zębem czasu - jak to się mówi. Nie trzymam się drogi ani czasu, jadę tam gdzie uznam że droga może być ciekawsza. Ze 100 km które pokazuje navi do celu robi się nagle 130 i chyba dobrze bo im więcej tym ciekawiej. Z zobaczeniem jeziora w całości tak jak z każdym innym jest problem, jedyne co można to popływać po nich kajakiem żeby zobaczyć ich ogrom. oczywiście próbuje objechać każde z nich na moto ale nie wszędzie da się to zrobić bo z kuframi tej szerokości nie raz musiałem zawrócić.

              - - - Zaktualizowano - - -

              ........Tak więc podjeżdżam oglądam chwile patrze i zwijam dalej. Kilka zdjęć i lece, wydaje się że mam sporo czasu i że zrobienie 220 km asfaltami to łatwa kwestia ale wypada być nieco wcześniej żeby złapać na noc jakąś chałupe. Nie chce mi się wyszukiwać na telefonie agro i dzwonić i pytać, wolę na żywo złapać coś z tabliczki przy drodze. Kolejne Jezioro tego dnia to jezioro Lubie. Na tym jeziorze jest wyspa, prowadzi do niej pomost drewniany , niestety nie można przejechać tam na moto bo trzeba sie przeprawić promem. Na wyspie jest ogromny kemping pod namioty i kampery. Generalnie mega spend ale o dziwo w miare było tam spokojnie i na upartego mógłbym tam zostać na jakiś czas. Jezioro jest na prawdę duże, masa dobrych wozów z Niemiec i PL ze skuterami wodnymi ciągnęła w tę stronę.

              - - - Zaktualizowano - - -

              ........Próbuje objechać je na moto ale droga leśna się kończy a dalej tylko gęstwiny i las tak więc odwrót i cel na kolejne jezioro. Jezioro Siecino

              P8010009.jpgP8010010.jpg

              - - - Zaktualizowano - - -

              ........Kręcę się po okolicy - Chlebowo, Nowo Worowo, Skąpe dojeżdżam dość wcześnie do Czaplinka. Miejscowość mocno zaniedbana, mimo że to największe z jezior i mimo że ma ogromny potencjał bycia centrum turystycznym to w zasadzie nic ciekawego się tam nie dzieje. wyjeżdżając z Czaplinka w kierunku Kluczewa jest kamp z domkami. Jezioro olbrzymie a w sumie ani dzikie ani przygotowane do turystyki. Głębokość jest dość duża bo około 90 metrów. Podjeżdżając pod marine udaje mi się zapoznać z panem Mietkiem - chyba tak, to chyba był Mietek, wynajmuje od niego domek na dwie noce jako baze wypadową. Jest to stanica PZW dość spory teren, domek podstawowy z czasów PTTK pomału remontowany, prysznice są w dobrym stanie obok w budynku i toalety też więc pewnie kiedyś tam sobie pojade, długość jeziora to na pewno ponad 6 km. Pogadałem z Panem Mietkied kawał czasu i później zwinąłem się na dalsze zwiedzanie Jeziora. Miałem już baze noclegową więc mogłem sobie pozwolić na kolejne kaemy bez strachu na nocleg. Pisze bez strachu bo na prawdę myślałem że te okolice będą puste a jednak były dość obładowane. Wydaje mi się że sporo Niemców odwiedziło nasz kraj i powynajmowali co się dało.

              - - - Zaktualizowano - - -

              P8010014.jpgP8010012.jpgP8010024.jpgP8010026.jpg

              - - - Zaktualizowano - - -

              ........Robie jeszcze kawałek trasy po czym wracam żeby usiąść spokojnie nad jeziorem i popatrzeć na Zachód Słońca. Jezioro w okolicy Czaplinka wg mnie jest słabe do oglądania zachodu słońca i w ogóle do siedzenia na brzegu. Czujesz sie jak w wielkim parku dookoła którego jest od str Czaplinka asfaltowa ścieżka dość prymitywna i gdzie łazi masa ludzi. Nie ma pewności że zaraz nie wyjdzie jakiś pan w czapce z orzełkiem i nie wypisze Ci kwitu. A więc to nie mój klimat na dawanie w palnik. Może druga część tego jeziora byłaby inna ale ta od strony Mariny była beznadziejna i musiałem się strasznie chować z alko. Z koleji druga strona była bardzo zalesiona i oddalona od mojej kwatery o o około 2,5 km wiec odpuściłem zwiedzanie.

              - - - Zaktualizowano - - -

              AN110030.jpgAN110032.jpg

              Komentarz


                #8
                ........Wbrew pozorom patrząc na mapę nie są to dzikie jeziora tak jak sobie to wyobrażałem. Jakaś część każdego z jezior na pewno jest dzika i mało dostępna ale to by trzeba mieć kupę czasu żeby tam dopłynąć kajaczkiem i rozbić namiot właśnie na takiej części i rozkoszować się niebytnością ludzi. Strzelam trochę błęda biorąc dwa noclegi w tym samym miejscu bo kolejnego dnia z rana dość wysoko dojeżdżam będąc już w niedalekiej odległości od morza. Pojawia się w głowie plan jechania na jeden niecały dzień albo i cały nad morze. Od tak połazić po brzegu posiedzieć i sobie odpocząć. W planach jest też Jezioro Miedwie - dość spore ale jakoś tak nie do końca sie to krystalizuje. No i oczywiście Zalew Szczeciński, który w ogóle nie był w planach. Przypadkowo jadąc pojawia się drogowskaz na Borne Sulinowo, czemu nie może Borne też zaliczę ale o tym trochę później

                - - - Zaktualizowano - - -

                ........Zapomniałem dodać o bardzo dobrym piwie - nazywa się Połczyńskie. Przepraszam za brak zdjęć buteleczek - atak sobie planowałem że je umieszcze. Drugie które również polecam to Kołobrzeskie - jasne. Ale to już nad morzem kupione- też wyśmienite, ichniejsze regionalne. Bo uważam że szkoda na wyjazdach pić coś pospolitego. Tak więc wstaje rano - 02 sierpień. chyba nie jem śniadania oprócz herbaty bo mam nadzieje że coś złapie na trasie w jakimś barze- oczywiście się mylę - i lece w kierunku Szczecinka i miejscowości Gwda Wielka jest to na prawo od Czaplinka idąc trasą lodowca który zostawia kolejne jeziora. Odległość około 60 kaemów a więc nie dużo. Objeżdżam sobie tereny w okolicy Nowego Drawska, Drahimek i kolejne wioski. Polecam Wam Jezioro Komorze. Fakt że jestem tam w okolicy godz 8- mej ale jest totalna cisz i spokój. Jeden bahor drze jape tylko ale pewnie w jego wieku też darłem morde. Jezioro nie jest duże ale na prawde ma przyjemny brzeg, myśle że spokojnie można by sie tam rozbić popływać.

                - - - Zaktualizowano - - -

                ........Może być tak że coś powtórzę ze zdjęć bo chyba wyprzedziłem kolejność- Jezioro Komorze- jedno z tych które mi przypadło. Generalnie jadąc trzeba wyszukiwać perełek do rozbicia namiotu bo trafiają się delikatnie przysłonięte drzewami. Szkoda że nie miałem śpiworu bo normalnie nocki zaczynały się już jakieś chłodne robić

                Jezioro Komorze

                P8020051.jpgP8020052.jpgP8020053.jpgP8020040.jpgP8020030.jpgP8020048.jpgP8020060.jpgP8030062.jpg



                ........Zapomniałem chyba dodać że byłem też nad Jeziorem Siecino. Pierwsza plaża taka luzacka sporo młodych z namiotami ale dalej zaczynają sie już kampy z domkami. Jezioro w miare i dość ukryte przed ludźmi. Cholerka za mało zdjęć zrobiłem.

                - - - Zaktualizowano - - -

                ........Lece dalej od Jeziora Komorze w kierunku Jeziora Piława i Bornego Sulinowa. Tereny gdzie mieszkają ludzie mają czasami tak fatalne drogi, że połowa jest tylko w asfalcie a druga połowa chyba od 1985 r jest w planach i przygotowaniach . Zagaduje czerwonoskórych pod sklepami kupując na szybko coś na słodko i pasztet. Z czego wy tu żyjecie co tu się w ogóle produkuje ?? Lokals chciałby niemalże powiedzieć że żyje ze wspomnień. Zaczyna się gadka a panie tu kiedyś pracowało się w PGR ach. Lubie posłuchać co się obecnie dzieje i co działo się kiedyś więc poświęcam mu chwile. Jeden mówi że był kierowcą w byłym PGR-rze i doczekał emerytury, mówi że zna tereny skąd pochodzę bo woził tam towary. Opowiada, że większość PGRów padła bo miała paść takie wyszło ciche rozporządzenie. I pomału zaczęło padać mimo iż widzieli że to co produkują schodziło. Do upadku doprowadzili też lub mieli doprowadzić kierownicy z nadania politycznego, którzy po prostu pomału pomału wygaszali produkcję. Nagle pojawiał się np Holender i skupował większość za grosze na podstawionego słupa i tak działa do dziś mając przykładowo ponad tysiąc krów mlecznych.

                ........ Przyglądam się domom - jeden ująłem na zdjęciu - klimat tych wiosek jest dość przygnębiający. Przyznaje że u mnie w Kielcach ciężko jest znaleźć takie domy choć się zdarzają ale nie całe wioski. Z resztą kielce i okoliczne wiochy mają zasadę zastaw się w chu...j ale postaw się - niech inni widzą, z drugiej strony u nas pewnie więcej drobnych zakładów jest a tam tylko wielcy bauerzy. Tak czy tak będąc w tej części Polski zaskakuje mnie smutny klimat tych wiosek dość zaniedbanych i jakby opuszczonych przez boga, nie wnikam już którego boga. Opowieści od lokalsów są dość ciekawe. Przejeżdżam obok ogromnych 4 rech hal o długości może i 100 metrów każda, przypadkowo trafiam na byłego kierownika tego przedsiębiorstwa i ucinam z nim rozmowe.

                - - - Zaktualizowano - - -

                ........opowiada, że był od początku powstania tych hodowli od razu po szkole rolniczej poszedł tu pracować, doszedł do stanowiska kierownika, miał pod sobą hodowle 14 tyś baranów i 14 tyś owiec. Przyszedł lech co udawał że mu było zimno na styropianie i pomału zaczął wprowadzać rządy które mu kazali wprowadzić. np nie podpisali umów na dostawę wełny które powinni podpisać i na nasz rynek zbytu weszła Nowa Zelandia. PGR- y kasę zarabiały na produkcji - pieniądze przekazywały do skarbu państwa ale powiedział że już nie wracały do nich np na paliwo na paszę itd. Tak więc na tym polegało wygaszanie takich przedsiębiorstw. Po prostu padały bo nikt im nie dawał pieniędzy do obrotu. Posiedziałem sobie u nich przy domostwie dostałem papierówek od żony, okazało się że urodziła się pod Kielcami. Pomarudziliśmy trochę o niszczeniu naszej gospodarki w tamtych czasach porobiłem kilka zdjęć i odjechałem lekko spóźniony. Jego opowieść wytłumaczyła mi też czemu te wioski są takie zaniedbane. Po częsci wychodzi to z lenistwa tych ludzi którzy tam mieszkają ale tak na prawdę oni nigdy nie mieszkali w swoich domach. Domy i bloki były i należały do PGR - ów i nie było pewności że jeśli PGR cie zwolni bo padnie lub po prostu cie zwolni to że będziesz nadal mógł to lokum zamieszkiwać. Cofając się trochę -państwo polskie przejmując tereny poniemieckie po wojnie od Niemców przekazało to właśnie do PGR- ów które tego nie remontowały i tak to właśnie wyglądało.

                - - - Zaktualizowano - - -

                ...Mijam Jezioro Pile. Ciężko mi jest je zobaczyć bo mocno teren zalesiony wiec jadę dalej- ale jest to dość spore jeziorko. Kierunek przed siebie. Tereny ciekawe - a jeszcze ciekawsze są wioski i ich nazwy. Podrzucę kilka bo później zapomnę. Muszę kiedyś zrobić rebusa z tych nazw które już w Pl zobaczyłem . W sumie pojechałem na Drawsko Pomorskie ale czy ktoś zaprzeczy że nie byłem na Bałkanach ????


                P8010002.jpgP8030070.jpgP8030067.jpgP8030066.jpgP8030063.jpg

                - - - Zaktualizowano - - -

                ........Tego dnia zahaczam jeszcze o Szczecinek i jezioro Trzesiecko , miasteczko ładne podobało mi się - oczywiście jedna część jeziora mocno skomercjalizowana z wyciągiem do nart wodnych a dalszej części jakoś nie szczególnie mi się chciało oglądać - może kiedyś. Zaczynam wyrabiać sobie pewne zdanie - jezioro jak jezioro - cóż mnie może tam zaskoczyć i jadę dalej. Pewnie na kajakach wyglądało by to całkiem inaczej ale z pewnością nie od tej komercyjne strony jeziora . Cały czas pnę się w górę na północ i tu żałuje że muszę wrócić dziś do Czaplinka bo zostawiłem część rzeczy i zapłaciłem za nocleg bo miałbym bliżej do morza no ale nic trudno. Kieruje się teraz nad Jezioro Wielimie koło miejscowości Gwda Wielka. To jezioro ma klimat wg mnie do pozostania tam - jest spoore przynajmniej od strony plaży, są kampy i domki, podoba mi się i ozstałbym tu na chwile dłużej ale pogoda zaczyna się robić jakby burzowa więc lece dalej. Kolejne to Jezioro Dołgie. Ciężko mi je znaleźć bo zaszyte jest w lesie ale trafiam na nie i na kamperowiczów. Rozmawiamy chwile i dowiaduje się że jest tam dość dobra plaża jeśli chce się rozbić plaża faktycznie dobra jezioro nie za duże ale dość długie i dzikie - mogę polecić do zatrzymania się pod namiot - choć prym wiedzie jak na razie jezioro Komorze. Kamperowicz opowiada mi o dość smutnym procederze na Drawsku - mianowicie prywatni ala inwestorzy dzierżawią jeziora np na rok na dwa czyszczą je z ryb co do ostatniej i dziękują za dzierżawę. Udając że będą je zarybiać i udostępniać do turystyki. Szkoda jednak to podobno powszechny proceder na tych jeziorach.

                - - - Zaktualizowano - - -

                ........Trochę się spiesze bo pogodowo jest raz słońce a raz chmury. Zatrzymuje sie w przydrożnych sklepach i zaopatruje w regionalne piwka na kolejny wieczór gdzieś nad jeziorem. Wrócę jeszcze na szybko do Jeziora Pile - mógłbym powiedzieć że jestem na TAK i że można go obrać do popływania kajakiem. Teraz na Cel idzie Borne Sulinowo. Oczywiście zaskoczyłem się że wygląda tak a nie inaczej ale może dlatego że minęło sporo lat i całej tej wojskowości już tam po prostu nie widać. Kiedyś miasto wysokich oficerów i koszary a obecnie kilka faktów które zostały uwiecznione przy przejeździe. Szybka rozmowa z właścicielem kajaków do wynajęcia i już znam historie miasteczka. Opowiadła mi jeszcze o Kłominie ale jakoś nie zachęciło mnie to do odwiedzenia tej byłej jednostki wojskowej a z kolei nie chciało mi się robić 30 kaemów więcej - może to błąd.

                - - - Zaktualizowano - - -

                ........Zwiedzam na szybko pałac czy tzw dom oficera - nie wiedząc że to dom oficera. Szkoda że nie połaziłem więcej po tych zgliszczach ale miałem dziwne przeświadczenie że jak wróce to nie będzie już tenery. Taki dziwny klimat panował wokół tego zniszczonego budynku. Oczywiście sie myliłem. Dom oficera znajduje się niedaleko brzegu jeziora Pile. Do lat 90 tych był siedliskiem dla oficerów polskich i rosyjskich ale pewnie z naciskiem na rosyjskich, później chyba niezagospodarowany popadał w ruinę aż został zapewne podpalony. Szkoda bo pewnie teraz mógłby w nim być dobrej klasy hotel nad samym jeziorem

                P8020056.jpgP8020057.jpg



                ........Trochę małozdjęć z niego mam ale jakoś tak nie urzekł mnie jako ruina. Wewnątrz stropów już nie było, z drugiej strony dość potężna budowla z licznymi salami , niestety nie ująłem tego


                ale tutaj dorzucam link na yt




                Po obejrzeniu filmu żałuje że tam nie wszedłem do większości sal. Widać że władze które miały to we władaniu po odejściu Rosjan totalnie olały sprawę a mogło to do tej pory być niesamowitą pamiątką no ale cóż - podobnie stało się z pałacami przejętymi na Dolnym Śląsku. Z których wysocy urzędnicy tacy jak Ochab wycinali kafelki ze ścian do swoich willi a inni z kolei kradli wykute w kamieniu lwy będące ozdobami na murach zamków i stawiali sobie w swoich ogrodach. Ale to może kiedyś napisze w innej relacji ze Śląska


                ........Junak proszę o wybaczenie - nie zrobiłem Ci zdjęć czołgu takiego jak miałeś na Mazurach. W sumie mogłem zrobić - bo co jakiś czas mijałem jakiś ustawiony jako pomnik z napisem 102
                Ostatnio edytowany przez lemur; 2828.

                Komentarz


                  #9
                  Super opowieść!!!

                  Komentarz


                    #10
                    ........Z Bornego wracam tak na lajcie, cały czas zastanawiam się czy nie lecieć na to Kłomino ale to by było z 40 kaemów wiec troche dużo, postanawiam wracać do Czaplinka. Jedyne czego boje się na wyjeździe to przebicia opony, reszta mnie nie boli. Wyciek oleju jest ale nie wielki i nawet nie sprawdzam oleju na bagnecie. Pogody nie mam upalnej a więc wszystko nie jest tak rozgrzane jak w Czechach. Tam dochodziła jeszcze prędkość ponadźwiękowa 150 160km a więc to robiło robote dla tego obsranego wałka zdawczego ale ja go jeszcze uszczelnie.

                    ........Po drodze do Czaplinka ukazuje się bardziej dostępne Jezioro Pile więc sobie zeskakuje i chwile oglądam, jest spore. Będąc na Mazurach już w sumie zapomniałem jak wyglądają tamte jeziora ale tamte chyba były jakby bardziej elipsowate a te z koleji bardziej podłużne - jak to jeziora rynnowe. Jadę sobie przez Sitno, Jelenino, Jeleń - tam też są agro i pewnie namiot też bym trzasnął - to tak może na przyszłość. Zaczyna delikatnie kropić - więc Kłomino odpuszczam na bank. W okolicach Czaplinka nie widać przydrożnych barów ani restauracji - w ogóle miałem wrażenie że tam nie ma gdzie zjeść. Pytam Pana Mietka i mówi że są ale w mieście dwie dobre restałrą ale poza tym to bryndza. Dobrym barem okazuje sie nie pozorna ale dość długa budka przy samym parkingu przy jeziorze Drawsko- nie tani ale dobrze tam zjadłem. Oczywiście jestem znowu atrakcją z tymi nr rejestracyjnymi i z moim kostiumie przy tych temperaturach.

                    - - - Zaktualizowano - - -

                    ........Nie wiedzieć czemu ale już nie lece wiochami tylko żółtą nitką do samego domku gdzie spotykam Pana Mietka ucinamy bajere o rybach i tym jakie tu można spotkać sumy o wielkości torpedy potem trochę o chuj...owych włodarzach miasta i podpinam welfron z piwem połczyńskim. Tym razem nie wybieram się na brzeg żeby posiedzieć bo klimat nie sprzyja i siedze sobie na werandzie. Mam dogadane na kiedyś że jak przyjade to mogę pożyczyć łódkę lub kajak. Może kiedyś sie tam pojawie. wstępnie robie sobie plany na jutro choć wiem już że na bank lece do Ustronia Morskiego na jeden dzień.

                    - - - Zaktualizowano - - -

                    ........Jest poniedziałek 03 sierpnia. Czas z urlopu wydaje sie jakby nie schodził - wszystko takie spokojne. Wstaje dość wcześnie pakuje sie i wyjeżdżam w stronę Połczyn -Zdrój. Część wiochami część zółtą nitką, odbijam sobie to w prawo to w lewo czasami dojeżdżam do końca drogi na czyjąś posesję i wtedy muszę wrócić. Niepotrzebnie ładuje się na droge z bitego kamienia bo myśląłem że będzie to chwila a okozuje się że jest to dość długi kawałek. wracam na żółtą i lece dalej pojawia się znak że lece w kierunku Karlina. Nie wiem czy znacie temat z lat osiemdziesiątych gdzie w Karlinie wywaliła ropa i lała się z tego co pamiętam przez około miesiąc czasu dopóki z Rumuni czy z Węgier nie sprowadzono specjalnej głowicy żeby to zatamować. Nie wiem jak wysoko biła w górę ta ropa ale słyszałem że było to ładne paredziesiąt metrów, na pewnie nie 30. Zatrzymuje przypadkowego skuterzyste - czy jak sie oni tam nazywają , bo normalnie nikogo nie było przez naście kilometrów i pytam jak to było z tym Karlinem a chłop bardzo przyjazny opowiada mi dokładnie co i jak się działo bo akurat wtedy obok tego jechał do pracy jak to jeb...ło. Okazało się że lało się to 3 miesiące- aż nie do wiary ale tyle to trwało. Ale opowiem o tym deko później

                    - - - Zaktualizowano - - -

                    P8030068.jpgP8030069.jpg

                    - - - Zaktualizowano - - -

                    ........Mijam kilka miejscowości gdzie w ogóle nie ma nic oprócz upraw. Rozmawiam z apaczami pod sklepem w przerwie na wodę i mówią że stąd wszyscy wyjechali za granice w większości. Kiedyś tu była gorzelnia - to ta wyżej na zdjęciu, obecnie nie wiadomo czy działa- to jakby była tajemnica poliszynela, później chłop sie wygadał że działa. Stawiam że działa tylko po cichu i lako jest produkowane i gdzieś może sprzedawane bez banderoli tylko że nie na gigantyczną skalę. Po fikcyjnym upadku gorzelni w czasach PRL - u - no bo niech mi ktoś powie że gorzelnia może upaść jak każdy naród chleje na potęgę - to jak coś może upaść co daje wóde no więc po fikcyjnym upadku kupiła to jakaś prywatna osoba i tam sobie zamieszkała - i chwała jej że to kupiła a nie padło na pysk i zniszczało. W sumie kapitalny temat mieć i mieszkać w swojej gorzelni.

                    - - - Zaktualizowano - - -

                    ........Zjeżdżam z żółtej i uderzam już prawie za Karlinem w Pobłocie Wielkie i okoliczne wiochy. Jestem już na terenach gdzie czuje sie że jesteś nad morzem, wieje i powietrze jest już bardziej wilgotne. Dojeżdżam do Ustronia Morskiego - ludzi na ulicach full - znowu jestem atrakcją bo nie mam japonek na nogach tylko gumowce i chuste pod szyją, nie mówiąc o kurtce. Szukam pola namiotowego, przewodnik który otrzymuje kłamie że jest pole tam gdzie go nie ma. Szukam dalej -i jest. Cena okey - kamp na bardzo dobrym poziomie- nie jakieś tam zasyfiałe i obsrane komarami Siofoki na Węgrzech. Pełna kultura - Kamp sie nazywa pod Brzozami. Stamtąd mam 5 min do morza z zegarkiem. Zaopatruje się w jakże zacne piwo Kołobrzeskie- Jasne w ilości kilku i idę na plaże. Moto zostawiam na kampie ale sie nie rozbijam od razu. Ludzi z kamperami full ale nikt nie drze japy więc jest ok. Dobrze jest pobyć chwile nad morzem, popatrzeć przypomnieć sobie obozy i kolonie. Kamienie są dość duże, wyszukuje sobie jeden taki jak fotel siadam i podpinam welfron z Jasnym Kołobrzeskim.

                    - - - Zaktualizowano - - -

                    AN120042.jpgAN120044.jpg

                    - - - Zaktualizowano - - -

                    P8030076.jpgP8030077.jpgP8030078.jpgP8030079.jpg
                    Ostatnio edytowany przez lemur; 2828.

                    Komentarz


                      #11
                      Na te jeziora bm z tobą nie pojechał ale na zachód słońca nad morzem jestem zawsze chętny

                      Z tymi pgrami to nie do końca tak, jak by ci dziś przyszło płacić 50zł za kilo jabłek to można by utrzymywać takie molochy. Fakt jest taki że to było pole do przekrętów i kto mógł to brał całymi garściami a pracownicy jak zwykle nie mieli nic.

                      Teraz sytuacja się powtarza z węglem ale to już inny temat.

                      Czołgów ci nie wybaczę
                      Byłem tam kilka razy i wiem że stoi ich tam sporo

                      Od początku,
                      jak zobaczyłem to moto lemura przed wyjazdem to pomyślałem, co on tu ku,,,wa robi, przecież to padło nie dojedzie. Ale lemur słowny jest więc jak powiedziałem że będziemy jechali 150-160 to tak będzie i się zgodził więc nie miałem powodu żeby mu nie wierzyć.

                      Pisał że z teresy leciał olej, on nie ciekł tylko się lał jak z zarzynanej świni, trzeba było widzieć ludzi w oknach jak stanęliśmy przy budynku a pod teresą kałuża oleju.
                      Decyzję uważam za słuszną, myślę że teresa nie dała by rady jechać z nami a czasem było szybciej niż 160.

                      No ale nic, koło 18ej byliśmy już w Senji w Chorwacji.





                      Dobra nie zaśmiecam już,
                      lemur pisz dalej bo dobrze się czyta.
                      Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
                      No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
                      sigpic

                      Komentarz


                        #12
                        .....- cytat "Z tymi pgrami to nie do końca tak, jak by ci dziś przyszło płacić 50zł za kilo jabłek to można by utrzymywać takie molochy. Fakt jest taki że to było pole do przekrętów i kto mógł to brał całymi garściami a pracownicy jak zwykle nie mieli nic. "

                        - taaaa a teraz to ich nie utrzymujesz??? takich molochów ???? a dokładniej ludzi z tych molochów ??? wszystko na rentach pozałatwianych, na socjalach i innych dodatkach do ala choroby alkoholowej. Przedsiębiorstwa państwowe zawsze były do przekrętów i obecnie się to nie zmieniło - za jakichkolwiek rządów zawsze tak było. Brak kadry zarządzającej której by płacono od wyników a nie kominowy system jak zawsze, wg mnie to doprowadziło do upadku w dużej mierze.

                        - - - Zaktualizowano - - -

                        .....cytat : "Od początku,
                        jak zobaczyłem to moto lemura przed wyjazdem to pomyślałem, co on tu ku,,,wa robi, przecież to padło nie dojedzie. Ale lemur słowny jest więc jak powiedziałem że będziemy jechali 150-160 to tak będzie i się zgodził więc nie miałem powodu żeby mu nie wierzyć."

                        Junak- za duże grabie masz w ręce i grabisz sobie za dużoooooooo - co tam miało nie dojechać???? - w Czarnogórze nią byłem, w Rumuni dość dobrze dostała też kiedyś w dupe po szutrach i kamieniach więc czemu miała nie dojechać kolejny raz do Czarnogóry ???? - oj za duże grabie Junak za duże....

                        - - - Zaktualizowano - - -

                        .....cytat : "Pisał że z teresy leciał olej, on nie ciekł tylko się lał jak z zarzynanej świni, trzeba było widzieć ludzi w oknach jak stanęliśmy przy budynku a pod teresą kałuża oleju."

                        ..... taaaaa jedna baba to nawet wyszła ze ścierką i wiadrem i zaczeła ścierać - tyle się nalało aż płynęło do studzienki, no no Junak tak było prawda przecie .... -

                        ..... zobaczysz, zobaczysz los się odwróci i pomarańczowe truchło uklęknie a wtedy spojrzysz w niebo i powiesz : ja pier... ole to lemurowska przepowiednia się wypełnia... o panie zlituj się nad mą maszyną i daj dojechać chociaż na byle jaki parking bym mógł przespać się choćby w namiocie. Ale nie prześpisz się w namiocie bo go nie wozisz więc będziesz spał z kozami i owcami... taka jest lemurowska przepowiednia... i oka nie zmrużysz bo będą npier...alały pociągi jak w Siofoku na Węgrzech

                        - - - Zaktualizowano - - -

                        ........a więc strzeż się hardy Junaku........ - bo klepsydra się odwróciła

                        - - - Zaktualizowano - - -

                        ........Kurnaaaa ale mieliście wyżerkeeeee..... cholera

                        Komentarz


                          #13
                          Junak masz minę jakbyś przynajmniej rok mięsa nie jadł czy może jakieś modły odprawiasz.Pewnie zastanawiasz się czy koszerne
                          Lemur jeszcze Cię nie poznałem ale moim zdaniem możesz książki pisać zostaw te ubezpieczenia w chuu..

                          Komentarz


                            #14
                            Zamieszczone przez lemur Zobacz posta
                            ........a więc strzeż się hardy Junaku........ - bo klepsydra się odwróciła
                            Pamiętaj jedno.
                            Nie życz nikomu źle bo to też działa w drugą stronę.
                            Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
                            No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
                            sigpic

                            Komentarz


                              #15
                              ...Junaku powinieneś nauczyć się odróżniać klątwe od przepowiedni. Ja nie rzuciłem na Ciebie klątwy i nie powiedziałem - oby Ci sie moto rozpadło. Po prostu wiem że pomarańczowe truchło padnie tak jak ty wiedziałeś że i tu cytuje :
                              jak zobaczyłem to moto lemura przed wyjazdem to pomyślałem, co on tu ku,,,wa robi, przecież to padło nie dojedzie. - to też mam traktować jako złożyczenie z twojej strony ???? ???????? jeśli tak to Ty pierwszy mi źle życzyłeś - zgadza się ????

                              i tu zacytuje:
                              "Pamiętaj jedno.
                              Nie życz nikomu źle bo to też działa w drugą stronę. "

                              czy ja Ci gdziekolwiek w tym co napisałem źle życzyłem ???????? przeczytaj i przemyśl. Ja po prostu napisałem, że wiem że tak będzie - tak samo ja ty napisałeś o mnie. więc pochyl głowę i posyp sobie popiołem jak w środę popielcową i wyluzuj

                              - - - Zaktualizowano - - -

                              ........cytuję "Lemur jeszcze Cię nie poznałem ale moim zdaniem możesz książki pisać zostaw te ubezpieczenia w chuu..

                              ........Niedźwiadku - dziękuję za pochwały - opowieść moja jest o niczym - jakbym był w Afryce lub w głębokiej Azji to mogłbym pisać książkę ale sam wiesz że książki w PL sprzedają się dość kiepsko- Polska nie czyta książek - więc musiałbym dostać nobla żebym był popularny. Ale mimo wszystko dziękuje
                              Ostatnio edytowany przez lemur; 2828.

                              Komentarz

                              Pracuję...
                              X