Ogłoszenie

Zwiń
No announcement yet.

Okolice Długosiodła - Kruklanki - SOR Giżycko

Zwiń
X
 
  • Filtr
  • Czas
  • Pokaż
Wyczyść wszystko
new posts

    Okolice Długosiodła - Kruklanki - SOR Giżycko

    Plan był prosty. Safi i jego Teresa, ja i mój X oraz 3 dni jazdy po Mazowszu i Mazurach. Offem oczywiście.

    W czwartek rano Safi pojawił się u mnie swym kamperem z przyczepą a na niej Teresa. Dołożyliśmy na przyczepę X-a i dzida do wiejskiej posiadłości Safiego w okolicach Długosiodła gdzie w piątek rano miał nastąpić start naszej wycieczki. Po drodze ogarnęliśmy przegląd techniczny Teresy w Ostrowii Mazowieckiej, a wieczorem Safi jeszcze tuningował Teresowy gaźnik coby lepiej wchodziła na obroty.

    W piątek wszystko szło przepięknie prawie do końca dnia – piękne trasy (dzięki Junak), zajebiste żarcie i widoki (Wiszące Ogrody w Nowogrodzie – szczerze polecam). Niestety na finale sprawy lekko się skomplikowały. Otóż jakieś 10 km przed celem, na rozdrożu pięknej szutrowej drogi zbyt późno podjąłem decyzję o skręcie w lewo skutkiem czego wyrzuciło mnie na pobocze. Tam wydarzyło się coś, co spowodowało że się z motórem wyglebiłem. Sunęliśmy po ziemi 2-3m. Motór i ja z lewą nogą nim przygniecioną. Poczułem że stopa skręciła się w kostce o minimum 90 stopni na zewnątrz, lekko zabolało i po akcji.

    Wiedziałem, że tym razem na otrzepaniu się i rzuceniu w eter trochę mięsa się nie skończy. Próba stanięcia na tej nodze skutkowała bólem z gatunku nie do wytrzymania. Skręcenie jak nic pomyślałem… Przeanalizowaliśmy z Safim sytuację i doszliśmy do wniosku, że dokulamy się te 4-5km do Kurklanek, tam poszukamy noclegu i albo dzwonimy po karetkę, albo organizujemy transport na SOR w Giżycku. Safi zapiął X-owi dwójkę, wsiadłem i pojechalim.
    W końcu #enduroniekleka i #takiejestenduro

    W Kurklankach przy wydatnej pomocy Safiego przysiadłem na kościelnym murku, a Safi ruszył szukać jakiejś miejscówki. Po paru minutach wrócił na pokładzie samochodu prowadzonego przez Michała – właściciela Motogospody w Kurklankach.

    I tutaj chciałbym napisać to co najważniejsze w całej tej relacji – Michał i Jego Żona Asia okazali się absolutnie przecudownymi ludźmi, którzy zaopiekowali się mną w najlepszy możliwy sposób.

    Transport do szpitala, odbiór z niego, udostępnienie namiotu i noclegu na swoim terenie – wszystko robili bez wahania, z uśmiechem, poświęcając swój czas i odmawiając przyjęcia za to choćby symbolicznej złotówki! Jestem ich ogromnym dłużnikiem. Tak więc wszyscy czytający te słowa – jeśli będziecie kiedyś w okolicy Kurklanek to wbijajcie do Motogospody. Bo nie dość, że żarcie tam jest przepyszne a klimat luźny i bezpretensjonalny to prowadzą ją super ludzie, których należy wspierać. Howgh!

    A wracając do moich przygód - Michał powiedział, że nie ma problemu i zawiezie mnie na SOR. Pomyślałem, że karetka niech jeździ do poważniejszych rzeczy a ja spokojnie podróż na fotelu pasażera do Giżycka przeżyję. Ale zanim wyruszyliśmy powiedziałem, że nie ma mowy abym brudny, przepocony po prawie 200km w terenie pojawił się przed obliczem Służby Zdrowia. Prysznic musi być. Jak powiedziałem, tak zrobiłem. Wymagało to trochę ekwilibrystyki z mojej strony, ale się udało.
    W końcu #enduroniekleka i #takiejestenduro

    W Giżycku nie wiedziałem ile przyjdzie mi czekać na SORze więc powiedziałem chłopakom aby wracali do Kurklanek a ja albo transport sam ogarnę, albo po nich zadzwonię (wciąż naiwnie myślałem, że Michał weźmie ode mnie jakąś kasę, chociażby zwrot za paliwo). Na SORze poszło nawet w miarę szybko, ale diagnoza była lekko inna od spodziewanej - „Panie z tą nogą to poważniejsza sprawa. Złamanie kostki z przemieszczeniem. Trzeba operować.” Chwilę z doktorem porozmawiałem i jakoś tak z tej rozmowy wynikło, że teoretycznie mogą mnie zoperować w Giżycku, ale nie trzeba się spieszyć, mam na to siedem dni i może jednak wolałbym „u siebie”. Zakręcony, połamany stwierdziłem że chyba wolę jednak u siebie. Doktor chyba też tak wolał. Założyli „szynę gipsową” i rozeszli się do swoich zajęć. Potem po konsultacjach ze znajomymi lekarzami okazało się że trzeba było jednak cisnąć o operację na miejscu. Ale to temat na osobną historię.

    Zadzwoniłem po chłopaków i po godzinie siedziałem na tyłach Motogospody w zacnym towarzystwie jej właścicieli, ich znajomych gości oraz Safiego oczywiście. Chwilę posiedzieliśmy i poszliśmy spać. Do namiotu. Powiem tak – spanie w ciasnej dwójce, we dwóch, na dmuchanym materacu w dodatku z nogą w gipsie to zupełnie inna odsłona endurzenia. Podsumowując w dwóch słowach – da się.
    W końcu #enduroniekleka i #takiejestenduro

    Na drugi dzień (sobota) Safi po śniadaniu wsiadł na Teresę i pojechał zawieźć ją na swoją wiejską posiadłość. Wrócił po mnie, zapakował X-a na przyczepę i zawiózł nas do Magdalenki. Czynności opisane w powyższych dwóch zdaniach zajęły nam (a bardziej Safiemu) czas od soboty 9:00 do już niedzieli 1:00
    Ja całą sobotę przesiedziałem na krzesełku pod drzewkiem w cieniu, cierpliwie czekając na Safiego i będąc pod troskliwą opieką ekipy Motogospody i jej Przyjaciół – jeden z nich przyniósł mi nawet balkonik do chodzenia

    Oczywiście nie przebimbałem całej soboty na Netflixie. Byłem też dość aktywnym uczestnikiem szerokich konsultacji rodzinno-przyjacielsko-sąsiedzkich w wyniku których udało się zorganizować przyjęcie mnie do szpitala w Otwocku. Lepszego „u siebie” w kwestii ortopedii mieć nie można. W niedzielę o 8:00 (spałem jakieś 3 godziny) zameldowaliśmy się na izbie przyjęć, a potem to już z górki - we wtorek operacja a w piątek już byłem w domu.

    Ci co mnie znają, to wiedzą że zawsze wsiadając na motór ubieram się jak na wojnę. Tak było i tym razem. Strach pomyśleć co by było gdybym miał gorsze krosiaki, lub też o zgrozo jeździłbym w miękkich butach. A tak to „tylko” ta kostka. Oprócz tego żadnego sińca, stłuczenia czy zadrapania. To samo z motórem. Zero śladu po akcji. Pancerny sprzęt.

    Przyczyna kontuzji? Pech. I brak umiejętności. Nie raz takie gleby przy tak niewielkiej prędkości zaliczałem i nic się nie działo. Oczywiście gdybym miał lepsze umiejętności to być może bym się nie wyłożył, ale jest to tylko gdybanie.

    A to złamanie to na szczęście też wg lekarzy niezbyt skomplikowanie. Płytka i chyba 3 wkręty. Nie liczyłem jak wkręcali – spałem, obudziłem się jak kończyli szyć. Żelastwo do usunięcia po zrośnięciu kości.

    I to by było na tyle – przede mną jakieś 4 tygodnie w opatrunku gipsowym zwanym z włoska longetą, potem kilka tygodni w buciku plastikowym i mam nadzieję, że 1-listopada na groby to już bez kul się doczłapię

    Safi – sorry za zjebanie weekendu i wielką pomoc w całej tej akcji. Bo załoga Motogospody to jedno, ale główny ciężar ogarnięcia rannego i jego dobytku był na Twojej zacnej głowie. Dzięki Przyjacielu!

    A ostatnie zdjęcie w ramach bonusa – Żonexa Mojego Wspaniałego zmogło choróbsko i musiałem zorganizować sobie transport ze szpitala do domu. Nie od dziś wiadomo, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. I w gipsie

    Ps. Junak nie wiem kiedy odbiorę od Ciebie tą starą oponę. Póki co to wyzwaniem jest doczłapanie się do kibla
    Załączone pliki
    Ostatnio edytowany przez qbalon; 113.

    #2
    Fajnie się czyta wasze przygody , ale panie szczerze współczuje .
    Enduro nie klęka ,ale czasem może się połamać i to czasem w prozaiczny sposób.
    Z kostką złamaną miałem już sposobność więc doświadczenie mówi mi - to trochę potrwa nim wydobrzeje i radzę zapisać już teraz na rehabilitację
    bo terminy bywają zabójcze.
    A tak swoją drogą w takim pięknym towarzystwie się kurujesz ,że dałbym sobie złamać nie tylko kostkę
    Życzę szybkie powrotu do sprawności i pamiętaj czarodziejskie ziółka są teraz wskazane.
    J11
    Papacool

    Komentarz


      #3
      Zdrowia. Tulejki się robią więc możesz podstawić moto, może w końcu ten amor ogarnę.
      Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
      No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
      sigpic

      Komentarz


        #4
        Junak zdzwonimy się w temacie.
        Mam jedną prośbę - cała akcja miała miejsce w KRuklankach a nie KUrklankach

        Byłbyś tak uprzejmy i poprawił moje haniebne literówki w tytule wątku i treści?

        Trochę przypał...

        Z góry dziękuję

        Komentarz


          #5
          kurcze a pamiętam jak mi zdrowia życzyłeś po moim ukręceniu obu kości
          Ja od wypadku 1 marca jeszcze bez zrostu, dopiero coś się zaczęło kleić.

          Komentarz


            #6
            Zdrówka jak coś wyspawamy jakieś kółka do Gs.a pozdro

            Komentarz


              #7
              Zamieszczone przez Pablo1972 Zobacz posta
              kurcze a pamiętam jak mi zdrowia życzyłeś po moim ukręceniu obu kości
              Ja od wypadku 1 marca jeszcze bez zrostu, dopiero coś się zaczęło kleić.
              No tak... życząc ci zdrowia, oddał trochę swojego. Hmmm... Od dziś zakaz życzenia zdrowia!!

              Komentarz


                #8
                Zamieszczone przez pawloo78 Zobacz posta
                no tak... życząc ci zdrowia, oddał trochę swojego. Hmmm... Od dziś zakaz życzenia zdrowia!!
                dokładnie!!!

                Komentarz

                Pracuję...
                X