Witam,
Już od jakiegoś czasu chodziło mi po głowie aby wybrać się do Słowenii . Wszystko zaczęło się pewnego wieczora, kiedy siedząc przy kompie i jezdżać palcem po mapie natrafiłem na dziwna pętelkę w północno-zachodniej części tego kraju. To właśnie ta droga stała się inspiracją do całej podróży. Później doczytałem, iż owa pętelka ma nawet swoją nazwę – Mangartsko Sedlo.
mapa 1.jpg
Rzuciłem temat wśród znajomych z którymi robiliśmy wcześniejszej rożne wakacyjne wypady. Ale wszyscy akurat jesteśmy w takim wieku, że ciężko znaleźć czas i możliwość aby wyrwać się z domu na tydzień lub dwa ( małe dzieci, budowanie domów, własne raczkujące biznesy itp.)
Z kandydatów na kompana pozostał tylko jeden – Nunek
. Kumpel z którym znamy się od czasów Mixolu, i wina Kavalier w kartonie. Moja żona Karolina zastanawia się czy jechać z nami czy puścić mnie samego z Nunkiem.
Jako że 7 dni to troche mało aby tam dojechać motocyklem, pokręcic się po okolicy i wrócic postanowiliśmy to zrobic w trochę oszukany sposób, a mianowicie zapakować motocykle na przyczepke i zaciągnąć je do Słowenii. Tam rozbić się w jednym miejscu i robic jednodniowe wypady po okolicy, w sumie to mały kraj.
Na wiosnę zaczołem więc dopinać szczegóły, organizować noclegi i szukać ciekawych miejsc do odwiedzenia, zaklepałem urlop. Zarezerwowałem przyczepke na motocykle w wypozyczalni i zakupiłem hak do naszego samochodu. Termin zaplanowalismy na 22-29 lipiec.
Ale oczywiście nie może być tak kolorowo. Na początku lipca kiedy byliśmy całą rodziną na wakacjach i wszystkie szczegóły były już jak nigdy dopięte. Nunek dzwoni i niepewnym głosem oznajmia że przewrócił się na TTr-ce w lesie i złamał lewą ręke !!!! Ale idzie twarde w zaparte że to nic, on i tak pojedzie
. Pochodzi w gipsie te dwa tygodnie potem sobie sam zdejmie i jakoś to będzie.
Nunek przez dwa tygodnie nie jadł nic więcej jak tylko kurze rapki i galaretkę, nawet zrezygnował z alkoholu aby nie zabużać procesu rekonwalescencji
. To podobno według miejscowych znachorów miał być sposób na szybsze zrośnięcie się kości. Jak się pewnie domyślacie ta cudowna dieta nie przyniosła oczekiwanych efektów, koło 15 lipca Nunek dalej miał gips, a o wcisniciu sprzęgła nie było nawet mowy.
No to dupa. Niejedziemy. Odwołujemy noclegi – duch wyprawy upada. Przede mną rysuje się wizja spędzenia urlopu w tradycyjny Polski sposób: słońce, woda, piasek czyli szeroko pojęte prace budowlane w koło nowobudowanego domu.
Noclegi udało się odwołąć i odzyskać kasę pomimo że oferta na bookingu. com była bezzwrotna.
Zaczołem kombinowac że może chociaz na pare dni w Bieszczady, nawówię żonę żeby pojechała na swoim moto które w tym sezonie zaczeło już obrastać kurzem.
Byłem już nawet zdecydowany, ale żona za bardzo nie pałała optymizmem.
Jest niespełna tydzień przed planowanym terminem wyjazdu. W robocie siedzę i cały czas jeżdżę palcem po mapie kombinując, a może jednak by pojechał?
Tego samego dnia siadam do kompa, robię nowe rezerwacje tym razem w kilku miejscach w Słowenii. A po powrocie do domu przedstawiam plan małżonce.
Karolina widząc że że wszytsko jest w miare ogarniete i że nie będziemy musieli po nocy pukać od drzwi do drzwi i pytać o nocleg lub po całym dniu gonienia po autostradzie spac w namiocie podejmuje rękawice. Decyzja zapada - jedziemy normalnie, na motocyklu.
Już od jakiegoś czasu chodziło mi po głowie aby wybrać się do Słowenii . Wszystko zaczęło się pewnego wieczora, kiedy siedząc przy kompie i jezdżać palcem po mapie natrafiłem na dziwna pętelkę w północno-zachodniej części tego kraju. To właśnie ta droga stała się inspiracją do całej podróży. Później doczytałem, iż owa pętelka ma nawet swoją nazwę – Mangartsko Sedlo.
mapa 1.jpg
Rzuciłem temat wśród znajomych z którymi robiliśmy wcześniejszej rożne wakacyjne wypady. Ale wszyscy akurat jesteśmy w takim wieku, że ciężko znaleźć czas i możliwość aby wyrwać się z domu na tydzień lub dwa ( małe dzieci, budowanie domów, własne raczkujące biznesy itp.)
Z kandydatów na kompana pozostał tylko jeden – Nunek

Jako że 7 dni to troche mało aby tam dojechać motocyklem, pokręcic się po okolicy i wrócic postanowiliśmy to zrobic w trochę oszukany sposób, a mianowicie zapakować motocykle na przyczepke i zaciągnąć je do Słowenii. Tam rozbić się w jednym miejscu i robic jednodniowe wypady po okolicy, w sumie to mały kraj.
Na wiosnę zaczołem więc dopinać szczegóły, organizować noclegi i szukać ciekawych miejsc do odwiedzenia, zaklepałem urlop. Zarezerwowałem przyczepke na motocykle w wypozyczalni i zakupiłem hak do naszego samochodu. Termin zaplanowalismy na 22-29 lipiec.
Ale oczywiście nie może być tak kolorowo. Na początku lipca kiedy byliśmy całą rodziną na wakacjach i wszystkie szczegóły były już jak nigdy dopięte. Nunek dzwoni i niepewnym głosem oznajmia że przewrócił się na TTr-ce w lesie i złamał lewą ręke !!!! Ale idzie twarde w zaparte że to nic, on i tak pojedzie

Nunek przez dwa tygodnie nie jadł nic więcej jak tylko kurze rapki i galaretkę, nawet zrezygnował z alkoholu aby nie zabużać procesu rekonwalescencji

No to dupa. Niejedziemy. Odwołujemy noclegi – duch wyprawy upada. Przede mną rysuje się wizja spędzenia urlopu w tradycyjny Polski sposób: słońce, woda, piasek czyli szeroko pojęte prace budowlane w koło nowobudowanego domu.
Noclegi udało się odwołąć i odzyskać kasę pomimo że oferta na bookingu. com była bezzwrotna.
Zaczołem kombinowac że może chociaz na pare dni w Bieszczady, nawówię żonę żeby pojechała na swoim moto które w tym sezonie zaczeło już obrastać kurzem.
Byłem już nawet zdecydowany, ale żona za bardzo nie pałała optymizmem.
Jest niespełna tydzień przed planowanym terminem wyjazdu. W robocie siedzę i cały czas jeżdżę palcem po mapie kombinując, a może jednak by pojechał?
Tego samego dnia siadam do kompa, robię nowe rezerwacje tym razem w kilku miejscach w Słowenii. A po powrocie do domu przedstawiam plan małżonce.
Karolina widząc że że wszytsko jest w miare ogarniete i że nie będziemy musieli po nocy pukać od drzwi do drzwi i pytać o nocleg lub po całym dniu gonienia po autostradzie spac w namiocie podejmuje rękawice. Decyzja zapada - jedziemy normalnie, na motocyklu.
Komentarz