Po pierwsze impreza nie jest przewidziana dla turystycznych enduro na szosówkach tylko dla crossów typu wr250 z kostkowymi oponami. Miałem bardzo dużo szczęścia do pogody - wszystkie drogi były wyschnięte więc moja tenerka radziła sobie całkiem dobrze. Zdarzało się też błoto. Jeżeli była to taka rozjeżdżona kałuża na poziomym terenie to nie było większego problemu, ale błotniste podjazdy były poza moim zasięgiem - na szczęście koledzy pomagali wypchać. Wolę nie myśleć co by było gdyby trochę popadało - chyba bym pod żadną górkę nie wyjechał.
Impreza była zarówno dla quadów jak i motocykli. Dla obu typów były 2 klasy: turystyczna (jazda za instruktorem) oraz adventure (konkurs polegający na samodzielnym zaliczaniu checkpointów w terenie w określonym czasie - kto zdobędzie najwięcej punktów wygrywa).
Mieliśmy się zebrać w ośrodku w piątek do godziny 20. Myślałem sobie: będzie jakieś powitanie, pójdziemy spać, rano na trasę a tu niespodzianka: odprawa i jazda w nocy. Na odprawie dowiedzieliśmy się że wolno jeździć tylko po drogach, że mamy uważać i że Natura Park - ośrodek w którym mieszkamy i właściciel terenu na którym jeździliśmy - zapomniał poinformować grupy turystów o imprezie Yamahy skutkiem czego quadowcy klasy adventure mieli dodatkową atrakcję: 250 ludzi pod namiotami
. Biedni turyści przyszli prosić o litość, ale litości nie było - dostali taśmę i mieli się odgrodzić i wystawić straże. Była też prośba organizatorów żeby ich nie rozjeżdżać
.
Jazda nocą dostarczyła mi wielu mocnych wrażeń. Wyobraźcie sobie kogoś z minimalnym doświadczeniem w jeździe poza asfaltem jeżdżącego po dziurawych jak ser szwajcarski krętych wąskich górskich leśnych drogach miejscami pokrytych luźnym żwirem albo śliską gliną po ciemku i pod silną presją żeby nadążać za grupą bo nie chce nocować w lesie. Nie wiem jak szybko jechaliśmy ale ze dwa razy myślałem, że już będę leżał. Na szczęście motocykl jakimś cudem znalazł przyczepność. W takich chwilach człowiek zastanawia się czy na pewno powinien tu być
. Takich nocy się nie zapomina. Wydaje mi się że jechaliśmy trasą z filmików 1 i 2 tylko w przeciwnym kierunku, ale nie jestem pewny.
W sobotę była już normalna dzienna jazda, której nie będę opisywał bo jest na filmach, z przerwą na obiad w terenie i wieczorem biesiada z rozdaniem nagród. W nagrodę za wytrwałość dostałem koszulkę polo Yamahy. Była też nagroda za ilość gleb
. W niedzielę mogliśmy samodzielnie pojeździć po poznanych trasach. Ludzi było dużo - chyba z 70 osób głównie quadowcy. W klasie turystycznej motocykli były dwie XT660Z, Kawasaki KLE i jedna albo dwie WR250. No i moja XTZ 750. Były pojazdy testowe Yamahy do wypróbowania m.in nowa supertenere.
Ogólnie impreza fajna, ale żeby naprawdę dobrze się bawić trzeba by mieć lekkiego crossa a nie szosowy czołg.
Umieszczenie kamerki na motocyklu dało raczej kiepski rezultat - lepiej mieć ją na kasku. Bardzo żałowałem że nie miałem podnóżków z kolcami, ale podczas mycia motocykla w domu okazało się że jednak je mam, tylko trzeba było odkręcić gumy
.
Zdjęcia
Filmy:
Impreza była zarówno dla quadów jak i motocykli. Dla obu typów były 2 klasy: turystyczna (jazda za instruktorem) oraz adventure (konkurs polegający na samodzielnym zaliczaniu checkpointów w terenie w określonym czasie - kto zdobędzie najwięcej punktów wygrywa).
Mieliśmy się zebrać w ośrodku w piątek do godziny 20. Myślałem sobie: będzie jakieś powitanie, pójdziemy spać, rano na trasę a tu niespodzianka: odprawa i jazda w nocy. Na odprawie dowiedzieliśmy się że wolno jeździć tylko po drogach, że mamy uważać i że Natura Park - ośrodek w którym mieszkamy i właściciel terenu na którym jeździliśmy - zapomniał poinformować grupy turystów o imprezie Yamahy skutkiem czego quadowcy klasy adventure mieli dodatkową atrakcję: 250 ludzi pod namiotami


Jazda nocą dostarczyła mi wielu mocnych wrażeń. Wyobraźcie sobie kogoś z minimalnym doświadczeniem w jeździe poza asfaltem jeżdżącego po dziurawych jak ser szwajcarski krętych wąskich górskich leśnych drogach miejscami pokrytych luźnym żwirem albo śliską gliną po ciemku i pod silną presją żeby nadążać za grupą bo nie chce nocować w lesie. Nie wiem jak szybko jechaliśmy ale ze dwa razy myślałem, że już będę leżał. Na szczęście motocykl jakimś cudem znalazł przyczepność. W takich chwilach człowiek zastanawia się czy na pewno powinien tu być

W sobotę była już normalna dzienna jazda, której nie będę opisywał bo jest na filmach, z przerwą na obiad w terenie i wieczorem biesiada z rozdaniem nagród. W nagrodę za wytrwałość dostałem koszulkę polo Yamahy. Była też nagroda za ilość gleb

Ogólnie impreza fajna, ale żeby naprawdę dobrze się bawić trzeba by mieć lekkiego crossa a nie szosowy czołg.
Umieszczenie kamerki na motocyklu dało raczej kiepski rezultat - lepiej mieć ją na kasku. Bardzo żałowałem że nie miałem podnóżków z kolcami, ale podczas mycia motocykla w domu okazało się że jednak je mam, tylko trzeba było odkręcić gumy

Zdjęcia
Filmy: