Ogłoszenie

Zwiń
No announcement yet.

Bieszczady

Zwiń
X
 
  • Filtr
  • Czas
  • Pokaż
Wyczyść wszystko
new posts

    Bieszczady



    wrzesień 2010
    hominis est errare, insipientis in errore perseverare
    Komar 2350; WSK 175 Kobuz; JAWA TS 350 Sport; YAMAHA XT660Z; KTM LC4 ADV; KTM LC8 ADV; obecnie KTM 625 SXC

    #2
    Ty ale miała być relacja a nie tylko foto relacja
    Dawaj opis żeglowania po solinie to chyba będzie najciekawsze
    fajna impreza i fajne widoki, jak uda nam się pojechać tam jeszcze raz to na pewno trochę szutrówek zwiedzimy
    Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
    No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
    sigpic

    Komentarz


      #3
      Bieszczady miały byc jedynie częścią wyjazdu w polskie góry, jednak pogoda wszystko zweryfikowała. Zrezygnowałem zatem z planów przejechania od Jeleniej Góry do Przemyśla, skupiając się jedynie na Bieszczadach.
      Generalnie włóczyłem się bez żadnego konkretnego planu, gdzie zobaczyłem fajna drogę, tam jechałem. Cały czas z nieba sączył się deszcz który "umilał" mi jazdę i dodawał trochę adrenaliny na winklach. Jako że jechałem samotnie a tenerka obuta była Touransy musiałem trzyma sie czarnego, mimo że szutry korciły, jednak wszystko było rozmoknięte i pełne błota.
      Spotkałem po drodze kilku motocyklistów z którymi umówiłem się na browarka w Polańczyku. Po wesoło spędzonym wieczorze obudziłem się z potwornym "syndromem dnia poprzedniego". Pogoda także nie zachęcała do jazdy motocyklem więc postanowiłem zaleczyc ból głowy wedle staropolskiej zasady: czym się strułeś tym się lecz! Polańczyk to miejscowośc uzdrowiskowa pełna pensjonariuszy, którzy włóczyli się po okolicy grupkami. Jako że wyznaję zasadę iż lepiej byc znanym pijakiem niż anonimowym alkoholikiem, postanowiłem poszukac towarzystwa z którym mógłbym się napic. Wspomniani wcześniej pensjonariusze nie wyglądali zbyt zachęcająco do zawierania bliższych znajomości, jednak moją uwagę zwróciła grupka miejscowych meneli jak na pierwszy rzut oka wygladali. Pili pod sklepem na ławeczkach dobrze się przy tym bawiąc. Podszedłem zatem i z butelką % jako wpisowym dołączyłem do tej najweselszej w całym Polańczyku ekipy. Po bliższym zapoznaniu okazało się ,że to żadni menele jak na początku ich niesłusznie oceniłem, ale żeglarze którzy nad Soliną spędzają czas od wczesnej wiosny do późnej jesieni. W taki oto sposób trafiłem na pokład jachtu gdzie przeszedłem szybki kurs żeglarski. Nie omieszkam napomknąc, iż całe to żeglowanie chłopaki zapewnili mi zupełnie za free. Jest to zaleta samotnego podróżowania- jadąc w grupie jesteśmy trochę odizolowani od otoczenia tworząc zamkniętą ekipę, jeżdząc samotnie poznaje się wielu tubylców i jest się bardziej otwartym na otoczenie.
      Niestety wszystko co dobre szybko się kończy... Po 6 dniach tułaczki po Podkarpaciu musiałem powrócic do obowiązków zawodowych.
      hominis est errare, insipientis in errore perseverare
      Komar 2350; WSK 175 Kobuz; JAWA TS 350 Sport; YAMAHA XT660Z; KTM LC4 ADV; KTM LC8 ADV; obecnie KTM 625 SXC

      Komentarz


        #4
        No ładny skrót podróży
        Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
        No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
        sigpic

        Komentarz


          #5
          fajnie... i w 100 % zgadzam się co do samotnego podróżowania.. ludzi poznaje się non stop... Tak to jest, że wówczas jesteśmy bardziej otwarci, ale i na nas patrzy się przychylniejszym okiem ;-)

          Komentarz

          Pracuję...
          X