Ogłoszenie

Zwiń
No announcement yet.

Zobaczyć Iran - czyli 4 dni w Armenii.

Zwiń
X
 
  • Filtr
  • Czas
  • Pokaż
Wyczyść wszystko
new posts

    Zobaczyć Iran - czyli 4 dni w Armenii.


    Wrruuummmm
    (ten temat to remake tego co jest na africatwin.com.pl - ale jako, że motocykle tutejsze - będę przeklejał)

    ---
    Wstęp
    Tym razem postanowiliśmy zobaczyć coś na wschód od domu.
    A jako, że drogę wojenną otworzono - padło na objazd w kółko Morza Czarnego.
    Jazda jazdą - a Gruzję i Armenię warto zobaczyć - więc tam szukaliśmy drobnych celów wyjazdu.
    Plan był taki: start 26 maja, potem trzy tygodnie jazdy i do domu.
    Marszruta - PL - UA - RUS - GE - AM - GE - TR - BG - RO - H - SK - PL
    Opcja dodatkowa, jakby się udało to jeszcze Abchazja w międzyczasie.

    ---
    Ekipa
    Nas standardowo dwóch - beniec i majek. Tym razem na takich samych motocyklach. Yamaha XT660Z Tenere. Rocznik 2011.
    Dodatki do motocykli: gniazdo 12V; kratka na reflektor; wysoki błotnik; małe gmole; lżejszy tłumik; przeniesienie klaksonu; handbary; stelaże do sakw; sakwy crosso; rowerowa trójkątna torebka; mini pojemnik (od małego aparatu fotograficznego) na kierownicy; zdemontowane podnóżki pasażera; grube dętki i opony terenowe.

    ---
    Przygotowania
    Zakupy, ustalenia trasy i miejsc, przewodniki, komputery, wizy rosyjskie (tylko takie były potrzebne); kupno walut; ubezpieczenia i takie tam...
    W połowie maja motocykle lądują na przeglądzie rocznym.
    Chwilę potem z mojej zaczyna ciec płyn chłodzący.
    Próbuję obserwować, ale na dzień przed wyjazdem pojeżdżam do serwisu. Oglądamy. Cieknie pompa wodna.
    No i czarne myśli... Że może nie pojedziemy Zamawiam części do naprawy i … Czekamy...
    Motocykle zapakowane... wszystko zapięte... i czekamy..
    W czwartek przychodzą części. Szybka naprawa i .. w piątek 1 czerwca ruszamy. Ot.. dzień dziecka.

    ---
    Jeśli chodzi o sprzęt rejestrujący obrazki to jechały z nami:
    - aparat fotograficzny do robienia zdjęć
    - aparat fotograficzny wszystkoodporny do robienia szybkich ale słabych zdjęć
    - GoPro Hero; Gopro Hero2
    - wszystkomające telefony komórkowe

    Jako, że aparat fotograficzny do robienia zdjęć nie wytrzymał piasków pustyni - przyzwoite zdjęcia skończyły się w dniu 4. Materiałów wideo jest wielkie mnóstwo - mam nadzieję, że powstanie z tego jeden konkretny filmik - nic nie obiecuję.


    ---
    Dzień 1
    2012-06-01
    Byle za granicę

    PL-UA
    543 km

    Jesteśmy umówieni na rano. Leje jak cholera. W ortalionie docieram spóźniony (rozkopana wisłostrada?) do beńca. Ruszamy. Na Shellu pierwsze wspólne tankowanie. Inauguracyjne. Jak się potem okazało - nie ostatnie.
    Przez Polskę kurs jest prosty - do granicy. Potem plan mówi - byle dalej. W deszczu lecimy. Jedziemy drogą na Puławy, żeby nas nie rozjechali. Prędkość przelotowa jest zbyt mała, żeby wyprzedzać ciężarówki w deszczu. Pod Lublinem wpadamy na główną. Spod ciężarówek leci syf. Odbijamy w bok. Jakoś objeżdżamy. Do Zamościa bokami. Zaliczamy nasze pierwsze asfaltowe uślizgi. Wyglądają strasznie, ale jakoś obaj się wybraniamy. Hrebenne. Kolejka na 6 godzin czekania. Motocyklami przemykamy obok. Granicę przekraczamy w godzinę. Na granicy golf bez powietrza w jednym kole. Co podjedzie 3 metry - wysiadka i pompowanie. Widać, że koniecznie chcą granicę przekroczyć. Motocykle z koszami stoją w kolejce razem z autami.
    Przed Lwowem pierwszy offroad - zjeżdżamy pod znany mi już pomnik samolota.

    Lwów objeżdżamy obwodnicą. W przydrożnej garkuchni coś kupujemy i jemy. W sklepie kupujemy kiełbasę, piwo i chleb. Przed zachodem słońca zaczynamy poszukiwania miejsca na namiot. Zjeżdżamy w bok, między polami znajdujemy idealne miejsce.

    Namiot, ognisko, piwo..
    kolacja (butelka zastępcza..):

    okłady z błota na opony:

    tańce:

    prezentacja zakupów kolacyjnych:

    uroczyste zakończenie dnia:

    majek zagończyk

    #2
    Dzien 2
    2012-06-02
    Zwiedzamy podole
    UA
    241 km

    Wstajemy rano. Jak zwykle bez napinki. Jak zwykle spóźnieni. Na śniadanie reszta chleba i kiełbasy. Na horyzoncie wóz i kosynierzy. W trakcie śniadania wóz się zbliża. Kosynierzy też. Lekki niepokój. Czyżby kosiarze motocykli?
    Gdy zbliżyli się na odległość “kontaktową” okazało się że to dwaj młodzieńcy. Nieśmiało podeszli. Popytali. Zrobili zdjęcia.
    Plan dnia - byle dalej. Ruszamy.
    Pomnik czołga - obowiązkowe zdjęcie.

    Dojeżdżamy do Podolskiej Skały. Przy ruinach jakiś autokar. Parkujemy, oglądamy ruiny. Podchodzi do nas Pan i rozpoczyna po polsku rozmowę. Oprowadza wycieczkę. Pokazuje nam na mapie co mamy zobaczyć.
    Dzięki temu najpierw oglądamy pomnik upamiętniający miejsce stracenia Romana Szuchiewicza (http://pl.wikipedia.org/wiki/Roman_Szuchewycz).


    Potem kierujemy się do jaskini kryształowej w Krzywczu (http://ukr-tur.narod.ru/turizm/regio...krustaleva.htm). Na parkingu pytamy, czy damy radę wjechać motocyklami wyżej. Powiedzieli: “żyguli wjezżajut”... To spróbowaliśmy. Było trudno, ale daliśmy radę. Następnym razem nie damy się sprowokować Wchodzimy z wycieczką. Oglądając kamienie docieramy do ciętej choinki (potem dowiadujemy się, że stoi tak od 6 lat - podobno wilgotność i temperatura są idealne dla przechowywania i “nie-starzenia się”).






    Wyprzedzamy wycieczkę, aby w odosobnieniu kontemplować kamienie i aby skrócić czas zwiedzania. Docieramy do wejścia które okazało się także wyjściem. ALE....


    Zamkniętym. I tak, uwięzieni, zaczekaliśmy na całość wycieczki z panią przewodnik która miała klucz.
    Następny punkt programu (wypracowanego w trakcie) to Dniestr. Zjeżdżamy nad rzekę. Moczymy kółka.




    Trochę jeździmy szutrami wzdłuż rzeki.









    Dojeżdżamy do Okopów Świętej Trójcy (http://pl.wikipedia.org/wiki/Okopy_%...ej_Tr%C3%B3jcy) gdzie spotykamy... Polską wycieczkę.
    Robią objazdówkę. Zapraszają do hotelu na dancing.
    Zdjęcia pamiątkowe i zjeżdżamy do miejsca połączenia rzek. Dniestru i Zbrucza.



    Dojeżdżamy do Chocimia. Beńcowi się nie podobało.


    Mi też nie - ale zrobiłem dobrą minę?

    Ruszamy na poszukiwanie jedzenia i sklepu. Widok powala na kolana :devil:

    Jemy. Kupujemy piwo na kolację i jedziemy dalej.
    Dojeżdżamy do Kamieńca Podolskiego. Podjeżdżamy pod twierdzę. Na zamku akurat odbywa się turniej rycerski. Pełno ludzi.




    Rezygnujemy z tłoku i próbujemy wyjechać z miasta.
    Po 20 minutach zmieniamy zdanie. I tak robi się ciemno. Zanim wyjedziemy będzie noc.
    Szukamy turbazy.
    Motocykle trochę zamaskowane (kamuflaż - Dniestr).



    Wynajmujemy pokój.

    Beniec próbuje doprowadzić odparzone stopy do porządku. Korzystamy z prysznica. Piwo, kolacja

    i spać - tym razem w łóżku.


    - - - Zaktualizowano - - -

    Dzień 3
    2012-06-03
    Dojazdowka
    UA
    563 km

    Zjadamy śniadanie.

    Motocykle spały "pod oknami".

    Przez drogi nie bardzo równe jedziemy “byle dalej”. Była jakaś rzeka.

    Potem MIG.

    W jakiejś wsi przejeżdżam kundla, który próbował atakować. Drogi dziurawe. Trochę szutrów.

    Po bokach pola i pola..
    I kaczuszki znaleźliśmy..

    Dla przypomnienia tekst o kaczuszkach z przed lat..
    Przy drodze można kupić kwasa z beczki.

    W przydrożnym lokalu zjadamy zupę

    i pierogi.

    Jakby ktoś potrzebował to może też skorzystać z przybytku.

    Gdzie indziej kupujemy browar na kolację. Jedziemy dalej. Jak zbliża się wieczór - szukamy noclegu. Znajdujemy fajną łąkę za kałużą z tamą.




    Rozbijamy namiot. Jemy kolację. Tym razem mieliśmy trzy piwa zamiast dwóch.


    Rozpalamy ognisko.

    I spać.

    majek zagończyk

    Komentarz


      #3
      Dzień 4 .
      2012-06-04
      Pustynia i nadmorze
      UA
      505 km

      Pobudka. Wychodzę z namiotu - a przed namiotem..... Krowy. No tak. One wstają wcześniej od nas.. Zwijamy obóz. Spadamy zanim dzikie zwierzęta obgryzą motocykle. Dojeżdżamy słabym asfaltem do Mikołajewa. Przypadkiem na skrzyżowaniu trafiamy kawiarnię z WiFi. Pokusa jest silna, poza tym - nie jedliśmy śniadania.. Zatrzymujemy się i wchodzimy. Kawa jest, internet jest, śniadania nie ma. Pytamy jakichś ludzi gdzie można coś zjeść. Gostek obiecuje nas poprowadzić za 15 minut. Zamawiamy kawę i surfujemy. Po niedługim czasie - jedziemy za Audi A4 przez miasto.

      No jakbyśmy supermoto mieli to byśmy się dobrze bawili. Na szybszych odcinkach ponad 100 km/godz. Przez torowiska po skosie. Trochę pod prąd...

      Jakoś nas doprowadza do lokalu... Jadłodajnią bym to nazwał. Zjadamy obfite śniadanie. Z zupą kefirową na zimno w roli głównej.

      I kompotem ze śliwek na deser.

      I kibelek jakby cywilizowany.


      Jedziemy dalej. Wielkim mostem przekraczamy cośtam. Chyba rzekę.

      Autostradą przez stepy dojeżdżamy do Khersona. Obwodnicą mijamy miasto. Kolejne mosty - tym razem to Dniepr. Rozpoczynamy poszukiwania pustyni.Przy pomocy komunikacji ustnej udaje się ustalić jej położenie. Tszodzimy po piachu. Beniec zorganizował leżakowanie...







      Wjeżdżamy na Krym.


      Tankujemy i zjeżdżamy na wschodnie wybrzeże. Najpierw zwiedzamy plażę. (wjazd na cypel kosztował nas 2 USD).




      Beniec zakopuje motocykl i wykonuje pokaz przed publiką. Potem jeździmy po klifowym wybrzeżu.

      Zaliczam kilka gleb na sporych kamieniach, które są na podjazdach i zjazdach.





      Jechałem drugi - troszkę przypudrowałem nosek.


      Miejscowa fauna podobna do naszej.

      Kurorty z leżakami

      Hotele w trakcie budowy

      Poza tym płasko, trawa i można grzać.







      Kilka zdjęć przy latarni morskiej.

      I nocowanie na fiordach z kąpielą. Tym razem bez namiotu.








      majek zagończyk

      Komentarz


        #4
        wrruuummmm

        nie znalazłem opcji edycji więc dopisuję ERRATĘ
        1. oczywiście chodziło o zachodnie wybrzeże Krymu
        2. zdjęcia, których nie widać:


        majek zagończyk

        Komentarz


          #5
          Dzien 5
          2012-06-05
          Bakczysaraj, offroad w gorach i krymskie góry
          UA
          486 km

          Pobudka.
          I widoki.


          Wykonuję poranną kąpiel w morzu. Zjadamy posiłek poranny

          i ruszamy. Wzdłuż morza - kierunek wschód. Wśród nadmorskich miejscowości bywają dziwne budowle.

          wjeżdżamy na mierzeję.. pięknie jest. GPS pokazuje, że jest dobrze. Po kilku kilometrach okazuje się, że dobrze to jest, ale wracać trzeba bo mierzeja (i droga) się skończyła. Jadąc przez miejscowości rozglądamy się za warsztatem. Szybko znalazł się i wykonujemy niezbędne spawanie.

          W przydrożnej przyczepie kupujemy bułkę z mięsem (CAMCA) popijamy herbatką..


          Dojeżdżamy do stolicy Chanatu Krymskiego - Bakczysaraju ( http://pl.wikipedia.org/wiki/Bakczysaraj ). Zdawało się, że z TAAAKĄ tradycją to będzie wypas. Okazało się, że nie bardzo. Pałac wśród straganów z byleczym.

          Zatrzymujemy się na zdjęcia - podbiega młodzieniec i proponuje super ofertę - 20 hrywien za to, że motocykle mogą stać na ulicy.

          Nie chcąc go urazić odpowiadamy soczyście po polsku. Robimy zdjęcia.

          Jedziemy dalej - podobno jest tu skalne miasto. Podjeżdżamy do jakiegoś "centrum informacji" - znaczy placyku. Otrzymujemy wiele bardzo interesujących ofert turystycznych. Możemy wynająć UAZa i pojechać do miasta skalnego. Możemy wynająć przewodnika i pójść tam na piechotę. Jak upieramy się, że my motocyklami - pojawia się nowa oferta - możemy wynająć przewodnika, który skuterem pokaże nam drogę. Opowiadają, że bez przewodnika nie trafimy. Odpieramy ataki i atakujemy sami. Na wyczucie.

          Fajny odcinek offroad. Na jednym (zbyt) stromym podjeździe zaliczam serię wywrotek. Jak po 10 minutach podnoszenia motocykla nie jestem w stanie przez kolejne 5 minut ruszyć - odpuszczam. Czekam na wsparcie. Beniec schodzi na nogach i oddaję hucuła w jego ręce. Z moją pomocą rusza i podjeżdża. Ja mam spacer pod górę. Morderczy. Jak odpoczywamy na końcu podjazdu - motocykle mdleją.

          Odpoczywamy wspólnie.

          Jakoś je wspieramy i jedziemy dalej. Skalne miasto. Ot.. Kamienie.. Za to ładny widok na dolinkę, którą przyjechaliśmy.


          Offem zjeżdżamy w dół.. Przez miasto i dalej na południe. Nie chcemy jechać asfaltem więc próbujemy wg GPSa. Z jednej drogi zawracamy, bo głupek (GPS) mówi, że nie tędy.
          W sklepie na końcu wsi pod lasem tankujemy wodę.

          Z drugiej też - bo beniec mówi, że nie przejedziemy (co poparł efektowną glebą w koleinie). Wycofujemy się na asfalt i atakujemy góry po twardym.

          Asfalty fajne.

          Serpentyny miodzio. I tak do szczytu. Z góry piękny widok na miasta nadmorskie.





          Więc zjeżdżamy kolejnymi serpentynami. Na jednym z zakrętów żyguli w rowie i dwóch człowieków, którzy próbują go wypchnąć - chyba się nie zmieścili w zakręcie. Po zjechaniu z gór - pierwszy odcinek prowadzi przez miasta i miasteczka. Tłoczno, ciężarówki i trolejbusy. Nieprzyjemnie. Jakiś żyguli nie wyhamował i wjechał w trolejbus... Dalej serpentyny wzdłuż wybrzeża. Od czasu do czasu miasteczko albo plaża z samochodami, namiotami i przyczepami kempingowymi. Po lewej - góry.
          Jakiś kościół.

          Czy inny CHRAM.


          I dalej nadmorskimi górskimi drogami. Wśród winnic.

          Wśród ruinek.

          I wśród winnic.



          Dojeżdżamy do Cudak'u. Z przygotowań wynika, że poza zamkiem jest tu super-hiper-wypasiony bar dla motocyklistów.



          Szukamy. Szukamy po raz drugi. Szukamy po raz trzeci... Wreszcie - pytamy. Oczywiście.. Był tu taki bar kiedyś. Ale już nie jest. Zamkli go. No to załamka. A miało być przyjęcie i tańce. I do tego jest już sporo po zmroku.

          Obrażeni na Cudaka robimy zakupy i jedziemy dalej - byle za miasto. I szukamy noclegu. Po ciemku ładujemy się z jezdni na gliniastą dróżkę w bok i lądujemy na krawędzi plantacji winogron jakieś 10 metrów od jezdni, ale ponad nią. Integrujemy się z napojami i ogniskiem.

          I idziemy spać.

          Ktoś to czyta w ogóle?
          majek zagończyk

          Komentarz


            #6
            "Ktoś to czyta w ogóle? "
            Ja

            Komentarz


              #7
              ja też

              Komentarz


                #8
                I ja
                --== XtzParts.com - części do XTZ 660 i 750 oraz TDM 850-900 ==--

                Komentarz


                  #9
                  Głupie pytanie.... Zobacz na liczbę wejść-my wszyscy to czytamy! Tylko jak tu komentować, jak w porównaniu do waszej wyprawy większość ze mną na czele jeździ tylko na wycieczki... Szacun, Panowie!!!
                  hominis est errare, insipientis in errore perseverare
                  Komar 2350; WSK 175 Kobuz; JAWA TS 350 Sport; YAMAHA XT660Z; KTM LC4 ADV; KTM LC8 ADV; obecnie KTM 625 SXC

                  Komentarz


                    #10
                    Zamieszczone przez LukaSS Zobacz posta
                    I ja
                    Ja też, fajne foty wiec dawaj dalej i wiecej.
                    Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
                    No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
                    sigpic

                    Komentarz


                      #11
                      ja też
                      "ja to ja, więc jako ja chcę być znany"
                      =>
                      Motocyklowy Klub Podróżników STRANGERS.PL

                      Komentarz


                        #12
                        250 odwiedzin więc jednak ktoś czyta.

                        Komentarz


                          #13
                          Piekne tereny
                          Take care of your Tenere she will take care of you

                          http://tablica.pl/oferta/yamaha-xtz-...5-ID1LXXh.html

                          Komentarz


                            #14
                            Zamieszczone przez erwinw Zobacz posta
                            jak w porównaniu do waszej wyprawy większość ze mną na czele jeździ tylko na wycieczki... Szacun, Panowie!!!
                            albo nie jeździ wcale
                            Hvězdy chtějí patřit Tobě...

                            Komentarz


                              #15
                              Dzien 6
                              2012-06-06
                              Rosja po raz pierwszy
                              UA - RUS
                              432 km

                              Wstajemy. Beniec poszukując pasty do zębów zorientował się, że ma całą kosmetyczkę w mydle.

                              Musiało pęknąć podczas którejś z wywrotek. Postanawia wyrzucić szczoteczkę do zębów. Negocjujemy. W końcu szczoteczka zostaje i zaczeka na umycie. Jemy śniadanie. Ruszamy.



                              Po drodze zatrzymujemy się przy myjni. Postanowilismy przed granicą Rosyjską przynajmniej tablice ujawnić.

                              A i reflektorom nie zaszkodzi.
                              Na stacji benzynowej tankujemy benzynę, płyn do chłodnic (antifriz) oraz wodę do plecaków. Smarujemy łańcuchy.
                              I jedziemy do granicy.
                              Granica promowa. Bilety trzeba kupić.

                              Wszystko sprawnie, szybko i przyjemnie.
                              Potem pływamy.





                              Po drugiej stronie promu także szybciutko. Kwity jakieś wypełniamy i jedziemy.

                              Nagle przy drodze przy przystanku widzimy dużo motocykli. A z bliska także motocyklistów. Otóż Gawron z kolegami remontowali bemewu. A szczegóły niech sam opowie.

                              Jedziemy wzdłuż kurortów nadmorskich. Ciekawostki drogowo-komunikacyjne.
                              1. Każda wioska ma obwodnicę. Proste?
                              2. Droga ma 2 pasy w jedną stronę i 1 w drugą. I zmiana po 500 metrach. Dzięki temu nie trzeba się martwić jadąc za ciężarówką. Po prostu za moment masz swój pas i ją wyprzedzisz. Proste?
                              3. Ronda mają pierwszeństwo przejazdu zgodnie z przebiegiem drogi głównej. Czyli jadąc główną nie musisz stawać na rondzie - masz pierwszeństwo. Proste?

                              W Temryuk'u pobieramy ruble w bankomacie. W przydrożnej jadalni jemy jadło.
                              Solianka, manta, kwas i cośtam jeszcze.



                              Oglądamy możliwości jakie osiąga się z niewielkiej liczby różnych kafelków:

                              Zakup browaru w sklepie po drodze.
                              Wjeżdżamy do Krasnodaru. Trudne miasto. Jak to miasto. Beniec jedzie pierwszy i .. gubi butelkę plastikową z antyfreezem. A ta ląduje mi tuż pod kołami. Ledwo ją omijam - znów za blisko jechałem. Po minięciu miasta - zjeżdżamy na nocleg nad wodę z komarami i żabami.

                              Nic nie kumamy bo po rusku. Za to zza jeziora łupie dyskoteka. Dobranoc.

                              majek zagończyk

                              Komentarz

                              Pracuję...
                              X