Tym razem bedzie to bardziej fotorelacja. Szczerze mowiac, poza kilkoma miejscami, nie chce mi sie za bardzo rozwodzic.
W czasie dojazdu tradycyjnie nic ciekawego się nie działo. Co prawda dojazd zamiast zająć dzień, zajął dwa, ale za to udało się skręcić mocniej amortyzator u pana Honzy na Słowacji, wypić Primatora, załapać się na urodziny na działce nad samym Dunajem u bratanków, z którymi nie potrafiliśmy się porozumieć w żaden sposób oraz zapewnić sobie chwilę emocji podczas diagnozowania nagłej śmierci motocykla. Spowodowanej wysuwaniem się bezpieczników z nowiutkiej puszki zamontowanej dzień przed wyjazdem.

Pierwszy nocleg na dziko, tu ryczą w nocy jelenie – gdzieś nad Pilicą

Pierwsi napotkani miłośnicy motoryzacji – Słowacja

Pierwsze otrzymane dobra – Węgry

Pierwsze imprezy z lokalną ludnością – tu urodziny jednego z naszych węgierskich gospodarzy

Pierwszy udany nocleg i statek na Dunaju
- - - Zaktualizowano - - -
Pierwszy ciekawy przystanek to Vukovar. Pierwsza dobra kawa. Pierwszy burek.
Miasteczko, które nie może się podnieść przez brzemię, które dźwiga. Nie może odzyskać dawnej urody po ciągle widocznych zniszczeniach wojennych. Pewnie nikogo nie obchodzi, że to największy port rzeczny w Chorwacji, mało kto zastanawia się jak wyglądała starówka ani nie wznosi zachwytów nad drugim najdłuższym kościele w Chorwacji. Największe atrakcje turystyczne to aleja czołgów, muzeum poświęcone masakrze w szpitalu oraz zniszczona wieża ciśnień – pozostawiona w tym stanie na pamiątkę. W jej cieniu, po dziś dzień, serbskie i chorwackie dzieci uczą się w oddzielnych szkołach.





W czasie dojazdu tradycyjnie nic ciekawego się nie działo. Co prawda dojazd zamiast zająć dzień, zajął dwa, ale za to udało się skręcić mocniej amortyzator u pana Honzy na Słowacji, wypić Primatora, załapać się na urodziny na działce nad samym Dunajem u bratanków, z którymi nie potrafiliśmy się porozumieć w żaden sposób oraz zapewnić sobie chwilę emocji podczas diagnozowania nagłej śmierci motocykla. Spowodowanej wysuwaniem się bezpieczników z nowiutkiej puszki zamontowanej dzień przed wyjazdem.

Pierwszy nocleg na dziko, tu ryczą w nocy jelenie – gdzieś nad Pilicą

Pierwsi napotkani miłośnicy motoryzacji – Słowacja

Pierwsze otrzymane dobra – Węgry

Pierwsze imprezy z lokalną ludnością – tu urodziny jednego z naszych węgierskich gospodarzy

Pierwszy udany nocleg i statek na Dunaju
- - - Zaktualizowano - - -
Pierwszy ciekawy przystanek to Vukovar. Pierwsza dobra kawa. Pierwszy burek.
Miasteczko, które nie może się podnieść przez brzemię, które dźwiga. Nie może odzyskać dawnej urody po ciągle widocznych zniszczeniach wojennych. Pewnie nikogo nie obchodzi, że to największy port rzeczny w Chorwacji, mało kto zastanawia się jak wyglądała starówka ani nie wznosi zachwytów nad drugim najdłuższym kościele w Chorwacji. Największe atrakcje turystyczne to aleja czołgów, muzeum poświęcone masakrze w szpitalu oraz zniszczona wieża ciśnień – pozostawiona w tym stanie na pamiątkę. W jej cieniu, po dziś dzień, serbskie i chorwackie dzieci uczą się w oddzielnych szkołach.






Komentarz