Ogłoszenie

Zwiń
No announcement yet.

CRÔSS MEKƠNG PÂĐĂKA RĂLLY 2013 (Wietnam ★ Kambodża ★ Laos)

Zwiń
X
 
  • Filtr
  • Czas
  • Pokaż
Wyczyść wszystko
new posts

    CRÔSS MEKƠNG PÂĐĂKA RĂLLY 2013 (Wietnam ★ Kambodża ★ Laos)

    Wprawdzie nie Tenerą ale za to w pięciu smakach:



    WIETNAM ★ KAMBODŻA ★ LAOS

    NAJBARDZIEJ OCZEKIWANY RAJD INĐOCHINÂ
    KRZYŻA MEKONG PÂĐĂKA RALLY 2013
    OSTATECZNIE ZAKOŃCZONE!

    POŚWIĘĆ TROCHĘ ZIMNO ALKOHOL I PRZYGOTOWAĆ SIĘ
    DO NAJBARDZIEJ DRAMATYCZNYCH, SERCE ZAMRAŻANIA,
    OSZAŁAMIAJĄCE, OSZAŁAMIAJĄCĄ, ZAPIERAJĄCE DECH W PIERSIACH,
    EXTREME RALLY AĐVENTURE MOTOCYKL
    WSZYSTKICH CZASÓW!

    KAPITAN GURU, NAJTRUDNIEJSZA HĂRĐCÔRE
    WSZYSTKICH RIDE RAPORTY KIEDYKOLWIEK PREZENTOWANE
    PRZYJECHAŁ ...
    ВЬЕТНАМ ★ КАМБОДЖА ★ ЛАОС

    САМЫЙ ОЖИДАЕМЫЙ МИТИНГ INĐOCHINÂ
    КРЕСТ МЕКОНГ PÂĐĂKA РАЛЛИ 2013
    НАКОНЕЦ ЗАВЕРШЕНА!

    ВОЗЬМИТЕ НЕМНОГО ХОЛОДНОЙ ВЫПИВКИ И ПОДГОТОВИТЬ СЕБЯ
    ДЛЯ САМЫХ ДРАМАТИЧЕСКИХ, СЕРДЕЧНО-ЗАМОРАЖИВАНИЯ,
    УМОПОМРАЧИТЕЛЬНЫХ, ПОТРЯСАЮЩИХ, ЗАХВАТЫВАЮЩИХ ДУХ,
    ЭКСТРЕМАЛЬНЫЙ МОТОЦИКЛ МИТИНГ AĐVENTURE
    ВСЕХ ВРЕМЕН!

    МАСТЕР ГУРУ, HĂRĐEST HĂRĐCÔRE
    ИЗ ВСЕХ RIDE КОГДА-ЛИБО ПРЕДСТАВЛЕННЫХ ДОКЛАДОВ
    ПРИБЫЛ ...

    MANDATORY MUSIC BACKGROUND


    OBOWIĄZKOWY PODKŁAD MUZYCZNY
    ОБЯЗАТЕЛЬНЫЕ ФОНОВОЙ МУЗЫКИ


    EXCITING TEASER

    PODNIECAJĄCY ZWIASTUN
    ИНТРИГУЮЩИЕ TEASER



    Cztery extreme jeźdźców i ich krwawe motocyklowe
    Четырех крайних всадников и их кровавых мотоциклов




    Najbardziej zaawansowane motocykle przygoda
    Самые современные мотоциклы приключения




    Nieograniczona moc pod siedzeniami
    Неограниченное лошадиных сил под сиденьями




    Setki kilometrów dzikich i wiejskich SE Azji
    Сотни километров диких и сельских Юго-Восточной Азии




    Jadąc przez piekło ruchu saigon
    Езда через ад трафика Сайгон




    Napotkania niezidentyfikowanych vechicles
    Встречая неизвестные vechicles




    Poprzez ognie kambodżańskiej dżungli
    Через пожаров камбоджийских джунглях




    Wdychając lokalnego orzeźwiającego charakteru
    Вдыхая местных освежающих природы




    Przez wodospady Laosu
    Через водопадов Лаоса




    Walka piaszczyste drogi laotańskich
    Борьба с песчаным дорогам лаосской




    Poprzez ryżu górach Wietnamu
    Через горы риса из Вьетнама




    Poznawać nowych przyjaciół w każdy wart drogi
    Встреча с новыми друзьями в каждом уставка пути




    Zaangażowany w lokalnej kulturze picia
    Участие в местных культуру потребления алкоголя,




    Eksperymentowanie z różnymi paliwami
    Экспериментируя с различными топлива




    Sprawdzanie lokalnych oktanów
    Проверка местной октаны




    Poznawanie kultury lokalnej Traker
    Знакомство с местной культурой дальнобойщик




    Skoki na promach kambodżańskiego
    Прыжки на камбоджийских паромы




    Twarzą w twarz z lokalnej żywności
    Лицом к лицу с местной едой




    Degustacja unikalnych Happy Meal
    Дегустация уникальных Happy Meals




    Romantyczny przeprawy rzeczne
    Романтическая переходов через реки




    Szukam części z rozpada motocykle
    Ищу частей разваливается мотоциклов




    Lost and foud na każdy kilometr
    Потерянные и foud на каждый километр




    Oszałamiające stan technik artystycznych
    Умопомрачительных современных методов




    Stan pomocy drogowej sztuki
    Состояние дорог помощи искусства


    AND FINALLY...

    ostatecznie
    в конце концов



    Hektolitrach zupy pho
    Hectolitres суп фо
    XT660Z Téréféré
    CRÔSS MEKƠNG PÂĐĂKA RĂLLY 2013 (Wietnam Kambodża Laos) - facebook

    #2
    To koniec/początek relacji?
    "Demokracja jest wtedy, kiedy dwa wilki i owca głosują, co zjedzą na obiad. Wolność jest wtedy, kiedy dobrze uzbrojona owca podważa wynik głosowania." Benjamin Franklin

    Komentarz


      #3
      Zamieszczone przez rootolf Zobacz posta
      To koniec/początek relacji?
      koniec. zaczynam od końca, poprzez środek.

      - - - Zaktualizowano - - -




      Cała historia zaczęła się bardzo dawno temu, tak dawno, że nikt już z nas dokładnie nie pamięta. Jedynie jak przez mgłę jawią się lata hardkorowych szkoleń enduro, tysiące wyciśniętych godzin na siłowniach, setki morderczych diet i miesiące planowań. Skład ekspedycji rodził się i wielokrotnie mutował w niewyobrażalnym bólu i napięciu, żeby finalnie skrystalizować się w jak najbardziej ekstremalnej postaci. W boksach pod czerwonym transparentem ze złocistym napisem START stawili się:



      ★ ★ ★ SLAVKO ★ ★ ★
      prawdziwy kompas wyprawy, istny lodołamacz granic i serc,
      mistrz podróżowania palcem po iphone


      ★ ★ ★ DARKO ★ ★ ★
      miłośnik khmer whiskey i viet cigar, pogromca rykszarzy,
      mistrz teatralnego fochu


      ★ ★ ★ VLADKO ★ ★ ★
      zawsze zadowolony, ofrołdowy debiutant, nieśmiało penetrujący zakamarki
      azjatyckiej kuchni, prawdziwy rajdowiec


      ★ ★ ★ ARTURRO ★ ★ ★
      pasjonat ślubno-odpustowego wideo filmowania,
      mistrz przejściówek

      Wszyscy piękni, wszyscy wysportowani, wszyscy zwarci i gotowi. Lata wyrzeczeń i treningów miały przygotować nas do tego jedynego w swym rodzaju, epickiego, ekstremalnego rajdu życia.

      Upragniony dzień zero nadszedł - bum start! uupsssss...

      Niestety po wystrzale startera okazało się, że nie ma motocykli, a co gorsze nikt nie wie gdzie prowadzi trasa. Organizator nie pojawił się a jego telefon ciągle milczał – totalny brak kontaktu. Podobno uciekł z kraju gdzieś w tropiki, opalać swoje grzeszne ciało pod wszelkimi możliwymi kątami. Na końcu okazało się, że generalnie to nic nie wiadomo.

      Przerażeni patrzeliśmy nerwowo na siebie. Nagle ktoś znalazł jakąś poszarpaną mapę. Slavko rozłożył ją na asfalcie. Okazało się, że mapa była częściowo zalana zupą Phở*. Unoszący się zapach sprawił, że nasze palce jednomyślnie opadły na Chocim City w południowym Wietnamie. Wszyscy już instynktownie wiedzieli gdzie mamy lecieć i co mamy robić...

      Morderczy CRÔSS MÊKƠNG PÂĐĂKA RĂLLY 2013 został rozpoczęty...

      * wietnamska zupa Phở – składniki: polędwica wołowa - 500 gramów, Bulionetka Domowa Wołowa - 1 sztuka, makaron ryżowy - 500 gramów, sos rybny - 80 mililitrów, kiełki fasoli - 150 gramów, cebula dymka - 2 sztuki, czerwona cebula - 1 sztuka, świeży imbir - 1 sztuka, papryczka chilli - 2 sztuki, ząbek czosnku - 2 sztuki, świeża kolendra - 1 pęczek, limonka - 2 sztuki

      ★ C ★ D ★ N ★
      XT660Z Téréféré
      CRÔSS MEKƠNG PÂĐĂKA RĂLLY 2013 (Wietnam Kambodża Laos) - facebook

      Komentarz


        #4
        Zamieszczone przez motoartur Zobacz posta
        koniec. zaczynam od końca, poprzez środek.

        - - - Zaktualizowano - - -




        Cała historia zaczęła się bardzo dawno temu, tak dawno, że nikt już z nas dokładnie nie pamięta. Jedynie jak przez mgłę jawią się lata hardkorowych szkoleń enduro, tysiące wyciśniętych godzin na siłowniach, setki morderczych diet i miesiące planowań. Skład ekspedycji rodził się i wielokrotnie mutował w niewyobrażalnym bólu i napięciu, żeby finalnie skrystalizować się w jak najbardziej ekstremalnej postaci. W boksach pod czerwonym transparentem ze złocistym napisem START stawili się:



        ★ ★ ★ SLAVKO ★ ★ ★
        prawdziwy kompas wyprawy, istny lodołamacz granic i serc,
        mistrz podróżowania palcem po iphone


        ★ ★ ★ DARKO ★ ★ ★
        miłośnik khmer whiskey i viet cigar, pogromca rykszarzy,
        mistrz teatralnego fochu


        ★ ★ ★ VLADKO ★ ★ ★
        zawsze zadowolony, ofrołdowy debiutant, nieśmiało penetrujący zakamarki
        azjatyckiej kuchni, prawdziwy rajdowiec


        ★ ★ ★ ARTURRO ★ ★ ★
        pasjonat ślubno-odpustowego wideo filmowania,
        mistrz przejściówek

        Wszyscy piękni, wszyscy wysportowani, wszyscy zwarci i gotowi. Lata wyrzeczeń i treningów miały przygotować nas do tego jedynego w swym rodzaju, epickiego, ekstremalnego rajdu życia.

        Upragniony dzień zero nadszedł - bum start! uupsssss...

        Niestety po wystrzale startera okazało się, że nie ma motocykli, a co gorsze nikt nie wie gdzie prowadzi trasa. Organizator nie pojawił się a jego telefon ciągle milczał – totalny brak kontaktu. Podobno uciekł z kraju gdzieś w tropiki, opalać swoje grzeszne ciało pod wszelkimi możliwymi kątami. Na końcu okazało się, że generalnie to nic nie wiadomo.

        Przerażeni patrzeliśmy nerwowo na siebie. Nagle ktoś znalazł jakąś poszarpaną mapę. Slavko rozłożył ją na asfalcie. Okazało się, że mapa była częściowo zalana zupą Phở*. Unoszący się zapach sprawił, że nasze palce jednomyślnie opadły na Chocim City w południowym Wietnamie. Wszyscy już instynktownie wiedzieli gdzie mamy lecieć i co mamy robić...

        Morderczy CRÔSS MÊKƠNG PÂĐĂKA RĂLLY 2013 został rozpoczęty...

        * wietnamska zupa Phở – składniki: polędwica wołowa - 500 gramów, Bulionetka Domowa Wołowa - 1 sztuka, makaron ryżowy - 500 gramów, sos rybny - 80 mililitrów, kiełki fasoli - 150 gramów, cebula dymka - 2 sztuki, czerwona cebula - 1 sztuka, świeży imbir - 1 sztuka, papryczka chilli - 2 sztuki, ząbek czosnku - 2 sztuki, świeża kolendra - 1 pęczek, limonka - 2 sztuki

        ★ C ★ D ★ N ★

        Komentarz


          #5
          coś dziwnego dzieje się z plikami. forum zrzuca na własny serwer grafiki i konwertuje? hmmmm
          XT660Z Téréféré
          CRÔSS MEKƠNG PÂĐĂKA RĂLLY 2013 (Wietnam Kambodża Laos) - facebook

          Komentarz


            #6
            Był taki mechanizm (żeby zapobiec znikaniu zdjęć z czasem), ale nie jestem pewien czy to obecnie działa.
            sigpic

            Komentarz


              #7
              Zamieszczone przez motoartur Zobacz posta
              coś dziwnego dzieje się z plikami. forum zrzuca na własny serwer grafiki i konwertuje? hmmmm
              Tak jak napisał FX, działa taki mechanizm aby zapobiec znikaniu zdjęć. Głównie chodzi tu o poradniki i relacje z napraw.
              "Demokracja jest wtedy, kiedy dwa wilki i owca głosują, co zjedzą na obiad. Wolność jest wtedy, kiedy dobrze uzbrojona owca podważa wynik głosowania." Benjamin Franklin

              Komentarz


                #8
                ...Morderczy CRÔSS MÊKƠNG PÂĐĂKA RĂLLY 2013 został rozpoczęty...

                W wyniku różnych szalenie zawiłych perturbacji postanowiliśmy podzielić desant na dwie grupy – Alpha i Whiskey. Mimowolnie zostałem wyznaczony na samotnego zwiadowcę Alpha, który w skrytości ducha miał dokonać rozpoznania i przygotować grunt pod najazd grupy Whiskey. Mój cel to „znajdź coś sensownego” w lokalizacji „Chocim” na terenie południowego Wietnamu. Koledzy dodali - „powodzenia!”.

                Pełen optymizmu, uposażony w nowe seksowne rękawiczki z kangurzej skóry, przepiękne nowe buciki z klamerkami, lateksową ekspedycyjną torbę, multitoola za 10 euro i 100 przejściówek zjawiłem się na lotnisku o melodyjnym imieniu Szopęna. Żegnany przez rodzinę, przyjaciół i fanów sprawnie przeszedłem wszystkie mniej lub bardziej osobiste kontrole i zanurzyłem się w strefie wolnocłowej. Po wypłynięciu z uzupełnionymi zapasami byłem już gotowy na pełen odlot. Jeszcze tylko jedna śluza, gejt i ogień. Po chwili siedziałem grzecznie zapięty klamrą na swoim miejscu. Przepiękne stiułardesy zaprezentowały wszystkie możliwe wyjścia awaryjne i różnorodne akcesoria dostępne na pokładzie. Po kompletnie niezrozumiałym, bełkoczącym przywitaniu pilota, maszyna zakołowała i przyspieszenie zaczęło robić swoje. Słychać było tylko ryk silników i jakieś niepokojące szepty Rosjanek - „tejk of, tejk of, maladziec”. Samolot z trudem odlepił się od warszawskiego błota pośniegowego i uniósł rozbawionych pasażerów w stronę wschodzącego słońca. Lot umilała odpustowa muzyka, mięso, smakowe napoje, kolorowe mapy i sąsiadujące Rosjanki. Zasnąłem bujając już w obłokach. Obudziłem się dopiero na Szemietiewie w Moskwie. Kto zna ten obiekt lotniczy to zapłacze. Kto nie zna ten sam kiedyś pozna i zapamięta, chociaż ostatnio wiele się zmieniło na lepsze. Jednak nic nie wzmacnia tak przed podróżą jak obsługa Aeroflotu i ich niczym nieskrępowana fantazja i zazębiające się kompetencje. Po małym papu i Bałtice Siem znowu kolejny gejt, priviet, tejk of, lancz, czaj and dream. Gwoli ścisłości, to teraz obowiązuje prohibicja na wybranych trasach obsługiwanych przez Aeroflot, więc można całkiem sprawnie się wyspać. Kilkanaście godzin lotu dosłownie zleciało w tri miga czy jakoś w tym stylu. Pomijając dość duży wyciek wody przy środkowych drzwiach ewakuacyjnych samolot nieźle kręcił globusem i wkrótce wylądowałem w porcie lotniczym Tân Sơn Nhất Thành phố Hồ Chí Minh w Cộng hòa xã hội chủ nghĩa Việt Nam.



                Liczące ponad 6,5 mieszkańców miasto położone jest na południu Wietnamu nieopodal wielkiej delty Mekongu. Ciągle bardziej znana jest nieoficjalnie stosowana nazwa Saigon, która została nadana podczas okupacji francuskiej. W wyniku upadku kolonializmu, Wojny Wietnamskiej i powrotu komunizmu w 1975 r. nazwę zmieniono na Ho Chi Min City, nadaną na cześć wielkiego wodza.



                Saigon był gospodarczym sercem całych Indochin – wielkiej francuskiej kolonii w której skład wchodził dzisiejszy Wietnam, Kambodża, Laos i kawałek Chin. To właśnie z tego miejsca Francuzi kierowali całą maszyną zapychającą tłuste poliki i nabite kieszenie Wersalu kaboną pochodzącą głównie z handlu opium, ryżowym alkoholem, kawą, węglem i cyną. Rejon ten stał się podstawowym źródłem surowców dla wielkich korporacji. Dla przykładu bracia Michelin zaopatrywali się tutaj w wysokiej jakości gumy do produkcji opon i imperialnych prezerwatyw słynących ze swej nadzwyczajnej elastyczności i pięknej barwy oraz naturalnego zapachu. Jednak oprócz wyzysku, gwałtu i szerzenia demoralizującej rozpusty Francuzi pozostawili po sobie kilka dobrych rzeczy. Inwestowali w przemysł, komunikację, rozbudowywali miasta. Właśnie dlatego w centrum metropolii Ho Chi Min znajduje się wiele pięknych kolonialnych budynków, a ulice i parki są wspaniale rozplanowane. Nic tylko się wzruszyć i ociec łzami szczęścia. Miasto dodatkowo dzieli na kilka części rzeka o zaskakującej nazwie Saigon River i parę mniejszych kanałów, które nadają odrobinę bardziej przyjemny charakter okolicy.
                XT660Z Téréféré
                CRÔSS MEKƠNG PÂĐĂKA RĂLLY 2013 (Wietnam Kambodża Laos) - facebook

                Komentarz


                  #9
                  Zamieszczone przez motoartur Zobacz posta
                  coś dziwnego dzieje się z plikami. forum zrzuca na własny serwer grafiki i konwertuje? hmmmm
                  to to o czym wyśpiewał Snowden

                  pisz - pisz Artur, zapowiada się niezła epopeja
                  ST legenda Dakaru http://passion4travel.pl/index.php/c...dow/motocykle/
                  FB: http://www.facebook.com/kamilltee

                  Komentarz


                    #10
                    Na lotnisku wylądowałem dość wcześnie. Po wydostaniu się z latającej puszki udałem się w kierunku budek celników. Banan na twarzy nie opuszczał mnie dość długo. Niestety Mr. celnik zaczął z coraz większą namiętnością szachisty miętolić mój paszport. Po chwili z jeszcze większą powagą chwycił za telefon i przedzwonił do kolegów. „Nie, no... drugi Izrael” - pomyślałem. W tym momencie podszedł inny uroczy służbista i rzucił mityczne „kamon with mi mister”. „Ewryfing okej?” - zapytałem. „yes, yes, vi aj pi mister” - odparł. Koleś wyciągnął mnie z całej tej kolejki i zaprowadził pod okienko „Immigration”. Znowu przeszedł mnie izraelski dreszcz wspomnień. Na szczęście problemem okazał się mały błąd i poprawki w wizie wykonane przez ambasadę Wietnamu w Warszawie, do której jeździłem chyba ze sto razy. Widocznie o jedne raz za mało. Nie zgadzała się data ważności wizy, ale magiczne tối việt là, đến ngày uwolniło mnie od większych problemów.



                    Stempel, krzywy uśmiech i dalej na karuzelę. Na szczęście bagażu nie pogubili i niczego nie rozkradli. Moja kolekcja przejściówek przetrwała podróż w idealnym stanie. Udało się sprawnie wydostać z hali przylotów, wymienić trochę dolarów na tutejsze miliony i zasięgnąć pokrętnych informacji od tryskających uśmiechem totalnie zdezinformowanych pań, które zasiadały za biurkiem Tourist Info. Lekko skołowany opuściłem budynek lotniska w poszukiwaniu upragnionego autobusu. Pierwsze wrażenie to totalny gorąc. Tego dnia było wyjątkowo duszno i wilgotno. Styczeń jest jednym z lepszych miesięcy na podróżowanie w tym rejonie, ale i tak potrafi być nieznośnie. Przy akompaniamencie kilku kręcących się Rosjan dotarłem do autobusu. Bilecik za mnie i bagaż w sumie jakieś grosze i jazda w miasto. To co zobaczyłem na drodze po opuszczeniu lotniska przeszło moje wyobrażenia...



                    Zwątpiłem...
                    XT660Z Téréféré
                    CRÔSS MEKƠNG PÂĐĂKA RĂLLY 2013 (Wietnam Kambodża Laos) - facebook

                    Komentarz


                      #11
                      Generalnie rzecz ujmując w Sajgonie panuje istny Sajgon. Miliony skuterów, tysiące aut, setki autobusów. Do tego ryksze, piesi, psy, koty, kury i zalani turyści. Motocykli, oprócz kilku lanserów na nakedach i ścigaczach, nie ma praktycznie wcale. W małych dziurach pozostało jeszcze trochę Mińsków i podrób Hondy Win. Starych gratów z okresu wojny praktycznie już nie widać. Większość sprzętu niestety została już wyparta istnym tsunami chińskich skuterków, które zalały najdalsze zakamarki kraju. Nawet rowery są już w odstawce. Pozostają głównie atrakcją dla podekscytowanych turystów kupujących sobie wietnamskie czapeczki i kręcących się dookoła miski Pho i taniego masażu.










                      Osamotniony kolarz

                      - - - Zaktualizowano - - -

                      Pierwsze chwile spędzone w ruchu ulicznym są niesamowite. Uczucie niby totalnego chaosu, ale przeważnie wszystko gra i odbywa się swoim z góry ustalonym rytmem. Wszystko się przeplata, każdy jedzie w swoim własnym kierunku. Jakimś cudem i nadprzyrodzoną mocą również piesi swobodnie przenikają przez to motoryzacyjne szaleństwo.





                      Pojazdów na drodze jest tyle, że często ruch uliczny dosłownie wylewa się na chodnik. Jechanie samochodem, nie mówiąc już o autobusie, przypomina mozolne przebijanie się wieloryba poprzez morze szprotek. (uff.... romantic ).







                      - - - Zaktualizowano - - -

                      Jednoślady, oprócz swojej podstawowej funkcji przewozu osób (od jednego do pięciu pasażerów - czyli obowiązuje indyjska i pakistańska zasada "potrąć skuter a zginie cała, wielopokoleniowa rodzina"), spełniają liczne zadania typu "cargo". Przewożone jest dosłownie wszystko i to w każdych ilościach.







                      Nawet kolarskie niedobitki starają się nie pozostawać w tyle tego towarowego peletonu.



                      - - - Zaktualizowano - - -

                      Obowiązkowym wyposażeniem każdego motocyklisty jest tzw. kaszkiet zdefiniowany jako "ochronne nakrycie głowy". Olbrzymia głębia tego określenia spowodowała istny bum rynku skorupek totalnie niezapewniających jakiejkolwiek ochrony przed urazami. Kaszkieciki można kupić w różnych twardościach i wytrzymałościach. Poczynając od utwardzanych plastikiem szmatek, poprzez styropianowe tworzywa, a skończywszy na wojskowych rozwiązaniach pamiętających zapach napalmu i spojrzenia Marlona Brando.





                      XT660Z Téréféré
                      CRÔSS MEKƠNG PÂĐĂKA RĂLLY 2013 (Wietnam Kambodża Laos) - facebook

                      Komentarz


                        #12
                        Z lotniska przecisnąłem się autobusem do dość rozrywkowego centrum miasta. Pomimo wcześniejszej rezerwacji i posiadania "niby adresu" odnalezienie tego przyczółku nie było łatwe. Okazało się, że na jednej ulicy znajdują się dwa hoteliki o tej samej nazwie. Jak szedłem w lewo to wszyscy mówili, żeby iść w prawo. Jak szedłem w prawo to wszyscy zaczynali mówić, żeby iść w lewo... i tak w kółko. Oczywiście mototaxi oferowało 100% dojazd za pierwszym razem ale jakoś im nie wierzyłem, bo sami innych pytali o drogę. Mapa regionu ściągnięta na Garmina okazała się tylko zgrubną siatą ulic z dość swobodnie porozrzucanymi numerami budynków. Zawsze lepsze takie coś niż kompletny brak numerów w większości Japonii lub Indii, ale w praktyce pożytek z mapki marny. Jednak w końcu udało się trafić do celu - oczywiście pierwsza droga była właściwa, ale jak tu być asertywnym pierwszego dnia.

                        Hotelik spoko, pokój spoko, obsługa wyrozumiała, cena spoko. Standardowy brak okien - mniej spoko. Generalnie to miejsce zapisało się w naszych sercach.

                        Pierwszy dzień spędziłem na wstępnej przymiarce do tzw. organizacji, bo tak na prawdę nikt nie wiedział co i jak. Lecieliśmy na żywioł. Wszystko miało się skrystalizować dopiero na miejscu w Ho Chi Minh. Niestety z informacji w internecie i kilku wcześniej poznanych osób wypływały same sprzeczności. Niby nie można kupić motocykla na własność, ale jakoś można bo niektórzy to robią. Niby nie można przekraczać granicy, ale niby można. Generalnie niby trzeba kombinować jakieś rejestracje, papiery, szmery, bajery. W samym centrum jakoś zbyt wielu motocykli nie było. Jeden facet miał totalne dezele i wysokie ceny. Turyści jeszcze nie zjechali z Hanoi, które jest w głównym miejscem startowym dla tego typu motocyklowej zabawy.

                        Pomyślałem, że bez lokalesów będzie ciężko. Szukałem kogoś w miarę władającego znanym językiem i obeznanego w sytuacji jednośladowej. Na szczęście dzięki CouchSurfingowi udało się trafić na w miarę sensownie zapowiadających się kolesi. Trafiłem na sympatycznego Hieu i Vieta. Po integracyjnych hektolitrach zupy Pho, nocnym zjeżdżeniu całego miasta i odwiedzeniu rodzinki udało się ustalić kilka istotnych szczegółów.


                        Hieu & Viet i ich magiczne skutery


                        Skuterowy parkingowiec obecny prawie przed każdym obejściem


                        Pierwszy test Pho


                        Prawdziwa, świeża zupa Pho smakuje niewyobrażalnie. W dobrym miejscu dostaje się podstawową wersję wersję plus tonę świeżych dodatków do wyboru, do koloru - miód malina. Niestety nawet najlepszy "Wietnamczyk" w Polsce to nie jest to samo. Inna woda, inne mikroby.


                        Podjeżdżające interesantki z wydziału rekreacji i turystyki - zwracam uwagę na atrakcyjnie zmodowane ledowe podświetlenie


                        Zalani Pho wbijamy się w nocny rytm miasta


                        Centrum wszystkich centrów Sajgonu - Crazy Buffalo


                        Nocne rozpruwanie miasta

                        - - - Zaktualizowano - - -


                        Ready to Race


                        Go


                        Night Jam


                        Normalnie Vegas






                        Pit stop


                        motochallenge


                        Jam, jam, jam


                        refill


                        kropelka vervy


                        on the road again, light speed


                        woo


                        street you can't dance


                        support


                        let's eat again


                        ugh...


                        jeeesss....


                        frutti di mare


                        mniam


                        groupees


                        warp


                        HU TIU MI


                        THIT HEO SUON


                        BO VIEN czyli...


                        ...czyli let's eat again

                        - - - Zaktualizowano - - -

                        Z chłopakami udało się ustalić parę istotnych rzeczy. Są dwie opcje: wypożyczyć, albo kupić sprzęt . Wypożyczenie generalnie wiąże człowieka na max 100km smyczy bo zawsze trzeba wrócić do miejsca startu. Ewentualnie można się dogadać z jakimiś "operatorami", którzy zabiorą sprzęt z Hanoi (północ Wietnamu) po zakończeniu zabawy. Jednak zakup jest dużo lepszym rozwiązaniem - wiadomo, wolność i swoboda, bliższy kontakt człowiek-maszyna itp.. Niestety do końca nie wiadomo jakie papiery są potrzebne. W Wietnamie generalnie dowód rejestracyjny jest wydawany pierwszemu właścicielowi, a potem po prostu jeździ się na nim do czasu zezłomowania sprzętu. Dopiero od niedawna pojawiły się głosy, że wymiana i przerejestrowywanie jednośladów będzie konieczne. Spotkało się to oczywiście z gigantycznymi protestami bo jednośladów używają głównie biedni ludzie, których nie stać na zbytki w stylu nowy dowód rejestracyjny. Natomiast przekraczanie granic może być problematyczne, ale nikt nie był w stanie przekazać jakiejś konkretnej informacji. Generalna rada - watro walić główną drogą na Kambodżę, lub przejechać do pierwszej dużej granicy z Laosem i tam próbować. Podobno w delcie Mekongu mogą pojawić się problemy na granicy. Odnośnie motocyklowej praktyki próbowałem dopytać jakiś Irlandczyków, ale jak w końcu do nich dotarliśmy w środku nocy, to byli już totalnie zalani. Mówili, że granic nie da się przekraczać i że generalnie jak jest wypadek to dać 100$ i gaz. Hmmm...

                        Przy okazji próby dotarcia na spotkanie wyszła ciekawa sprawa z numeracją budynków. Imprezy szukaliśmy dobre 2 godziny. Hieu razem z Vitem pogubili się na skuterkach, ponieważ niektóre ulice Ho Chi Minh są dość dziwne. Np. ulica przy kanale ma dwie numeracje - starą i nową. Nowe budynki wciskane pomiędzy stare, lub stawiane w miejscu starych, posiadają nowe numery, a stare stare. Wszystko jest pomieszane i tak mamy np. budynek nr. 1, 2, 3, 23, 4, 5, 24, 6, 25, 26, 27, 7...

                        Na szczęście wiadomo było już co robić - kupić moto i zobaczyć Niestety patrząc na śmigające sprzęty i opinie o niektórych drogach Kambodży i Laosu, zwątpiłem czy znajdziemy coś sensownego o dużych kółkach. Hieu i Viet polecili udać się do motocyklowej dzielnicy nieopodal lotniska. Tak też zrobiłem.


                        podwózka


                        jadę busem po moto


                        fetysz mnie wspiera


                        wpadam na jakieś kręcące się artefakty


                        niestety tylko same drogie skutery


                        gubię się


                        znajduję śnieżnego Buddę, w dodatku z jego własnym skuterem za plecami

                        Niestety oprócz Buddy niczego konkretnego nie znalazłem. Wszędzie same skutery i w dodatku stosunkowo drogie. Trochę gratów typu rozpadająca się, zardzewiała Honda Baja lub Mińsk. Znalazłem wprawdzie kilka opcji zakupu dobrze wyglądających Baj lub jakiegoś XTka ale ceny w stylu 5 - 10 000 pln. Trafiłem też na informacje o organizatorach "wypraw" motocyklowych, którzy mogą też wypożyczyć sprzęt. Jednak wszystko drogo i nie w pięciu smakach. Trzeba było szukać szczęścia gdzie indziej...
                        XT660Z Téréféré
                        CRÔSS MEKƠNG PÂĐĂKA RĂLLY 2013 (Wietnam Kambodża Laos) - facebook

                        Komentarz


                          #13
                          btw. info od znajomych z ostatniej chwili - aktualna pogoda w Sajgonie:




                          XT660Z Téréféré
                          CRÔSS MEKƠNG PÂĐĂKA RĂLLY 2013 (Wietnam Kambodża Laos) - facebook

                          Komentarz


                            #14
                            W drodze powrotnej zwiedziłem kawał Sajgonu, zaglądając to tu, to tam. Niestety nawet przydrożne bóstwa i fetysze nie sprawiły jakiejkolwiek poprawy sytuacji.


                            Bożonarodzeniowe artefakty - wietnamska wersja Jasełek


                            Warsztatowe fetysze

                            Zamiast wymarzonych motocykli potykałem się co chwilę o coraz to większe moto-rzęchy...


                            Taki rodzaj moto-rykszy wzbudziłby politowanie nawet w Indiach


                            fire in the hole

                            Oprócz licznych innowacji motoryzacyjnych, Wietnamczycy rozładowują swoją innowacyjną potrzebę tworzenia w instalacjach IT i architekturze miejskiego krajobrazu.


                            Uliczny projekt w ramach dotacji na innowacje


                            Dom Kereta w wersji wietnamskiej


                            Dokąd leci ten radosny klucz złotych gołębi?


                            ...niestety ideały komunizmu już dawno się wypaliły. To nie rozśpiewane gołębie Picassa, to przebrzydłe wrony amerykańskiego kapitału...

                            Jedyne co mnie trzymało przy duchu to wizja nocnej skuterowej jazdy i dobrego ulicznego żarcia. Wizja na szczęście się spełniła:


                            Nocna, wyciskająca ostatnie łzy, skuterowa jazda


                            Niekończące się, długie niczym uzbrojony tasiemiec uliczne biesiady


                            Oczywiście można też jeść bezpośrednio ze skutera

                            ...i pomimo totalnej porażki organizacyjnej, ale za to będąc solidnie najedzonym, udałem się na odpoczynek. Kolejny dzień i noc miały być kluczowe - poranny przylot pozostałej części ekipy PÂĐĂKA RĂLLY, ostatnia decyzja zakupowa i sportowa integracja zespołu.

                            - - - Zaktualizowano - - -

                            Korzystając z uprzejmości rodziny Hieu i Vieta, kolejną noc mogłem przenocować u nich. Wbrew późniejszym obawom pozostałych członków drużyny, noc minęła bardzo spokojnie i bez oczekiwanych ekscesów. Okazało się, że praktycznie cała rodzina gospodarzy to katolicy, wszystko w domu jest pięknie poukładane (jak na warunki biedniejszej rodziny) i większość familijnego czasu upływa w mocno dewocjonalno-kuchennym otoczeniu.

                            Rodzinne klimaty:












                            rybka faszerowana trawą cytrynową i dodatkami


                            folia ryżowa - takie taco




                            młode pokolenie


                            Na to wszystko patrzy piesek, dziwacznie przypięty łańcuchem przy lodówce - nabiera wagi przed Wielkanocą?


                            Cyrkowe sztuczki i niewinne spojrzenie są jego ostatnią deską ratunku

                            Kolejne śniadanko w pobliskiej bramie:


                            Hmmmm...


                            Ciasto ryżowe gotowane na parowej membranie


                            Już prawie gotowe


                            Mniam!!!


                            mini-babulina

                            - - - Zaktualizowano - - -

                            Po śniadanku szybka skuterowa podwózka na autobus i dalej niestety już mozolna trasa busem na lotnisko przez poranne megakorki Sajgonu...


                            jazda


                            znowu ten bus - tu jeszcze luźno

                            Bus z odpowiednią dla siebie gracją przedzierał się przez morze skuterów i pozostałych uczestników tego ulicznego spektaklu. Im bliżej lotniska, tym powietrze stawało się coraz gęstsze, oddech coraz cięższy, serce biło coraz mocniej, a umysł powoli przygotowywał się do powitania nadlatującego od strony Moskwy prawdziwego hardkoru ADV.


                            jazda

                            - - - Zaktualizowano - - -

                            Trasa dłużyła się i dłużyła niczym ta relacja. Jazda, jazda i widok ciągle ten sam. Nagle przez przednią szybę autobusu ujrzałem piękną bryłę sajgońskiego aerodromu. Tak, to już tutaj, to już tylko kilkaset metrów. Na miejscu serdeczne powitanie, uśmiech, uściski, wzruszenie, łzy. Wreszcie ekipa CRÔSS MĘKƠNG PÂĐĂKA RĂLLY została skompletowana. Niestety ze względu na ogarniające nas wszystkich emocje zapomnieliśmy udokumentować tych chwil na kartach pamięci naszych aparatów i smartfonów. Te pierwsze chwile samego początku naszej wspólnej ekspedycji będziemy pamiętać na swój sposób. Niech tak już pozostanie

                            Prawdę tutaj Państwu pisząc to mało już pamiętam z tych pierwszych momentów. Od samego początku tempo i dyscyplina działania zespołu była niewyobrażalna. Bach, bach, bach, decyzja zaczynać, decyzja zaczynać...

                            Poza tym ekipa nie próżnowała po drodze i pomimo mojego wcześniejszego przylotu do Azji, musiałem nadrobić kilka istotnych aspektów aklimatyzacyjnych ADV.

                            Wspólną aklimatyzacje rozpoczęliśmy w wielkim stylu:


                            pierwszy ogień wyprawy


                            Slavko zachwycony serwowaną fauną i florą


                            Vladko odurzony lokalną odmianą koki


                            Darko wspaniale władający lokalnymi sztućcami

                            Po sytym posiłku i zwiedzeniu kilku zakamarków miasta oznajmiłem kolegom prawdę: "Panowie jesteśmy w D***E. Nie ma motocykli, nie ma nic, nic nie wiadomo...".

                            - - - Zaktualizowano - - -

                            Konsternacja, żal, rękoczyny? Nic z tych rzeczy... Determinacja zespołu oraz setki godzin poświęconych na przygotowanie całej wyprawy, przygotowanie siebie i ekwipunku nie pozwoliły nam ot tak po prostu zrezygnować.

                            Krążyliśmy po mieście w dalszych poszukiwaniach upragnionych motocykli. Niestety znowu same padaki albo drożyzna. Skuterki tylko na godziny i tylko do jazdy po okolicy. Znowu to samo co w ciągu ostatnich paru dni. W pewnym momencie pojawiło się kilku turystów na maszynach z Hanoi, ale nie było możliwości zakupu 4 motorów jednocześnie. Poza tym stan ich wszystkich (motocykli i turystów ) był lekko mówiąc opłakany.

                            W pewnym momencie krążyło nam po głowach kilka pomysłów w stylu poruszania się po kraju autobusem/pociągiem i wypożyczanie lokalnych skuterów. Wszystko to powodowało u mnie mdłości i łzy rozpaczy. Nie po to rzeźbiłem sylwetkę i studiowałem całymi latami mapy Azji południowo-wschodniej! Wszystko to miało się zmarnować, a ja z kolegami sflaczeć w jakiejś norze w Sajgonie?

                            Zmobilizowałem ponownie CouchSurfing, motocyklowe forum SEA i przetrzepałem internet. Pomyślałem, że jeżeli niczego nie znajdziemy, to się zapijemy zupą Pho na śmierć! Musimy trafić na jakiegoś dilera hurtownika. Coś w wielkim stylu - jeden strzał i cztery sprawne motocykle adventure z kuframi, amortyzatorami skrętu, podgrzewanymi manetkami, idealną kompresją i poszerzoną stopką. Sprawdziliśmy Saigon Minsk, ale znowu nic. Padaka... Wreszcie przypadkowo trafiłem na ogłoszenia jakiegoś kolesia "HONDA WIN for SALE - plenty of them !!!". Szybki telefon, kontakt, facet ma 6 szt. plus jakieś inne sprzęty, Angol, wszystko jeżdżone przez niepalącą kobietę tylko na trasie pomiędzy domem a kwiaciarną.... Całej ekipie zaświeciły się oczy - "To nie może być prawda. Trzeba to sprawdzić". Niestety koleś trzyma sprzęty na wylocie z miasta w stronę Kambodży. Decyzja podjęta - jedziemy i sprawdzamy. W tym momencie wszystkim poprzednim wątpliwościom i niedowiarkom, aż chciało się nieśmiało wykrzyczeć "Shut Up and Let mi Go" No i wtedy muzyka poleciała:



                            - - - Zaktualizowano - - -

                            Taksówka jechała dobre kilkadziesiąt minut zanim wreszcie dotarliśmy na miejsce. Oczywiście nie obyło się bez ciągłej telefonicznej konsultacji kierowcy z właścicielem moto-przybytku, do którego zmierzaliśmy. Jak już wcześniej pisałem, dokładność adresów w Wietnamie jest mocno dyskusyjna

                            Kiedy w końcu wysiedliśmy z taksówki, naszym oczom ukazał się niewyobrażalny widok - najwspanialszy warsztat motocyklowy jaki do tej pory widzieliśmy w Wietnamie. Duży napis "SUA XE HUY" brzmiał równie obiecująco, co stojące pod nim maszyny. "Jesteśmy uratowani" - pomyślałem. Również kompanom nie schodził uroczy banan z twarzy.

                            XT660Z Téréféré
                            CRÔSS MEKƠNG PÂĐĂKA RĂLLY 2013 (Wietnam Kambodża Laos) - facebook

                            Komentarz


                              #15
                              Taksówka jechała dobre kilkadziesiąt minut zanim wreszcie dotarliśmy na miejsce. Oczywiście nie obyło się bez ciągłej telefonicznej konsultacji kierowcy z właścicielem moto-przybytku, do którego zmierzaliśmy. Jak już wcześniej pisałem, dokładność adresów w Wietnamie jest mocno dyskusyjna

                              Kiedy w końcu wysiedliśmy z taksówki, naszym oczom ukazał się niewyobrażalny widok - najwspanialszy warsztat motocyklowy jaki do tej pory widzieliśmy w Wietnamie. Duży napis "SUA XE HUY" brzmiał równie obiecująco, co stojące pod nim maszyny. "Jesteśmy uratowani" - pomyślałem. Również kompanom nie schodził uroczy banan z twarzy.



                              - - - Zaktualizowano - - -



                              Salon prowadził dość sympatyczny, ale tajemniczy koleś. Początkowo szorstki w podejściu, ale stopniowo stawał się coraz bardziej gadatliwy i zdradzał mniej lub bardziej prawdziwe "fakty" na temat motocykli i siebie samego.


                              diler

                              Kiedy do niego przyjechaliśmy miał kilka skuterów, które w ogóle nas nie interesowały oraz około 6 "prawdziwych" motocykli. Większość stanowiły różne wariacje motocyklowe na temat czegoś co kiedyś nazywało się Honda Win. Pojemności silnika od 90-kilku do 120 kilku cc zamknięte w pięknej klasycznej, jednocylindrowej konstrukcji chłodzonej powiewami monsunu. Mit głosił, że te oryginalne wytwory japońskiej myśli technicznej, były szalenie popularne w całym regionie. Po decyzji o zaprzestaniu produkcji Honda sprzedała maszyny i oprzyrządowanie, które rozniosło się niczym tsunami po całej Azji południowo wschodniej i części Chin. Dzięki temu powstało dziesiątki "pirackich" fabryk, w których wykluwały się klony klonów tych maszyn. Nam trafiły się wersje wietnamskie, indonezyjskie i jeszcze jakaś niezidentyfikowana. Silniki znanych marek takich jak Mikado, zawieszenia up-side-up (lub całość) Lisohaka...

                              Oczywiście zakup musieliśmy dokładnie przemyśleć i poprzedziliśmy go wieloma szczegółowymi jazdami techniczno-testowymi.


                              wymagające jazdy testowe


                              testom nie było końca

                              W międzyczasie wyjaśniliśmy wreszcie wszystkie formalne kwestie związane z zakupem sprzętu. Generalnie - cash is the king . Jako obcokrajowcy teoretycznie nie możemy zarejestrować lub kupić używanych motocykli, ale możemy nimi jeździć jeżeli mamy dowody rejestracyjne. Więc nic nie stoi na przeszkodzie kupić te dowody Szczególnie, że jak już wcześniej wiedziałem, w dowodzie jest wpisany tylko pierwszy właściciel i kolejnych się nie dodaje i nie wymienia dowodu na nowy. Trochę to zawiłe, ale tak jest i tak to działa. W przypadku wypadku należy użyć $ i uciekać jeżeli ofiary są w stanie same wstać. Generalnie bez względu na winę to obcokrajowiec jest zawsze winny. Przewaga liczebna może jakoś pomóc w negocjacjach, ale trudno o przewagę w Azji, gdzie zaludnienie jest ekstremalnie wysokie.

                              Granice można przekraczać praktycznie wszędzie tam gdzie jest "międzynarodowy" ruch graniczny. Laos, Kambodża - no problem. Nie można wjechać do Chin i nie da się zostać w Tajlandii na dłużej niż 2 tygodnie. Jeśli chodzi o ten ostatni kraj, to koleś nie był pewien, więc przyjmował, że w ogóle NIE można, bo i tak na takich sprzętach tajska policja będzie nas haltować. W internecie znalazłem info, że niby można, ale nie można, więc przyjęliśmy, że nie można


                              Honda Lishohaka Win super cc !!!


                              prezentacja napędu, ogumienia enduro adwenczer i zawieszenia typu spring-side

                              Wybraliśmy 4 najbardziej wyprawowe modele ADV i dobiliśmy targu - 300$ za sztukę. Slavko postanowił jednak dorzucić jeszcze troszkę i nabył model 2011 (!). Podobno czekał na takiego białego kruka wiele lat i nie mógł przegapić tej okazji ze względu na swój motocyklowy megafetysz. Biorąc pod uwagę finansową stronę tej zabawy to jeżeli jest trochę czasu to zawsze można sprzedać takie motorki w tej samej cenie co się kupiło. Trzeba tylko trafić na jakiś napalonych zachodnich "podróżników" pod koniec trasy w Hanoi lub Cho Chi Minh City.


                              wersja ze sportowymi owiewkami


                              malowanie enduro red z fabrycznymi kostkami


                              blue star

                              Z dilerem uzgodniliśmy, że umówiona cena zawiera pełen pro-serwis i przygotowanie wersji wyprawowych zdolnych do pokonania całych Indochin. Wszystko miało być zrobione na tip top, dokładnie tak jak do tego przywykliśmy - w kolonialnym, luksusowym stylu. Ze względu na nasze wcześniejsze motocyklowe doświadczenia nie mogliśmy sobie pozwolić na byle co. Wisienką na tym moto-torcie były wspaniałe opony x-enduro. A co! Nie po to człowiek haruje całe życie, żeby nie mógł wreszcie czymś wypasionym pośmigać.


                              mechanicy w pełnej gotowości


                              naked


                              full serwice, sprzęt wrze, moto czelendż !!


                              slim-naked

                              Wszyscy nie wierzyliśmy, że za jednym zamachem udało się nabyć aż 4 tak wspaniałe maszyny. Nie mogliśmy się doczekać chwili, kiedy po raz pierwszy odpalimy je i poczujemy wiatr pod pachami.


                              Darko w akcie radości nawet zaczął epatować symbolami przyjaźni polsko-wietnamskiej

                              Na samą myśl o niebawem rozpoczynającej się motoprzygodzie serca zaczęły bić mocniej, a w głowach rozległy się dźwięki kolejnej muzyki...



                              8)

                              - - - Zaktualizowano - - -

                              Podczas akcji przygotowywania motocykli udajemy się na małe piwo. Nasza wrodzona słowiańska charyzma powoduje, że motocyklowy biznesmen trochę się otwiera i zaczyna opowiadać swoją historię. Pochodzi z Wielkiej Brytanii, gdzie początkowo prowadził dość standardowe życie. Przełomem był dla niego wyjazd na Falklandy gdzie pracował jako mechanik w bazie wojskowej. Poznał nieco sprzętu i zarobił trochę kasy. Później zaczął podróżować po Azji i w końcu trafił do jej południowo-wschodniej części. Zajmował się głównie nauczaniem języka angielskiego - łatwe i dobrze płatne zajęcie.

                              W którymś momencie okazało się, że jeden z jego znajomych prowadził jakiś bar w Tajlandii - taki klasyk z whiskey i panienkami. Niestety musiał on wracać do Anglii, żeby spędzić "parę chwil" w więzieniu niby za niepłacenie podatków. Postanowił, że odsiedzi teraz bo inaczej nie będzie mógł spokojnie wrócić na stare lata. Nie wspominając nawet o wcześniejszym odwiedzaniu rodziny lub znajomych. Wtedy okazało się, że nasz obecny motodiler jest idealnym kandydatem - zna się na whiskey i panienkach. Przyjął więc propozycję i przez jakiś czas prowadził knajpę. Udało mu się ogarnąć całość i nawet rozkręcił interes. Po jakimś czasie właściciel wrócił, a on sam postanowił, że znowu zmieni miejsce.

                              Dotarł do Ho Chi Minh City, gdzie rozpoczął znowu od nauczania angielskiego. Pracował głównie na drugim końcu miasta dokąd codziennie musiał dojeżdżać. Swoje zdolności mechaniczne wykorzystał do remontu starych motocykli, którymi się przemieszczał. Często przejeżdżał przez centrum i zagłębie turystyczne. Kiedy bywał w tych okolicach co raz więcej osób pytało o jego motocykle. Co to za świetne maszyny, skąd on je bierze i czy mógłby takie sprzedać. Nie zastanawiając się zbyt długo zaczął rozkręcać motocyklowy biznes. Ściągał więc różne graty i remontował je na sprzedaż - dużo sprzętu typu Honda 67, Sport s90 (czy jakoś tak), Bullety i inne. Biznes nie rozkręcił się niebotycznie ale ma teraz kilku mechaników i własny warsztat.

                              Oczywiście jak to różnie w drodze bywa nie wiadomo ile w tym prawdy a ile fantazji, ale piwo wszystkim spłynęło bardzo sympatycznie.

                              Dopytałem jeszcze o możliwość przekraczania konkretnych przejść granicznych i ogólnie o polecane trasy. Udało nam się nawet zdobyć bardzo dokładny atlas drogowy Wietnamu, w którym koleś pokazał swoje propozycje. Pomijając fakt, że nasze plany były mocno rozmyte a cały PÂĐĂKA RĂLLY zdezorganizowany, to i tak jego uwagi były pomocne. Dodatkowo przekazał nam kilka złotych rad odnośnie prowadzenia jednośladów w tym rejonie Azji.

                              Primo:

                              Na drodze obowiązuje ściśle ustalona hierarchia. Liczba pasażerów i kombinacja masy oraz wymiarów pojazdu determinuje jego pierwszeństwo na drodze. Poczynając od pojazdów najbardziej uprzywilejowanych mamy: autobusy zapchane po brzegi ludźmi, ciężarówki z towarem, puste autobusy i puste ciężarówki, samochody osobowe, motocykle, rowery, pieszych, psy, koty i na samym końcu ptactwo chodzące. Obrazuje to rycina nr.1


                              ryc. 1 Uproszczony łańcuch pierwszeństwa drogowego

                              Secundo:

                              Wyróżniamy trzy strefy wokół motocykla: critical zone (критическая зона / khu vực quan trọng) - strefa bezpośredniego kontaktu, do której nie możemy dopuścić żadnego innego pojazdu; incoming zone (входящих зону / vůng đến) - generalnie wszystko przed nami; pass & forget zone (пройти и забыть зоны / vượt qua vŕ quęn vůng) - generalnie wszystko za nami.

                              Podstawową zasadą jest to że odpowiadamy za wszystko co jest przed nami. Nie możemy na nic wpaść. Jeżeli wpadniemy to jest nasza wina. Nie ważne czy mamy pierwszeństwo czy nie. Po prostu jak jedziemy to na nic nie wpadamy. Jeżeli wszyscy honorują tę zasadę to po prostu nikt i nic na nikogo i na nic nie wpada . Jak przejedziemy jakiś obiekt to już o nim zapominamy. Nawet jak jest zboku w martwym polu. Obrazuje to rycina nr.2


                              ryc. 2 Poszczególne strefy wokół motocyklisty: khu vực quan trọng, vůng đến, ượt qua vŕ quęn vůng

                              Tertio:

                              Szczególną sytuacją jest dojeżdżanie do skrzyżowania. Najczęściej nie jest ważne czy mamy pierwszeństwo czy nie. Jeżeli nie ma świateł lub są "słabe", to zdecydowanie wjeżdżamy na skrzyżowanie, ale tak samo jak w poprzednim punkcie, nie wpadamy na nic przed nami. Natomiast jadący drogą z pierwszeństwem nie mogą jechać bezpośrednio przy prawej stronie w okolicach dojazdów. W tych miejscach wpadają na główną drogę wszyscy z dróg podporządkowanych. Dzięki temu ruch jest płynny i znowu nikt na nikogo nie wpada. Reasumując narożniki skrzyżowań trzeba traktować jak własne critical zone. Obrazuje to ryc. 3


                              ryc 3. Critical zone w obrębie skrzyżowania.

                              Quatro:

                              Ruch uliczny wydaje się totalnie chaotyczny, niczym ruch cząsteczek Browna. Pierwsze wrażenie zobrazowane jest na ryc. 4.


                              ryc. 4 Ruch uliczny niczym ruch cząsteczek Browna - wrażenie niedoświadczonego kierowcy

                              Jednak w przeciwieństwie do chaotycznych ruchów cząstek w cieczy lub gazie, wywołanych zderzeniami zawiesiny z cząsteczkami płynu, azjatycki ruch uliczny nie jest przypadkowy. Każdy z uczestników ma swój ściśle określony cel i trajektorię dojazdu. To właśnie czytelność tej trajektorii, intencji kierownika determinują bezpieczeństwo i powodzenie jego przejazdu. Jazda każdego kierownika musi być czytelna dla wszystkich pozostałych.

                              Przykład: chcemy skręcić w lewo na skrzyżowaniu. W tym celu dojeżdżamy prosto do skrzyżowania i skręt rozpoczynamy od łagodnego łuku. Wtedy już wszyscy widzą, że chcemy skręcić. Wówczas skręcamy trochę mocniej, ustawiając się już na właściwą trajektorię. Wówczas pojazdy nadjeżdżające z przeciwka widzą naszą trasę i podejmują kluczową decyzję o momencie ominięcia nas - z przodu lub z tyłu. Dzięki temu nikt na nikogo nie wpada. Trajektorie muszą być czytelne i zdecydowane. Nie wężykujemy, nie cewimy itp. Rycina nr 5. obrazuje czytelne trajektorie.


                              ryc. 5 Czytelne trajektorie = zadowolenie, bezkolizyjność, bezpieczeństwo.

                              W przypadku nieczytelnych trajektorii sytuacja na drodze jest diametralnie różna. Niestety wówczas nie ma gotowego przepisu na sukces. Należy ponieść się własnej fantazji i bazować na doświadczeniu. Przykład nieczytelnych trajektorii, tzw. wężykowania, cewienia, jazdy na żabę przedstawia ryc. 6.


                              ryc. 6 Nieczytelne trajektorie = niesmak, kolizyjność, niebezpieczeństwo

                              Reasumując: hierarchia, czytelność trajektorii i niewpadanie na poprzedzające pojazdy są podstawą. Do tego dochodzą tradycyjne zasady kodeksu drogowego, które mniej lub bardziej respektowane są w zależności od stanu nawierzchni i klasy drogi
                              XT660Z Téréféré
                              CRÔSS MEKƠNG PÂĐĂKA RĂLLY 2013 (Wietnam Kambodża Laos) - facebook

                              Komentarz

                              Pracuję...
                              X