Kawałek za tą górką dopiero zaczynały się widoki
Ale jechać w chmurach, to... nic straconego
Ale jechać w chmurach, to... nic straconego

Później bokiem https://www.youtube.com/watch?v=JE2Dd6X6nHs i chyba bateria w kamerze padła, bo kolejny plik jest już z dalszej części trasy https://www.youtube.com/watch?v=VFcmvJlsQjo


taka trawa i krzaki z liśćmi wychodzącymi na drogę. Droga tak samo dziurawa jak w drodze z i na prislop, stary asfalt z dziurami głębokimi po kostki, już lepiej się jechało po górach i kamieniach niż po tej drodze.










. Adam śmiał się ze mnie że tropem węża jeżdżę a ja robiłem wszystko żeby wrócić na koryto i złapać przyczepność 






.
. Na szczęście przyszli pasterze i wypcheli mnie z tej laksy, Renia kombinowała też jak przejechać ale nie miałem siły jej pomagać, pasterze byli szybsi
. Nie mam zjdęć bo moje wkuw..nie już sięgało bardzo wysoko. 





. Nie robili problemów, umyliśmy motocykle i nawet nikt nie powiedział że są za bardzo brudne i że błoto zapcha kanalizację jak to w PL
.
.
.
. Działa o dziwo bardzo dobrze. 




polecam.

. Bo w końcu być trzeci raz w RO i nie zobaczyć zamku Drakuli?













.
.

ale byl też czas na kilka fotek.


zawróćcie będzie lepiej objechać to wzniesienie. Ale jak to na adv przystało jedziemy, zobaczymy co tam jest. 


. Kierunek Salatrucu a dalej w stronie Brezoi przez Baiasu. Wiedziałem z poprzednich wyjazdów że koło Brezoi są dobre pensjuny, i tym razem się nie zawiedliśmy, obraliśmy kierunek na Ciungetu.
to chba w tym miejscu http://goo.gl/maps/tRixH
Nie mam wiele zdjęć bo za późno się ogarnąłem
ale najwazniejsze że pierwszy raz wtedy od chyba kilku lat jadłem frytki z prawdziwych krojonych ziemniaków a nie jakieś tam zamrożone juz gotowce 






















, 














. Myślę jednak że w drugą stronę na dużym motocyklu było by to niemożliwe, stromy podjazd w stronę Stategic Road by to uniemożliwił.
.
. Oczywiście wyprofilowane winkle i nowy asfalt pozwalają na szybsząjazdę, tkc trzyma dobrze na takim asfalcie więc nie było problemów z zamknięciem opon
. Ale im bliżej szczytu zobaczyłem że idzie jakaś chmura, gęsta jak mleko i to dosłownie w przeciągu kilku minut.


na szczęście udało mi się uchwycić przód chmury
. Jak zjeżdżałem z pierwszego szczytu zobaczyłem piękne słoneczko, nastała jasność
zatrzymałem się na poboczu i szybko pstryknąłem zdjęcie, trzeba było sie uwijać bo chmura strasznie szybko się przesuwała, tak nawet było strasznie jak w horrorach z dzieciństwa goniący dym 

to taki wielki biały bałwan po środku 






, wypiłem też radlerka, poczekałem na Adama i Renię, wrócił spokój
. Adam mówi że odpuszcza, już mu się nie chce, rzyga zakrętami
, mi też zaczynało się odechciewać, ale trzeba jechać. Odpaliłem motocykl i puściłem Renię przodem, wiadomo gdzie jechać, cały czas prosto
. No dobra, nie czekając długo widzę że Reni coś się stało, cały czas prawie opór na manecie domina, redukcja przed zakrętem i palnik, znów redukcja i palnik, no aż miło było popatrzeć na taką odmianę jak człowiek przyzwyczaił się że zawsze gdzieś tam z tyłu się ciągnęła
. Z Adamem ustaliliśmy że prawdopodobnie będziemy nocować w tym samym miejscu co rok wcześniej, to chyba tu http://goo.gl/maps/LmwdE.
.
, pierwszy raz zasnąłem wcześniej niż on
i nie słyszałem chrapania.
, wyprzedzanie tirów też nie idzie najlepiej, brak mocy. Dojechaliśmy razem do autostrady, dalej jechałem już sam, do samej granicy Słowackiej non stop padał deszcz, raz mniejszy raz większy ale cały czas. Szalę przelała woda która przesiąkając przez kondona o ochraniacze zaczęła wlewać mi się do butów od góry. Po słowackiej stronie zaraz za zjazdem z trasy prowadzącej z granicy natrafiłem na hotel o nazwie Bonaparte, nie myśląc długo od razu się zatrzymałem, chęć ciepłego prysznica była w tym momencie elementem decydującym.
. Nie będę opowiadał o innych zaletach tego hotelu, trzeba sie o nich przekonać samemu
.
. Minąłem felerne miejsce gdzie dwa tygodnie wcześniej zatrzymał mnie patrol i zgolił z punktów i postanowiłem zatankować, akurat wyszło słoneczko i zaczęło nieźle przypiekać, pomyślałem że już nie może padać skoro tak lampa bije po oczach. Zatankowałem i przyodziałem normalne nie gumowo podobne ciuchy i w drogę. Patrzę a para na goldasie jedzie sobie spokojnie 100 km/h, machnąłem, pomyślałem że jak na słowaka przypada będzie tak pedałował cały czas, machnąłem mu w geście jedź za mną, zobaczysz jak można jeździć w PL
, k..wa ale mnie zdziwko walnęło. Piątka, szóstka i 160, on siedzi z tyłu cały czas, no to palnik, tkac ma homologacje do 160, przy 180 pojawia się lekka shima, siadam bliżej kiery i nie odpuszczam, znów palnik, teren zabudowany chwile relaksu, zwolniłem, koleś podjechał obok i pokazuje
. No i dalej palnik, wyprzedzam na autostradzie między dwiema ciągłymi myśląc że on odpuści, w końcu nie jest taki narwany jak ja, patrzę w lusterko on dalej mnie goni, następne wyprzedzanie on z tyłu za mną, no dobra pomyślałem. Jak takiś kozak to jedź pierwszy, puściłem go przodem, a on palnik, patrzę 170 a on mi jeszcze odchodzi, k..wa co się dzieje, wtedy pomyślałem co czuje Renia jak chce mnie dogonić
. Ale git, 100 km już za nami. Jedziemy dalej, teraz ja trochę poprowadzę, rozpędziłem się a tu mokry asfalt, burza niedawno przeszła, no nie no, zwolnię, 120 a goldas mnie łyka jak furmankę siana, no dobra, jadę za nim, redukcja 4 i palnik , nagle uślizg tylnego koła na białej linii w osi jezdni, mało nie popuściłem tak mną majtnęło, odpuściłem, pomyślałem jak bym miał absy sresy i inne ustojstwa to możemy się brać
a teraz tylko stoicki spokój może mnie uratować
.
więc jak to mówi siedlar numerek na plecy i jazda. Cały czas jechaliśmy bokiem chmury, aż tu nagle koło Kraśnika jak by oberwanie chmury, krople wielkości palców u ręki, zwolniłem, nic nie widać, tiry chlapia wszędzie, pomyślałem ubieram się w kondona znowu, a tu bokiem goldas mnie łyka i wyprzedza wszystko co jest jak leci. H,j pomyślałem i tak już jestem mokry a do domu 100km zostało, jadę. Potem sie domyśliłem dlaczego goldas nie odpuszczał, widział a horyzoncie niebieskie niebo, czuściutkie i bez żadnej chmurki a pęd powietrza nad szybą robił mu swojego rodzaju dach bo on był suchy. Ujechałem w tym deszczu może 5 km i znów suchutki asfalt więc palnik w stronę Lublina. 

4h = 400km, tak mogę jeździć
.


. Jak miałem jakąś tam prędkość to jeszcze szło, ale jak zwolniłeś to już dodanie gazu nic nie dawało, TKC to asfaltowa guma która na suchym sobie troszkę radzi albo na kamyczkach, trawa i błoto to dla niej porażka.
i stwierdzilem iz to byl znak ze trzeba odpuścić. Wyjezdzilem się magaa, super miejsce!
Mega relacja..podjazdy naprawde robiły wrażenie. I fakt jest taki jak mówił Junak ze na tkc na trawe to jest koszmar. Bardzo mi sie podobało..choc w kilku momentach podejrzewam ze bym najzwyczajniej wymiękł..moze kwestia wyjezdzenia itd..dobre ostre kostki podstawa..Super foty i widoki.. Gratuluje udanych wakacji..


Komentarz