Sobota 04.07.2015 – wyjazd. Z pewnych względów trasa musiała być zmieniona Tychy, Cieszyn później Czechy i Słowacja. W końcu Węgry. Z przelotem przez Polskę to wiadomo. Jazda Gierkówką to żadna atrakcja tym bardziej, że znam ją na pamięć. Czechy i Słowacja to totalna strata czasu. Mnóstwo zabudowań czyli jazda 50/h. Jak były poza miastem winkle to i tak nie polatałem bo trzeba było jechać za samochodami. Czyli zakręty brało się na pionowo.
Węgry. Droga nr E77 jest w miarę pusta, szybka i można się na niej trochę „pobawić”. Dojeżdżam do Budapesztu. Znowu jest coś nie tak z tylnim ładowaniem nawigacji. Nie ma problemu, jest boczne i ładuje. Niestety z braku czasu nie spisałem sobie hosteli w Budapeszcie, a nawigacja pokazuje tylko hotele. Piękne miasto , rewelacyjnie oświetlone. Nie decyduję się na spanie w budapesztańskim jakimkolwiek hotelu. Kiedyś tutaj wrócę, ale nie sam. Szukam na mapie jakiegoś zbiornika wodnego gdzie można by było rozbić się z namiotem. Koło Vecence jest jakieś jeziorko. Jadę. Jestem już prawie na miejscu, jest ciemno, a tu trafia się jakiś hotel. Jestem potwornie zmęczony, chcę się wykąpać, a nie po ciemku szukać jakiegoś miejsca na rozbicie namiotu. Ostatnie 40km dało mi jednak w kość. Idę do hotelu, cena dosłownie wyrywa mnie z butów ale trudno. Do Węgier zastanawiałem się po co jadę na urlop, dlaczego, jaki jest w tym sens itd. Na Węgrzech odzyskałem wiarę i sens wyjazdu. Pozostało tylko pytanie dokąd tym razem pojechać. Jestem przygotowany na dojazd (i powrót ma się rozumieć) do Gruzji. Po drodze jeszcze zwiedzanie południa Turcji. Tylko czy to nie będzie tylko nabijanie kilometrów. W końcu koło północy zapada decyzja co do trasy.
Węgry. Droga nr E77 jest w miarę pusta, szybka i można się na niej trochę „pobawić”. Dojeżdżam do Budapesztu. Znowu jest coś nie tak z tylnim ładowaniem nawigacji. Nie ma problemu, jest boczne i ładuje. Niestety z braku czasu nie spisałem sobie hosteli w Budapeszcie, a nawigacja pokazuje tylko hotele. Piękne miasto , rewelacyjnie oświetlone. Nie decyduję się na spanie w budapesztańskim jakimkolwiek hotelu. Kiedyś tutaj wrócę, ale nie sam. Szukam na mapie jakiegoś zbiornika wodnego gdzie można by było rozbić się z namiotem. Koło Vecence jest jakieś jeziorko. Jadę. Jestem już prawie na miejscu, jest ciemno, a tu trafia się jakiś hotel. Jestem potwornie zmęczony, chcę się wykąpać, a nie po ciemku szukać jakiegoś miejsca na rozbicie namiotu. Ostatnie 40km dało mi jednak w kość. Idę do hotelu, cena dosłownie wyrywa mnie z butów ale trudno. Do Węgier zastanawiałem się po co jadę na urlop, dlaczego, jaki jest w tym sens itd. Na Węgrzech odzyskałem wiarę i sens wyjazdu. Pozostało tylko pytanie dokąd tym razem pojechać. Jestem przygotowany na dojazd (i powrót ma się rozumieć) do Gruzji. Po drodze jeszcze zwiedzanie południa Turcji. Tylko czy to nie będzie tylko nabijanie kilometrów. W końcu koło północy zapada decyzja co do trasy.
Komentarz