Najlepszy film o "Młodym kojocie i wąsatym Meksykaninie" jaki w życiu widziałem!!!! 
POLECAM!

POLECAM!









okazało się potem ze to surowe mięso było w jakiś jelitach chyba bawoła bo nie dało się tego usmażyć
okazało się potem ze to surowe mięso było w jakiś jelitach chyba bawoła bo nie dało się tego usmażyć
- tego nigdy nie wiesz co sprzeda Ci pani z rumuńskiego gminnego sklepu, która powie panie bierz Pan bo to świeża dostawa -weźta weźta jutro już nie bedzie - i człowiek bierze bo różaniec z konserw się już dawno skończył
i zostały tylko zupy w proszku i to jeszcze dobrze podmoknięte
że sranie po krzakach tyle że z saperką. I chodzili z tymi łopatkami jakby skarbów szukali - nie wiem może to jakiś rytuał srania - o którym jeszcze nic nie wiem
a tak serio to nie było tak źle w tych namiotach oprócz tego że ten deszcz zasrany padał przez większość nocy i wypadał się oczywiście jak już wyjeżdżaliśmy



Pierwsza droga jaka pokazała się na gpsie była to droga techniczna dla wyciągu. Stroma jak sam skurwesyn, ale do wjechania. W połowie okazało się, że droga zmyta przez potok
Do objechania tylko na jakimś dwupaku - znowu odwrót.. Szybka narada - ciśniemy dalej na dół, asfaltem do następnej dróżki, która wydaje się, że prowadzi do celu. Zaczęło zmierzchać i to całkiem szybko. Dzida.
. Zadzwoniliśmy do ekipy, ale okazało się, że już w między czasie wyruszyli szukać "pensjuny", my woleliśmy zostać na miejscu i obudzić się z pięknym widokiem. Prognoza pogoda mówiła jasno, w nocy koło 0, cóż założyliśmy na siebie połowę bagaży
, o przypomnienie co w życiu jest ważne. Przez chwilę byliśmy z siebie niesamowicie dumni, bo ogień się palił bez naszego dmuchania i wachlowania, ale 10min później zaczął gasnąć - wszystkiemu winna woda. To drewno było tak nasiąknięte, że jak się naciskało to sączyła się woda
Do końca ktoś pełnił dyżur przy piecu. Popaliliśmy resztę puszek, co by nie kusić okolicznej zwierzyny. Położyliśmy się spać celem regeneracji przed kolejnymi przygodami.
. Jeden pies podszedł bliżej obwąchał namiot i chyba stwierdził, że śmierdzieliśmy bo sobie poszły 
















. Chwilę później gdzieś z oddali zagwizdał pasterz i wesoła gromadka pobiegła dalej
.
Podzieliliśmy się z gościem zapasami alkoholu i pożegnaliśmy. Gość wrócił niedługo potem i przyniósł nam owczy ser
. W między czasie dojechała reszta ekipy, pakowanie no i próba odpalenia motocykli. Leszka rowerek - pali, mój kat - pali, Wróbla kat - łuh łuh buch zdech pies 
. W każdym razie ludzie obserwujący nasz proces odpalania zaczęli bić brawo po zakończonym procederze
. Dojechaliśmy do "oczka" i wyruszyliśmy w dalszą drogę.
W każdym razie dojechaliśmy do naszego ostatniego miejsca noclegowego położonego w pięknej dolince! Oczywiście znalezienie płaskiego gruntu nie jest łatwe więc postanowiliśmy rozbić namioty na czymś przypominającym drogę - wyglądała na nieuczęszczaną. Reszta to już standard: ognisko, jedzenie, w nocy temperatura <0.

dlaczego Wróbel go zabrał, nie wiem ;d
Ewentualnie mała prośba o pisanie pod zdjęciami mniej więcej gdzie zostały zrobione
Ewentualnie mała prośba o pisanie pod zdjęciami mniej więcej gdzie zostały zrobione 
Komentarz