DZISIAJ W BŁOTO NIE WJEŻDŻAMY
czyli Ukraina i Rumunia
Lotka xt660z, Mateusza xt660r i Karola AT


Konie spakowane, w drogę przez Bieszczady do Krościenka, gdzie przekraczamy granicę.


Pierwsza łapówka dla celnika. Okazuje się że zielona karta ma być zielona i nie ważne co na niej jest napisane
10zł załatwia sprawę i gnamy na pierwszy nocleg w krzaki.
Ukraina wita nas zielenią i deszczem. Pierwsze błoto i pierwsze paciaki.



Znajdujemy super drogę off w regionie Wołowca, wzdłuż rzeki i linii kolejowej.



Na szczęście nie ma mostów i musimy pokonywać rzekę brodem sześć razy






Droga wykańcza i zmoknięci po ulewie szukamy komnatki. Jesteśmy już w Busztino przy Rumuńskiej granicy i tam nocujemy. Dwa dni w hotelu Vizit, polecam szef i obsługa super, cena za pokój dwuosobowy 250 hrywien
Serwis koni, pranie, jedzenie, spanie, itd.



Rzeczy zostają, a my na lekko jedziemy zobaczyć Rumunię. W drodze łapie nas policja i płacimy prywatny mandat w wysokości 1800 hrywien. Dużo ale nasz styl jazdy ehhh to i tak mało



i nie wiem czy to ja, czy Mateusz, może jednak Karol wpadł na pomysł żeby w deszczu offem do Baia Mare dojechać. Fuck...



glina zalepia wszystko, chodzić się nie da, jeździć się nie da, a mówili żeby zabrać inne gumy mamy tkc, mitas 09 dobrze że nowe.
Po takim dniu polecam kwas chlebowy
zupka pycha.



Środa powoli wracamy, w piątek muszę być w domu, zostawiamy hotel i jedziemy w stronę granicy. Znajdujemy miłego gospodarza, który otwiera nam wrota na połoninę.






Dalej obieramy kurs na Narodowy Park i z nudów pakujemy się w błotko. Niestety jesteśmy zmuszeni do odwrotu, zatrzymuje nas wodospad. Od jakiegoś czasu nie jedziemy drogą tylko rzeką - poszliśmy na łatwiznę






Tak minął nam tydzień. Droga powrotna była dość szybka, Ukraińcy wylali ładny asfalcik, mitas zamknięty. Ostatni nocleg nad Soliną i do zobaczenia na szlaku.
P.S.
Dla tych co się wahają mam tylko jedno do powiedzenia ,,będzie Pan zadowolony..."
czyli Ukraina i Rumunia
Lotka xt660z, Mateusza xt660r i Karola AT



Konie spakowane, w drogę przez Bieszczady do Krościenka, gdzie przekraczamy granicę.



Pierwsza łapówka dla celnika. Okazuje się że zielona karta ma być zielona i nie ważne co na niej jest napisane

Ukraina wita nas zielenią i deszczem. Pierwsze błoto i pierwsze paciaki.



Znajdujemy super drogę off w regionie Wołowca, wzdłuż rzeki i linii kolejowej.



Na szczęście nie ma mostów i musimy pokonywać rzekę brodem sześć razy







Droga wykańcza i zmoknięci po ulewie szukamy komnatki. Jesteśmy już w Busztino przy Rumuńskiej granicy i tam nocujemy. Dwa dni w hotelu Vizit, polecam szef i obsługa super, cena za pokój dwuosobowy 250 hrywien




Rzeczy zostają, a my na lekko jedziemy zobaczyć Rumunię. W drodze łapie nas policja i płacimy prywatny mandat w wysokości 1800 hrywien. Dużo ale nasz styl jazdy ehhh to i tak mało




i nie wiem czy to ja, czy Mateusz, może jednak Karol wpadł na pomysł żeby w deszczu offem do Baia Mare dojechać. Fuck...



glina zalepia wszystko, chodzić się nie da, jeździć się nie da, a mówili żeby zabrać inne gumy mamy tkc, mitas 09 dobrze że nowe.
Po takim dniu polecam kwas chlebowy




Środa powoli wracamy, w piątek muszę być w domu, zostawiamy hotel i jedziemy w stronę granicy. Znajdujemy miłego gospodarza, który otwiera nam wrota na połoninę.






Dalej obieramy kurs na Narodowy Park i z nudów pakujemy się w błotko. Niestety jesteśmy zmuszeni do odwrotu, zatrzymuje nas wodospad. Od jakiegoś czasu nie jedziemy drogą tylko rzeką - poszliśmy na łatwiznę







Tak minął nam tydzień. Droga powrotna była dość szybka, Ukraińcy wylali ładny asfalcik, mitas zamknięty. Ostatni nocleg nad Soliną i do zobaczenia na szlaku.
P.S.
Dla tych co się wahają mam tylko jedno do powiedzenia ,,będzie Pan zadowolony..."

Komentarz