Rok 2016, Dywan, zgrupowanie jesienne Adwenczur Klabu i przyjaciół.
L: Dawajcie, pojedziemy do Norwegii za rok, na Lofoty.
S: Namówiłeś mnie.
L: Ale nawet nie próbowałem jeszcze!
W: Dobra, ja też jadę.
D: Ja też.
G: Ja sprawdzę jak tam sprawy będą i w ogóle.
L: Dobra, też jedziesz nie pierdol.
G: No ok.
O: Jak już wszyscy jadą, to ja też - nie będę sam siedział
K: Jedziemy!
Mniej więcej tak był ustalany wyjazd do Norwegii, dalej dograliśmy szczegóły i poszło szybko.
Rok Później, koniec czerwca.
Cała koncepcja wyjazdu była taka, że mamy w jakieś 10 dni przejechać najwięcej wybrzeża Norweskiego. Trochę mało, więc zaczęliśmy szukać możliwości dostania się tam trochę szybciej niż na kołach i przyczepami. Stanęło na tym, że motocykle transportujemy tirem do Kiruny, a sami pakujemy dupska w samoloty, autokary, pociągi i odbieramy motocykle na miejscu. Od słowa do słowa, zaprzyjaźniony spedytor i jesteśmy w grze.
Mniej więcej tydzień przed naszym wylotem motocykle musieliśmy w Gdańsku wstawić na naczepę. Trochę nas wszystkich zaskoczył ten termin, bo wiecie jak jest - każdy pamięta kiedy jedzie na urlop. 7 Lipca, 7 Lipca, 7 Lipca, o kurwa, przecież jutro 31.06 - motocykle muszą być w GD. To pakowanie. Najgorsze, że musieliśmy już większość rzeczy mieć spakowane, bo do samolotu możemy tylko wnieść krępy podręczny. Żarcie, Żarcie, Żarcie, szpej - okazało się, że nie zapomnieliśmy wielu rzeczy więc poszło raczej nieźle.
Tutaj wielkich ekscytacji nie było, najlepiej podsumuje to chyba najlepiej podsumuje to krótki film popełniony na szybko
Dzień wylotu
To był ciężki dzień. Tak właściwie cięższy był już ten wcześniej!
Wylot mieliśmy w piątek około 6:00 z Gdańska, więc my, ekipa "Poznańska" musieliśmy się tam transferować już praktycznie od czwartkowej nocy. Pociągu nie ma, lotu nie ma, ale w sumie to Ojciec ma busa
Do ostatniej chwili trwała walka z dopinaniem spraw - finalnie o 23 wystartowaliśmy. Piotras prowadzi, my w trójkę z tyłu na siedzeniach, trochę taka loża szyderców..
- To co, po piwku?
- Namówiłeś mnie!
Trochę pogadaliśmy, humory dopisywały i dalej w sumie nic nie powiem, bo komar był cięty prawie do samego Gdańska
Piotr za to mówi, że jechało się przyjemnie, bez niespodzianek - czyli dobrze


Standardowo byliśmy nieco za szybko - wróć, wyjątkowo się nie spóźniliśmy, więc na lotnisku wszyscy w kimę. Mi to krzesło nie pasowało do pleców

Dalej lot z Gdańska na Skavstę, samolot ciasny, ludzie klaszczą po lądowaniu, autobus do Sztokholmu, pociąg na Arlandę, samolot... ostatecznie po 6h jesteśmy już w Kirunie, wychodzimy przed lotnisko, a tam czeka On. Tir. Czyli motocykle są, nie musimy koczować



Zanim opowiem Wam co było dalej, to jest pewna historia związana ze strefą wolnocłową, która powinna ujrzeć światło dzienne. Mieliśmy dwa loty, żeby się dostać na północ, więc zaraz na pierwszym lotnisku na widok strefy wolnocłowej długo się nie zastanawialiśmy. Każdy się obkupił. Stoimy już na lotnisku i w sumie dotarło do Nas, że nie przesiadamy się na tym samym lotnisku i będzie kolejna odprawa.. Każdy po litrze w plecaku, a można przenieść 100ml.. trochę smutni, jedziemy dalej. Może jakoś to będzie. I było, kilka uśmiechów Justyna Tinderlejka i mieliśmy nadany plecak z flachami za darmo jako rejestrowany - pozdrawiamy Panią z lotniska
No dobra, to wróćmy do motocykli! Oto one:

Ojciec jakoś tak ochoczo zabrał się do zjeżdżania, więc mu nie przeszkadzaliśmy



Teraz będzie krótki poradnik, dlaczego nie wolno podłączać gniazd zapalniczek razem z ładowarkami bezpośrednio do starego akumulatora, bez żadnych wyłączników - bo przecież to mało Panie bierze, tyle co nic!

Jeszcze nie widziałem ujęcia z tej kamery, ale chyba będzie 'gorący' materiał

Co ciekawe nie zagadał nawet przy procedurze koło o koło. Dopiero lina, dobre holowanie i poszło. Pakujemy graty i tego dnia mamy za cel dostać się do Narviku żeby następne dnie już spędzić na zwiedzaniu Lofotów

Pierwsze górskie rzeki.




Jest lipiec, jest śnieg - długo się przyzwyczajałem. Zobaczycie trochę niżej jaki klimatyczny krajobraz był na kole podbiegunowym!





Pokręciliśmy się po Narwiku, kupiliśmy jakieś żarcie i ciśniemy szukać noclegu, bo przecież już 18, zaraz NOC. Zapoczątkowaliśmy jak się potem okazało pewną tradycję w poszukiwaniu noclegu. Jak ruszaliśmy to wiedzieliśmy, że jest to całe prawo jednej nocy i, że możemy sobie kimnąć właściwie wszędzie. Ale wiecie co? Każda droga w Norwegii prowadzi gdzieś. Nie ma tak jak u Nas, że jedziecie drogą nad jeziorko i dojedziecie do wody i nic tam nie będzie, ba, nawet jak będzie to pojedziecie sobie inną drogą w lewo albo prawo i i tak będzie gdzieś polana. No w Norwegii zawsze na końcu był jakiś dom, szopa, szpital, dom, lotnisko - zawsze coś w tym lesie było. Zjechać w las lipa, bo same skały..
Ale wiadomo, że zawsze się coś znajdzie więc pierwszy nocleg wyglądał tak:





Jako rasowe adwenczury, zorganizowaliśmy jakieś ognisko


Obok były takie wyższe pagórkowate skałki, to wdrapaliśmy się na nie z Soplicą i 'czarnymi historiami'
Siedzimy i siedzimy, nagle ktoś zapytał która jest w sumie godzina, bo jeszcze jest jasno.


Aha. To zobaczymy kiedy się ściemni.
Nie wyspaliśmy się za bardzo, nie ściemniło się w ogóle
Tak poznaliśmy dzień polarny.
</br>
L: Dawajcie, pojedziemy do Norwegii za rok, na Lofoty.
S: Namówiłeś mnie.
L: Ale nawet nie próbowałem jeszcze!
W: Dobra, ja też jadę.
D: Ja też.
G: Ja sprawdzę jak tam sprawy będą i w ogóle.
L: Dobra, też jedziesz nie pierdol.
G: No ok.
O: Jak już wszyscy jadą, to ja też - nie będę sam siedział
K: Jedziemy!
Mniej więcej tak był ustalany wyjazd do Norwegii, dalej dograliśmy szczegóły i poszło szybko.
Rok Później, koniec czerwca.
Cała koncepcja wyjazdu była taka, że mamy w jakieś 10 dni przejechać najwięcej wybrzeża Norweskiego. Trochę mało, więc zaczęliśmy szukać możliwości dostania się tam trochę szybciej niż na kołach i przyczepami. Stanęło na tym, że motocykle transportujemy tirem do Kiruny, a sami pakujemy dupska w samoloty, autokary, pociągi i odbieramy motocykle na miejscu. Od słowa do słowa, zaprzyjaźniony spedytor i jesteśmy w grze.
Mniej więcej tydzień przed naszym wylotem motocykle musieliśmy w Gdańsku wstawić na naczepę. Trochę nas wszystkich zaskoczył ten termin, bo wiecie jak jest - każdy pamięta kiedy jedzie na urlop. 7 Lipca, 7 Lipca, 7 Lipca, o kurwa, przecież jutro 31.06 - motocykle muszą być w GD. To pakowanie. Najgorsze, że musieliśmy już większość rzeczy mieć spakowane, bo do samolotu możemy tylko wnieść krępy podręczny. Żarcie, Żarcie, Żarcie, szpej - okazało się, że nie zapomnieliśmy wielu rzeczy więc poszło raczej nieźle.
Tutaj wielkich ekscytacji nie było, najlepiej podsumuje to chyba najlepiej podsumuje to krótki film popełniony na szybko

Dzień wylotu
To był ciężki dzień. Tak właściwie cięższy był już ten wcześniej!
Wylot mieliśmy w piątek około 6:00 z Gdańska, więc my, ekipa "Poznańska" musieliśmy się tam transferować już praktycznie od czwartkowej nocy. Pociągu nie ma, lotu nie ma, ale w sumie to Ojciec ma busa

- To co, po piwku?
- Namówiłeś mnie!

Trochę pogadaliśmy, humory dopisywały i dalej w sumie nic nie powiem, bo komar był cięty prawie do samego Gdańska


Standardowo byliśmy nieco za szybko - wróć, wyjątkowo się nie spóźniliśmy, więc na lotnisku wszyscy w kimę. Mi to krzesło nie pasowało do pleców

Dalej lot z Gdańska na Skavstę, samolot ciasny, ludzie klaszczą po lądowaniu, autobus do Sztokholmu, pociąg na Arlandę, samolot... ostatecznie po 6h jesteśmy już w Kirunie, wychodzimy przed lotnisko, a tam czeka On. Tir. Czyli motocykle są, nie musimy koczować

Zanim opowiem Wam co było dalej, to jest pewna historia związana ze strefą wolnocłową, która powinna ujrzeć światło dzienne. Mieliśmy dwa loty, żeby się dostać na północ, więc zaraz na pierwszym lotnisku na widok strefy wolnocłowej długo się nie zastanawialiśmy. Każdy się obkupił. Stoimy już na lotnisku i w sumie dotarło do Nas, że nie przesiadamy się na tym samym lotnisku i będzie kolejna odprawa.. Każdy po litrze w plecaku, a można przenieść 100ml.. trochę smutni, jedziemy dalej. Może jakoś to będzie. I było, kilka uśmiechów Justyna Tinderlejka i mieliśmy nadany plecak z flachami za darmo jako rejestrowany - pozdrawiamy Panią z lotniska

No dobra, to wróćmy do motocykli! Oto one:
Ojciec jakoś tak ochoczo zabrał się do zjeżdżania, więc mu nie przeszkadzaliśmy

Teraz będzie krótki poradnik, dlaczego nie wolno podłączać gniazd zapalniczek razem z ładowarkami bezpośrednio do starego akumulatora, bez żadnych wyłączników - bo przecież to mało Panie bierze, tyle co nic!
Jeszcze nie widziałem ujęcia z tej kamery, ale chyba będzie 'gorący' materiał

Co ciekawe nie zagadał nawet przy procedurze koło o koło. Dopiero lina, dobre holowanie i poszło. Pakujemy graty i tego dnia mamy za cel dostać się do Narviku żeby następne dnie już spędzić na zwiedzaniu Lofotów

Pierwsze górskie rzeki.
Jest lipiec, jest śnieg - długo się przyzwyczajałem. Zobaczycie trochę niżej jaki klimatyczny krajobraz był na kole podbiegunowym!
Pokręciliśmy się po Narwiku, kupiliśmy jakieś żarcie i ciśniemy szukać noclegu, bo przecież już 18, zaraz NOC. Zapoczątkowaliśmy jak się potem okazało pewną tradycję w poszukiwaniu noclegu. Jak ruszaliśmy to wiedzieliśmy, że jest to całe prawo jednej nocy i, że możemy sobie kimnąć właściwie wszędzie. Ale wiecie co? Każda droga w Norwegii prowadzi gdzieś. Nie ma tak jak u Nas, że jedziecie drogą nad jeziorko i dojedziecie do wody i nic tam nie będzie, ba, nawet jak będzie to pojedziecie sobie inną drogą w lewo albo prawo i i tak będzie gdzieś polana. No w Norwegii zawsze na końcu był jakiś dom, szopa, szpital, dom, lotnisko - zawsze coś w tym lesie było. Zjechać w las lipa, bo same skały..
Ale wiadomo, że zawsze się coś znajdzie więc pierwszy nocleg wyglądał tak:
Jako rasowe adwenczury, zorganizowaliśmy jakieś ognisko

Obok były takie wyższe pagórkowate skałki, to wdrapaliśmy się na nie z Soplicą i 'czarnymi historiami'

Aha. To zobaczymy kiedy się ściemni.
Nie wyspaliśmy się za bardzo, nie ściemniło się w ogóle

</br>
Komentarz