Witam
Jak sam tytuł głosi, mam nie lada problem...ale wszystko po kolei.
Został poruszony nie dawno, temat napinacza łańcucha rozrządu. Po ujawnieniu książkowego sposobu montażu napinacza (rygielkiem w dół), wyszło że mój jest zamontowany odwrotnie. Wiem to, jako iż tydzień wcześniej sprawdzałem wysunięcie napinacza, coby wiedzieć, czy mam wymieniać łańcuch rozrządu, czy nie. Aby twórcy silnika, stało się zadość, postanowiłem zamontować napinacz prawidłowo.
Odkręciłem śrubę kryjącą sprężyny, wszystko szło jak po maśle. Przystąpiłem do odkręcania obudowy samego napinacza, i...ku mojemu zdziwieniu po poluzowaniu śrub obudowa napinacza silnie odskoczyła, jak by została wypchnięta z silnika...!? Zdziwiło mnie to i trochę zaniepokoiło, ale po chwili zadumy, kontynuowałem operację.
Przeliczyłem, profilaktycznie ząbki, 12'sty ząbek, czyli tak jak tydzień temu, odgiąłem rygielek i złożyłem stópkę napinacza. Obróciłem go o 180 stopni (rygielkiem w dół) i przyłożyłem do bloku silnika...jakież było moje zdziwienie, gdy napinacz nie chciał dojść do bloku silnika dobrowolnie dociskany siłą mięśni, mimo to dokręcanie go śrubami szło gładko i bez specjalnej siły. Pomyślałem że pewnie rozrząd jest w pozycji, gdzie łańcuch jest lekko napięty i stąd te anomalie, z odskakującym napinaczem. Jak można przewidzieć, sprężyny napinacza nie były wstanie wypchnąć stópki napinacza, jako iż sam złożony napinacz zaparł się już o ślizgacz łańcucha. Musiałem zdając bak żeby mieć możliwość odpowiednio silnie dopchnąć, załapać, po czym dokręcić śrubę ze sprężynami napinacza.
Po zmontowaniu wszystkiego, zanim odpaliłem motor, wrzuciłem jedynkę i lekko popchnąłem motor do przodu, usłyszałem zgrzyt wysuwającego się napinacza. Pomyślałem, iż moja teoria była prawdziwa, o tym że łańcuch był w jakiejś napiętej pozycji i po ruszeniu silnikiem wszystko się ułożyło.
Chwila modlitwy i zadumy, przekręcam kluczyk, wyciągam ssanie, naciskam przełącznik rozrusznika i...odpalił od pierwszego razu! Ale co to za hałas??? Klawiatura od razu zaczęła klekotać, mimo iż miesiąc temu sprawdzałem luzy zaworowe i były wzorowe. Silnik dławił się i nie równomiernie pracował, kichał jak przy ostrym zapaleniu płuc, i miał tendencję do gaśnięcia.
Silnik pracował dwie minuty, może trzy, a ja obserwowałem objawy i upewniałem się w diagnozie. Chciałem wyeliminować wszystkie ewentualne inne błędy montażowe z mojej strony.
Diagnoza ostateczna, mam pecha! Przekręcił mi się rozrząd. Szczęście w nieszczęściu, że mimo wszystko silnik odpalił, czyli...i tu jest prośba o pomoc, do drogich kolegów forumowiczów, w doradzeniu:
Czy „w zaistniałych okolicznościach natury” mam też głowicę do robienia? Czyli, czy pokrzywiłem zawory, prowadnice i całą resztę? Wiem, że tłoki w tych silnikach mają żłobienia pod zawory, ale czy są one dostatecznie głębokie?
Czy jednak muszę zdjąć głowicę, aby upewnić się, czy wszytko jest w porządku?
Oraz jaka była przyczyna zaistniałej sytuacji? Żeby wyeliminować jej powtórzenie w przyszłości?
Z góry dziękuję za wszelaką pomoc.
Jak sam tytuł głosi, mam nie lada problem...ale wszystko po kolei.
Został poruszony nie dawno, temat napinacza łańcucha rozrządu. Po ujawnieniu książkowego sposobu montażu napinacza (rygielkiem w dół), wyszło że mój jest zamontowany odwrotnie. Wiem to, jako iż tydzień wcześniej sprawdzałem wysunięcie napinacza, coby wiedzieć, czy mam wymieniać łańcuch rozrządu, czy nie. Aby twórcy silnika, stało się zadość, postanowiłem zamontować napinacz prawidłowo.
Odkręciłem śrubę kryjącą sprężyny, wszystko szło jak po maśle. Przystąpiłem do odkręcania obudowy samego napinacza, i...ku mojemu zdziwieniu po poluzowaniu śrub obudowa napinacza silnie odskoczyła, jak by została wypchnięta z silnika...!? Zdziwiło mnie to i trochę zaniepokoiło, ale po chwili zadumy, kontynuowałem operację.
Przeliczyłem, profilaktycznie ząbki, 12'sty ząbek, czyli tak jak tydzień temu, odgiąłem rygielek i złożyłem stópkę napinacza. Obróciłem go o 180 stopni (rygielkiem w dół) i przyłożyłem do bloku silnika...jakież było moje zdziwienie, gdy napinacz nie chciał dojść do bloku silnika dobrowolnie dociskany siłą mięśni, mimo to dokręcanie go śrubami szło gładko i bez specjalnej siły. Pomyślałem że pewnie rozrząd jest w pozycji, gdzie łańcuch jest lekko napięty i stąd te anomalie, z odskakującym napinaczem. Jak można przewidzieć, sprężyny napinacza nie były wstanie wypchnąć stópki napinacza, jako iż sam złożony napinacz zaparł się już o ślizgacz łańcucha. Musiałem zdając bak żeby mieć możliwość odpowiednio silnie dopchnąć, załapać, po czym dokręcić śrubę ze sprężynami napinacza.
Po zmontowaniu wszystkiego, zanim odpaliłem motor, wrzuciłem jedynkę i lekko popchnąłem motor do przodu, usłyszałem zgrzyt wysuwającego się napinacza. Pomyślałem, iż moja teoria była prawdziwa, o tym że łańcuch był w jakiejś napiętej pozycji i po ruszeniu silnikiem wszystko się ułożyło.
Chwila modlitwy i zadumy, przekręcam kluczyk, wyciągam ssanie, naciskam przełącznik rozrusznika i...odpalił od pierwszego razu! Ale co to za hałas??? Klawiatura od razu zaczęła klekotać, mimo iż miesiąc temu sprawdzałem luzy zaworowe i były wzorowe. Silnik dławił się i nie równomiernie pracował, kichał jak przy ostrym zapaleniu płuc, i miał tendencję do gaśnięcia.
Silnik pracował dwie minuty, może trzy, a ja obserwowałem objawy i upewniałem się w diagnozie. Chciałem wyeliminować wszystkie ewentualne inne błędy montażowe z mojej strony.
Diagnoza ostateczna, mam pecha! Przekręcił mi się rozrząd. Szczęście w nieszczęściu, że mimo wszystko silnik odpalił, czyli...i tu jest prośba o pomoc, do drogich kolegów forumowiczów, w doradzeniu:
Czy „w zaistniałych okolicznościach natury” mam też głowicę do robienia? Czyli, czy pokrzywiłem zawory, prowadnice i całą resztę? Wiem, że tłoki w tych silnikach mają żłobienia pod zawory, ale czy są one dostatecznie głębokie?
Czy jednak muszę zdjąć głowicę, aby upewnić się, czy wszytko jest w porządku?
Oraz jaka była przyczyna zaistniałej sytuacji? Żeby wyeliminować jej powtórzenie w przyszłości?
Z góry dziękuję za wszelaką pomoc.
Komentarz