Ogłoszenie

Zwiń
No announcement yet.

Jemniom Maroko Ekpedyszyn kwiecień 2012

Zwiń
X
 
  • Filtr
  • Czas
  • Pokaż
Wyczyść wszystko
new posts

    #31
    Odcinek Specjalny - w całości poświęcony wyjątkowemu facetowi na innym niż wszystkie sprzęcie...
    O tym, że marzenia są na wyciągnięcie ręki, że nie należy z nich rezygnować, trzeba tylko być upartym i wziąć sprawy w swoje ręce...
    Czy możliwe jest zdobywanie pustyni na szosowym sprzęcie jakim jest GSXF??? Oczywiście, że tak. Udowodnił to Piotrek Bojarski vel Student pokonując piachy pustyni na swoim 'jajeczku' . Wraz z grupą rannych ptaszków wyruszył podziwiać wschód słońca na wydmach, tam właśnie poczuł 'to coś' i chwilę później kiedy ruszaliśmy na dwudniową objazdówkę wokół wydm zdecydował, że pokona trasę na własnym motocyklu. Przygotowania nie trwały długo, wystarczyło odkręcić możliwe do odkręcenia plastiki, resztę obłożyć kartonami po jogurtach, lampę osłonić folią i pasem zaciskowym przymocować ją do motocykla... Tak właśnie powstał pustynny ścigacz - Mad Max. Prezentował się zawodowo i radził sobie doskonale - po prostu płynął po piachu. Trasę zakończył z sukcesem, bez gleby, udowadniając wszystkim, że jeśli czegoś naprawdę się chce to posiadany sprzęt nie stoi na przeszkodzie...
    Niech będzie to zachętą dla tych, którzy myślą, że się nie da...








































































    cdn..............
    podrozemotocyklowe.com

    Komentarz


      #32
      Kozak
      hominis est errare, insipientis in errore perseverare
      Komar 2350; WSK 175 Kobuz; JAWA TS 350 Sport; YAMAHA XT660Z; KTM LC4 ADV; KTM LC8 ADV; obecnie KTM 625 SXC

      Komentarz


        #33
        Naprawdę koleś pokazał że ma jaja. Jak sobie przypomnę co niektórych wielkich podróżników na ich wielkich sprzętach to mnie smutek ogarnia a zarazem radość że nie muszę na to już patrzeć i tego wspólnie przeżywać.
        Ostatnio edytowany przez kowal73; 528.
        podrozemotocyklowe.com

        Komentarz


          #34
          Nie pisz publicznie takich rzeczy bo to nadal potencjalni klienci, których warto jednak nie odstraszać
          hominis est errare, insipientis in errore perseverare
          Komar 2350; WSK 175 Kobuz; JAWA TS 350 Sport; YAMAHA XT660Z; KTM LC4 ADV; KTM LC8 ADV; obecnie KTM 625 SXC

          Komentarz


            #35
            Zamieszczone przez erwinw Zobacz posta
            Nie pisz publicznie takich rzeczy bo to nadal potencjalni klienci, których warto jednak nie odstraszać
            Ale ja nie mówię tu o moich współpodróżnikach tylko o moich co niektórych kolegach a raczej o................ eeeeeeeeee nie będę jątrzył, każdy wie o co kamam.
            Ostatnio edytowany przez kowal73; 528.
            podrozemotocyklowe.com

            Komentarz


              #36
              Po leniwym, lokalnym marokańskim śniadaniu opuszczamy nasz kemping zwany Rajem i asfaltem jedziemy w kierunku wąwozu Todra, tam zatrzymujemy się na chwilę aby poczuć ogrom otaczających nas skał i dalej ruszamy skrótem łączącym wąwóz Todra z wąwozem Dades. Droga zamienia się w wąską ścieżkę prowadzącą korytami wyschniętych rzek. Pokonujemy wąskie strumyki, skalne uskoki i kamieniste dna rzek. Chmury na niebie i prześwitujące przez nie słońce sprawia, że góry wydają się magiczne. Docieramy do wąwozu Dades i słynnych serpentyn tu chwila przerwy na kawę i obowiązkową przejażdżkę po serpentynach. Czas nas goni, na niebie pojawiają się złowrogie chmury i zaczyna robić się chłodno. Ruszamy w kierunku Agoudal gdzie zaplanowaliśmy nocleg. Po drodze zahaczamy o małą wioskę gdzie zostawiamy wiezioną z Polski paczkę od pary która była tu kilka miesięcy wcześniej. Mały prezent w podzięce za nocleg i wyżywienie.
              W końcu, późnym wieczorem docieramy do Agoudal, tankujemy motocykle benzyną laną prosto z beczek i meldujemy się w miejscu noclegu. Rano zaskoczenie - przymrozek, motocykle oszronione a pogoda zmusza do wciągnięcia na siebie większej ilości ubrań niż zwykle. Zatoczyliśmy koło - od śniegu poprzez pustynię i upały do mroźnego Agoudal.
              Wyjeżdżamy. Najpierw szerokim asfaltem kierujemy się w stronę Imilchil by zaraz za miasteczkiem wbić się w poleconą przez lokalną młodzież drogę a raczej w coś co tylko ją przypominało, była to wąska, kamienista, kręta ścieżka poprzecinana korytami rzek - jednym słowem była to ścieżka dla osłów Okazało się później, że był to krótki odcinek prowadzący do właściwego szlaku. Droga w którą wjechaliśmy to głównie szybki szeroki szuter który z każdym kilometrem stawał się mniej szybki i mniej szeroki a drogę wyznaczały koryta strumieni i rzek jedna z nich skutecznie nas zatrzymała. Rwący nurt zerwał most i właśnie trwały prace nad jego odbudową. Na drugą stronę prowadziła jedynie wąska kładka. Przejechać się nie da, wracać szkoda. Próby przekonania robotników do przewiezienia motocykli na łyżce koparki również kończą się niepowodzeniem. Sytuację ratują śmiałkowie którzy z pełnym i mokrym poświęceniem przepychają motocykle na drugą stronę. Udało się. Możemy jechać dalej bo jeszcze tego samego dnia chcemy dotrzeć do Marakeszu.
              Kolejny postój to zachwycające wodospady Ouzoud, tu chwilę odpoczywamy przed, jak już wiemy nocną drogą do Marakeszu.
              Miasto wita nas chaosem na drogach, odgłosem wciąż naciskanych klaksonów i atmosferą wielkiego zamieszania. Plan jest prosty: Hotel, prysznic i ruszamy na podbój miasta. Główny cel to plac Djemaa El Fna i kolacja którą planujemy zjeść na jednym z setek straganów oferujących lokalne przysmaki. W końcu zasłużony odpoczynek po pełnym wrażeń dniu...
              Innym klimatem miasto wita nas o poranku: feeria barw, zapachy i dźwięki upajają, spacer po medynie zachwyca...
              Czas jednak nieubłaganie płynie a my jesteśmy coraz bliżej końca naszej wyprawy. Z Marakeszu ruszamy w stronę Fes po drodze nocując w dopiero co budowanym na tyłach stacji benzynowej ogrodzie. Następnego dnia docieramy do uroczego miasteczka Chefchaouen po drodze zatrzymując się w starożytnym rzymskim mieście Volubilis...
              Ostatnie chwile wyprawy spędzamy na szwędaniu się po wąskich uliczkach Chefchaouen, kupowaniu pamiątek i kosztowaniu lokalnych specjałów... Później już tylko prosta droga na prom i nasza kochana stara Europa... Aby przedłużyć magiczne chwile wyjazdu wybieramy się na sam koniec zwiedzić Gibraltar...
              Afrykańska przygoda dobiegła końca...






























































































              CD nie będzie!!!!!!!!
              podrozemotocyklowe.com

              Komentarz

              Pracuję...
              X