Nie obchodzi się bez widowiskowego plakacika na przecince śnieżku
. Zawsze sprawdzajcie atakowany teren 

Taaak - Uszguli


Jedziemy do Mestii.

Bezkompromisowa wieża

Dojeżdżamy do Mestii. Prace nad budową kurortu trwają pełną parą. Kilka kosmicznych budynków już jest. Śpimy w fajnym hostelu na rynku. Ceny noclegów są wszędzie takie same. To dobrze bo koledzy Grigoryja z Rudego 102 zaczynają prześcigać Austrię z cenami....
Spotykamy ekipkę górołazów z Ojczyzny. Siedzimy i rozmawiamy o problemach życia globalnego i o literaturze nowożytnej.
Kimono.
Dzień 14.
Walimy asfaltem na Zugdidi. Godną wzmianki jest dziura w ostatnim tunelu. Wielka, piękna niewidoczna. Grisza jadący przede mną jakby zapada się pod ziemię. Ale przetrzymuje. W samym Zugdidi spotykamy kolegów z www.gruzja2012.wordpress.com . Motorki mają sterylnie czyste, ale niedługo potem już nie.
Jedziemy w kierunku Kutaisi. Pogoda nieznacznie się pogarsza i pakujemy się pod daszek wioskowego żródełka. Przed snem z właścicielem pobliskiego sklepu, jego braćmi i seniorem rodu degustujemy sagan czaczy. Rozmawiamy o trudnej miłości z Rosjanami, o wielkiej miłosci polsko-gruzińskiej, o dumie z Józefa S. gruzińskiego bynajmniej nie - poety i nie-prozaika. Rolę napoju bezalkoholowego zajmuje piwo. Papie włącza się śpiew. Suszone ryby smakują coraz to wykwintniej. "Czy czuje Pani czaczę?" Taaak, po paraboli wracamy do namiotu i zasypiamy snem sprawiedliwych.
Dzień 15.

Wyspani jak noworodki ruszamy ku stolicy. Autostrada! Progi zwalniające przed robotami, tak dla pewności
Po drodze zahaczamy o Mchetę. Ceny dobre, w zasadzie bardzo dobre , tzn. mocne
.

Osiągamy Tbilisi.



Taaak - Uszguli


Jedziemy do Mestii.

Bezkompromisowa wieża


Dojeżdżamy do Mestii. Prace nad budową kurortu trwają pełną parą. Kilka kosmicznych budynków już jest. Śpimy w fajnym hostelu na rynku. Ceny noclegów są wszędzie takie same. To dobrze bo koledzy Grigoryja z Rudego 102 zaczynają prześcigać Austrię z cenami....
Spotykamy ekipkę górołazów z Ojczyzny. Siedzimy i rozmawiamy o problemach życia globalnego i o literaturze nowożytnej.
Kimono.
Dzień 14.
Walimy asfaltem na Zugdidi. Godną wzmianki jest dziura w ostatnim tunelu. Wielka, piękna niewidoczna. Grisza jadący przede mną jakby zapada się pod ziemię. Ale przetrzymuje. W samym Zugdidi spotykamy kolegów z www.gruzja2012.wordpress.com . Motorki mają sterylnie czyste, ale niedługo potem już nie.
Jedziemy w kierunku Kutaisi. Pogoda nieznacznie się pogarsza i pakujemy się pod daszek wioskowego żródełka. Przed snem z właścicielem pobliskiego sklepu, jego braćmi i seniorem rodu degustujemy sagan czaczy. Rozmawiamy o trudnej miłości z Rosjanami, o wielkiej miłosci polsko-gruzińskiej, o dumie z Józefa S. gruzińskiego bynajmniej nie - poety i nie-prozaika. Rolę napoju bezalkoholowego zajmuje piwo. Papie włącza się śpiew. Suszone ryby smakują coraz to wykwintniej. "Czy czuje Pani czaczę?" Taaak, po paraboli wracamy do namiotu i zasypiamy snem sprawiedliwych.
Dzień 15.

Wyspani jak noworodki ruszamy ku stolicy. Autostrada! Progi zwalniające przed robotami, tak dla pewności

Po drodze zahaczamy o Mchetę. Ceny dobre, w zasadzie bardzo dobre , tzn. mocne


Osiągamy Tbilisi.
Komentarz