Ogłoszenie

Zwiń
No announcement yet.

Albanskie szutrowe klasyki!

Zwiń
X
 
  • Filtr
  • Czas
  • Pokaż
Wyczyść wszystko
new posts

    Albanskie szutrowe klasyki!

    Albaniaaa 2013







    Dzień 1. "Prolog - czyli poznajemy Zygmunta i Paszę"

    Spotykamy się we trzech na naszej tradycyjnej stacji. Po krótkim pitu-pitu zaczynamy zakładać hełmofony, i nagleż na rutynowe pytanie o posiadanie paszporcików, Kleszczowi twarz się wydłuża w nienaturalnym grymasie zaskoczenia, przerażenia i złości. Analizujemy sytuację, wskakujemy w Zygmunta Franklina i mkniemy do stolicy. Nie ma o co drzeć szat, to tylko 700 kilometrowa pętelka. Po 6 pierwszych kilometrach dopada nas pęk węża nagrzewnicy. Niezawodny Pręt po raz wtóry ratuje nas z opresji.







    Na mecie Kleszcza, komisyjnie oglądamy paszport, czy JEGO i czy WAŻNY W drodze powrotnej następuje, zasugerowana przeze mnie zmiana Kleszcza w Paszę (od "nie mam PASZportA"). Uehehehhe.

    Dzień 2. "Domino Day czyli Pasza kontratakuje"

    Ruszamy. Pędzimy przez Słowację, omijamy tym razem Gnilec i to się mści. Pasza zdradziecko atakuje mnie od tyłu na światłach i robimy efekt domino - chcęc-niechcąc Pasza dostaje przydomek Niezborny.
    Jedziemy przez Węgry, znajdujemy wiatrak.



    Śpimy w chaszczach przed Segedem.

    Dzień 3.

    Jesteśmy w Serbii.
    Po drodze, w "Pivnicy Exclusive" z chłopcy z lokalnego klubu motocyklowego stawiają nam espresso.





    Spełniamy marzenie Niezbornego Paszy sprzed dwóch lat i badamy genezę i budowę odrzutowca z USA w ogródku lokalnego aeroklubu.



    Zaczynają się pierwsze bałkańskie górki.




    Po czym w Cacaku opróżniamy "restuaran na wodzie" z mięsiwa.



    Lulu za 10 eurasów za drużynę.

    Dzień 4.

    Wyśmienite zakrętasy na drodze do Novego Pazaru.




    Wjeżdżamy do Czarnogóry i to co zawsze. Dobrze że dodają plastikowe suspensory szczękościsku.



    Znajdujemy pensionat obronny w Gusinnje.








    Wieczorem disko obok meczetu zaczyna nagłośniać okolicę, zjeżdżają się tysiące mercedesów i passatów. Spotykamy parkę mocno zserbczonych, roześmianych polaków i dyskutujemy o bałkańskich radościach i smutkach. Wpuszczamy do organizmów nieco rakiji i szykujemy się do ataku na albańskie szuterki.

    Dzień 5.

    Żegnamy Gusinnje, witamy Albanię i drogę SH20















    Nispodziewanie zza zakrętu wyłania się Orzep ze swoją radosną kompanią.



    Wymieniamy uprzejmości i prujemy dali.






    Franklin jest szybki jak wiatr i dzięki niemu mamy piękne ujęcia najazdowe






    Po drodze, pośród głuszy, na głazie, w górskim potoku spotykamy syrenę.










    Niezborny Pasza znajduje gwoździa numer jeden.





    Niekiedy Niezborny Pasza jest upadłym, ale zawsze pada wytwornie i z godnością.






    Landszafty wręcz niedorzeczne.


























    Eee , co was śmieszy?



    Posilamy się kolejką kawulca i ruszamy asfaltem ku Koplikowi i oczywiście w kierunku Teth.



    Tym razem szubienica ukwiecona !



    Warunki narciarskie dobre.



    Ciągle te same nudne widoki





    Góry przyszły do Niezbornego Paszy...




    Poznajemy Krwawego i jego rock'n'rollową ekipę.






    Umawiamy się na spotkanie w Teth i wspólny biwakeros.





    Rewelacja!



    Teresa solo.



    WioooskaaaTEEEETH!



    Walimy za Krwawym na miejsce dzikensa. Niezborny Pasza smaga piargi transalpem, ale nie ustępuje pola przygodzie. Ciemność nas pochłania, ognisko z niej wyłania, gitarra w rękach Wodora wpada w punkowo-anarchistyczną nutę. Na tylnym siedzeniu Range Rovera odnajdujemy szkolną koleżankę naszego kamrata Grzegorza Silesiano





    O poranku nasz plejs wygląda tak!



    c.d.n 8)
    Ostatnio edytowany przez rzorzo; 2650.
    https://sites.google.com/site/rzorzoster/

    #2
    Piknie Panowie - piknie

    ale starczy już tego bumelanctwa !!! czas na ciąg dalszy!

    Komentarz


      #3
      Ruszamy...

      Dzień kolejny.
      O poranku wracamy do Teth.








      Centrum Teth.




      Kościólek , mniaaam



      Szkoła, przychodnia....



      Odpoczywamy w cieniu lipy, jak Kochanowski.



      Walimy ku Szkodrowi. Paszę opuszcza niezborność i grzmi po kamorach jak Czachor. Przy elektrowni wodnej wypijamy w przydrożnym exkluzywnym barze po coli z potoka i jazda.






      Wykonuję piękny ślizg po kamulcach , utracając uspojlerowanie handbara.





      Franklin i góry.




      Wspaniały turecki kawulec podają w tym przybytku.













      Loncin - prawdopodobnie najlepsze motongi na świecie. Ehehhehe



      Droga z Teth do Szkoderu - odsiewa uczulonych na pszczołę.



      Asfalt! Tak wspaniale czarny, ciepły i gładki



      Dojeżdżamy do Szkoderu, znajdujemy wspaniały hotelik w którym można wynająć pokój również na doby i idziemy w miasto. Generalnie klimat już chorwacki. Yamahay R1 jak chick-catchery, metrosexualni na maxiskuterach.








      c.d.n
      https://sites.google.com/site/rzorzoster/

      Komentarz


        #4
        Dzień 7.



        Walimy na półwysep Rodonit. Po drodze mili wulkanizatorzy łatają kilkoma łatkami wyrwę w dętce N. Paszy. Po drodze Tirana w przeddzień wyborów. Solidarnie,ponad wszystkimi ulicami rozwieszone na linach kolorowe proporce startujących partii.



        Są tam: pozostałości bazy rakietowej, dwa bary i ruiny zamku. Idealne miejsce na dzikensa dla naszej drużyny.
        Są też śmieci i bunkry.



        Młodsze skrzydło idzie eksplorować półwysep.





        N. Pasza obejmuje zamek w posiadanie.



        "Kicz panie i pocztówa"











        Niestety nasz idealny dzikens zostaje zaburzony od północy, ale tylko do 7-mej rano. Albańska młodzież z autami pełnymi głośników świętowała urodziny. Rano przeprosili , bo w nocy nas nie zauważyli i poszli spać.

        Dzień 8.

        Na początek LAZUR.


        I lazur z kopuły bunkra.



        Oglądamy pozostałe bunkry, naprawiamy szelki Paszy N. i walimy w kierunku na Kruję.



        A z Kruji do Burrel szutrówą koło parku Qafe Shtama - fajowsko.


        Ciągle koszerne widoczki.



        Z Burrel fajnymi zakrętasami dobijamy do autostrady i jedziemy odwiedzić hotel Amerika w Kukes. Hotel Amerika utrzymuje wysoki poziom, espresso gęste jak smoła, mocne jak żelbeton. Cukier boi się rozpuszczać.
        Flota hotelowa.



        Niezmiennie ta sama, ujmująca panorama z okna.



        Dzień 8.

        Pomykamy do Shkoderu pięknymi zakrętasami, z częściowo nowym asfaltem . Modry Transalp coś prycha, ale Franklin w przypływie geniuszu spuszcza wachę z karburatora i machina ożywa. Droga umyka wspaniale, buty poprzycierane. N. Pasza łapie gwoździa numer dwa znowuż w tylny balon.




        Ma pieron szczęście, bo na stacji, Franklin swoim - niewygrzmoconym głośnym wydechem i otwartym kacholem uchem - dostrzega syk, nieopodal vulkanizere.


        " A Ty pęknięta gumo, dlaczego nic nie mówisz? " Uehehehhehe




        Znowu jesteśmy w Szkoderze. Próbuję zbić cenę zakupu pakiety Yamah T50.




        Koniec-końców południem jeziora Szkoderskiego docieramy do czarnogórskiego Baru. Po drodze N.Pasza sprawdza asfaltem umocowanie wypełnienia czachy transalpa.


        "To ja, TOP GUN, tylko tyle zostało z samolotu przeciwnika"




        Kimamy w privat sobe.

        Dzień 9.

        Walimy magistralą wzdłuż zatoki Kotorskiej.
        W Kotorze spijamy kawulce i ku północy.



        Ruch gigantyczny, więc skręcamy w kierunku kontynentalnej Czarnogóry i wjeżdżamy do Bośni.
        W każdej napotkanej restauracji nie ma pożywienia, ale za to w końcu znajdujemy mega-knajpę z eco-wyrafinowanym-selfproduction żarciem. Właścicielka ubierająca się u Prady tłumaczyła nam szlachetne pochodzenie każdego składnika naszych talerzy. Wtem wpadają dwaj gdańscy rowerzyści. Opowiadają o atrakcjach, których nie możemy ominąć.
        Przejeżdżamy przez opuszczone wioski, udaje się wypaczyć tabliczki uwaga miny. Franklinek jest trochę rozczarowany, wyobrażał sobie więcej min,większego rozpieprzu.

        Przypadkowo odkrywamy fajowskie mokradła, w telewizji wciąż te same twarze.





        Zachęceni przez kolegów z Gdańska prujemy zobaczyć źródło rzeki w miasteczku Blagaj. Wyśmienite.
        Z kilkusetmetrowej skały wypływa dorosła rzeka.




        N. Pasza bierze wzór dla swojego rytownika.



        Zmieniamy trochę dietę, czas na turasa.



        Gnamy do Mostaru.



        N.Pasza bierze wzór na pałacyk myśliwski.



        Zakupuję małżonce zdobne "tureckie", szpiczaste kierpce z pomponem na czubie. Co by wygodniej się jej chadzało po haremie.

        Pośpieszamy do Sarajewa. Po drodze na stacji zaczepia nas miły pan z worem wesołego zielska. Będzie tego z pół kubika.
        No to Sarajewoooooooo



        Zdaje się że koszary.





        W drodze na kawulec.



        Noerokoko.



        Neomodernizm industrialny.



        https://sites.google.com/site/rzorzoster/

        Komentarz


          #5
          Tylko celem dokończenia



          Popołudniem Franklina nie może wytrzymać bez pracy i rusza ku północnej Galicji.

          Dzień fafnasty.

          Z N.Paszą oddajemy się slow-motion w Sarajewie. Rzeka kawulców, szwędanie.

          Dzień przedostatni.

          Ruszamy do Budapesztu na Biker-Camp. Nadarzają się głębokie rozmowy o problemach egzystencjalno-światopoglądowych z Czecho-Rosjanami .

          Dzień ostatni.



          Poranny kawulec przed parlamentem.


          Następnie powrót do domu.

          Oczywiście dziękuję za wspaniałomyślność mojej małżonki i proszę o więcej.

          P.S.

          https://sites.google.com/site/rzorzoster/

          Komentarz


            #6
            super wyprawa, super relacja

            ps. Orzep Was wspomniał tu
            2013_07_16_23_43_23_5.jpg

            ST legenda Dakaru http://passion4travel.pl/index.php/c...dow/motocykle/
            FB: http://www.facebook.com/kamilltee

            Komentarz


              #7
              świetne landszafty

              XT660Z Téréféré
              CRÔSS MEKƠNG PÂĐĂKA RĂLLY 2013 (Wietnam Kambodża Laos) - facebook

              Komentarz


                #8
                Dziękujęęęę!

                Relacji Orzepa wyczekiwałem z utęsknieniem

                Widoczki na żywo niesamowite! Mieliśmy lampe cały czas, Orzepy parę dni wcześniej sporo słoty.
                https://sites.google.com/site/rzorzoster/

                Komentarz

                Pracuję...
                X