Dzień 1.
Plan był taki, aby wyjechać o 5-ej. Ale o 5-ej padało, więc przewróciłem sie na drugi bok i wstałem o 10-ej, gdy pogoda się poprawiła
Wyjazd w pojedynkę, niestety nie udało się zgrać urlopów.
Kierunek Mazury, obiad u rodziny w Kętrzynie i do wieczora byłem już z Kownie w hostelu. Z wiadomych przyczyn wolałem porozumiewać się neutralnym językiem, czyli angielskim. Ale chłopaczek mający dyżur w hostelu wydawał się bardzo zainteresowany moją ST, a bariera całkowicie znikła, gdy okazało się, że gość ma polskie korzenie, więc dalej gadaliśmy już tylko po polskiemu
W hostelu była ściana z pamiątkowymi i nierzadko bardzo zabawnymi wpisami gości, i co ciekawe natrafiłem na ślad rowerzysty-globtrotera Maćka, którego kiedyś już spotkałem na trasie. Świat jest mały.
CIMG2418.JPG
Na Litwie fotoradary szare, a 50 km/h wyznacza mała biała tablica z nazwą miejscowości, a nie wielki znak terenu zabudowanego...
CIMG2413.jpg
Znak ostrzegający przed fotoradarem
CIMG2427.jpg
A ten przed zwierzyną leśną (chociaż ten koziołek wygląda jakby tańcował w cyrku
)
CIMG2426.jpg
Oraz znak, którego jedyna sensowna interpretacja, jaka mi się nasunęła to "jesteś w czarnej d..."
znak.jpg
Dzień 2
Kierunek Estonia przez Rygę, ale trochę nadrzuciłem trasy, aby zobaczyć Górę Krzyży (okolice Szawli na Litwie).
CIMG2430.jpg
Ponoć za komuny ludzie znosili tam krzyże w jakiejś intencji i tak zostało do dziś. Wszystko fajnie, jak kto lubi, ale dzisiaj to wygląda, jakby ktoś tych krzyży nasypał z wywrotki i nagarnął łopatą...
CIMG2437.jpg
CIMG2440.jpg
CIMG2442.jpg
CIMG2446.jpg
CIMG2449.jpg
I za brak entuzjazmu i wiary w sens rzucania krzyży na stos kara - kilka kilometrów dalej, w najbardziej perfidnym miejscu, drogówka zatrzymuje mnie na radar. Równe 100 na 50-ce...chociaż to prosta i szeroka ekspresówka, a teren nawet nie przypominał zabudowanego...ale właśnie znak był. Normalnie mandat 200-300 "jewra", ale dla obcokrajowców, którzy pierwszy raz popełnili wykroczenie na Litwie, promocja - tylko 86 euro.... Tego nie wliczyłem w koszta podróży. Trudno. Ale policjant, a raczej poradziecki milicjoner, ewidetnie czekał, aż mu dosypię do kieszeni. Gdy zobaczył, że nici, odesłał mnie do koleżanki w radiowozie, która na miejscu wydrukowała piękny formularz, numery kont bankowych, a ja do tego musiałem napisać coś w rodzaju "samokrytyki" - dlaczego przekroczyłem prędkość i jak bardzo żałuję (!). W tym krótkim czasie jej kolega zatrzymał cztery TIRy i jedną mniejszą ciężarówkę (a hamowali na pewno nie z 70 km/h), po czym po krótkiej rozmowie drzwi się zamykały i TIRy jechały dalej... Aż słyszałem, jak mu dzwoniło w kieszeni.
No nic, przykre sytuacje zostawiam za sobą i dzida, no, może już nie taka "dzida"
na Estonię!
Łotewski znak przypominający o uśmiechnięciu się
CIMG2450.jpg
Na Łotwie widać flagi i proporce w barwach narodowych powiewające na posesjach, co jest tak często spotykane w Skandynawii.
CIMG2452.jpg
Po drodze cmentarz z I wojny, Niemcy i Rosjanie w sasiednich mogiłach.
CIMG2456.jpg
Docieram do największego jeziora leżącego w całości w granicach Estonii - Vortsjarv. Próby znalezienia kempingu spełzają na niczym, wszystkie działki to "Privat" albo zakaz wjazdu. Ale w końcu odnajduję opuszczoną (a raczej niezamieszkałą, bo najwyraźniej ktoś od czasu do czasu tam zaglądał) rybacką chatkę, z uwagi na niezbyt czystą wodę przy brzegu jeziora zażywam kąpieli w wodzie ze studni, w scenerii zachodzącego słońca raczę się pysznym estońskim piwem Karl Friedrich i idę spać.
CIMG2488.jpg
- - - Zaktualizowano - - -
Dzień 3
Kierunek Obinitsa, ale w miasteczku Otepaa mam zagwozdkę, w którą drogę skręcić. Moja niedokładna mapa również niewiele mi pomaga. Z pomocą przychodzi Helary, sympatyczne miejscowe dziewczę. W drodze mijam estońskie "góry" wraz ze stokiem i skocznią narciarską.
W Obinitsy w jednej z drewnianych chatek jest muzeum poświęcone ludowi Setu stanowiącemu etniczną mniejszość, językową ciekawostkę i etnograficzną zagadkę.
obibud.jpg
Mężczyźni nosili charakterystyczne czwororożne czapki, a kobiety metalowe garnki na piersi.
obik.jpg
obizdj.jpg
Dla gości poczęstunek - ciasto warzywne (!). Bardzo smaczne.
Gdzieś po drodze w lesie znajduje się Muzeum Estońskiego Drogownictwa. Nie miałem go w planach, ale okazało się całkiem ciekawe.
md.jpg
md robo.jpg
md znak.jpg
mdpij.jpg
Dojeżdżam do kompleksu kilku wiosek starowierców, leżących nad jeziorem Pejpus. Witalij, jeden z niewielu człoków tego wyznania pozostałych we wsi, opowiada o wyludniającej się okolicy. Dalej spotykam tez Wolodymyra, Ukraińca, który kiedyś poślubił miejscową dziewczynę i obecnie mieszkając w Tallinie przyjeżdżają tu na lato.
Ogólnie wioseczki całkiem ładnie utrzymane i zadbane.
wioski.jpg
wioski2.jpg
Plan był taki, aby wyjechać o 5-ej. Ale o 5-ej padało, więc przewróciłem sie na drugi bok i wstałem o 10-ej, gdy pogoda się poprawiła

Wyjazd w pojedynkę, niestety nie udało się zgrać urlopów.
Kierunek Mazury, obiad u rodziny w Kętrzynie i do wieczora byłem już z Kownie w hostelu. Z wiadomych przyczyn wolałem porozumiewać się neutralnym językiem, czyli angielskim. Ale chłopaczek mający dyżur w hostelu wydawał się bardzo zainteresowany moją ST, a bariera całkowicie znikła, gdy okazało się, że gość ma polskie korzenie, więc dalej gadaliśmy już tylko po polskiemu

W hostelu była ściana z pamiątkowymi i nierzadko bardzo zabawnymi wpisami gości, i co ciekawe natrafiłem na ślad rowerzysty-globtrotera Maćka, którego kiedyś już spotkałem na trasie. Świat jest mały.
CIMG2418.JPG
Na Litwie fotoradary szare, a 50 km/h wyznacza mała biała tablica z nazwą miejscowości, a nie wielki znak terenu zabudowanego...
CIMG2413.jpg
Znak ostrzegający przed fotoradarem
CIMG2427.jpg
A ten przed zwierzyną leśną (chociaż ten koziołek wygląda jakby tańcował w cyrku

CIMG2426.jpg
Oraz znak, którego jedyna sensowna interpretacja, jaka mi się nasunęła to "jesteś w czarnej d..."

znak.jpg
Dzień 2
Kierunek Estonia przez Rygę, ale trochę nadrzuciłem trasy, aby zobaczyć Górę Krzyży (okolice Szawli na Litwie).
CIMG2430.jpg
Ponoć za komuny ludzie znosili tam krzyże w jakiejś intencji i tak zostało do dziś. Wszystko fajnie, jak kto lubi, ale dzisiaj to wygląda, jakby ktoś tych krzyży nasypał z wywrotki i nagarnął łopatą...
CIMG2437.jpg
CIMG2440.jpg
CIMG2442.jpg
CIMG2446.jpg
CIMG2449.jpg
I za brak entuzjazmu i wiary w sens rzucania krzyży na stos kara - kilka kilometrów dalej, w najbardziej perfidnym miejscu, drogówka zatrzymuje mnie na radar. Równe 100 na 50-ce...chociaż to prosta i szeroka ekspresówka, a teren nawet nie przypominał zabudowanego...ale właśnie znak był. Normalnie mandat 200-300 "jewra", ale dla obcokrajowców, którzy pierwszy raz popełnili wykroczenie na Litwie, promocja - tylko 86 euro.... Tego nie wliczyłem w koszta podróży. Trudno. Ale policjant, a raczej poradziecki milicjoner, ewidetnie czekał, aż mu dosypię do kieszeni. Gdy zobaczył, że nici, odesłał mnie do koleżanki w radiowozie, która na miejscu wydrukowała piękny formularz, numery kont bankowych, a ja do tego musiałem napisać coś w rodzaju "samokrytyki" - dlaczego przekroczyłem prędkość i jak bardzo żałuję (!). W tym krótkim czasie jej kolega zatrzymał cztery TIRy i jedną mniejszą ciężarówkę (a hamowali na pewno nie z 70 km/h), po czym po krótkiej rozmowie drzwi się zamykały i TIRy jechały dalej... Aż słyszałem, jak mu dzwoniło w kieszeni.
No nic, przykre sytuacje zostawiam za sobą i dzida, no, może już nie taka "dzida"

Łotewski znak przypominający o uśmiechnięciu się

CIMG2450.jpg
Na Łotwie widać flagi i proporce w barwach narodowych powiewające na posesjach, co jest tak często spotykane w Skandynawii.
CIMG2452.jpg
Po drodze cmentarz z I wojny, Niemcy i Rosjanie w sasiednich mogiłach.
CIMG2456.jpg
Docieram do największego jeziora leżącego w całości w granicach Estonii - Vortsjarv. Próby znalezienia kempingu spełzają na niczym, wszystkie działki to "Privat" albo zakaz wjazdu. Ale w końcu odnajduję opuszczoną (a raczej niezamieszkałą, bo najwyraźniej ktoś od czasu do czasu tam zaglądał) rybacką chatkę, z uwagi na niezbyt czystą wodę przy brzegu jeziora zażywam kąpieli w wodzie ze studni, w scenerii zachodzącego słońca raczę się pysznym estońskim piwem Karl Friedrich i idę spać.
CIMG2488.jpg
- - - Zaktualizowano - - -
Dzień 3
Kierunek Obinitsa, ale w miasteczku Otepaa mam zagwozdkę, w którą drogę skręcić. Moja niedokładna mapa również niewiele mi pomaga. Z pomocą przychodzi Helary, sympatyczne miejscowe dziewczę. W drodze mijam estońskie "góry" wraz ze stokiem i skocznią narciarską.
W Obinitsy w jednej z drewnianych chatek jest muzeum poświęcone ludowi Setu stanowiącemu etniczną mniejszość, językową ciekawostkę i etnograficzną zagadkę.
obibud.jpg
Mężczyźni nosili charakterystyczne czwororożne czapki, a kobiety metalowe garnki na piersi.
obik.jpg
obizdj.jpg
Dla gości poczęstunek - ciasto warzywne (!). Bardzo smaczne.
Gdzieś po drodze w lesie znajduje się Muzeum Estońskiego Drogownictwa. Nie miałem go w planach, ale okazało się całkiem ciekawe.
md.jpg
md robo.jpg
md znak.jpg
mdpij.jpg
Dojeżdżam do kompleksu kilku wiosek starowierców, leżących nad jeziorem Pejpus. Witalij, jeden z niewielu człoków tego wyznania pozostałych we wsi, opowiada o wyludniającej się okolicy. Dalej spotykam tez Wolodymyra, Ukraińca, który kiedyś poślubił miejscową dziewczynę i obecnie mieszkając w Tallinie przyjeżdżają tu na lato.
Ogólnie wioseczki całkiem ładnie utrzymane i zadbane.
wioski.jpg
wioski2.jpg
Komentarz