Zamieszczone przez Zbyszek KTM 990adv
Zobacz posta
Obyło się bez gleby nie tylko tam, ale na całym wyjeździe
To jezioro jest w takiej "studni" gdzie wszystko słychać. Zgasł mu motor i przez jakieś dwie minuty nie słychać go było wcale, potem z rykiem silnika ruszył. Nie widać bo ta droga jest w lesie






. Pogoda dopisywała, nie zanosiło sie na żaden deszcz ale to znaczy że będzie 40 st w cieniu. Dojechałem do sklepu, sprzedawca od razu powiedział że zostawiliśmy telefon, Zbigu tak podekscytowany zakupami zostawił go na ladzie. Pytam o stację, okazało się że jeszcze mam do przejechania prawie 30 km bo od Verusa nigdzie bliżej nic nie ma tylko Kolasin, 260km na liczniku i jakoś mnie to nie pocieszyło.
. Zadzwoniłem do domu że nie będzie tel odpowiadał przez 2 dni bo jestem w czarnej dupie, zjadłem batonki musli, wypiłem soczek, pytam co tu jest w tym mieście jeszcze, koleś mówi że w zimę przyjeżdżają tu narciarze a teraz to spokój, ale i tak dość spory ruch, no to podjadę i zobaczę pomyślałem. Na wjeździe do miasta jest wielki hotel, nie wiem dlaczego google go nie pokazuje ale może jest młody, 4 gwiazdki i aż mi się łezka w oku zakręciła na myśl że mam dziś spać na pastwisku
. No ale przecież jestem adv
, podjechałem dalej do restauracji praktycznie obok, 


. Oczywiście nie obyło się bez strat,, jak Zbigu spuścił z oka owe bo z drugiej strony podeszły krowy to owce opie..ły cebule i pietruszkę. Dobrze że namiotu nie oszamały
. Zrobiłem kilka zdjęć machindry, dopiero potem od Grześka dowiedziałem się co to za samochód, 




. Przyszli koledzy z landka, pytam ich po co niemiszkowi bat w aucie, bo on ni w ząb, tylko szpreche w deche, a on im opowiada że jak był w RO to dzieciaki mu zachodziły drogę i nie mógł jechać więc odganiał ich tym batem
, no prawie padłem.Jak oglądałem machindrę Grzesiek krzyknął, tylko się nie opieraj, dlaczego, że alarm się włączy? Nie, upie..lisz się smarem. Czym, i wtedy zakumałem, niemiaszaek pomalował cały samochód towotem, normalnie pędzlem żeby nie rdzewiało nic
. Opowiadał też jak celnik Węgierski go klął bo ufanzolił ciuchy
. Odgoniłem te owce najdalej jak mogłem, aż pod sam duży namiot imprezowiczów, oni je pognali dalej i już nie wróciły na szczęście
.

, oczywiście herbatka do obiadu też musiała być, dobrze że zabrałem z PL 
, no tak mi się nudziło. 



no tak bo przecież jeździć to można 
.
. Trzymam te toboły i mówię, zwiąż to pasem bo te ekspandery to gówno jest, ale on twardo plącze gumę, no dobra, już się nie odzywam, oczywiście stała gadka, "pas się luzuje i wtedy nie trzyma a guma cały czas ściska ". No ok, tylko jak jest gumowa a nie już 20 letnia rozciągnięta linka
. Odszedłem na chwilę, Zbigu znów mnie woła, trzymaj i ściskaj, patrzę a on plącze pas, no przecież to się poluzuje. A Zbigu, nie wku..wiaj mnie, trzymaj
. Pomoglem w pakowaniu, oczywiście godzina minęła i już pot po dupach lał się strumieniami. 









. Jechaliśmy spokojnym tempem ale parę winkli nas niespodziewanie zaskoczyło. Zbigu na tyle miał mało powietrza i w winklach moto nie prowadziło się dobrze, pytam, jak ty jeździsz na tej wąskiej oponie, bo przecież jeździ na 140tce, a Zbigu, no adrenalina jest
. Jak zmykałem opony to gęba mis ie śmiała, i niech mi teraz kotś powie że nie ma motocykli uniwersalnych albo że tkc to kostka w teren 
Na górze parking że nie wciśniesz palca, a co dopiero samochód, ale my twardo przebijamy się na górę, tam niby można wejść ale jak Zigu i jak zobaczyliśmy schody to podziękowaliśmy














he he, frends
od wyjazdów, szuka 4-gwiazdkowego hotelu w takich miejscach
no k..wa scyzór otwiera się w kieszeni...

. Dla tych co ich nie znają to są bardzo sympatyczni ludzie tylko czasem jednym zdaniem potrafią wkurwić ;-) Trzeba mieć zajebisty dystans do siebie żeby jezdzić razem i przyjaźnić się tyle lat. Pozdro i czekam na dalsze przygody :-)
. Pojechaliśmy tą krótszą drogą, nie wiem dlaczego google nie chce tamtędy prowadzić, pewnie dlatego że to wioski i odradza jazdę przez ten teren. Dojeżdżamy na cam a Zbigu krzyczy, comy tu ku..wa robimy , wywiozłeś mnie na jakieś zadupie, co to ma być. Choć mówię zobaczymy co tu mają. Faktycznie pierwsze wrażenie nie urywa dupy w porównaniu do Resort Shkodra. Podszedłem co ciecia do pilnował chyba wjazdu i uzgodniełm cenę, 6E za dobę od namiotu z motocyklem, no dobra, jest restauran i mają obiady i naleśniki, git pomyślałem ale jeszcze nie byłem głodny.
.
. Nad wodą git, cieplutko ale trzeba mieć trampki żeby chodzić po tych kamieniach bo kują w nogi strasznie. Oczywiście kluczem całej imprezy były skały i możliwość skakania z nich do wody, cieszyłem się jak dziecko 



, wlazłem na jedno miesce, patrzę w dół, no ku..wa, chyba ich poje..ło, nagle z tyłu słyszę od dzieciaka po polsku, skaczesz czy nie
, odsunąłem się na bok, a on sru do wody, za nim następny, mają rozmach ...
. Podszedł następny gość w trampkach, miał może 12 lat, gada coś do mnie, ja że nie rozumiem, no to on po ang nawija, nie bój się, skacz jak najdalej od skał i będzie git, woda jest głęboka więc i na główkę też można skakać, Odsunąłem się i mówię no to pokaż gdzie i jak. Skoczył. No to ja za nim, wlazłem jeszcze z 5 razy na tą skałę potem
. Zbigu oczywiście jak przystało na starszego i mądrzejszego nadzorował całą sytuację z drugiej skały siedząc i sącząc browary
.
i ciągle jeden do drugiego, nie drzyj się, ludzie patrzą
.


















wiec hapnąlem jednego, widziałem że Zbigu już kręci nosem, pewnie też zaczynał być głodny
. Potwierdziło się za chwilę.
, faktycznie bardzo dobra, słodziutka i soczysta, ale ju..wa jak się uje..łem sokiem to już inna sprawa. Daj no wodę muszę umyć ręce bo uświnię rękawice w środku, jednak woda też się czasem przydaje niekoniecznie do picia, lał ze mnie jak z gówniarza 
zaczęliśmy się śmiać z siebie że to przez wiatr tak musiało być
. Celnik oddał papiery, więc jedziemy dalej. Następna granica Chorwacka, potem znów Bośnia. Celem jest wioska Studenci, są tam wodospady i kąpielisko.
. 









Komentarz