Ogłoszenie

Zwiń
No announcement yet.

Drinki z palemką i tłuste niemry czyli Czarnogóra 2016

Zwiń
X
 
  • Filtr
  • Czas
  • Pokaż
Wyczyść wszystko
new posts

    #61
    na tym campie zrobilismy impreze z tymi siostarmi i ich ojcem, było dosc grubo bo jak sie okazało o 7 rano wyjacholo 5 camperów ( podobnież bylo za głośno ) a ojciec dostał wpierdol od żony



    no ale gdyby nie donosił non stop ślivovicy to nie byloby problemu
    Ostatnio edytowany przez rumpel; 2716.

    Komentarz


      #62
      No siostrzyczki to chyba najlepsze co było na tym campie
      Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
      No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
      sigpic

      Komentarz


        #63
        To może jakaś fotka by się przydała celem weryfikacji

        Wysłane z mojego SM-G530FZ przy użyciu Tapatalka

        Komentarz


          #64
          hmmmm zauważyłem w relacji z ubiegłego roku te same zdjęcia z Albanii - pojawia się pytanie czy to był ukryty konkurs i czy wygrałem nagrodę ??? - czy po prostu liczyłeś, że nikt się nie kapnie i że możesz tak bezkarnie powtarzać zdjęcia choć nie ukrywam zdjęcie akurat jest rewelacyjne i na reklamę KTM -a się nadaje - a jakie to zdjęcie powtórzyłeś to już jest rebus z mojej strony

          Komentarz


            #65
            Zamieszczone przez lemur Zobacz posta
            hmmmm zauważyłem w relacji z ubiegłego roku te same zdjęcia z Albanii - pojawia się pytanie czy to był ukryty konkurs i czy wygrałem nagrodę ??? - czy po prostu liczyłeś, że nikt się nie kapnie i że możesz tak bezkarnie powtarzać zdjęcia choć nie ukrywam zdjęcie akurat jest rewelacyjne i na reklamę KTM -a się nadaje - a jakie to zdjęcie powtórzyłeś to już jest rebus z mojej strony
            He he
            jedno jest z tamtego roku, chciałem pokazać że tej drogi szutrowej już nie ma, na miejscu tego ubitego gresu już jest nówka asfalt. Inne zdjęcie się nie powtarzają lecz są z tego samego miejsca, np Shkodra Resort. Tam dają właśnie piwo w zmrożonych kuflach. Nie chciałem tam jechać ponownie ale byliśmy w Podgoricy a stamtąd już jest jakoś 50km więc za namową Zbiga pojechaliśmy tam na nocleg.


            Zdjęć kelnerek z Veslo nie mam, my nie kręciliśmy imprezy a jedynie dyskutowaliśmy nad mapą
            Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
            No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
            sigpic

            Komentarz


              #66
              Wiecie co, muszę się poskarżyć na Junaka

              Junak ma tylko kartę i nie pobiera lokalnej kasy z bankomatu. Zatrzymuje się tylko na stacjach benzynowych i kupuje pełne kieszenie batoników
              Jak mu powiedziałem że ja będę wpierniczał obiad w lokalnej knajpce, kupował owoce na straganach, jadł mięsko z przydrożnego grilla, to odburknął że OK! on będzie wpierniczał batoniki i popijał coca colą bo go okropnie wk..ia jak mu brzęczą jakieś nieznane monety w kieszeni...

              Tu bym zrobił małą sondę wśród czytaczy tego forum kto ma rację, bo może ja się mylę
              pozdr.

              Komentarz


                #67
                He he
                na koniec zrobimy sondę z wybranymi zagadnieniami, zobaczymy kto będzie miał najwięcej trafień
                Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
                No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
                sigpic

                Komentarz


                  #68
                  Popieram Zbiga w temacie jedzenia. Junakowi daję "-"

                  Wysłane z mojego SM-G530FZ przy użyciu Tapatalka

                  Komentarz


                    #69
                    zdecydowanie plus na Zbiga za koncept.

                    w sumie należą się*Junakowi dwa minusy za rezygnwanie z zajebistej bałkańskiej kuchni i owoców/warzyw.
                    Social media: Facebook | @maku_xtz on twiiter
                    Relacje Bośnia 2013 | Bałkany 2012 | Gruzja 2012 | Bałkany 2011

                    Komentarz


                      #70
                      Zamieszczone przez ofca234 Zobacz posta
                      zdecydowanie plus na Zbiga za koncept.

                      w sumie należą się*Junakowi dwa minusy za rezygnowanie z zajebistej bałkańskiej kuchni i owoców/warzyw.
                      E tam, to Zbigu chciał zawsze srać po krzakach i jeść kiełbe z ogniska , dobrze że wyciągnąłem go czasem do jakiejś restauracji
                      Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
                      No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
                      sigpic

                      Komentarz


                        #71
                        Mam pomysł na ksywe dla Zbigniewa: "okrasa łamie przepisy"

                        Wysłane z mojego SM-G530FZ przy użyciu Tapatalka

                        Komentarz


                          #72
                          No dobra WYGRAŁEM!!! HURRA

                          Dajesz Junaczku dalej, nie rozpaczaj

                          pozdr.

                          Komentarz


                            #73
                            Zamieszczone przez Zbyszek KTM 990adv Zobacz posta
                            No dobra WYGRAŁEM!!! HURRA

                            Dajesz Junaczku dalej, nie rozpaczaj

                            pozdr.

                            Nie wiem co wygrałeś ale widać że nie jesteś pensjunadv

                            - - - Zaktualizowano - - -

                            Wstaliśmy rano w Kravice, ja myślałem że narzekam, ale Zbigu już od rana zaczął biadolić że nie spał, że szumiała woda, że wilgoć, ale ja przyzwyczajony zlałem to jak zwykle, spałem jak niemowlak, szum był bardzo przyjemny i uspokajający .



                            Zapomniałem jeszcze o jednej opowieści, poprzedniego popołudnia po obiedzie mnie przycisnęło, namiot już rozłożony więc mówię idę na stronę. Oczywiście Zbigu zaczął zalewać że idę szukać kibla bo przecież tu obok są krzaki, no ale jaki normalny człowiek będzie srał w krzakach jak 100m dalej jest kibel. Podchodzę do ciągu łazienek a tam zamknięte, okazało się potem jak zapytałem barmanki, że te łazienki obsługuje park, czyli ludzie od wodospadów i ona nie ma kluczy. Ale wracając do tematu, łapię za klamkę a tu wszystkie kabiny zamknięte, no ku..wa, nawet papier miałem ze sobą już przygotowany, wszystkie drzwi sprawdziłem, no nic, idę do baru zapytać o klucze. Idę w stronę namiotów, patrzę Zbigu wyciera papierem z oleju swój lejek kuchenny do dolewania oleju do silnika, zanim podszedłem skitrał go szybko do torby. Podchodzę i pytam, dolewałeś olej? Ile ci wział oleju od początku wyjazdu? A Zbigu nie myśląc długo od razu mówi, nie dolewałem, mi nie bierze wcale oleju. Zaśmialem się bo dwa dni wcześniej pytał mnie czy nie dolewam oleju, powiedziałem tak samo, mi nic nie bierze , handlowiec nawet się nie zająknął, nawet mu oko nie drgnęło

                            Wracamy więc do poranka, oczywiście o 8 rano otworzyli kible, oganąłem się z rana, zjedliśmy wtedy jakieś resztki gulaszu z puszki a chleb Zbigu dostał od barmanki dzień wcześńiej, cały park otwierali jakoś o 8 rano bo wszyscy zaczęli do baru przyjeżdżać, mówię choć na śniadanie, zjemy jak biali ludzie przy stole a Zbigu mówi że on już nie jest głodny, najadł się kromką chleba i że śniadania to nie je tak rano bo nie jest głodny. No dobra, popiliśy herbatą oczywiście z PL , ja do tego poprawiłem batonkiem energetycznym i w drogę. Na dziś jest plan zobaczyć słynny odbudowany most w mieście Mostar.

                            https://goo.gl/maps/WfZtwPTdTCB2

                            Podjeżdżamy do miasta, oczywiście wszystko zawalone ludźmi, samochody wszędzie poutykane, ale po znakach chcieliśmy dojechać jak najbliżej mostu, patrzymy toją jakieś motocykle na chodniku, no to parkujemy obok, nagle podchodzi gość, i mówi że che 10E za parking na dwa mtoocykle, oczywiście nie mieliśmy już eurasów, Zbigu mówi do niego że ma tylko dolary, proponuje w zamian 10 dolców, oczywiście gość zaśmiał się w oczy i mówi że nie, że jeśli dolary to che 15 bo przewalutowanie i w ogóle. No to co robimy, tak wysoka cena że Zbigu prawie przez zęby mówi a to sku..ny, nic nie chcą się targować , ja stoją obok i pytam, ale w czym problem, daj mu te dolce a potem podjedziemy do bankomatu i weźmiemy kasę, tylko po co nam te bośniackie pieniądze jak dziś znów wracamy do Chorwacji, no dobra to później się zastanowimy. Zostawiamy motocykle i idziemy na most.





                            Po drodze mijamy szereg restauracji





                            Tylko w jednej można było płacić kartą, ale jak Zbigu zobaczył ceny to ledwo przełknął ślinę , miał jeszcze w monetach 5E i chciał za wszelką ceną kupić coś do picia, wszędzie ceny takie same, 5E za małą buteleczkę shwepsa albo coli, no prawie klął sam do siebie, nie dam im taiej kasy za butelkę. Chodził i sprawdzał wszystkie menu



                            Podchodzimy do mostu, stanąłem na szczycie i wołam Zbiga, nie ma go, patrzę no ku..wa, zapadł się pod ziemię, robię foty, stoję w jednym miejscu może zaraz mnei znajdzie albo ja go zauważę bo tłum wszędzie.





                            Nagle patrzę a tu gość za barierką stoi i coś krzyczy, podchodzę a on mówi że skoczy z mostu jak uzbiera 25E



                            No przeceż mu nie dam kasy bo nie mam, on coś tam powiedział i poszedł dalej po moście zbierać kasę od innych, no dobra, ale gdzie jest Zbigu, pomyślałem przez chwilę że wracam do motocykli po telefon, ale po co mi telefon jak Zbigu i tak nie odbierze, czekałem tak z 10 min w tym słońcu a tu patrzę idzie zguba, trzyma w ręku dwie butelki shwepsa, masz, pij i daje mi jedną buteleczkę, no szacunek, poszedł 500m dalej żeby za 5E kupić coś do picia bo bedzie taniej, wytargował te dwie butelki oczywiście . Po łyku na moście i mówię dawaj idziemy na dół, zobaczymy jak ten gość będzie skakał, no dobra.







                            Na moście i pod mostem cały czas słychać polski język, nie wiem co Ci ludzie tam robią, pewnie to samo co my

                            Siedzimy na podeście i czekamy na skok, podchodzi do nas drugi gość do zbierania kasy, chyba ojciec tego co ma skoczyć, mówi żeby dać mu kasę, ja wiele nie myśląc chciałem poznać ducha handlowca, mówię że już wcześniej dałem kasę tam na górze innemu gościowi, a on krzyczy na górę coś tam po ichniemu, nagle do mnie z gębą, Why are you lying my friend? no ku..wa. a miało być tak ładnie i gładko, od razu zostałem zdemaskowany, ale pewnie jak by to powiedział Zbigu to gość by nic nie powiedział

                            No i skoczył w końcu





                            No to odwrót, widać że kupa ludzi też czekała na ten skok, jak pielgrzymi zaczęliśmy się wycofywać do motocykli. Gotówka się skończyła, Zbigu miał jakieś resztki dolarów, ustaliliśmy że teraz jedziemy gdzieś nad wodę bo i tak jest gorąco, no to rzut oka na mapę, jedziemy na jezioro Buśko

                            https://goo.gl/maps/NLnv3z4mFaN2

                            Nie wiedziałem po co tam jedziemy, ale i tak już jechaliśmy na północ w stronę domu więc spoko, jedźmy, zobaczymy co tam jest.
                            Droga bardzo fajna, równy asfalt, widoki niewysokich gór też bardzo ładne,







                            Stanęliśmy na chwilę na stacji benzynowej bo zaczęło robić się chłodniej, Zbigu założył koszulkę bo jeździł w samej zbroi na wierzchu.



                            Zaczynamy dojeżdżać do jeziora,



                            coraz bliżej a tu nic, wioska jak bym był u siebie na wsi, ludzi prawie wcale, wszyscy poukrywani gdzieś w domach, powiewają jedynie gdzieniegdzie flagi Bośni a niedaleko Chorwacji, podjechaliśmy pod jakiś bar, jakieś żuliki na nas zerkali, podjechał nagle radiowóz, myślałem że to do nas, ale policjant poszedł i usiadł z lokalesami w barze, Zbigu mówię, spie..lamy stąd na wybrzeże, nad tym jeziorem nic nie ma. Kicha a w polu spał nie będę. Ale tedy już wiedziałem że Zbigu nie szuka nic ciekawego do zobaczenia tylko miejsca do zjedzenia obiadu bo zbliżała się godzina 14ta .
                            Jedziemy z powrotem na wybrzeże, tam będzie cieplej i będzie jedzenie a po drodze na pewno będzie jakaś knajpa.
                            Objechaliśmy jezioro dookoła, to jest zalewowe jezioro otoczone pastwiskami, nic ciekawego, choć widoki okolicznych górek były fajne.

                            https://goo.gl/maps/wH4ajs9kwPL2

                            Dojechaliśmy do głównej drogi, patrzę stoi jakaś pensjuna, restauran napisane, ale nic, pokazuję Zbigowi jedźmy dalej, ale nie, on kiwa że tutaj będziemy jedli, no dobra.
                            Patrzę na menu, cyrylicą wszystko pisane, no to Zbigu, czytaj co tam mają, coś tam wydukaliśmy, zapytaliśmy czy dolary akceptują, spoko. Zbigu pyta mnie jaki jest przelicznik walut na dolar, mówię że nie wiem bo nie mam tu netu więc nie mogę sprawdzić.
                            Pani podała obiad, coś ala nasz rosół,nawet spoko, do tego drugie, wołowina i surówki, trochę jak nasze bitki ale nie gotowane tylko smażone, na pewno nie był to szczyt lokalnej kuchni ale kupa mięcha była więc można było się dobrze najeść, do tego herbata, na szczęście mieli czarną .

                            Zjedliśmy, pani przynosi rachunek, wyszło jakieś 32 dolce, Zbigu liczy, razy 4, no ponad 120zł, ku..wa ale drogo. Co ty mówię, przecież za takie dwa obiady w pl też byśmy tyle zapłacili. No i się zaczęło. Zbigu liczy ile wydaliśmy, bo Pani oddała nam resztę w bośniackich pieniądzach i że na pewno musiała się pomylić bo coś mało tej reszty, każe mi liczyć na kalkulatorze, no to liczę, w końcu mówię, nie przeliczaj ile jestem ci winien tylko zapisz kwotę w eurakach i w dolarach, jak będę miał net to wszystko na spokojnie się policzy po obecnych kursach. A Zbigu wkręca swoją gadkę że trzeba mieć miejscowe pieniądze wszędzie jak się jedzie, no to przecież kto Ci bronił wziąć z bankomatu w Mostarze, trzeba było brać a nie teraz narzekać że nie mam gotówki no i oczywiście że każdy chce naciągnąć bogatych motocyklistów na kasę .
                            Tłumaczę mu że ja mam w dupie takie przeliczniki, jak przejeżdżam przez dane państwo to tylko przejazdem i nie zatrzymuję się w akich przydrożnych knajpach tylko w większych restauracjach gdzie mają lepsze żarcie i można płacić kartą, wtedy człowiek nie musi marnować czasu i nerwów na takie przeliczanie i zastanawianie się czy na pewno dobrze wydali resztę.Teraz już wiem że to jest jednak skok technologiczny jak z pakowaniem, .
                            Oczywiście co się nasłuchalem to moje, ale jak to mówią co było w vegas zostaje w vegas

                            C.D.N

                            - - - Zaktualizowano - - -

                            Po obiedzie jedziemy na wybrzeże, po prostu drogą w stronę morza,

                            https://goo.gl/maps/SNvNeZ2yMnS2

                            Fajna droga, sam dojazd spokojny, widać dość dużo motocykli ciągnie na wybrzeże,



                            Stanęliśmy na jednym z taraów widokowych, mówię do Zbiga, patrz, tam na plażę na dole, choć sprawdzimy czy damy radę tam wjechać na moto,


                            Ale Zbigu popatrzył na mnie jak na debila i powiedział, nie wkur..iaj mnie
                            no to jedziemy dalej, faktycznie jak późńiej mijaliśmy ten zjazd to wyglądał na zejście piesze

                            Jadąc wybrzeżem zaczęliśmy szukać jakiegoś campu nad brzegiem, wszystko po drodze było praktycznie 20m nad wodą, trzeba było schodzić po schodach nad wodę, doetgo chcieli 12-15 E za namiot z motocyklem. Jedziemy dalej, może będzie jakieś większe miasto i tam camp też musi być. Dojeżdżamy do miasta Omiś. Zbigu od razu trąbił jak zobaczył kantor, chciał wymienić te resztki pieniędzy bośniackich na kuny, zatrzymaliśmy się pod budynkiem przy głównej drodze, była tam też informacja turystyczna. Zbigu poszedł do kantoru a ja poszukać więcej info o campie. Dowiedziałem sięod miłej pani że niedaleko jest wielki camp w mieście i że tam jest restauran z terminalem na karty oraz bankomaty, zejście płaskie do morza i w ogóle wszystko dla turystów, od razu mi się gęba zaśmiała . Wraca Zbigu z kwaśną miną, nie wymienili mu metalowych pieniędzy, mówię będziesz miał pamiątkę jak wrócisz do domu . Jedziemyna camp. Rejestracja, miła pani biegle po ang wszystko tłumaczy, a żeby było najtaniej wybieramy miejsca pod namiot na trawie pod drzewami, za całe 18E. Oczywiście się potem nasłuchałem że za taką kasę to hotel by był (chyba pracowniczy w Radomiu) .
                            Ale po wypełnieniu wszystkich papierów zaczęliśmy rozkładać namioty żeby jak najszybciej pójść nad wodę. Ja rozłożyłem namiot a Zbigu od razu pobiegł do wody. Wchodzę na plażę ...



                            patrzę Zbigu w wodzie, no to pewnie jest ciepła, on też nie lubi zimnych strumieni jak ja ale nic z tego, w prównaniu do Veslo to woda miała jakieś 10 stopni mniej, nie posiedzieliśmy długo, woda taka słona że się rzygać chciało





                            po kąpieli żeby polepszyć Zbigowi humor mówię choć, idziemy na piwo, nie płacz że 8zł, ja stawiam pierwszą kolejkę , od razu inaczej wyglądał



                            Przesiedzieliśmy całe popołudnie w tym barze plażowym, zjedliśmy kolację jak biali ludzie, earl grey tez był grany , no w sam raz jak na pensjunadv

                            Zaczęło nam się trochę nudzić, zobaczyliśmy że jest boisko do siatki, patrzymy a oni po polsku do siebie gadają, no to się dołączyliśmy do przeciwnych zespołów. Oczywiście zakład o piwo, więc gramy na punkty.
                            Jaki był Zbigu podenerwowany jak przy piłce meczowej i po powtórce jego drużyna przegrała
                            Musiałem go znów na browar zaciągnąć, powiedział że wystraszyłem zawodników bo głośno krzyczałem.

                            Zaczęliśmy planować drogę powrotną, aby w miarę sprawnie dotrzeć do PL postanowiliśmy zatrzymać się jeszcze nad Balatonem

                            https://goo.gl/maps/Lfrm4SyQxsJ2

                            wypiłem browar i zaczęło się już robić późno, fotka jeszcze i do spania



                            Wstaliśmy rano, zjedliśmy śniadanie jak biali ludzie



                            No i znów się zaczęło, nie mogłem spać, szumiały mi samochody na drodze, karetka w nocy jechała na sygnale, kręciłem się i nie mogłem spać bo ciągle coś, mówię że może miałeś za mało powietrza w materacu , a on znów swoje, jeszcze do tego od nowa gadka, nie jadę autostradą, bo moto tylko buczy buuuuuuuu uuuu, nie jadę. No ku..wa ale w 5 godzin jesteśmy na miejscu, po co mamy dymać przez całą Bośnię i 3 granice a dojedziemy pod wieczór. Nie, jedziemy najkrótszą drogą jak AM pokazuje przez Bośnię. No dobra, tzn po 10 minutach tłumaczenia na nic.
                            Wbiłem mu trasę w navi, jedź pierwszy, jak będziesz chciał gdzieś stanąć to będę za tobą. Opłaciłem camp, w holu stał wielki baner o raftingu koło Omiś, mówię do Zbiga, mogliśmy isć popływać, a Zbigu, jara cię to, dla mnie to za mało adrenaliny, tak, ciekawe kto łapał linkę i miał ksywę mr.panic .
                            Jedziemy, na początku gorąc, serpentyny żeby przejechać pasmo, mijaliśmy nawet tę samą knajpę w której jedliśmy obiad dzień wcześniej. Droga przez Bośnię była dość ciekawa, między miastami długie przeloty więc spokojnie można było jechać po 150 non stop, widziałem jak na navi czas dojazdu cały czas się skraca, bo na początku hołek pokazywał dojazd o 23 ciej , chciał bym kiedyś pojeździć po górkach w Republice Serbskiej.

                            Właśnie dlatego m.in. lubię jeździć ze Zbigiem, jak się jedzie to się jedzie, nie ma pie..lenia, stawania na siku, fajki albo że dupa boli, non stop pędzel. Mijaliśmy kolejne granice, szło na prawdę sprawnie. O 15ej obiad w małym miasteczku, już nie pamiętam gdzie to było, ale kultura, pod parasolem na krzesłach, jak biali ludzie . Oczywiście Zbigu zapłacił kartą i jakoś nie narzekał, obaj nażarliśmy się jak bąki . Po objedzie tankowanie, oczywiście miał swój plan, najpierw naszykował resztki ich pieniędzy żeby wydać wszystkie moniaki z portfela. Ja stałem i z uśmiecham na ustach patrzyłem jak tankuje dwa razy . Nagle patrzę na tankbag, zostawiłem w restauracji mapę, wrócę się i zaraz będę krzyczę. Mapa leżała na stoliku obok i z przejedzenia zapomniałem o niej. Wracam a Zbigu panika, karta nie działa, zapłać junak. No spoko, moja przeszła. Ale widziałem nerw już był

                            Jedziemy dalej, cały czas sprawnie, dojeżdżamy do granicy z Węgrami w mieście Barcs, widziałem płot przeciw uchodźcom, no ciekawe czy faktycznie taki nie do przejścia kiedyś myślałem jak w wiadomościach pokazywali, z bliska to wygląda zdecydowanie inaczej, ja bym nie przeszedł bez nożyc.

                            Podjeżdżamy na przejście, pusto, nikogo nie ma w okienku, no to co robić, jedziemy, ale jakoś tak dziwnie, żeby znów nie było przypału. Zdjąłem kask i czekamy, nagle podchodzi Pani celnik, patrzy w dowód, jedźcie, no ku..wa, to mogłem nawet kasku nie zdejmować.

                            Zaczyna już się powoli robić późno, kupujemy matricie i napieramy dalej, jeszcze dwie godziny jazdy. Przez Węgry spokój, nawet nie było czasu zrobić zdjęcia ze znakiem Kutas . Dojeżdżamy do campu nad Balaton, ku..wa nie mogę, znów namiot ...

                            Teraz niech Zbigu opisze co tam się działo bo mi już mało brakowało żeby jechać gdzie indziej

                            Zbigu pisz.
                            Był Junak M10, WSK125, potem xt600z i xtz750 aż w końcu przyszło nawrócenie, lc4 620 sc, exc 520, a teraz
                            No i oczywiście WSK 125 73' jest nadal, fajnie powspominać szczeniackie czasy
                            sigpic

                            Komentarz


                              #74
                              No dobra
                              Na tej ostatniej granicy daje paszport, mam w nim zdjęcie z wąsami. Ja nie zdejmowałem kasku, ale pani zauważyła że ich nie mam. Pani z usmieszkiem na ustach będzie PROBLEM. Od razu przypomniał mi się temat z przed paru lat na ruskiej granicy. Musiałem dać ruskiemu 10$ bo powiedział że będę tu stał 3 dni aż mi wąsy urosną Ale pani zadziorna paszport oddała i pojechali.

                              Ja prowadzę, upał po skurczybyku, ale czym dalej od Chorwacji to trochę chłodniej. Bośnia, jaki piękny zielony kraj (zdjęć nie ma, bo z ręki w czasie jazdy to słabo)
                              No taka zwykła dojazdówka, tankowanie jazda,jazda...

                              Trochę już zjeb...ni ok.18-19 dojeżdżamy do Balatonu, widzę Camp. Wjeżdzamy.
                              JUŻ WIDZĘ MINĘ JUNAKA
                              Ja natomiast widzę bar i gości sączących zimny browarek. Podeszła do nas para Polaków, mówią że przyjechali na BMW, miejsc na campie jest w bród , czysto i nie śmierdząco w płytkach, podali orientacyjne ceny ok6E. U mnie w głowie decyzja zapadła ZOSTAJEMY
                              Junak patrzy na mnie z ukosa, kurde chyba zaraz mnie zabije.
                              OSZUKAŁEŚ MNIE, ZNOWU MNIE OSZUKAŁEŚ wydziera gębę... MIAŁ BYĆ HOTEL..
                              Przyszedł facet chce nas rejestrować, ale słyszy zadymę to kazał nam wypierd...ć, uzgodnić temat, a potem przyjść.
                              Tłumaczę Junakowi, że to jedna noc, rano się zwijamy i spierd. Jest żarło, piwko i czysto i najważniejsze MOŻNA PŁACIĆ KARTĄ
                              NIC NIE ZROZUMIAŁ
                              Jak chcesz to jedź szukaj hotelu, JA ZOSTAJE TUTAJ, i idę prosto do baru na browarek. Gulasz po węgiersku jest zarąbisty, popijany chłodnym "arany aszok" he, he, tak ten browar chyba się nazywał.

                              ciąg dalszy za godzinę, idę na śniadanie

                              Komentarz


                                #75
                                hahahahahahahahahahha : oszukałeś mnie , znowu mnie oszukałeś - cholera ta łatwowierność do kompanów

                                Komentarz

                                Pracuję...
                                X