Witajcie mordeczki.
Jest tu jeszcze ktoś kto ogarniał małe tenerki i wie coś niecoś o gaźnikach? Nadmienię że gaźnik i tak idzie do rozbiórki, ale to dopiero zimą, a do zimy jeszcze trochę.
Problem jest następujący i pojawił się ze 2 miesiące temu.
Jest tak:
Motór zimny, odpalam na ssaniu. pali normalnie tak jak zawsze. Wkręca się na jakieś 2000obr i chodzi ładnie ze 20-30 sekund. Po tym czasie zaczyna chodzić kiepsko, a ssania nie dotykam. Wyciągnięte na max. I jak sobie ten motór tak kulawo chodzi na tym ssaniu tak ze 4 minuty nagrzeje i nagle jeb! jakby ktoś pstryknął palcami i zaczyna chodzić dobrze wkręca się sam na jakieś 2500obr. A ja niczego nie dotykam w międzyczasie. Ale zanim złapie tą temperaturę to chodzi tak jakby miał ochotę zgasnąć. Schowam ssanie i chodzi już normalnie.
W trakcie jazdy nie ma problemów, ani nic. Spalanie takie jak przez ostatnie 14 lat.
Pomyślałem że może za mało beny w komorze pływakowej. Więc dzisiaj babkę odpaliłem i taka sama historia, 30 sek okej, później kulawo. Jak zaczęła chodzić kulawo to ja cyk zakręciłem kranik czy tam zaworek i po chwili jak wypaliło się paliwo motór wkręca się na obroty nawet ponad 3000, a kranik zakręcony i paliwo z komory się wciąż wypala. Dopiero po dłuższej chwili jak wypalił bene to zaczynał chodzić kulawo.
I wydaje mi się że zanim to zjawisko wystąpiło jak było gorąco na dworze to odpalałem bez ssania, a teraz nawet jak jest 27stopni na dworze to bez ssania nie odpali jak nie był wcześniej odpalany. Tak samo jak postoi po zgaszeniu ze 30 minut, jest jeszcze ciepły ale bez dodania gazu delikatnie nie odpali.
Wiem że z fusów nie da się nic wywróżyć, ale ciekawi mnie jakie zjawisko mogło zajść. Ja mam motór u siebie 14 lat. Gaźnik oprócz wymiany oringa komory i zaworka iglicowego nie miał żadnego serwisu, a kiedy miał wcześniej to nie wiem. Ma zerwany gwint i wklejon na jakiś klej właśnie tą fajkę z tłoczkiem od ssania, dopóki chodziło to nie chciałem tego ruszać, ale teraz już nie ma zmiłuj.
Ktoś coś może wie? Jakiś technik inżynier bądź filozof? XD
Jest tu jeszcze ktoś kto ogarniał małe tenerki i wie coś niecoś o gaźnikach? Nadmienię że gaźnik i tak idzie do rozbiórki, ale to dopiero zimą, a do zimy jeszcze trochę.
Problem jest następujący i pojawił się ze 2 miesiące temu.
Jest tak:
Motór zimny, odpalam na ssaniu. pali normalnie tak jak zawsze. Wkręca się na jakieś 2000obr i chodzi ładnie ze 20-30 sekund. Po tym czasie zaczyna chodzić kiepsko, a ssania nie dotykam. Wyciągnięte na max. I jak sobie ten motór tak kulawo chodzi na tym ssaniu tak ze 4 minuty nagrzeje i nagle jeb! jakby ktoś pstryknął palcami i zaczyna chodzić dobrze wkręca się sam na jakieś 2500obr. A ja niczego nie dotykam w międzyczasie. Ale zanim złapie tą temperaturę to chodzi tak jakby miał ochotę zgasnąć. Schowam ssanie i chodzi już normalnie.
W trakcie jazdy nie ma problemów, ani nic. Spalanie takie jak przez ostatnie 14 lat.
Pomyślałem że może za mało beny w komorze pływakowej. Więc dzisiaj babkę odpaliłem i taka sama historia, 30 sek okej, później kulawo. Jak zaczęła chodzić kulawo to ja cyk zakręciłem kranik czy tam zaworek i po chwili jak wypaliło się paliwo motór wkręca się na obroty nawet ponad 3000, a kranik zakręcony i paliwo z komory się wciąż wypala. Dopiero po dłuższej chwili jak wypalił bene to zaczynał chodzić kulawo.
I wydaje mi się że zanim to zjawisko wystąpiło jak było gorąco na dworze to odpalałem bez ssania, a teraz nawet jak jest 27stopni na dworze to bez ssania nie odpali jak nie był wcześniej odpalany. Tak samo jak postoi po zgaszeniu ze 30 minut, jest jeszcze ciepły ale bez dodania gazu delikatnie nie odpali.
Wiem że z fusów nie da się nic wywróżyć, ale ciekawi mnie jakie zjawisko mogło zajść. Ja mam motór u siebie 14 lat. Gaźnik oprócz wymiany oringa komory i zaworka iglicowego nie miał żadnego serwisu, a kiedy miał wcześniej to nie wiem. Ma zerwany gwint i wklejon na jakiś klej właśnie tą fajkę z tłoczkiem od ssania, dopóki chodziło to nie chciałem tego ruszać, ale teraz już nie ma zmiłuj.
Ktoś coś może wie? Jakiś technik inżynier bądź filozof? XD
Komentarz