Ogłoszenie

Zwiń
No announcement yet.

MotoGóry

Zwiń
X
 
  • Filtr
  • Czas
  • Pokaż
Wyczyść wszystko
new posts

    MotoGóry

    Czasami trzeba połączyć siły aby zrealizować założone cele. Tak się stało w naszym wypadku, połączyliśmy nie tylko siły ale również pasje, którymi są podróże, motocykle i góry.
    Tak brzmi wpis na oficjalnym profilu naszego projektu, projektu stworzonego przez motocyklistów i dla motocyklistów. Ale czy tylko ? Chyba nie. Myślę, że każdy znajdzie tam coś dla siebie bowiem w naszych motocyklowych (i nie tylko) wyjazdach będziemy także poznawać lokalną kulturę, strać się zobaczyć jak najwięcej i poznać, zrozumieć otaczający nas świat.
    Zapraszam:


    Oczywiście temat nie jest założony tylko po to by reklamować w nim nasz profil Facebookowy (mimo to zapraszam do polubienia ). W temacie tym mam również ochotę zamieszczać przemyślenia i zdjęcia mojego autorstwa, relacje z wyjazdów., pytania do Was itp. itd.
    Oczywiście będą to wyselekcjonowane informacje, tak by nie zarzucać Was setkami zdjęć - całość na Facebooku.

    W tym roku plan jest skromny:
    OPERACJA KAUKAZ 2013
    Czworo ludzi, trzy motocykle (w tym moja XT660R), dziesięć państw, około 11 tyś. km, ponad 40 dni w drodze, no i fantastyczne pasmo kaukaskich gór, które spróbujemy trochę ujarzmić. Będziemy poszukiwać przygody, życzliwych ludzi, fantastycznych widoków, niezapomnianych przeżyć a także poznawać lokalną kulturę tam gdzie się ona zaczyna - z dala od dużych miast. Ruszamy we wrześniu, dokładnie 7 września wczesnym rankiem.

    Zanim zacznę pisać w czasie teraźniejszym, może chwile o historii, bo projekt, mimo, że oficjalnie świeży gdzieś tam od kilku już lat przewracał mi się w głowie. Pierwsze wzmianki: październik 2010r.
    Pierwsza wyprawa MotoGóry - lipiec 2011r.
    Krótką relację z niej pozwolę sobie zamieścić niebawem, oczywiście w tym temacie.

    Zapraszam.

    P.S. Wielu z Was powie, że to głupi pomysł by wozić cały ten górski szpej na motocyklu, zostawić go (motocykl) na czas wyjścia w góry bez opieki... no cóż pewnie macie rację. Ale człowiek jest głupi to i głupie pomysły kocha. Inaczej życie było by nudne...
    http://www.przezswiat.eu

    https://www.facebook.com/PrzezSwiat.eu

    #2
    Oto krótki zapis zdjęciowo-słowny z wyprawy. Co prawda tym razem jeszcze motocykle zostały w garażach ze względu na niskobudżetowy charakter wyjazdu i strach o motocykle pozostawione z kaskami i kombinezonami gdzieś na parkingu... ale to był chyba ten pierwszy i ostatni raz. Postawiliśmy tym razem na poznanie siebie bliżej, choć jak się okazuje nasze drogi się rozeszły i na tegoroczny wyjazd ze składu jaki poznacie w relacji pojadę tylko ja. Ale chłopaki nie mówią nie i twardo będą walczyć by w sezonie 2015 pojechać gdzieś razem w wyższe partie.
    W dziale historycznym będzie duży materiał górski a z obecnego sezonu na pewno będzie to bardziej wypośrodkowane.
    Coś o nas:
    Co nas połączyło? Motocykle. Trzy Transalpy ale każdy inny: kkk36 700ka( Kamil z Oświęcimia), Danek 600ka( Daniel z Nowej Soli) no i ja (650ka).
    Było jeszcze kilka innych osób co ciekawe część z nich albo już pragnie usiąść na tylnej kanapie motocykla albo oswaja się z tą myślą nawet o tym niewiedząc
    Jedna z koleżanek nawet myśli by dołączyć do naszej ekipy w tym roku

    Ja byłem już tu i tam, Kamil wspina się od kilku lat na ścianach Jury Krakowsko-Częstochowskiej, Grecji, Alp więc też doświadczenie jakieś ma, Daniel – kompletny laik w tym temacie najwyżej był na ...Śnieżce WIELKI SZACUN dla kolegi - tu dopiero widać znaczenie słów "podążajcie za swoimi marzeniami" - KOCHAM TAKICH LUDZI !

    Między innymi dlatego piszą tą relację by pokazać co poniektórym, że chcieć to móc. Utnę od razu wszelkie spekulację, że taki wyjazd to majątek. Z extra spontaniczna i na maxa szalona wycieczką ( o tym na koniec) wyjazd kosztował nas po 490,- , gdyby nie ona koszt spadł by pewnie o ok.100,-
    Za komercyjną wyprawę trzeba zapłacić 5-8x tyle. I nie uświadczysz tam takiego "klimatu" - ale o tym później

    Wracając do tematu ... pojechaliśmy VW Multivanem ( ekipa z Podkarpacia i Śląska) i MB Vito ( ekipa z Podlasia/Gdańska/Warszawy i Górnego Śląska )
    Pojechaliśmy...a nie napisałem gdzie: Mont Blank nas wezwał a w zasadzie to myśmy zapragnęli się z tą górą zmierzyć.

    W piątek po pracy zbieram po drodze ludzi, zawsze mam to szczęście mieć najdalej. Ok 1AM jesteśmy w komplecie - cały "dolot" z Zambrowa do Le Fayet trwał tyle, że pędząc na ostatni tego dnia tramwaj , który miał nas wywieźć wyżej, nie zdążyłem nawet zawiązać butów
    Góry witają nas deszczem i mgłą.... a pogoda miała być piękna
    Tego dnia udaje się wejść na tyle wysoko , że widać już granicę śniegu:




    Nocujemy w schronie (widok o poranku)





    Rano budzą nas niesamowite widoki. Aż nie chce się iść dalej, wyżej: człowiek ma ochotę tylko siedzieć i patrzeć.






    Plan na pierwsze przedpołudnie tego wyjazdu... a potem drugie tyle w trudnej technicznie i bardzo niebezpiecznej "ścianie" . O jej trudności niech świadczy fakt, że nie mam z niej zdjęć i ...na niej właśnie najczęściej giną ludzie. Oczywiście jej tu nie widać ale tak mniej więcej gdzieś tam po prawej jest od miejsca w które pokazuję paluchem.



    Blisko 20kg plecaki na plecy i ruszamy. Zostawiamy jeszcze tylko prowiant na powrotną drogę ukryty w skałach i mozolnie , krok za krokiem pnąc się ku przygodzie zostawiamy w tle troski dnia codziennego i takie oto widoki:











    Dochodzi 12. W tym miejscu, co bogatsi lądują helikopterem, my za to zakładamy raki i wchodzimy dalej:


    Ekipę puściłem przodem by uwiecznić ich w tle podejścia.
    To wersja oficjalna, nieoficjalnie przyznam się Wam, że ledwo dawałem już radę









    Po drodze widzimy wszyscy jak odpada człowiek, jego plecak leci pierwszy...jego ciało bezwładnie rozbija się o kamienie. Rozlegają się krzyki przerażonych osób, po kilku minutach krąży już śmigłowiec w poszukiwaniu ciała... Jestem przerażony nie na żarty bowiem człowiek który spadł miał bluzę tego samego koloru co Danek. Na szczęście mieliśmy łączność radiową dzięki której ustaliliśmy, że Daniel idzie gdzieś wyżej od miejsca z którego odpadł ten nieszczęśnik. Zapewniają mnie , że z nim wszystko ok. Ja jednak wiem, że będę spokojny dopiero na górze jak go zobaczę na własne oczy ...
    Jeden z nas (ale nie motocyklista) po chwili zastanowienia stwierdza, że dla niego w tym momencie przestało się podobać i odpuszcza. Nie dziwię mu się, widok był okropny. Daniel, już na górze, przyznaje mi się, że też chciał zejść ale ... "pod górę było już bliżej i łatwiej niż w dół" !
    cdn.
    http://www.przezswiat.eu

    https://www.facebook.com/PrzezSwiat.eu

    Komentarz


      #3
      Dochodzimy do sławnego i niestety "czarnego" miejsca jakim jest Rock&Roll - miejsce długie na około 150m, może więcej, wystawione na spadające kamienie, czasem takie pojedyncze, czasem całe lawiny.
      Szczerze, to tak jak wcześniej pisałem - nie byłem nawet świadomy zagrożenia. Wszyscy poszli, ruszyłem więc i ja. Teraz przed wyjazdem nieco uważniej studiuje "plan".
      Czasem faktycznie przede mną przeleciał jakiś spadający kamień, jednym nawet dostałem w kask, drugi otarł mi się o policzek. Ja jednak nic nie czułem, adrenalina robi swoje. Miejsce to bowiem wyglądało tak, że idzie się łachą śniegu, gdzie miejsca jest wydeptane tyle by postawić tam nogę, dość ostra stromizna zapewnia zjazd na sam dół w razie czego z opcją roztrzaskania się na dole o skały w przypadku gdyby nie udało się wyhamować...
      Czym ryzykowałem dowiedziałem się po drugiej stronie, po przejściu owych 150-200m - kumple oświadczyli mi bowiem, że mam całą stronę twarzy zalaną krwią. Faktycznie - kamień rozciął mi policzek. Nie wiem dlaczego ale na tej wysokości nie potrafiłem zatamować krwawienia, apteczka oczywiście została w samochodzie - "bo będzie lżej"...
      O faktyczne zagrożeniach tego miejsca dowiedziałem się tydzień później, już po powrocie do domu, niestety taki błahy szczyt jakim jest Mont Blank zabrał kolejne, wspaniałe życie:
      Wczoraj, 6 lipca, w lawinie kamiennej na Mont Blanc poniósł śmierć Wojciech Kozub, wybitny wspinacz, instruktor i przewodnik tatrzański.


      Ale starczy dramatów. Na górze piękna Czeszka dobrała się do mojego policzka i... mogła to robić do rana
      Niestety jedyne co z tego zostało to mała blizna, która zginęła po kilku tygodniach.

      Zanim doszliśmy na górę czekało nas podejście, duże ekspozycje, spory ruch.
      Tak wygląda podejście widziane z góry, pod schronisko usytuowane na wysokości 3817m n.p.m. (Gouter). Foto by Danek:



      Już na górze rezygnujemy z noclegu w schronisku. Dlaczego?
      Bo my przecież "Z namiotem przez Świat"


      Zresztą - jak zobaczyłem "pole biwakowe" to nie było innej opcji - musiał być namiot.
      Dało się też zauważyć podział, tu spędzali noc ludzie z Czech, Słowacji, Rosji, Polski czy Hiszpanii, schronisko było okupywane przez Niemców, Austriaków czy Włochów. Tak jakoś wyszło...




























      Na górze wiało jak cholercia. Część naszej ekipy traci namiot, na chwilę wypuszczony z rąk odleciał kilkaset metrów dalej i zginął w otchłani jednej ze szczelin lodowcowych. Niby mielismy ruszyć po niego ale jakoś tak ryzyko wydało nam się niewspółmierne do poniesionych strat. Proponujemy by się jakoś ścisnąć ale ekipa jest twarda, buduje sobie pół-iglo i śpi na zewnątrz. Twardziele! Jak to się skończyło - w kolejnych odcinkach, na razie kilka zdjęć.






      Dumnie prezentuję rany - podobno te zdobią wojownika



      http://www.przezswiat.eu

      https://www.facebook.com/PrzezSwiat.eu

      Komentarz


        #4
        Noc była mroźna, dla jednych mniej, dla tych co wiatr porwał im namiot bardziej... spali pod chmurką ale dali radę ! A pośród nich, drobna niewiasta, drobna ciałem ale wielka duchem, to był jej wyjazd aklimatyzacyjny przed Pikiem Lenina, raptem 7134 m n.p.m. Beata, bo tak jej na imię, po powrocie z siedmiotysięcznika wyznała mi potajemnie, że takiego wyjazdu jak z nami, motocyklistami nie było i chyba już nie będzie jej życiu... aż się zaczerwieniłem
        Wstajemy. Pogoda paskudna, zimno, wietrznie... leniwe, poranne przeciąganie się i z powrotem w śpiwory:





        Wieści o prognozach pogody na najbliższe godziny też nietęgie. Blank broni się przed nami jak może.
        Góry uczą cierpliwości, trzeba swoje odczekać - po małym posiłku wracamy do namiotów i leniuchujemy.

        Po południu nieco się przejaśnia:







        Pogoda poprawia się na tyle, że z góry schodzą ludzie informując nas, że do Vallota położonego na wysokości ok 4400m n.p.m. da się dojść i tam przeczekać. Tak robimy. Zabieramy maty do spania, śpiwory, sprzęt oraz zapas jedzenia na kilka dni ( w przypadku gdyby pogoda się załamała i uwięziła nas tam na dłużej) i pozostawiając namioty oraz zbędne rzeczy ruszamy do góry. Jeszcze nigdy w życiu nie miałem takiego kryzysu jak podczas tego podejścia. Wysokość dała się we znaki. Organizm wyczerpany brakiem apetytu nie pozwalał na wiele. Gdyby nie dziewczyny z naszej ekipy - odpuścił bym. Ciągnęły mnie prawie na linie, dodając co chwile otuchy i wciskając mi kolejnego batona niemal na siłę. Dziś się z tego śmieję, wtedy - miałem ochotę się położyć i po prostu usnąć....





        Po kliku godzinach walki w końcu jesteśmy. Ten darmowy schron to takie wielkie śmietnisko... uprzątamy co się da i jakoś się tam rozkładamy. Na szczęście poza nami jest niewiele osób. Próbujemy nawet coś zjeść... tak wygląda życie w górach:










        Forumowicze trzymali się razem, od lewej Danek ( XL600), śpiący już Kamil ( XL700) i moje miejsce Neno(XL650)




        Noc zapada w miarę szybko, posilamy się, z nudów każdy bawi się czym może. Jedne nawigacją, drugi ogląda zdjęcia, ktoś przeglada mapę, ktoś inny czyta skład zupki - nudy



        Budziki ustawiamy na 2AM i zależnie od pogody podejmiemy decyzję : idziemy, czekamy czy schodzimy w dół.
        http://www.przezswiat.eu

        https://www.facebook.com/PrzezSwiat.eu

        Komentarz


          #5
          Ale wypas. Szacun za odwagę. Jakbym zobaczył jak ktoś spadł i zginą to mimo, że zawsze jestem najwolniejszy to pierwszy byłbym na dole, bankowo.
          Jakie tam średnie temperatury panują? Nie zimno było tak stać przed namiotem w samych gaciach?
          Używaj świata, póki służą lata.

          Komentarz


            #6
            Witam w klubie tych najwolniejszych. Tak jak pisałem - łatwiej było już iść do góry niż schodzić więc brnęliśmy. Ten widok jednak mam do dziś w oczach... nic przyjemnego ;(
            Stanie w gaciach to pikuś, poczekaj do kolejnych odcinków
            Temperatura... tuż przed zachodem słońca w namiocie mieliśmy 19*C, nad ranem -5*C.
            Jeśli nie wieje, nie pada i świeci słonko to nawet kurtki nie potrzebujesz - wystarczy polar (zakładam ,że cały czas się człowiek rusza).
            Ogólnie wyjazdy uzależniamy od prognozy pogody, bo szkoda tych widoków, które miałby uciec jak by nie było słonka i jako takiej przejrzystości.
            Ten wrześniowy (ta relacja jestw końcu jego zapowiedzią, pilotowym odcinkiem) niestety już taki nie będzie. Mamy 6 tygodni i jakoś musimy się w tym zmieścić a oprócz gór chcemy przecież pojeździć motocyklami, pozwiedzać, pobratać się z ludźmi. Może być ciężko...
            http://www.przezswiat.eu

            https://www.facebook.com/PrzezSwiat.eu

            Komentarz


              #7
              Hej,

              Hah, to dużo cieplej niż myślałem .

              a co z książką albo dokończeniem relacji z Afryki?

              "Delikatny wiatr powolutku rozwiewa kurz jednocześnie osuszając moje spocone plecy. Mym oczom ukazuje się biegnąca ile tylko ma sił w nogach staruszka z dzieckiem. Widzę jak lamentuje. Co robić, co ku.... robić !!"

              po takim wstępie naprawdę ciężko czekać na ciąg dalszy . Wiadomo, że czasu brakuje ale może znasz jakiś przybliżony termin? .
              Używaj świata, póki służą lata.

              Komentarz


                #8
                Co do książki to... szkoda gadać ;( Brak czasu, natchnienia... i nie ukrywam potworna trema i strach przed niepowodzeniem powstrzymują mnie przed pisaniem. A może to jakieś qrewskie lenistwo mnie dopadło i tylko powyższym sobie to tłumaczę. Masakra jakaś! Naprawdę nie wiem co ze mną się dzieje
                Na razie w całości pochłania mnie nowy projekt (MotoGóry) i "nowy" motocykl (dużo czytam ). Może w lipcu się nawet już przejadę
                Walczę też ze sobą, by skończyć relację z Blanka, a jak widać po częstotliwości wpisów, idzie mi to bardzo opornie...

                P.S. Fajny podpis!
                http://www.przezswiat.eu

                https://www.facebook.com/PrzezSwiat.eu

                Komentarz


                  #9
                  Fantastyczne widoki!
                  hominis est errare, insipientis in errore perseverare
                  Komar 2350; WSK 175 Kobuz; JAWA TS 350 Sport; YAMAHA XT660Z; KTM LC4 ADV; KTM LC8 ADV; obecnie KTM 625 SXC

                  Komentarz


                    #10
                    Budzik dzwoni ... nikt się jednak nie podnosi
                    Przestawiamy więc go na 4AM i usypiamy.
                    Ale, ale ! Po 3 AM meldują się z hałasem ludzie śpiący w schronisku. O 1 AM mieli ogólną pobudkę, dostali śniadanie i ruszyli. Szybko się uwinęli!
                    Ładują się do środka w rakach, depczą co mają pod nogami. Podłoga jest metalowa, więc robią nam za budzik. Chcąc czy nie, musimy wstać by mieli miejsce wejść. Schron jak już wcześniej pisałem jest darmowy i do tego z zakazem biwakowania.... można ale przeczekać złą pogodę więc było nie było śpimy nielegalnie. Usuwamy się by nie podziurawili rakami naszych mat, zbieramy się pomaleńku do wyjścia.
                    Zbieramy co potrzeba do bezpiecznego wejścia i zejścia. Zostawiam swoja matę dla rodaka który spał na ziemi, nie brał swojej by mieć lżejszy plecak. Obiecał się nią zaopiekować ...
                    Na zewnątrz już widno, mróz, wiatr - normalnie czad. Ale idziemy. Jak nie teraz to kiedy ? Wychodzimy ze schronu, zostaliśmy już tylko my plus te kilka osób w schronie, które nie decydują dziś na atak. Słonko już wyraźnie wychyla się zza horyzontu. To dobrze bo robi się cieplej.



                    Pierwsi "turyści" już wysoko nad nami :



                    A nasza ekipa dopiero zaczyna się stroić w "gadżety" . Ci co coś wiedzą przekazują swoją wiedzę tym co nic lub mało wiedzą . Ja lekcji wysłuchuje już po raz 3ci a węzła zawiązać nie potrafię nadal Grześ wiążę naszą ekipę.



                    Ja , jako najbardziej doświadczony idę z tyłu. W razie czego będę hamował resztę ekipy.
                    Czekan jest więc w pogotowiu:


                    Mozolnym tempem, łapiąc płytkie oddechy brniemy do góry.
                    Co 50-60 kroków 30sekundowy odpoczynek. Wtedy można głębiej zachłysnąć się powietrzem, zrobić łyk gorącej herbaty lub pociągnąć coś z bukłaka, korzystając z tego, że jeszcze nie zamarzł Jest czas na zrobienie zdjęcia, na pochłanianie widoków. Można sztachnąć się wolnością!








                    Tu już na szczycie.
                    Danek:





                    Ja:



                    Kamil:



                    Pięknie jest w takim miejscu wyciągnąć biało-czerwoną. Wspaniałe uczucie. Obiecałem sobie, że teraz będę ją zabierał ze sobą w każdy poważniejszy wyjazd !
                    Nie wiem jak Wy ale ja czuję się dumny ze swojej narodowości. Polska górą !





                    Od włoskiej strony podchodzą włoscy "alpini" , moja ambicja nakazuje mi zdobyć kiedyś ten sam szczyt także tamta, duuużo trudniejszą drogą. Trudniejszą ale jakże piękną...



                    Kilka pamiątkowych fotek ze szczytu, kilka widoczków i czas schodzić wykorzystując dobrą, wręcz rewelacyjną pogodę. Misja zakończona, teraz tylko bezpiecznie zejść.




                    cdn.
                    http://www.przezswiat.eu

                    https://www.facebook.com/PrzezSwiat.eu

                    Komentarz


                      #11
                      Wypas . Hmm nie ma co się tremować. Ktoś pewnie bardzo mądry powiedział kiedyś, że błędów nie popełnia tylko ten co nic nie robi . Myślę, że sporo osób z wypiekami na twarzy czyta Twoje relacje nie bez powodu . No ale wiadomo, jak weny nie ma i czasu braknie to nic na siłę. Pozostaje czekać cierpliwie na dokończenie historii , chociaż przebieram nogami z niecierpliwości jak stado warchlaków w porze karmienia .
                      Używaj świata, póki służą lata.

                      Komentarz


                        #12
                        Jeśli ktoś nie ma jeszcze planów na najbliższy weekend a lubi wyprawowe warunki to zapraszamy (szczegóły - link na dole).
                        Chcielibyśmy Was ugościć tak jak nas z pewnością ugoszczą ludzie z rejonów w jakie na jesieni się udajemy, ale tak się chyba nie da, choć wszelkich starań ku temu dołożymy.
                        Liczymy na to, że spotkanie będzie miało klimat wyprawowo - braterski. Ognisko, rozmowy, namioty, wspólne posiłki, opowieści a jak humory dopiszą i akompaniament się znajdzie (nie wymagane) to i tańce, i śpiewy
                        Jeśli tylko pogoda pozwoli spróbujemy zrobić mały "pokaz" Waszych zdjęć, filmów. Zabierzcie je więc na nośnikach pamięci (SD, Pendrive), jak już się ściemni, spuścimy z Waszych motocykli benzynę którą zasilimy agregat i... dalej wiadomo - rozbłysną zdjęcia, zabrzmi muzyka.

                        Także zapraszamy do wspólnej AAklimatyacji - w końcu ruszamy w rejony słynące z tego, że "gość w dom, alkohol na stół" więc by głowa w podróży nas nie bolała AAklimatyzację czas zacząć.

                        Zaprasza ekipa MotoGór w składzie :
                        - Airwolf
                        - Bathory
                        - Neno




                        Informacje dla tych którzy cenią sobie chociaż odrobinę komfortu:
                        brak WC
                        brak prysznica
                        brak bieżącej wody
                        ogólnie to wszystkiego brak – ma być w końcu outdoor

                        Cywilizacja jest jednak blisko:
                        sklep z dużym wyborem piwa ok.800m ( wpław ze 300m )
                        stacja benzynowa z toaletą ok. 2km
                        Orlik ( koszykówka, piłka nożna, siatkówka ) 200m – jest toaleta i prysznice, jak ktoś będzie miał ochotę i grzecznie poprosi to raczej pozwolą skorzystać
                        http://www.przezswiat.eu

                        https://www.facebook.com/PrzezSwiat.eu

                        Komentarz


                          #13
                          Na szczycie nie siedzimy za długo, większość ekipy pośpiesznie zmierza na dół. Moi "współlinowcy" też ciągną mnie w tamtym kierunku. Pewnie dlatego kocham samotne podróże. Nikt mnie nigdzie nie ciągnie, nie pcha... mogę fotografować do woli, do woli kręcić filmy, do woli napawać się widokami... ale cóż... schodzę z nimi:




                          Jak widać tego dnia na Blanku panował tłum:






                          Idąc w dół rozmyślam, że jak by tak się głębiej zastanowić, to w górach znajduję wszystko co kocham : wolność, wspaniałe towarzystwo, piękne widoki, wyzwania na każdym kroku, śnieg, słońce, ten wspaniały dreszczyk emocji, niepewność ... adrenalinkę i jeszcze raz piękne widoki :



















                          W schronie, na 3h odpoczynku meldujemy się ok 11.00, o 14 ruszamy do naszych namiotów.












                          Do namiotów po raz pierwszy docieram nie ostatni Uznaję to za swój życiowy sukces. Bardzo mnie to dziwi bo mnóstwo czasu poświęciłem na dokumentowanie zejścia. Witam się z tymi, którzy już są i razem cierpliwie czekamy na pozostałych, parząc im gorącą herbatę na powitanie.
                          cdn.
                          http://www.przezswiat.eu

                          https://www.facebook.com/PrzezSwiat.eu

                          Komentarz


                            #14
                            wow, foty robią mega wrażenie.

                            *wszedłem na ten wątek po raz pierwszy...
                            "ja to ja, więc jako ja chcę być znany"
                            =>
                            Motocyklowy Klub Podróżników STRANGERS.PL

                            Komentarz


                              #15
                              Na zejście na dół tego dnia było już za późno, do auta doczłapalibyśmy się chyba koło północy, jeśli nie później.
                              Poza tym mieliśmy przecież czas, więc postanowiliśmy cieszyć się słońcem, widokami i swoim towarzystwem.
                              Po posiłku nadszedł czas na błogie lenistwo a potem, jak już plecy zaczęły boleć na trochę aktywności (lepienie bałwana) i uwiecznianie chwili.













                              Można też było wybrać się na spacer do pobliskiego schroniska.






                              Był też czas na bicie się ze swoimi myślami, czas na odłączenie się od grupy, na obcowanie tylko z górami.



                              Szalone zdjęcia dopełniły tylko kolorytu tego popołudnia:



                              A potem słonko zaczęło chylić się ku zachodowi i powoli znikało za horyzontem.
                              Temperatura w namiocie wynosiła +18*C !! Błogo!












                              Ostatni dzień musimy zacząć wcześnie. Celem jest zejście tak szybkie by dotrzeć na ostatni pociąg w dół, w przeciwnym wypadku czeka nas pokonanie "z buta" różnicy wzniesień na poziomie ok 2900mnpm! Nikomu się nie uśmiecha taka mordęga, zwłaszcza ,że zapłaciliśmy już za bilet powrotny. Jest 4AM. Po kolei, w każdym z namiotów budzi się życie, ciemności rozświetla błysk czołówek, grobową ciszę przerywaną dotychczas jedynie mocnymi porywami wiatru teraz przeszywają dźwięki rozsuwanych namiotów. Nasze miasteczko budzi się. Nie ma latarni, jest za to księżyc. Nie ma toalet, każdy więc robi to jak może Nie ma restauracji gdzie można by zjeść coś ciepłego ale dajemy radę. Składamy nasz namioty, pakujemy plecaki, w termosy nalewamy gorącej herbaty. Jesteśmy szczęśliwi, jesteśmy spełnieni ! Wypadało by już ruszać ale wszyscy rozumiemy się bez słów... trzeba poczekać do wschodu słońca, zobaczyć ścieżkę na Blanka jeszcze raz, zachłysnąć się po raz ostatni w tym roku wysokogórskim powietrzem, zrobić ostatnie fotki i można ruszać. Wpiąć się w poręczówkę, powiązać z zespołem i iść, ciągle iść. Motocykliści ruszają przodem.



                              Kilka godzin później, kilkaset metrów niżej siedzimy już na stacji w oczekiwaniu na kolejkę, którą z lenistwa chcemy zabrać się na dół. Zresztą mamy już wykupione bilety więc szkoda nóg, zwłaszcza, że trasa mało atrakcyjna. Mija 30,60,90minut. Kolejki nie ma natomiast pojawia się reszta ekipy. Razem ustalamy by zejść jednak niżej - najwidoczniej z jakiejś przyczyny wagoniki nie wjeżdżają dziś tak wysoko.






                              I faktycznie, dopiero na kolejnej stacji można było wygodnie rozsiąść się w jednym z trzech wagonów i zjechać w dół.
                              Na parkingu wyciągamy z auta to, co zostawiliśmy sobie jako nagrodę za zdobycie szczytu. Nikt nawet w najczarniejszych scenariuszach nie przewidywał, że może się coś nie udać.
                              15minut później zostały już tylko okruszki...




                              Godzina była jeszcze wczesna, urlopy i tak zaklepane więc, Ci którzy mogą zostać pakują się do jednego auta, Ci, którzy muszą wracać do drugiego.
                              My, po krótkich naradach wybieramy trasę przez Paryż. Średnio on nam po drodze ale połowa z nas nigdy tam nie była a druga połowa chce tam wrócić. Choćby i na godzinę. Szalony pomysł ale warto było! W tym magicznym mieście spędzamy raptem dwie godzinki i uciekamy by nie złapały nas poranne korki.




















                              I to by było na tyle z historii. Tak wyglądały początki czegoś co nazwaliśmy po prostu i zwyczajnie - MotoGóry.
                              Fajnie jest móc połączyć swoje pasje: motocykl, góry, fotografię.
                              Może nie jeździmy najlepiej, może nie zdobywamy najwyższych i najtrudniejszych gór, może nasze fotki nie są doskonałe ale cieszymy się z tego co mamy a tą relacją chcemy się tym z Wami podzielić.

                              Do wyjazdu na Kaukaz pozostał miesiąc.
                              W międzyczasie udało nam się spotkać kilka razy, odbyć nawet super wyjazd, takie przetarcie przed wyprawą.
                              Odwiedziliśmy Dolomity. Kilka zdjęć umieszczę jak tylko znajdę wolną chwilę, na dziś uważam, że wystarczy - i tak mocno obciążyłem serwer

                              Ostatni miesiąc to czas na serwis motocykli, sprawy wizowe, ogarnięcie brakującego sprzętu górskiego i rozmyślanie nad tym jak to wszystko zapakować na motocykl...

                              P.S. Zapraszam na https://www.facebook.com/MotoGory a niedługo wystartuje także stronka www.motogory.pl
                              Ostatnio edytowany przez Neno; 3177.
                              http://www.przezswiat.eu

                              https://www.facebook.com/PrzezSwiat.eu

                              Komentarz

                              Pracuję...
                              X