Ogłoszenie

Zwiń
No announcement yet.

Prostitie, katoryj puc w Polszu?

Zwiń
X
 
  • Filtr
  • Czas
  • Pokaż
Wyczyść wszystko
new posts

    #46
    http://www.xtzclub.pl/images/importe...ed045png-1.jpg Fachowiec spawa elegancko, a co miałeś w tym kanisterku?
    "Na dobry początek - jedź na koniec świata"

    Komentarz


      #47
      Paliwo. Jest taki odcinek w Kirgistanu gdZie stacje są co 200 km. W razie jej awarii byłbym w dupie.

      Ruską sfarka najlepsza.
      Social media: Facebook | @maku_xtz on twiiter
      Relacje Bośnia 2013 | Bałkany 2012 | Gruzja 2012 | Bałkany 2011

      Komentarz


        #48
        Po przekroczeniu granicy miałem jeszcze mała przygodę z drogówką, którą opisze w „policyjnym odcinku”. Koniec końców panowie policjanci skierowali mnie do Sjedove. Tam znalazłem sobie kwaterę pod dachem, starym sposobem „na panią ze sklepu”. To mój najlepszy patent: szukanie noclegu rozpoczynam w wiejskim sklepie – tym razem była to płatna (i dosyć droga, 100 hrywien) agroturystyka. Byłem koszmarnie zmęczony (tego dnia przejechałem prawie 1000 kilometrów) więc cieszyłem się, że mam pokój.

        Trochę porozmawiałem z gospodynią przy kolacji. Po chwili rozmowy, gdy okazało się, że jestem spoko chłopak, w cenę noclegu została wliczona kolacja i śniadanie. Dziś (piszę to w 2015) gdy oglądam migawki z Donbasu w uszach dźwięczą mi słowa tej kobiety:

        – Moja matka była Białorusinką a ojciec Rosjaninem z bardzo daleka. Ja urodziłam się i wychowałam tutaj. Kim zatem jestem [z pochodzenia], skoro mówię raczej po rosyjsku? Nie czuje żadnej wspólnoty z tymi ze Lwowa i myślę, że oni też nas nie lubią. Bała bym się pojechać samochodem na tutejszych numerach na zachód Ukrainy bo by mi jeszcze zniszczyli. My tutaj, może i byśmy chcieli dołączyć do Rosji, ale Rosja i tak nas nigdy nie przyjmie. A gdyby nawet przyjęła to zawsze by nas traktowali z góry, jak obywateli drugiej kategorii.

        Rok później Sjedove, niezbyt atrakcyjny kurort nad morzem azowskim, został utracony przez Ukraińców.






        - - - Zaktualizowano - - -

        Nim dojechałem na Krym postanowiłem sprzedać kazachskie Tenge, których całkiem sporo zostało mi w portfelu. W tym celu dokonałem objazdu kantorów i banków w Mariupolu, niestety, nikt nie chciał ich ode mnie kupić. W momencie gdy praktycznie poddałem się na rynku zobaczyłem wyprawowy motocykl na hiszpańskich numerach. Jego właścicielami okazali się super sympatyczni Hiszpanie jadący w drugą stronę. Im na odmianę zostało całkiem sporo rumuńskich lei, które bardzo łatwo sprzedać w Polsce. Przy kawie i papierosach dokonaliśmy handlu walutami. Ponieważ wyglądali na ludzi porządnych w prezencie zostawiłem im moje papierowe mapy oraz przygotowałem niezbędny słownik hiszpańsko-rosyjski. Dziewczyna zapisywała fonetycznie słowo, ja pisałem je cyrlicą i do tego tłumaczenie na hiszpański. Wyszło wspaniale:





        A następnie skierowałem się na Krym, spędzić trochę czasu ze znajomymi z Polski. Po drodze spotkałem kilku fajnych motocyklistów.



        i oddałem się lenistwu, obżarstwu i pijaństwu





        więcej fotek tutaj:

        Nim dojechałem na Krym postanowiłem sprzedać kazachskie Tenge, których całkiem sporo zostało mi w portfelu. W tym celu dokonałem objazdu kantorów i banków w Mariupolu, niestety, nikt nie chciał ich...




        Wino z granatu było świetne, jedzenie również, jedynie właścicielka przybytku uważała, że zachowujemy się zbyt głośno.
        Social media: Facebook | @maku_xtz on twiiter
        Relacje Bośnia 2013 | Bałkany 2012 | Gruzja 2012 | Bałkany 2011

        Komentarz


          #49
          Wspaniale się to czyta. Tekst pozwolił przetrwać kolejną radę pedagogiczną :-D ! Gratuluję poczucia humoru i ogromnego dystansu do wlasnej osoby. Życzę Ci kolejnych udanych podróży. Sam na tym skorzystam czytając późniejsze relacje ;-).

          Komentarz


            #50
            Radę pedagogiczną? - Oooooooo.... To witam w klubie

            Komentarz


              #51
              Hehe witam kolegę po fachu ;-) . Może reszta też się pochwali w jakich okolicznościach przyrody przyszło im czytać ten tekst. Ja akurat przyswoiłem w całości podczas jednego posiedzenia. Nie było to pierwsze moje wykroczenie na radzie. Za ciekawie piszecie Towarzysze :-D !

              Komentarz


                #52
                Ukraiński policjant z drogówki ma jeden cel: wydoić kierowcę. Zapewne nieprzypadkowo tamtejsza drogówka nazywa się DAI. Zatrzyma Cię pod byle jakim powodem i zacznie zarzucać coraz to głupszymi zarzutami i absurdalnymi kwotami mandatów byle tylko przekonać Cię, że najlepszym wyjściem z sytuacji jest dogadać się z nim i zapłacić „na miejscu”, „bez papierków” część ewentualnego mandatu. Słowa klucz: „sztraf”, „100 euro”. Tej podróży trafili mnie dwa razy.
                Po pierwsze, trzeba mieć świadomość, że w kraju gdzie średnia pensje ledwo co przekraczają 200 euro mandat za głupie przekroczenie prędkości czy przekroczenie ciągłej linii na pewno nie wynosi 100 euro. Po drugie, trzeba mieć czas – im dłużej „daicznik” rozmawia z Tobą tym więcej potencjalnych klientów przejeżdża mu koło nosa. Po trzecie, to tylko kontrola drogowa – nie należy panikować a przynajmniej nie pokazywać tego po sobie. Po czwarte – bądź pewny siebie, ale nie arogancki. Po piąte – nie ma co trzymać dużej gotówki w portfelu.

                Przypadek pierwszy: zaraz za przejściem w Nowoazotsku znajduje się skrzyżowanie, na którym tylko miejscowi nie przekraczają ciągłej linii. Po prostu, nie jest oznaczone, jest na lekkim wzniesieniu, nie da się odpowiednio wcześnie zauważyć, że z jednego pasa do jazdy wprost robią się dwa: do skrętu w lewo i do jazdy prosto. Musisz naruszyć. Wiedzą o tym również policjanci, we trzech czekają na ofiary. Oczywiście i ja przekroczyłem przepis o nienaruszalności ciągłej linii.

                Niesamowitych rzeczy dowiedziałem się od policji –

                przewożenie benzyny w kanistrach jest na Ukrainie zabronione
                naruszenie ciągłej linii – 100 euro
                Jedziesz z Kazachstanu? Na pewno masz narkotyki, które zaraz znajdziemy.
                Na pewno wczoraj piłeś alkohol i jeszcze jesteś pijany
                Na każdy z tych absurdalnych zarzutów odpowiadałem z odpowiednio dużym uśmiechem. Chcesz szukać narkotyków? Śmiało, przed chwilą szukały ich Wasze psy na granicy! Pijany po czterech piwach wypitych 20 godzin temu? No jasne. Dla rozluźnienia atmosfery i przedłużenia czasu zacząłem się wypytywać gdzie tutaj można rozbić namiot nad morzem i trochę odpocząć. 100 euro i tak nie mam, ba nie mam nawet 10. Stanęło na tym, że mógłbym podarować w prezencie ładowarkę do telefonu. Nie ma mowy, muszę mieć kontakt z domem.

                – To może chociaż nam tutaj gumę spalisz?

                Bez szans, mam za daleko do domu, żeby się tak wygłupiać.

                – To co my mamy z Tobą zrobić?!

                – To może ja już pojadę rozbić ten namiot?

                Wszystko w lekko żartobliwym tonie. Skoro oni ze mnie żartują to ja się śmieje, przecież to normalna kolej rzeczy. Rozstaliśmy się w zgodzie, nie dostali ode mnie nic i faktycznie skorzystałem z ich rady dotyczącej miejscówki na sen.

                Przypadek drugi: byłem przemoczony i zmarznięty, w jakieś wsi złapali mnie „na suszarkę”

                – jechałeś 80 w terenie zabudowanym

                Pewny siebie odpowiedziałem, że jechałem na pewno 40 km/h wierząc to, że nie mają żadnego dowodu na to. Niestety, radar był wyposażony w wyświetlacz, na którym to dokładnie było widać jak na ich widok zwalniam. Przegrana sprawa. Trochę ściemniam, że znajomi bikerzy czekają na mnie we Lwowie, że jestem biedny jak mysz kościelna i ciągle śpię w namiocie. Policjanci mówią, że do Lwowa i tak tego dnia nie dojadę i najlepiej będzie przenocuje w jakimś hotelu.

                – Hotel to musi jakieś 100 hrywien kosztować, kupa kasy, tyle nie mam*

                * wtedy, około 35 złotych

                „Sztraf” płacony na miejscu ma wynieść 200 hrywien, których oczywiście przy sobie nie miałem. Bardzo to zmartwiło moich rozmówców, wiec kazali mi sprawdzić ile gotówki mógłbym im zostawić na kawę. Poprzedzone wymamrotanym pod nosem „Ja to za kawę płaciłem 5 hrywiem” wyciągam z portfela około 30 hrywien w niskich nominałach.

                – I nic więcej nie masz?!

                – Aaaaa. Mam.

                Z zakamarków portfela wygrzebuje jednego dolara.

                – Jedź juź

                Podczas poprzednich wizyt na Ukrainie udowadniano mi, że jestem pijany a dowodem na tę okoliczność było badanie „na chuch”. Były też strachy-na-lachy, że 500 hrywien skasują mnie na granicy, że więcej nie wjadę i tym podobne bzdury.

                To tylko taki system i teatrzyk.

                Sama podróż niestety dobiegała końca. Miałem jeszcze trochę czasu, ale tam gdzie chciałem jechać była beznadziejna pogoda. Do kompletu padły mi łożyska w tylnym kole. Powrót do kraju z dalekiego wschodu jest straszny – każdego dnia jest coraz mniej fajnie. Gdzieś 500 km od Lwowa doszedłem do wniosku, że czas wrócić do domu. I za dwa dni miałem już w ręku zimne polskie piwo.







                kilka zdjęc więcej: http://moto.elban.net/2013/07/17/ukr...nek-policyjny/
                Social media: Facebook | @maku_xtz on twiiter
                Relacje Bośnia 2013 | Bałkany 2012 | Gruzja 2012 | Bałkany 2011

                Komentarz

                Pracuję...
                X