Przeglądałem ostatnio mapy, zastanawiałem się co mi zastało z bliskich a słabo znanych terenów.
Do Rakowa nie jest może tak super blisko, ale przejazd asfaltem na tym kierunku jest bardzo przyjemny.
Nawet na późniejsze popołudnie nie jest to zbyt duży dystans, jak się okazuje.
Sam myślałem o innym kierunku ale w tereny rakowsko staszowskie zaprosił mnie na przejażdżkę kolega Bernard.
Trochę znam ten terem, ale jaka to była frajda jechać za kimś, nowymi drogami,
tylko z grubsza orientując się w przebiegu trasy.
Bernard zna te tereny, to jego rejony.
Wyjechałem około 18tej a wróciłem na 23. Ale nie ma co, popołudnie i wieczór to najfajniejsza pora dnia.
Zwłaszcza w czasie upałów.
Tempo bez grzania, mi to pasuje. Trasa miała być lajtowa, szuterkami. Ale dawno się tak w błocie nie ubabrałem
Ładna droga dolinką rzeki, z początku wyglądała na rozjechaną przez traktor, później to było coś przedeptanego
chyba przez sarny. Ale na mapie topo, w duużej skali kreska była.
Jak to zwykle bywa za mało zdjęć, a mijaliśmy takie ładne stare kapliczki, widokowe wzgórza, te rakowskie
piaszczyste wydmy porośnięte jałowcami, a potem pagórki i wąwozy lessowe. To ma swój klimat.
A już dojazd do leśnej osady, piaszczystą pozalewaną drogą to jest to.
Powrót do cywilizacji ze środka staszowskiego lasu, w zapadającej nocy to była jazda na znikający czerwony punkt.
Piszę to bo liczę że Bernard jeszcze mnie zaprosi na trasę w swoje rejony.
Na pewno nie tylko mi by się to podobało. Może grupa kieleckich enduro turystów by tam też nieco poorała... to znaczy pozwiedzała.
Do Rakowa nie jest może tak super blisko, ale przejazd asfaltem na tym kierunku jest bardzo przyjemny.
Nawet na późniejsze popołudnie nie jest to zbyt duży dystans, jak się okazuje.
Sam myślałem o innym kierunku ale w tereny rakowsko staszowskie zaprosił mnie na przejażdżkę kolega Bernard.
Trochę znam ten terem, ale jaka to była frajda jechać za kimś, nowymi drogami,
tylko z grubsza orientując się w przebiegu trasy.
Bernard zna te tereny, to jego rejony.
Wyjechałem około 18tej a wróciłem na 23. Ale nie ma co, popołudnie i wieczór to najfajniejsza pora dnia.
Zwłaszcza w czasie upałów.
Tempo bez grzania, mi to pasuje. Trasa miała być lajtowa, szuterkami. Ale dawno się tak w błocie nie ubabrałem

Ładna droga dolinką rzeki, z początku wyglądała na rozjechaną przez traktor, później to było coś przedeptanego
chyba przez sarny. Ale na mapie topo, w duużej skali kreska była.
Jak to zwykle bywa za mało zdjęć, a mijaliśmy takie ładne stare kapliczki, widokowe wzgórza, te rakowskie
piaszczyste wydmy porośnięte jałowcami, a potem pagórki i wąwozy lessowe. To ma swój klimat.
A już dojazd do leśnej osady, piaszczystą pozalewaną drogą to jest to.
Powrót do cywilizacji ze środka staszowskiego lasu, w zapadającej nocy to była jazda na znikający czerwony punkt.
Piszę to bo liczę że Bernard jeszcze mnie zaprosi na trasę w swoje rejony.
Na pewno nie tylko mi by się to podobało. Może grupa kieleckich enduro turystów by tam też nieco poorała... to znaczy pozwiedzała.
Komentarz